Aha, a więc nie jest Madziarką, pomyślał Yves. Węgrzy bowiem zwali tę krainę Erdely. Ardeal to rumuńska nazwa Transylwanii, czy też, jak kto woli, Siedmiogrodu.
Wreszcie Feodora wstała i tym samym dała znak, że rozmowa została zakończona. Nastały już najczarniejsze godziny nocy. Yves był przekonany, że gdyby w tym prastarym zamczysku znalazła się taka nowinka jak zegar, z pewnością usłyszałby, jak wybija północ.
Wkrótce noc przerodzi się w początek nowego dnia. Dnia, w którym miał stąd odjechać, trzymając przed sobą na siodle Nicolę.
Ale najpierw spędzą resztę nocy razem, w jego komnacie…
Na tę myśl Yvesa oblało gorąco.
Jej drobne, kuszące ciało było tak blisko niego, gdy trzymając świece szli do jego pokoju.
Idąc zadumał się nad tym, jak zastanawiająco mało księżniczka Feodora interesowała się teraźniejszością, a zwłaszcza tym, co dzieje się na świecie. Raz po raz usiłował wtrącić coś o swym ojczystym kraju i o Europie, którą przemierzali ze stryjem w swej podróży, ale jej wszystko to było obojętne. Żyła przeszłością i nie chciała się od niej oderwać. Przyznawał, że zamierzchłe czasy były fascynujące, owszem, ale izolacja małej Nicoli była w ten sposób jeszcze głębsza.
Wkrótce jednak dziewczyna opuści to zamczysko przeszłości. Jakaż to dla niej będzie radość?
Na moment Yves przestał myśleć wyłącznie o sobie. Ale czy na pewno? Był przecież zauroczony dziewczyną, pragnął jej, a jednocześnie chciał się poczuć jak szlachetny rycerz.
Ale czy są uczynki, które nie wywodzą się z egoistycznych pobudek? Yves nie był chyba gorszy od większości ludzi. A w każdym razie nie dużo gorszy.
Nocą zamczysko wydało się straszniejsze niż kiedykolwiek. W migotliwym blasku świec sale i komnaty stawały się jeszcze bardziej niesamowite. Znów szli przez galerię, gdzie zmarli członkowie rodu zerkali na nich z zawieszonych na ścianach malowideł. Podczas gry światła i cienia portrety zdawały się ożywać.
Był tam Bogdan Dziki, który konno wjechał na stół, by wyciąć w pień swych nieprzyjaciół. Jakiż musiał być to okrutnik! Lodowate spojrzenie śledziło trzyosobową grupę wędrującą korytarzem. A oto Borys i jego cztery żony. Czy ich oczy się nie poruszyły? Do której z nich należała kiedyś sypialnia przeznaczona na nocleg dla Yvesa? Do tej w czarnym nakryciu głowy, której usta wykrzywiały się w pogardliwym, jakby wszystkowiedzącym grymasie?
Ale wizerunku Anciol, wzgardzonej narzeczonej, nie było na galerii, jej portretu nie zdążono namalować. A tu piękna władczyni, tak bardzo przypominająca Feodorę. Nic w tym dziwnego, wszak była jej potomkinią. I podobizny dwóch braci, zgładzonych przez Turków pod Mohaczem. O wszystkich tych postaciach i wydarzeniach księżniczka opowiadała już wcześniej z jawnym zachwytem.
Yves odetchnął z ulgą, kiedy nareszcie minęli niewielkie drzwi kończące galerię.
Jakże zdoła, uciekając bladym świtem, odnaleźć ze swej komnaty drogę do wyjścia?
Ach, będzie z nim przecież Nicola, o to więc nie musi się martwić.
Oby tylko udało im się ujść cało i zdrowo!
Nareszcie dotarli do jego sypialni.
Yves poczuł, jak ciarki przebiegają mu po plecach. Cóż, u licha, mogło się tu kryć, że wystraszyło go niemal do szaleństwa?
Jeśli go wzrok nie mylił, nic.
Pokój nie był duży. Królowało w nim łoże z baldachimem, wsparte na czarnych, rzeźbionych nogach. Ściany, tak jak gdzie indziej, pokryte były gobelinami, tutaj z motywami myśliwskimi. Ponieważ jednak Yves nigdy nie darzył zwierząt szczególnym uczuciem, krwawe sceny wcale go nie poruszyły.
Nie, przeraziła go raczej owa chorobliwa atmosfera panująca w komnacie. Jakiś zapach czy też zatęchłe, stojące powietrze? Nie potrafił tego określić.
