Margit Sandemo - Otchłań
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Otchłań» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Otchłań
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Otchłań: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Otchłań»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Otchłań — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Otchłań», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Sol zorientowała się, że Jacob ma na sobie najlepsze ubranie, wypolerowaną do połysku zbroję i przystrojony piórami hełm. Wyraźnie przybył z poważnymi zamiarami!
– Nie waż się powiedzieć, że zrobiłeś ze mnie nieprzyzwoitą kobietę! – syknęła.
Ton jej głosu zatrwożył Jacoba.
– Sądziłem, że ty już wszystko opowiedziałaś. Czy nie mówiłaś nic o nas?
– Tak, ale nie wdawałam się w szczegóły. Moi rodzice są dobrymi ludźmi, bardzo by się zasmucili, gdyby się o tym dowiedzieli. Jacobie, bądź tak dobry i zaczekaj, nie proś na razie o moją rękę. Nie czas teraz na to, są bardzo poruszeni tragedią mojej siostry. Opowiem ci o tym później. Zimą muszę też pomóc ojcu w pracy… – Doprawdy, praca z chorymi przydała się na coś, pomyślała. – Ale rodzice przyjmą cię serdecznie, opowiadałam im, jak dobry byłeś dla mnie w Skanii. Przez jakiś czas możemy trzymać naszą miłość w sekrecie, prawda? Powiem ci od razu, kiedy uznam, że nadszedł właściwy czas.
O, jakim wstrętem wypełniało ją użycie słowa „miłość” w tej sytuacji.
– Ale ja tak marzyłem o tym, by być z tobą – powiedział Jacob.
– Spotkajmy się jutro nad rzeką, koło lasku. Po obiedzie.
Jacob Skille wyraźnie nie był zachwycony koniecznością zmiany planów, ale nie widząc innego wyjścia przystał na to.
Sol dyskretnie przywołała Daga, który trzymał się z tyłu.
– Jak długo możesz zostać? – zapytała Jacoba.
– Mam przystąpić do nowej służby dopiero za trzy tygodnie – odparł.
Na Boga, trzy tygodnie? Jak ona zdoła utrzymać go na wodzy tak długo?
Rodzice, choć wcale nie słyszeli wiele o Jacobie Skillem, przyjęli go jednak życzliwie, dziękując za opiekę nad córką w Skanii. Na szczęście Dag zrozumiał, że Sol pali się grunt pod stopami, i szybko zabrał Jacoba do Grastensholm.
Sol odetchnęła z ulgą.
Kilka godzin później Sol wyjrzała przez okno. Zobaczyła, jak Meta wychodzi z obory, dźwigając ciężkie konwie z mlekiem. Na dziedzińcu spotkała Arego, który przystanął, by z nią porozmawiać. Sol nie słyszała, co mówił. Widziała tylko wystraszoną buzię Mety, która uniósłszy głowę spoglądała na niego. Sol zobaczyła, że Are uśmiechnął się do dziewczyny i pogładził ją po policzku. Wziął od niej konwie i razem podążyli dalej.
Sol odeszła od okna, uśmiechając się z zadowoleniem. Nareszcie zapanował w domu pokój. Nie sądziła, by Are kierował się litością. Po prostu zrozumiał lekcję. W tym chłopcu kryło się dużo ciepła, choć przytłumionego teraz problemami dorastania.
Sol powtórzyła historię Mety rodzicom, a Dag przekazał ją Charlotcie. Od tego dnia wszyscy dokładali jeszcze większych starań, by dziewczynka ze Skanii czuła się u nich jak najlepiej. Nadal pracowała, uznano bowiem, że takie rozwiązanie będzie się dla niej najkorzystniejsze, ale teraz stała się bardziej ich dzieckiem niż obcą dziewką do pomocy.
Następnego dnia Sol spotkała się z Jacobem nad rzeką. Było to jej ulubione miejsce, gdzie niegdyś chadzała ze swym kotem.
Jacob ułożył się obok niej w miękkiej trawie.
– No i jak się miewasz? – zapytała.
– W Grastensholm? Dziękuję, wybornie. Matka Daga, to nadzwyczajny człowiek. Tak miło się z nią gawędzi.
– Oczywiście, ciotka Charlotta jest wyjątkowa. Wszyscy ją ubóstwiamy.
– Świetnie to rozumiem. Pomogłem jej trochę w tym wielkim domu. Jestem dość zręczny, a Dag na takiego nie wygląda.
– Nie, a poza tym ostatnio zajęty jest kłopotami naszej siostry. Stara się uporządkować sprawy związane ze spadkiem po jej mężu…
Sol mówiła gorączkowo, aby tylko uniknąć zalotów Jacoba. On jednak był bardzo zasmucony.
– Sol, dlaczego mnie unikasz?
– Unikam? – roześmiała się nerwowo. – Spotykam się z tobą potajemnie, a ty nazywasz to unikaniem?
