– Nie myślisz chyba, że naprawdę może wymierzyć nam taką samą karę jak wtedy, gdybyśmy rozmyślnie się kochali?
– Śmierć przez tortury – powiedział. – Mam nadzieję, że nie, ale miałaby do tego prawo.
Potrząsnęłam głową. – Nie, nie straci cię po tysiącach lat z powodu wypadku.
– Mam nadzieję, księżniczko, mam nadzieję. – Skierował się za róg, do łazienki.
– Doyle! – zawołałam.
Wyjrzał zza rogu. – Tak, księżniczko?
– Jeśli powie ci, że czeka nas śmierć, jest w tym jedna dobra strona.
Przechylił głowę jak ptak. – Co takiego?
– Będziemy mogli się kochać, naprawdę kochać. Jeśli i tak mamy być za coś straceni, przynajmniej będziemy wiedzieć za co.
Emocje znów odmalowały się na jego twarzy za szybko, bym mogła je odczytać. Uśmiechnął się. – Nigdy nie podejrzewałem, że będę się zastanawiać nad tym, co naprawdę chcę powiedzieć królowej. Jesteś niebezpieczną kobietą, Meredith, mężczyzna gotów jest oddać życie za noc z tobą.
– Nie chcę twojego życia, chcę tylko twojego ciała. Roześmiał się w łazience – już lepiej to, niż gdyby miał płakać. Włożyłam z powrotem koszulę nocną i przykryłam się prześcieradłami, zanim wrócił. Jego twarz była poważna, ale powiedział: – Nie będziemy ukarani. Chociaż powiedziała, że chciałaby zobaczyć, jak leczysz tą swoją nową mocą.
– Nie mam zamiaru brać udziału w jej orgietkach – oznajmiłam.
– Wiem. Ona też to wie, po prostu jest ciekawa.
– Niech sobie będzie. Więc nie zostaniemy zabici?
– Nie – odparł.
– Dlaczego w takim razie się nie cieszysz? – spytałam.
– Nie zabrałem ze sobą ubrań na zmianę.
Kilka chwil minęło, zanim zdałam sobie sprawę, co chciał przez to powiedzieć. Rzuciłam mu parę męskich jedwabnych bokserek. Były trochę opięte na biodrach, bo on i Roane nie byli tej samej budowy, ale ogólnie rzecz biorąc, pasowały.
Wziął bokserki i wrócił do łazienki. Myślałam, że będzie krótko, ale usłyszałam szum prysznica. W końcu rzuciłam na śpiwory kilka poduszek i przewróciłam się na bok, próbując zasnąć. Nie byłam pewna, czy mi się to uda. Doyle jednak tak długo nie wychodził z łazienki, że w końcu zmorzył mnie sen. Ostatnią rzeczą, jaką słyszałam, był odgłos suszarki do włosów. Nie słyszałam już, jak wychodzi z łazienki. Po prostu następnego dnia obudziłam się, a on stał nade mną z gorącą herbatą w jednej ręce i naszymi biletami na samolot w drugiej. Nie miałam pojęcia, czy zrobił użytek ze śpiwora ani czy w ogóle spał.
Doyle łaskawie pozwolił mi zająć miejsce przy oknie. Siedział w swoim fotelu sztywno, przypięty pasami, trzymając się rękami za ramiona. Kiedy samolot startował, zamknął oczy. Zazwyczaj lubię patrzeć na oddalającą się ziemię, jednak obserwowanie blednącego Doyle’a było o wiele bardziej zajmujące.
– Czyżbyś bał się latać? – zapytałam.
Oczy miał zamknięte, ale odpowiedział. – Nie boję się latać. Boję się latać samolotami. – Jego głos brzmiał bardzo rzeczowo, jak gdyby to wszystko miało oczywisty sens.
– Więc nie bałbyś się lecieć na skrzydlatym koniu?
Skinął głową, otwierając oczy, kiedy samolot wyrównał lot. – Wiele razy dosiadałem powietrznych bestii.
– Dlaczego więc samoloty napełniają cię takim strachem?
Popatrzył na mnie tak, jakby to było oczywiste. – To jest metal, księżniczko Meredith. Tak wielka ilość metalu ludzkiej roboty sprawia, że czuję się niepewnie. Stanowi on barierę pomiędzy mną a ziemią, a ja jestem ziemskim stworzeniem.
– Ja tam nie mam problemu z metalem. Jak widzisz, czasami opłaca się nie być czystej krwi sidhe.
Popatrzył na mnie, kręcąc z niedowierzaniem głową. – Potrafisz utrzymać magię wewnątrz tego metalowego grobowca?
