– Kyle – odparł Ian.
– Podłoga… – powiedziałam równo z nim.
Doktor przyglądał się nam na przemian, nie wiedząc, co myśleć.
Ian westchnął i przewrócił oczami. Machinalnie położył mi dłoń na czole.
– Załamała się podłoga nad rzeką. Kyle upadł i rozbił sobie głowę. Wanda uratowała łajdakowi życie. Twierdzi, że się przewróciła. – Ian posłał Doktorowi znaczące spojrzenie. – Coś – kontynuował, nie szczędząc ironii w głosie – nieźle jej przyłożyło w głowę. – Zaczął wymieniać moje obrażenia. – Nos jej krwawi, ale raczej nie jest złamany. Ma coś z mięśniem. – Dotknął mojego zbolałego uda. – Kolana nieźle poharatane, no i znowu dostała w twarz, choć to akurat mogłem być ja, kiedy wyciągałem Kyle’a z dziury, nie wiadomo po co. – Ostatnie słowa już tylko wymamrotał.
– Coś jeszcze? – zapytał Doktor, badając mój bok. Dotknął palcami miejsca, gdzie uderzył mnie Kyle. Drgnęłam.
Doktor podciągnął mi koszulkę, a wtedy Ian i Jared zasyczeli, przejęci tym, co zobaczyli.
– Niech zgadnę – odezwał się Ian lodowatym głosem. – Przewróciłaś się.
– Właśnie – przytaknęłam na bezdechu. Doktor wciąż dotykał mojego boku. Musiałam się powstrzymywać, żeby znowu nie jęknąć.
– To może być nawet złamane żebro, ale nie jestem pewien – wymamrotał w końcu. – Żałuję, że nie mogę ci dać nic przeciwbólowego…
– Nie martw się, Doktorze – wydyszałam. – Nic mi nie jest. Jak się czuje Walter? Budził się w ogóle?
– Nie, dostał końską dawkę, pewnie jeszcze trochę pośpi – odparł Doktor. Uniósł moją rękę i zaczął ją zginać w nadgarstku i łokciu.
– Nic mi nie jest.
Spojrzał na mnie troskliwie.
– Nic ci nie będzie. Musisz tylko trochę odpocząć. Zajmę się tobą. No, obróć głowę.
Zrobiłam, jak kazał, krzywiąc się z bólu, gdy oglądał ranę.
– Nie tutaj – wymamrotał Ian.
Nie widziałam twarzy Doktora, ale Jared rzucił Ianowi pytające spojrzenie.
– Przyniosą tu Kyle’a. Wanda nie może być z nim w jednym pomieszczeniu.
Doktor kiwnął głową.
– Chyba masz rację.
– Przygotuję jej jakieś miejsce. Musicie pilnować Kyle’a, dopóki… dopóki nie zdecydujemy, co z nim zrobić.
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale Ian położył mi na nich palec.
– Dobra – powiedział Doktor. – Mogę go nawet przywiązać, jeśli chcesz.
– Jeżeli będzie trzeba. Mogę ją zabrać? – Ian zerknął nerwowo w stronę ciemnego tunelu.
Doktor zawahał się.
– Nie – szepnęłam, choć Ian ciągle trzymał mi palec na ustach. – Walter. Chcę być z Walterem.
– Uratowałaś już dzisiaj życie, komu mogłaś. – Głos Iana brzmiał łagodnie i smutno.
– Chcę… chcę się… pożegnać.
Ian kiwnął głową ze zrozumieniem. Po chwili spojrzał na Jareda.
– Mogę ci zaufać?
Jared zaczerwienił się ze złości. Ian podniósł dłoń w pojednawczym geście.
– Nie chcę jej zostawiać bez ochrony – wyjaśnił. – Nie wiem, czy Kyle będzie przytomny. Jeżeli Jeb go zastrzeli, Wanda będzie się obwiniać. Ale ty i Doktor powinniście dać mu radę. Nie chcę, żeby Doktor był tu sam i musiał liczyć na Jeba i jego strzelbę.
– Doktor nie będzie sam – odpowiedział przez zęby Jared.
Ian zawahał się.
– Pamiętaj, że przeszła piekło.
Jared kiwnął głową, wciąż zaciskając zęby.
– Ja też tu będę – przypomniał Doktor.
Ian spojrzał mu w oczy.
– Dobrze. – Pochylił się nade mną i popatrzył błyszczącymi oczami. – Niedługo wrócę. Nic się nie bój.
– Nie boję się.
Zniżył twarz i dotknął ustami mojego czoła.