– Może tak i nie jest, ale coś mnie niepokoi. Tyle śniłem o tobie, Sol.
– Och, Jacobie!
Zwróciła ku niemu twarz, pocałował ją pożądliwie, spragniony.
Kiedy w końcu udało jej się uwolnić, powiedziała:
– To prawda, że trochę się zmieniłam. W Skanii, daleko od domu, byliśmy tacy swobodni. Tu bardziej muszę się liczyć z wymaganiami moich rodziców. Jacobie, najmilszy, czy uznasz to za dziwne, jeżeli nie chciałabym… więcej… na razie? Czy zrozumiesz, że aż do czasu, gdy naprawdę będziemy do siebie należeć, chcę pozostać czysta, by nie dręczyły mnie wyrzuty sumienia?
Wzruszył się.
– Oczywiście, że się podporządkuję. Mogę poczekać. Mogę czekać w nieskończoność, moja ukochana gołąbeczko.
Gołąbeczka? A cóż to za określenie? pomyślała Sol.
Wróciła do domu z niespokojnym sumieniem. W jaki sposób zdoła się wycofać z obietnicy? Nigdy w świecie nie będzie miała odwagi powiedzieć Jacobowi, by zmykał tam gdzie pieprz rośnie. Jakiś jeden czuły punkt w jej duszy nie pozwalał zbyt boleśnie zranić Jacoba.
Cóż jednak miała zrobić?
Wracając do domu klęła głośno w rytm zamaszystych kroków:
– Do diabła, do diabła, do diabła…!
Dag stał w kantorze kupieckim Bereniusa w okolicach portu w Oslo i zdumiony wpatrywał się w wieśniaka który właśnie przybył z transportem drewnianych bali.
– Nie chcecie nic za drewno, człowieku? To po co je przywozicie?
Wieśniak miętosił czapkę w dłoniach.
– Kupiec Berenius kazał mi to dostarczyć. Powiedział że to dla jego wysokości króla.
– Co wy mówicie? Królowi należy się pewna część, zgoda, musimy płacić podatki, ale cały ładunek? Czy to zdarzało się już wcześniej?
– Dziesięć ładunków w roku, panie.
– Co? A inni chłopi?
– Tak samo, panie.
– Na miłość boską! Nic dziwnego, że Berenius tak się wzbogacił! A co z pozostałym drewnem, które przywozicie? Tym nie dla króla? Ile za nie dostajecie?
Wieśniak podał śmiesznie niską cenę.
– Nie, tak być nie może. Zbierzcie wszystkich chłopów, którzy dostarczali tu drewno w ciągu ostatniego roku, i przyjdźcie za tydzień od dzisiaj. Tu jest lista nazwisk. Należy wam się zapłata przynajmniej za to, coście dostarczyli w tym roku. A potem sporządzimy sprawiedliwą umowę, tak byście otrzymywali pieniądze za drewno i za waszą pracę. Czy jesteście zadowoleni?
Wieśniak stał z rozdziawioną gębą. Pokiwał tylko głową i w końcu wybiegł jak oparzony.
Dag zwrócił się do kompletnie oszołomionego zarządcy.
– A jak się sprawy mają z tutejszymi pracownikami? Jaką dostają zapłatę?
Zapłatę? Okazało się, że płaci się im w naturze, chlebem albo wódką. A na święta dostają talara. Dag zamknął oczy i westchnął.
– Przejrzę rachunki i zorientuję się, ile mogą dostać. Tak mi wstyd! Tak bardzo mi wstyd za Bereniusa.
Tragedia Mety przełamała ostatnie bariery w Liv. Nikt nie poświęcał biednemu dziecku tyle czasu co ona. Pewnego dnia dziewczęta wpadły do domu zataczając się ze śmiechu.
– Co się stało, Liv? – zapytała Silje zdumiona. – Ty się śmiejesz? To najwspanialsze, co mogło się zdarzyć!
– Tak naprawdę to nie wiem, czemu się śmieję – odparła Liv. – Może to dlatego, że Dag zrobił coś przecudownego. Sprzedał ten dom duchów w Oslo i kupił inny. Będzie tam jego biuro, kiedy poważnie zacznie pracować, i dom całej rodziny, jeśli ktoś z nas zechce zatrzymać się w Oslo.
– Pięknie – powiedziała Silje. – Ale najważniejsze, że znów jesteś wesoła, kochane dziecko. I Meta także.
– Dag postanowił odmienić całą firmę. Dał zarządcy większą władzę i postarał się, by pracownicy otrzymali godziwą zapłatę. Ma bardzo dobre stosunki z właścicielami lasów, którzy go błogosławią. Jedynym minusem jest to, że królowi należy się tak bezwstydnie dużo drewna za darmo.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Otchłań»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Otchłań» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Otchłań» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.