– Powinniście znaleźć tu wszystko, czego wam potrzeba – powiedziała Feodora z nieskrywaną namiętnością w głosie, podejmując ostatnią próbę pozyskania jego względów. Tak przynajmniej Yves rozumiał jej przymilne słowa i fakt, że nie odstępowała go ani o krok.
Na próżno, moja śliczna, nie ciebie wybrałem, powinnaś to mimo wszystko zrozumieć!
Trochę się też bał. Z księżniczką Feodorą nie ma żartów! A jeśli ona rzeczywiście zna się na czarach? Będzie z nim wtedy krucho!
Och, cóż za głupstwa, zawsze przecież byłem trzeźwa myślącym realistą. Teraz z pewnością udziela mi się posępny nastrój panujący w starym zamczysku, uspokajał sam siebie.
Nareszcie odeszły, zastawiając go w ogromnej, niezwykłej ciszy. Teraz znajdował się daleko, bardzo daleko od bramy. Trzeba przejść przez galerię…
Oby tylko Nicola przyszła szybko!
Nie wiedział, czy ma się rozebrać, czy też nie, spodziewał się wszak wizyty damy! W tym barbarzyńskim świecie nie było widać nocnego stroju, wcale go zresztą się tu nie spodziewał.
Zdjął więc tylko wierzchnie części garderoby i został w koszuli i spodniach. Dojrzał w kącie prastare lustro o nierównej powierzchni, przyjrzał się swemu krzywemu odbiciu i z samouwielbieniem uznał, że miło na niego patrzeć.
Nagle nadstawił uszu.
Głosy? W sąsiedniej komnacie?
To przecież głosy dam! Najwyraźniej się spierały w swym niezrozumiałym dla niego języku. Rozróżniał ostry, kąśliwy głos księżniczki i słaby, rozszlochany Nicoli.
Bez wątpienia kłóciły się o niego!
Usiłował ocenić, gdzie się znajdują, starał się wyobrazić sobie rozkład twierdzy. Czworoboczna budowla, zamykająca dziedziniec… Którędy doszli do tego punktu?
Nie, nie mógł zorientować się w tych zawiłościach, zwłaszcza że na zewnątrz panowała nieprzenikniona ciemność. Ale możliwe… Tak, absolutnie możliwe, że wydzielona część twierdzy należąca do dam graniczyła z jego sypialnią.
Wpatrywał się w ścianę, zza której dochodziły głosy.
Wisiał na niej ogromny gobelin, przedstawiający jedną z owych ociekających krwią scen myśliwskich, w których tak lubowano się w piętnastym wieku. Yvesa doszły odgłosy stłumionej walki, usłyszał uderzenie, a zaraz po tym łkanie Nicoli.
Miał ochotę rzucić się na bezwzględną księżniczkę w obronie swej wybranki. Naturalnie nie mógł tego zrobić. Oby tylko Feodora nie powstrzymała Nicoli, oby nie udaremniła ich spotkania! On sam nie mógł wyruszyć na poszukiwanie dziewczyny, od razu by zabłądził.
Ściana? Podszedł bliżej. Samotna woskowa świeca którą mu zostawiono, słabo oświetlała komnatę, ale musiała wystarczyć.
Bardzo ostrożnie poruszył gobelin, jak gdyby lękiem napawał go sam fakt, że musi dotykać materii. Pod palcami wyczuł nieprzyjemną chropawość, podobną do tej, jaką czuje się dotykając warzyw korzennych, oblepionych wyschniętą ziemią.
Gdy poruszył krawędź gobelinu odsuwając go od ściany, buchnął i zawirował w powietrzu szary pył. Yves zajrzał pod materię.
Drzwi! Za gobelinem znajdowały się drzwi, zamaskowane i zapieczętowane. Głosy słychać było teraz wyraźniej. Nicola nadal usiłowała słabo protestować, lecz stale przerywał jej ostry głos księżniczki.
Do czorta, czy miało to znaczyć, że ich plan został odkryty? I Nicola nie będzie mogła przyjść do niego? Nie uciekną razem dziś w nocy? A może Feodora wygrała walkę i sama zamierza odwiedzić komnatę Yvesa?
Przekleństwo!
Przyjrzał się drzwiom, pieczęcie jednak wydawały się zbyt solidne, by mógł je złamać.
Czy powinien zapukać? Chyba nie, mógłby pogorszyć i tak trudną sytuację Nicoli.
Biedna, nieszczęśliwa istota! Z każdą upływającą minutą czuł się coraz bardziej do niej przywiązany.
Читать дальше