Mróz znowu był odwrócony do mnie profilem. Dotknęłam brody i zwróciłam ku sobie jego twarz. Nawet w ciemności widziałam ból w jego oczach. Ktoś kiedyś musiał go skrzywdzić. To było widać w spojrzeniu.
I już nie chciało mi się śmiać.
– Śmiałam się – powiedziałam – bo…
– Wiem, dlaczego się śmiałaś – przerwał mi i przysunął się do drzwi samochodu, choć pozostał wyprostowany. W pewien sposób przypominał skulonego na podłodze Kitta.
Dotknęłam delikatnie jego ramienia. Opadł na nie cienki welon włosów. Były jak jedwab. Nie spodziewałam się, że są takie miękkie. Były bardziej miękkie od loków Galena. I zupełnie inne.
Patrzył, jak głaszczę jego włosy.
Spojrzałam na niego. – Jesteśmy niezgrabni niczym na pierwszej randce. Nigdy nie trzymaliśmy się za ręce, nie obejmowaliśmy się ani nie całowaliśmy, więc nic dziwnego, że nie czujemy się zbyt swobodnie w swoim towarzystwie. Galen i ja zrobiliśmy ten wstęp całe lata temu.
Odwrócił się ode mnie, sprawiając, że jego włosy wyślizgnęły się z moich dłoni, chociaż chyba nie zrobił tego z rozmysłem. Wpatrzył się w okno, mimo że było ono czarne. Widziałam w nim jego odbicie.
– Jak można przełamać tę niezgrabność?
– Przecież kiedyś musiałeś się umawiać na randki – powiedziałam.
Pokręcił głową. – Ostatni raz byłem z kobietą ponad osiemset lat temu.
– Osiemset – powtórzyłam. – Myślałam, że geas działa od tysiąca.
Skinął głową, nie odwracając się do mnie. Dalej patrzył na swoje odbicie w szybie.
– Osiemset lat temu królowa wybrała mnie na swego małżonka. Służyłem jej trzy razy po dziewięć lat, a potem wybrała kogoś innego. – W jego głosie było lekkie wahanie, kiedy wypowiadał ostatnie zdanie.
– Nie wiedziałam.
– Ja też nie – dodał Galen.
Mróz po prostu wyglądał przez okno, jakby był zafascynowany odbiciem swej własnej twarzy.
– Przez pierwsze dwieście lat na dworze byłem taki jak Galen – nie stroniłem od kobiet. Potem mnie wybrała, a kiedy mnie odrzuciła, o wiele trudniej było mi się powstrzymywać niż dawniej. Wspomnienie jej ciała, tego co… – Głos mu się załamał. – Więc nic nie robię. Nikogo nie dotykam. Nie dotykałem nikogo od ośmiuset lat. Nikogo nie całowałem. Nie trzymałem nikogo za rękę. – Przycisnął czoło do szyby. – Nie wiem już, jak skończyć.
Podniosłam się na jednym kolanie, dopóki moja twarz nie znalazła się przy jego. Położyłam brodę na jego ramieniu.
– Chyba raczej nie wiesz, jak zacząć – powiedziałam. Podniósł wzrok i spojrzał na moje odbicie w szybie. – Tak – wyszeptał.
Przytuliłam się do niego, żeby poczuć jego ciało. Chciałam powiedzieć, że przykro mi z powodu tego, co mu zrobiła. Chciałam wyrazić litość, ale wiedziałam, że jeśli wyczułby ją, wszystko by się skończyło. Już nigdy więcej by się przede mną nie otworzył.
Potarłam policzkiem o jego niewiarygodnie miękkie włosy.
– Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
Przytulił głowę do mojego policzka i poczułam, że jego ramiona się rozluźniają. Objęłam go. Powoli, z wahaniem, położył ręce na moich ramionach, a kiedy się nie poruszyłam ani nie napięłam mięśni, przytrzymał moje dłonie i przycisnął do swojej piersi.
Jego dłonie były lekko spocone. Serce biło mocno. Dotknęłam ustami jego policzka, tak lekko, że nie można było tego właściwie nazwać pocałunkiem.
Westchnął przeciągle, a jego pierś uniosła się i opadła pod moimi dłońmi. Odwrócił głowę i ten mały ruch sprawił, że nasze twarze znalazły się bardzo blisko siebie. Spojrzałam mu w oczy, pieściłam jego twarz swoim spojrzeniem, jakbym starała się ją zapamiętać, i w sumie tak właśnie było. Pierwsza pieszczota, pierwszy pocałunek. Coś, co nigdy się już nie powtórzy, nigdy nie będzie takie nowe i takie pierwsze.
