Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kobieta Na Brzegu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kobieta Na Brzegu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Andre Brink poszukuje obciążonego dziedzictwem zła potomka Ludzi Lodu z tego samego pokolenia. Ślady wiodą do Trondheim, gdzie pewna kobita urodziła potwornie zniekształcone dziecko. Czy to możliwe, że istnieje jeszcze jedna, nieznana linia Ludzi Lodu? Andre spotyka Mali – bojowniczkę o prawa kobiet, i bardzo mu życzliwą Nette.
Wszyscy troje wyruszają do Szwecji, ale tam czeka na nich trudne do pojęcia zło, pałające żądzą zemsty…

Kobieta Na Brzegu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kobieta Na Brzegu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Pokój temu domowi – pozdrowił Natan.

– Bóg zapłać – mruknął gospodarz, a jego żona skłoniła się w milczeniu. – Co was wygnało na drogę, panowie, w taki deszczowy wieczór? – zapytał gospodarz.

Pierwszy odpowiedział kapłan:

– Zostałem powołany, by służyć Panu na pogańskich pustkowiach Harjedalen. Moja droga wiedzie do Sveg.

– Ja zaś podróżuję do Trondheim jako posłaniec królewski – oświadczył Diderik Swerd. – Niepokorni Norwegowie burzą się, słyszeć nie chcą o duńskiej władzy i oświadczają, że mogą rządzić się sami. Król Gustaw prosił mnie, bym się zorientował, jakie nastroje panują wśród chłopów w Trandelag, skoro i tak wybierałem się w te strony. Pan Natan i ja spotkaliśmy się w Mora, a ponieważ było nam po drodze, przystaliśmy do kompanii”.

Andre przestał czytać i zastanawiał się. Cóż to za dziwny rękopis. Co w nim jest starą opowieścią, a co zostało stworzone przez Gerd, matkę Petry? Od początku całość opowiadana jest z wyraźnym talentem literackim, nagle jednak narracja się załamuje, jakby autorka nie była już w stanie utrzymać odpowiedniego rytmu. Uderzyło go też, że na początku napisała: „A ci, którzy kiedyś znali legendę, pomarli i odeszli w zapomnienie”. Skąd więc ona sama znała opowieść? Stworzyła ją od nowa, czy też było tak, jak napisała, że saga jest swego rodzaju ustnym dziedzictwem po matce?

Andre, rzecz jasna, pilnie śledził, czy nie znajdzie czegoś, o czym wspomniały i Vanja, i Benedikte, czegoś, co mogłoby mieć związek z Ludźmi Lodu. Na razie jednak niczego takiego nie było oprócz nazwy „Trondheim”. Czy Diderik Swerd mógł mieć coś wspólnego z rodziną Petry, skoro jechał do Trondelag?

Zobaczymy, trzeba czytać dalej.

„Gospodarz skierował pytający wzrok na trzeciego przybysza.

– Ach, ten tutaj – rzekł Diderik z lekceważeniem. – Jego znalazłem po drodze. Pozbawiony pana pachołek, który był na wojnie w Europie jako żołnierz zaciężny. Teraz mnie ochrania, bo nie jest bezpiecznie podróżować samotnie po bezdrożach.

Chłop raz jeszcze przyjrzał im się uważnie i rzekł swoim trudno zrozumiałym dialektem:

– Moi panowie, skoro, jak słyszę, wybieracie się do Trondheim i do Sveg, to zawróćcie do Moraj, stamtąd kierujcie się na północ! Zabrnęliście na prawdziwe bezdroża, tu czekają was tylko odludzia i okrężne szlaki albo bagna i knieje.

– Wiemy, że najlepsza jest droga północna – przyznał Diderik. – Ale ja świadomie chciałem jechać przez tę dolinę. Moi przodkowie pochodzili z Alvdalen i już od dwóch dni rozpytuję wszędzie o kolebkę rodu, choć jak dotychczas bez rezultatu.

– Ja zaś pragnę wykorzystać czas podróży, by głosić słowo Boże zbłąkanym duszyczkom na pustkowiach – dodał ksiądz Natan. – Ale przemawiałem do głuchych uszu w ostatnich dniach. Ludzie nie chcą słuchać o karze boskiej za grzechy i nie myślą o nawróceniu. Nie chcą też słuchać o mękach piekielnych, bo, jak powiadają, życie na ziemi jest wystarczającą męką.

– Dlaczego zatem nie mówić im o Bożej dobroci i o tym, że Pan wynagrodzi wszystkich, którzy za nim pójdą? – zapytał chłop.

– Oni na to nie zasługują – uciął kapłan. – Dopiero kiedy padną na twarze i będą się wić ze strachu przed straszną karą boską, kiedy będą błagać o odpuszczenie grzechów, dopiero wtedy będę mógł im mówić o raju.

Gospodarz nie powiedział nic więcej, lecz jego poruszające się nerwowo nozdrza świadczyły wymownie o tym, co myśli. Znowu spojrzał pospiesznie na trzeciego z przybyłych, który usiadł w mroku, daleko od pieca. Nie był to człowiek stary, raczej zbyt młody, by mieć już za sobą wojaczkę na krwawych polach bitewnych Europy. Z jego twarzy trudno było wyczytać cokolwiek. Młody, postawny człowiek o rzęsach tak gęstych i ciemnych, że w ich oprawie jego piwne oczy zdawały się niemal jasne.

