Alejandro zwlókł ciemnowłosą kobietę z Larry’ego i cisnął nią ponad samochodem. Poszybowała w mrok, ale nie usłyszałam, aby grzmotnęła o ziemię. Może umiała latać. Jeżeli tak, wolałam o tym nie wiedzieć.
Larry był prawie niewidoczny zza zasłony jasnych włosów. Druga kobieta pochylała się nad nim jak książę pragnący obudzić pocałunkiem śpiącą królewnę. Alejandro schwycił ją za te długie, jasne włosy i bezceremonialnym szarpnięciem poderwał na nogi. W chwilę później pchnął ją na bok samochodu. Zachwiała się, ale nie upadła, szczerząc się do niego jak pies na łańcuchu.
Ominęłam ich szerokim łukiem, trzymając przed sobą krzyżyki, jak bohaterka starych horrorów. Tyle tylko, że nigdy nie widziałam pogromczyni wampirów atakującej bransoletką z amuletami.
Larry klęczał, kołysząc się w przód i w tył. Jęczał. Był bliski histerii. Powtarzał raz po raz:
– Ja krwawię, ja krwawię.
Dotknęłam jego ramienia. Podskoczył, jakbym go ugryzła. Miał przerażony wzrok. Krew spływała mu po szyi.
W świetle księżyca krew wydawała się czarna. Ugryzła go. Boże święty, ta wampirzyca go ugryzła.
Blada kobieta wciąż usiłowała utorować sobie drogę do Larry’ego.
– Nie czujesz zapachu krwi? – pytała błagalnie.
– Opanuj się albo sam cię utemperuję – warknął groźnie Alejandro. Gniew w jego głosie ciął bezlitośnie jak nóż.
Blada kobieta znieruchomiała.
– Już wszystko dobrze. – W jej głosie zabrzmiała nuta strachu.
Nigdy dotąd nie widziałam, aby jeden wampir… śmiertelnie obawiał się innego. Niech rozstrzygną to między sobą. Miałam ważniejsze sprawy na głowie. Na przykład wymyślić, w jaki sposób ominąć pozostałe wampiry i dostać się do samochodu.
Alejandro jedną ręką przypierał wampirzycę do auta.
Trzymałam pistolet w lewym ręku. Odpięłam też bransoletkę z krzyżykami, którą nosiłam na kostce. Nie masz szans, aby podkraść się do wampira. Nawet młodzi krwiopijcy są bardziej czujni niż kot o długim ogonie w pokoju pełnym bujanych foteli. Skoro nie mogłam się do niego niepostrzeżenie podkraść, postanowiłam zwrócić się wprost do wampira.
– Ona go ugryzła, ty sukinsynu. Ugryzła go! – Aby zwrócić jego uwagę, pociągnęłam go za kołnierz. I wrzuciłam mu za koszulę bransoletkę z krzyżykami.
Krzyknął.
Przeciągnęłam drugą bransoletką po jego dłoni. Upuścił broń. Schwyciłam ją. Jęzory niebieskich płomieni spowiły jego plecy. Wyginał się w łuk i próbował dosięgnąć zranionych miejsc dłońmi, ale nie mógł wydobyć krzyżyków spod koszuli. Płoń, maleńki, płoń. Zawirował jak fryga, wrzeszcząc na całe gardło. Uderzył otwartą dłonią na odlew, trafiając mnie w bok głowy. Pofrunęłam do tyłu. Po krótkim locie ciężko wylądowałam na wznak na asfalcie. Świat zawirował, przed oczami ujrzałam ciemne plamy. Gdy odzyskałam zdolność widzenia, ujrzałam przed sobą blade oblicze, długie, żółtobiałe włosy barwy kukurydzy omiotły mój policzek, gdy wampirzyca przyklękła obok mnie, aby się posilić. Wciąż trzymałam w dłoni browninga. Pociągnęłam za spust. Wampirzyca pofrunęła do tyłu, jakby ktoś pociągnął ją za ramiona. Upadła na asfalt, a ociekająca krwią rana wlotowa na jej brzuchu była niczym w porównaniu z otworem wylotowym. Miałam nadzieję, że strzaskałam jej kręgosłup. Chwiejnie stanęłam na nogi.
Wampir Alejandro zrzucił z siebie koszulę. Krzyżyki spadły na asfalt w niedużej kałuży błękitnego ognia i roztopionego metalu. Plecy mężczyzny były czarne, zwęglone, tu i ówdzie można było dostrzec jaśniejsze plamy wielkich pęcherzy. Odwrócił się do mnie, a ja wpakowałam mu kulę w pierś. Strzeliłam trochę za szybko i nawet go nie spowolniłam.