– Nie ma dla mnie żadnego znaczenia, czy znajduję się wewnątrz metalowych grobowców czy poza nimi.
– To może okazać się bardzo przydatne, księżniczko.
Przy siedzeniu Doyle’a zatrzymała się stewardesa, wysoka, długonoga, prawie perfekcyjnie umalowana blondynka. Pochyliła się nad nim tak nisko, że mógłby bez problemu zajrzeć za jej dekolt, gdyby tylko miał na to ochotę. Robiła wszystko, by miał okazję podziwiać jej wdzięki za każdym razem, gdy znajdowała się w pobliżu. Przez ostatnie dwadzieścia minut przychodziła trzy razy, żeby zapytać, czy czegoś nie potrzebuje. Za każdym razem odprawiał ją z kwitkiem. Ja poprosiłam o czerwone wino.
Ponieważ podróżowaliśmy pierwszą klasą, podała mi je w kieliszku na długiej nóżce. Kiedy samolot wpadnie w turbulencję, bardzo łatwo rozlać tak podane wino. Co też i uczyniłam.
Kiedy samolot podskoczył i przechylił się gwałtownie, nie pozostawało mi nic innego, jak oddać pusty kieliszek stewardesie. Wielkodusznie włożyła mi do ręki garść serwetek.
Doyle zamknął oczy i cierpliwie odpowiadał na wszystkie jej pytania: – Nie, dziękuję, wszystko w porządku. – Chociaż nie zaproponowała mu wprost, żeby zerwał z niej ubranie i kochał się z nią na podłodze samolotu, było dla mnie jasne, że ma na to wielką ochotę. Jeśli nawet Doyle odczytał to jako zaproszenie, nie dał tego po sobie poznać. Nie wiedziałam, czy nie zdawał sobie sprawy z tego, że ona mu się narzuca, czy też był po prostu przyzwyczajony do ludzkich kobiet zachowujących się jak idiotki. W końcu zrozumiała aluzję i poszła sobie. Idąc, musiała chwytać się oparć foteli, żeby nie upaść.
To była silna turbulencja. Twarz Doyle’a zrobiła się szara. Podejrzewam, że to była jego wersja zielenienia.
– Dobrze się czujesz? – spytałam.
Zacisnął mocno powieki. – Poczuję się dobrze, kiedy bezpiecznie wylądujemy na ziemi.
– Czy jest coś, co mogę zrobić, żeby czas zleciał ci szybciej?
Otworzył nieznacznie oczy. – Myślę, że stewardesa złożyła mi już odpowiednią ofertę, jeśli o to chodzi.
– Stewardesa to seksistowskie określenie – zauważyłam. – Teraz się mówi: personel lotu. A więc zrozumiałeś jej aluzje.
– Nie sądzę, żeby ściskanie mojego uda i szorowanie piersiami po moim ramieniu można było uznać za aluzje – raczej za zaproszenie.
– Ale udało ci się ją zignorować.
– Mam w tym wprawę. – Samolotem zakołysało tak gwałtownie, że nawet mnie zrobiło się niedobrze. Doyle ponownie zacisnął powieki. – Naprawdę chcesz sprawić, żeby ten lot minął mi szybciej?
– W końcu jestem ci coś winna po tym, jak błysnąłeś swoją oficjalną odznaką Strażnika i oboje mogliśmy wsiąść do samolotu z bronią. Wiem, że w Stanach możemy ją legalnie nosić, ale zwykle nie idzie to tak łatwo ani szybko.
– Pomogło też to, że policja eskortowała nas do samego samolotu, księżniczko. – Odkąd obudziłam się dziś rano, nazywał mnie księżniczką albo księżniczką Meredith. Już nie byliśmy na ty.
– Glinom chyba bardzo zależało, żebym wsiadła do tego samolotu.
– Bali się, że mogłabyś zostać zamordowana na ich terenie. Nie chcieli brać odpowiedzialności za twoje bezpieczeństwo.
– A więc dlatego udało nam się zabrać broń?
Skinął głową, oczy ciągle miał zamknięte. – Powiedziałem im, że ponieważ masz tylko jednego ochroniarza, lepiej będzie, jeśli ty też będziesz uzbrojona. Wszyscy przyznali mi rację.
Sholto oddał mi moją LadySmith 9 mm. Miałam na ten pistolet kaburę do spodni. Zwykle nosiłam ją z tyłu, przykrytą żakietem. Ponieważ jednak policja dała mi wolną rękę, jeśli chodzi o noszenie broni, nie musiałam zawracać sobie głowy ukrywaniem jej.
Читать дальше