Nikt chyba nie był zaskoczony bardziej niż ja, aczkolwiek usłyszałam ciche stęknięcie Jareda. Ian obrócił się na pięcie i niemalże wybiegł, zostawiając mnie z otwartymi ze zdziwienia ustami.
Doktor nabrał powietrza przez zęby, jakby próbował zagwizdać w przeciwną stronę.
– No cóż – odezwał się.
Obaj patrzyli na mnie przez dłuższą chwilę. Byłam tak zmęczona i obolała, że mało mnie obchodziło, co sobie myślą.
– Doktorze – zaczął Jared naglącym tonem, ale przerwał mu jakiś hałas dochodzący z tunelu.
Do groty weszło pięciu mężczyzn, Jeb trzymał Kyle’a za lewą nogę, Wes – za prawą. Andy i Aaron podtrzymywali tułów. Głowa rannego opadała Andy’emu za bark.
– Rany boskie, jaki on ciężki – mruknął Jeb.
Jared i Doktor rzucili się do pomocy. Po paru minutach jęczenia i przeklinania udało się Kyle’a położyć na łóżku. Leżał teraz parę kroków ode mnie.
– Wando, jak długo jest nieprzytomny? – zapytał Doktor. Podniósł mu powieki, wpuszczając światło do źrenic.
– Yyy… – Zastanowiłam się pospiesznie. – Odkąd tu jestem plus dziesięć minut, bo tyle Ian mnie tu niósł, i może jeszcze pięć przedtem.
– Czyli co najmniej dwadzieścia?
– Tak, mniej więcej.
Tymczasem Jeb zdążył już postawić własną diagnozę. Niezauważony obszedł łóżko rannego. Nikt nie zwracał na niego uwagi – dopóki nie wyjął butelki i nie chlusnął Kyle’owi w twarz.
– Jeb – zaprotestował Doktor, odsuwając mu rękę.
Ale Kyle parsknął wodą, zamrugał i wydał z siebie jęk.
– Co się stało? Gdzie pasożyt? – Zaczął się wiercić, próbując rozejrzeć się po grocie. – Podłoga… się wali…
Na dźwięk jego głosu ogarnęła mnie panika i zacisnęłam palce na bokach materaca. Bolała mnie noga. Czy dałabym radę uciec, kuśtykając? Może niezbyt szybko…
– Spokojnie – powiedział ktoś cicho. Nie, to nie był żaden ktoś. Poznam ten głos zawsze i wszędzie.
Jared stanął pomiędzy naszymi łóżkami, plecami do mnie, twarzą do Kyle’a. Ten obracał głową w tę i we w tę, cicho utyskując.
– Jesteś bezpieczna – oznajmił Jared, nie spoglądając w moją stronę. – Nie bój się.
Wzięłam głęboki oddech.
Melanie pragnęła go dotknąć. Opierał się ręką o brzeg mojego łóżka. Była tak blisko.
Proszę cię, nie , powiedziałam. I tak już boli mnie twarz.
Nie uderzy cię.
Być może. Nie mam ochoty sprawdzać.
Melanie westchnęła. Tęskniła do niego. Pewnie jakoś bym to zniosła, gdyby nie to, że czułam się podobnie.
Daj mu trochę czasu , poprosiłam. Niech się do nas przyzwyczai. Poczekajmy, aż naprawdę uwierzy.
Znowu westchnęła.
– Cholera! – warknął Kyle. Spojrzałam mimowolnie w jego stronę. Jared mi go zasłaniał, widziałam jedynie lśniące oczy. Wpatrywały się we mnie z furią. – Nie spadł!
Pogrzeb
Jared doskoczył do Kyle’a i zdzielił go pięścią w twarz. Trafiony opadł na materac z wywróconymi oczami i otwartymi ustami.
Przez kilka sekund panowała cisza.
– No więc – odezwał się Doktor łagodnym głosem – z medycznego punktu widzenia to chyba nie było najwłaściwsze.
– Ale za to ja czuję się lepiej – odparł chmurno Jared.
Na twarzy Doktora zagościł nikły uśmiech.
– Z drugiej strony, parę minut snu raczej go nie zabije. Jeszcze raz zajrzał mu pod powieki i sprawdził puls.
– Co się stało? – odezwał się cicho Wes gdzieś znad mojej głowy.
– Kyle próbował go zabić – odparł Jared, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. – Chyba nas to nie dziwi?
– Nie próbował – bąknęłam. Wes spojrzał pytająco na Jareda.
Читать дальше