Larry chwycił wampira za kostkę. Mimo to Alejandro wciąż sunął naprzód, wlokąc za sobą Larry’ego po asfalcie niczym krnąbrne dziecko. Złapał go za ramię i pociągnąwszy w górę, postawił na nogi. Larry zarzucił wampirowi na szyję łańcuszek. Ciężki, srebrny krzyż buchnął jasnym płomieniem. Alejandro wrzasnął.
– Do samochodu, szybko! – krzyknęłam.
Larry wślizgnął się za kierownicę, ale zaraz przesunął się na fotel pasażera. Zatrzasnął drzwiczki i wcisnął blokadę, choć nie zdałaby się ona na wiele. Wampir zerwał łańcuszek i cisnął krzyżyk między drzewa rosnące przy drodze. Srebrny krucyfiks przeciął mrok i zniknął jak spadająca gwiazda.
Wsiadłam do samochodu, zamknęłam drzwiczki i wdusiłam blokadę. Przekręciłam bezpiecznik browninga i wsunęłam sobie pistolet między uda.
Alejandro wił się z bólu, za bardzo cierpiał, aby mógł nas ścigać. Doskonale. Tym lepiej dla nas.
Wrzuciłam bieg i ruszyłam na pełnym gazie. Wozem zarzuciło. Zwolniłam z nadświetlnej do prędkości światła, a samochód wyrównał kurs i zjechał na środek drogi. Sunęliśmy przez ciemny tunel, pośród migoczących świateł i cieni drzew. Przy jego końcu pojawiła się postać w bieli o długich, rozwianych na wietrze brązowych włosach. To była wampirzyca, która zaatakowała Larry’ego. Stała pośrodku drogi jak wrośnięta w ziemię. Nawet nie drgnęła. Już wkrótce mieliśmy się przekonać, co było twardsze, samochód czy wampirzyca. W gruncie rzeczy bardzo mnie to ciekawiło. Wdusiłam pedał gazu aż do deski. Wóz wyrwał do przodu. Wampirzyca stała w kompletnym bezruchu, podczas gdy samochód sunął na nią jak burza. Dopiero w ostatniej chwili zorientowałam się, że wampirzyca jednak nie usunie się nam z drogi, ale było już za późno, aby ją ominąć. A więc jednak przyjdzie nam sprawdzić poziom wytrzymałości samochodu i wampirzego ciała. Gdzie jest srebrny samochód, kiedy go potrzeba?
Blask świateł samochodu padł na wampirzycę jak promień scenicznego reflektora. Ujrzałam białą twarz, brązowe włosy i wyszczerzone ostre kły. Wpadliśmy na nią z prędkością stu kilometrów na godzinę. Wóz zadygotał. Wampirzyca w przeraźliwie zwolnionym tempie przetoczyła się po masce, a mimo to stało się to zbyt szybko, abym mogła cokolwiek zrobić. Walnęła w przednią szybę z ostrym, drapieżnym trzaskiem. Zgrzytnął metal. Na szkle pojawiła się misterna pajęczyna pęknięć. Odniosłam wrażenie, jakbym spoglądała przez niewłaściwy koniec popękanego pryzmatu. Bezpieczna przednia szyba spełniła swoje zadanie. Nie rozprysła się i nie pocięła nas na strzępy. Po prostu pękła i nic już nie mogłam przez nią zobaczyć. Nie widziałam, gdzie jadę. Dałam po hamulcach.
Silna ręka przebiła szybę, zasypując Larry’ego deszczem lśniących odłamków. Chłopak wrzasnął. Dłoń zacisnęła się na jego koszuli i zaczęła ciągnąć w stronę najeżonej ostrymi odłamkami przedniej szybie.
Skręciłam kierownicę ostro w lewo. Wozem zarzuciło, a ja jedynie mogłam odpuścić trochę gazu, nie dotykać hamulca i jechać dalej.
Larry z całej siły zaciskał palce na uchwycie drzwi i zagłówku. Krzyczał przeraźliwie, stawiając opór ręce ciągnącej go w stronę strzaskanej szyby.
Zmówiłam krótką modlitwę i puściłam kierownicę. Wóz wszedł w poślizg. Przyłożyłam krzyżyk do ręki wampirzycy. Skóra zaczęła dymić i pokryła się bąblami. Dłoń puściła Larry’ego i znikła w otworze w szybie.
Złapałam kierownicę, ale było już trochę za późno. Wóz zjechał z drogi do rowu. Metal zazgrzytał, gdy coś w podwoziu pękło, coś dużego. Rzuciło mnie na drzwiczki. Larry zwalił się na mnie, a potem oboje polecieliśmy w przeciwną stronę. I nagle było po wszystkim. Cisza całkowita. Miałam wrażenie, jakbym ni stąd, ni zowąd ogłuchła. W moich uszach rozbrzmiewał biały szum.
Читать дальше