– Mój kręgosłup tego nie wytrzyma – powiedziałam.
– Jeśli nie uniesiesz kostki, spuchnie – zaprotestował Galon. – Trzymaj stopy na moich kolanach i połóż się. Jestem pewien, że Mróz nie będzie miał nic przeciwko temu, żebyś położyła głowę na jego kolanach. – Ostatnie zdanie wypowiedział z sarkazmem.
– To prawda – przyznał Mróz. – Nie mam nic przeciwko. – Jeśli nawet wyczuł sarkazm, nie dał tego po sobie poznać.
Położyłam się, przytrzymując sukienkę, żeby się nie podwinęła; cieszyłam się, że jest taka długa. Dzięki temu cała ta sytuacja nie była tak dwuznaczna. Byłam tak zmęczona, że potrzebowałam trochę skromności.
Położyłam głowę na udzie Mroza, skronią dotykając jego brzucha. Trzymaliśmy się za ręce i patrzyliśmy sobie w oczy. To było bardzo intymne. Przesunęłam głowę na bok, policzek przyciskając do jego uda. Wolną ręką bawił się moimi włosami.
– Mogę zdjąć ci drugi but? – spytał Galen.
Spojrzałam na niego pytająco.
– Po co?
Uniósł lekko biodra i poczułam, że obcas wbija się w ciało. Za miękkie, żeby mogło być to udo.
– Wiesz, ten obcas jest trochę ostry – powiedział.
– Więc na niego nie naciskaj – odparłam.
– Nie mogę się ruszyć. Wciąż mnie boli.
– Przepraszam, możesz zdjąć but.
Uśmiechnął się. Zdjął but z mojej nogi i podniósł go do oczu, kręcąc głową. – Wyglądasz świetnie na wysokich obcasach, ale gdybyś miała płaskie buty, twoja kostka byłaby pewnie cała.
– Masz szczęście, że jest tylko skręcona – powiedział Mróz. – To było silne, choć kiepsko przygotowane zaklęcie.
Skinęłam głową.
– To tak, jakby strzelać do wiewiórek z armaty. Zabija się je, ale nie zostaje zbyt dużo mięsa.
– Cel ma moc, ale nie w pełni ją kontroluje – powiedział Mróz.
– Tacy jesteście pewni, że to był Cel? – spytał Galen.
Oboje spojrzeliśmy na niego.
– A ty nie? – spytałam.
– Myślę, że nie powinniśmy wszystkiego przypisywać Celowi. Jest twoim wrogiem, ale być może nie jedynym. Nie chcę, żebyśmy patrzyli tylko na niego i przegapili coś ważnego.
– Dobrze powiedziane – stwierdził Mróz.
– Rany koguta, to było prawie mądre – stwierdziłam.
Galen klepnął mnie delikatnie w stopę.
– Tego rodzaju komplementy nie przybliżą cię do mego ciała.
Pomyślałam przelotnie o tym, żeby nacisnąć stopą na jego krocze, na dowód tego, że już byłam blisko jego ciała, ale nie zrobiłam tego. Był zbyt obolały.
Kitto obserwował nas bacznie swoimi niebieskimi oczami. Miał coś takiego w twarzy, że byłam pewna, że powtórzyłby dokładnie wszystko, co mówiliśmy. Czy powie to Kuragowi? Jak bardzo można było na nim polegać?
Gdy zauważył, że mu się przyglądam, spojrzał mi prosto w oczy. To spojrzenie nie było bojaźliwe. Wręcz przeciwnie. Od mojego pocałunku z Mrozem sprawiał wrażenie bardziej rozluźnionego. Nie bardzo wiedziałam dlaczego.
Mój wzrok chyba go ośmielił, bo podpełzł do mnie. Spojrzał na Galena, a potem na Mroza. W końcu ukląkł na podłodze.
Mówił bardzo ostrożnie, delikatnie otwierając usta, żeby ukryć kły i cienki język.
– Pieprzyłaś się dzisiaj z zielonowłosym sidhe.
Zaczęłam protestować, ale Galen dotknął mojej nogi, lekko ją ściskając. Miał rację. Nie wiedzieliśmy, jak bardzo możemy zaufać goblinowi.
– Całowałaśśś śśsię… – Przerwał, jakby zawstydzony swoim syczeniem, po czym zaczął od nowa. – Przed chwilą całowałaś się ze srebrnowłosym sidhe. Chciałbym nieśmiało przypomnieć o sobie. Dopóki nie podzielimy się ciałem, układ pomiędzy tobą a moim królem jest nieważny.
– Powstrzymaj swój język, goblinie – powiedział Mróz.