Mróz mógł mnie pocałować, ale nie zrobił tego. Wpatrywał się we mnie, tak jak ja w niego. Nie ruszał się. To ja musiałam zrobić następny krok. Pochyliłam się, skróciłam dystans pomiędzy naszymi ustami. Pocałowałam go, delikatnie. Jego usta były całkowicie nieruchome; tylko szaleńcze bicie jego serca mówiło, że tego chce. Zaczęłam się odsuwać, a jego ręka sunęła po moim ramieniu w górę, dopóki nie przytrzymała z tyłu mojej głowy. Zatopił dłoń w moich włosach, tak jak ja wcześniej zatopiłam swoją dłoń w jego. Oczy miał szeroko otwarte. Obniżył moją twarz do swoich ust. Pocałowaliśmy się i tym razem oddał pocałunek. Jego usta nacisnęły na moje wargi.
Otworzyłam usta, poruszając językiem. Jedną dłoń wciąż miał zanurzoną w moich włosach, drugą przebiegł po mojej talii. Całował mnie, jakby chciał mnie zjeść. Czułam mięśnie napinające się na jego szyi, zupełnie jakby jego usta i język były z nimi połączone. Obróciłam się w jego ramionach, siadając mu na kolanach. Jęknął, złapał mnie w talii i posadził na sobie, tak że otaczałam go nogami. Uderzyłam się przy tym w chorą kostkę i syknęłam z bólu.
Mróz przycisnął twarz do mojej piersi. Jego oddech był urywany. Trzymałam jego twarz przy sobie, obejmując go ramionami. Mrugałam, jakbym dopiero co się obudziła.
Galen patrzył na nas z otwartymi ustami. Bałam się, że będzie zazdrosny, ale był zbyt zdziwiony, by być zazdrosny. Jeszcze nie do końca wierzyłam, że to Mróz mnie obejmuje, że to jego pocałunki są tak gorące, że aż parzą.
Kitto patrzył na mnie swoimi ogromnymi niebieskimi oczami i nie wydawał się zdziwiony. Był rozpalony. Przypomniałam sobie, że nie wiedział jeszcze, że nie będzie ze mną uprawiał seksu.
Galen pierwszy się opamiętał. Zaklaskał i powiedział, śmiejąc się nerwowo:
– W skali od jednego do dziesięciu macie u mnie dwanaście punktów, a przecież tylko patrzyłem.
Mróz przytulił się do mnie, wciąż dysząc, jakby przebiegł długi dystans. – Myślałem, że zapomniałem, jak to się robi – powiedział.
Roześmiałam się tym rodzajem śmiechu, który sprawiał, że faceci w barze odwracali się, gdy go słyszeli. Moje ciało wciąż pulsowało od nadmiaru krwi, nadmiaru gorąca. Tuliłam Mroza do siebie, czując ciężar jego głowy na swojej piersi. Jego oddech był tak gorący, że wydawało mi się, że wypali mi dziurę w bluzce, i bardzo chciałam, żeby te usta zeszły niżej, całując moje piersi.
– Uwierz mi, niczego nie zapomniałeś. – Znów się roześmiałam. – Jeśli kiedyś całowałeś lepiej niż teraz, to nie wiem, czy bym to przeżyła.
– Chciałbym być zazdrosny – powiedział Galen. – Chciałbym być zazdrosny, ale niech cię licho, Mróz, mógłbyś mnie nauczyć, jak to się robi?
Mróz uniósł głowę. Sprawiał wrażenie zadowolonego z siebie – ten błysk satysfakcji w oczach… To uczyniło jego twarz bardziej ludzką, ale nie mniej doskonałą. Jego głos był łagodny, niski, intymny.
– A to był tylko dotyk mojego ciała. Żadnej mocy, żadnej magii.
Popatrzyłam w jego oczy i nagle to ja byłam zdenerwowana.
– To było magiczne, na swój sposób. – Nie mogłam złapać tchu.
Zaczerwienił się. Coś takiego! Pocałowałam go w czoło, po czym usiadłam z powrotem na siedzeniu. Otoczył mnie ramionami. Nasze ciała nagle zaczęły do siebie pasować.
– Widzisz, teraz jest nam już wygodnie – powiedziałam.
– Tak – potwierdził i nawet to jedno słowo miało w sobie tyle gorąca, że ścisnęło mnie w dołku.
– Musisz położyć tę nogę wyżej – włączył się Galen. – Proponuję swoje kolana.
Wyciągnęłam nogi, a on położył moje stopy na swoich kolanach. Ale było mi niewygodnie.
Читать дальше