Diderik Swerd miał jaśniejszą karnację, włosy popielatoblond i zmysłowe wargi; sprawiał wrażenie jakieś dziesięć lat starszego od swego pomocnika. Ubrany był jak przystoi człowiekowi króla, nosił wysokie buty, koronkowy kołnierz i mankiety, krótka kurtka uszyta była z aksamitu”.

Andre ponownie odłożył manuskrypt. Jakim sposobem autorka mogła wiedzieć to wszystko? Nawet szczegóły dotyczące wyglądu! Nie, wiele opisów to po prostu wytwór jej wyobraźni. O takich sprawach legendy na ogół nie mówią. Teraz jednak nikt nie byłby w stanie stwierdzić, co pochodzi z legendy, a co stworzyła autorka.

Nabierał coraz większego przekonania, że autorka rękopisu sama bardzo lubiła opowiadać. A wśród Ludzi Lodu wielu było obdarzonych talentem literackim. Czy to znak, że miała ona w sobie krew Ludzi Lodu?

Była to bardzo niepewna i słabo uargumentowana hipoteza, lecz Andre rozważał ją z przyjemnością. I nabierał coraz większej ochoty, by czytać dalej.

„- A jak macie zamiar dotrzeć do Sveg z doliny Osterdalelven? – zapytał chłop.

– Drogą. Prosto stąd.

– Nie, nie – zaprotestował gospodarz potrząsając głową, jakby chciał ich ostrzec. – Nie wolno panom jechać tą drogą. To narażanie życia. Naprawdę powinniście zawrócić do Mora, póki jeszcze nie jest za późno, i przestać myśleć o lasach rozciągających się pomiędzy naszą doliną a Harjedalen! Nikt żywy stamtąd nie wyjdzie.

– Babskie gadanie! My mielibyśmy się bać? Dwóch wojskowych i kapłan? Myślicie, że lękamy się wilków? Albo niedźwiedzi?

Milcząca dotąd gospodyni spojrzała nań surowo.

– Są tam inne sprawy, których należy się lękać, panie.

– Rozbójnicy?

– Nie ma żadnych rozbójników.

– No, to gdybyście mieli ochotę straszyć nas jakimiś wodnicami albo pokutującymi duszami, czy czymś takim, to możecie dać sobie spokój. Nie jesteśmy przesądni. A w razie czego mamy ze sobą kapłana.

W ten sposób czcigodny Diderik Swerd zdradził się, że myśl o upiorach w zasnutej mgłą krainie na granicy bagien i rzeczywistości nie była mu tak całkiem obca.

– Kapłan może być potrzebny – powiedziała gospodyni. – Ale panien wodnych możecie się nie bać, nie będą się wam naprzykrzać.

– W porządku. Czego tedy powinniśmy się wystrzegać? Chcielibyśmy wiedzieć, żeby nie domyślać się Bóg wie czego.

– Możecie panowie zabłądzić, zejść na manowce – oświadczył krótko gospodarz.

– To nas nie przeraża. Nie jesteśmy wszak dziećmi.

Chłop nie pozwolił sobie przerwać. Mówił dalej tym swoim dialektem Alvsdal, choć starał się, by jego mowa brzmiała jak najbardziej zrozumiale dla obcych.

– To są okolice, gdzie rządzą czary. My sami niechętnie zapuszczamy się w tutejsze lasy. Bo chociaż człowiek myśli, że dobrze zna wszystkie ścieżki, to i tak jakaś niewidoczna siła potrafi zepchnąć wędrowca na szlak, którym nikt nie powinien chodzić.

– Będziemy się kierować podług słońca i obserwować drzewa.

– W głębi lasu nie dostrzeżecie słońca. Wiatr też tam nie dociera, a na pniach drzew nie ma żadnych znaków.

Gospodyni wstała i teraz, gdy zwracała się do swego męża, już nie dbała o to, by obcy ją rozumieli, mówiła swoim dialektem, jednym z najtrudniejszych w Szwecji. Powiedziała mu mianowicie, że znowu zaczęło padać i że ona musi pójść do obory obrządzić bydło. Goście jednak nie pojęli z tego ani słowa.

Chłop skinął głową i kobieta wyszła.

Rozmowa urwała się na chwilę. Diderik Swerd przeciągał się na ławie. Ogień z pieca przyjemnie grzał mu nogi, skarpety zdążyły przeschnąć i odzyskał czucie w stopach. A były to stopy brzydkie, kanciaste, z powykrzywianymi paluchami, teraz także brudne, ale dobrze służyły swojemu panu w nie kończących się marszach, podczas bitew oraz w ciągu długich godzin samotnej warty.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kobieta Na Brzegu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kobieta Na Brzegu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Wiosenna Ofiara
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Ogród Śmierci
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Kobieta Na Brzegu»

Обсуждение, отзывы о книге «Kobieta Na Brzegu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x