– Nie trzeba, wszystko w porządku – uspokoiłam go. – Kitto jest bardzo grzeczny, jak na goblina. Oni są bardzo bezpośredni w sprawach seksu. Poza tym ma rację. Jeśli cokolwiek mu się stanie, zanim podzielimy się ciałem, układ będzie nieważny.
Kitto ukłonił się tak nisko, że dotknął czołem siedzenia. Poklepałam go po głowie.
– Tylko nie myśl sobie, że zrobimy to w samochodzie. Nie jestem zwolenniczką seksu grupowego.
Podniósł się wolno, wbijając we mnie spojrzenie swoich niebieskich oczu.
– Kiedy będziemy w hotelu? – zapytał.
– Ona jest ranna – zaprotestował Galen. – To chyba może zaczekać.
– Nie – powiedziałam. – Potrzebujemy goblinów.
Czułam, jak ciało Galena się napina.
– Nie podoba mi się to.
– Wcale nie musi ci się to podobać. Po prostu przyjmij to do wiadomości.
– Też mi się nie podoba, że goblin będzie cię dotykał – powiedział Mróz. – Ale goblina zabija się o wiele łatwiej niż sidhe. Zwłaszcza za pomocą magii.
Popatrzyłam na delikatne ciało Kitta. Wiedziałam, że mógł dużo znieść, ale magia… To nie była silna strona goblinów.
Byłam zmęczona, bardzo zmęczona. Ale pracowałam ciężko na ten układ z goblinami. Nie mogłam go stracić z powodu czyichś grymasów. Pytanie brzmiało: w jakiej części mojego ciała miał zatopić swoje kły? Miałam zamiar stracić tylko malutki kawałeczek ciała. Ale który?
Nie mogłam chodzić ze względu na kostkę. Doyle zaniósł mnie więc do hotelowego holu. Kitto trzymał się bardzo blisko mnie. Po drodze Rhys niezbyt miło to skomentował. Jeśli Rhys wciąż żywił urazę do goblinów, mogło być jeszcze gorzej, niż już było. Nie chciałam tego. Chciałam, żeby wreszcie sytuacja się polepszyła.
To, co czekało nas w holu, jednak wcale nie było lepsze.
W jednym z foteli siedział Griffin, z wyciągniętymi długimi nogami i głową spoczywającą na oparciu. Kiedy weszliśmy, miał zamknięte oczy, jakby spał. Jego grube, miedziane włosy sięgały tylko do ramion. Pamiętałam czasy, kiedy sięgały do kostek. Nie mogłam mu darować, że je obciął. Nie widziałam go w sali tronowej. Dlaczego nie pojawił się na bankiecie? I dlaczego był tutaj?
Popatrzyłam na niego. Marnował osłonę, żeby uchodzić za człowieka. Ale nawet przytłumiony przez własną magię błyszczał. Ubrany był w dżinsy, spod których wystawały podeszwy kowbojek, białą koszulę zapiętą na wszystkie guziki i dżinsową kurtkę ze skórzanymi wypustkami na ramionach i rękawach. Liczył na to, że nie będę mogła złapać tchu na jego widok. Bo nie spał. Siedział tam doskonale upozowany. Ale ja wcale nie miałam problemów z oddychaniem.
Doyle zatrzymał się ze mną w ramionach tuż przed imitacją orientalnego chodnika, na którym stały fotele. Patrzyłam na Griffina i nic nie czułam. Siedem lat mojego życia, a nie czułam nic prócz pełnej bólu pustki. I smutku, że straciłam tyle czasu, tyle energii na tego mężczyznę. Bałam się go znowu spotkać, bałam się, że uczucie, które do niego kiedyś żywiłam, powróci, albo że będę na niego wściekła. Ale nie czułam nic. I wtedy zrozumiałam, że zawsze będę miło wspominać jego ciało i mniej miło jego zdrady, ale nie jest on już moją miłością. Uświadomienie sobie tego przyniosło mi ogromną ulgę, ale zarazem poczułam żal.
Powoli otworzył oczy i uśmiechnął się. Uśmiech ten sprawił, ze zabolało mnie w piersi, bo kiedyś wierzyłam, że ten wyjątkowy uśmiech był przeznaczony tylko dla mnie. Spojrzenie jego miodowobrązowych oczu było znajome. Zbyt znajome. Patrzył na mnie tak, jakbym nigdy nie wyjechała. Patrzył na mnie z tą samą pewnością, z jaką patrzył na mnie tego wieczoru Galen. Jego oczy wypełniała wiedza na temat mojego ciała i pewność, że wkrótce będzie miał do niego dostęp.
Читать дальше