Kitto wszedł na łóżko i zwinął się koło mnie, jedną ręką objął mnie w talii, niebezpiecznie blisko łona. Ale nie próbował tego wykorzystać. Przytulił twarz do mojego biodra i wydawał się zadowolony, jakby miał zamiar spać.
Mróz usiadł po drugiej stronie łóżka, z nogami na podłodze, jakby nie chciał zostawić łóżka tylko goblinowi. Skrzyżował ramiona na piersi. Siedział prosto, wysoki i bardzo przystojny, ale nie błyszczał tak jak Griffin.
I nagle mnie olśniło. Griffin wcale nie zdjął osłony. On ją zwiększył. Przez te wszystkie lata myślałam, że się coraz bardziej odsłania, podczas gdy on coraz bardziej ukrywał swoje prawdziwe oblicze. Większość sidhe nie używała osłony przy innych sidhe. Można było spróbować, ale to był daremny trud. Dopiero teraz, gdy doszłam do pełnej mocy, przejrzałam jego oszustwo.
Zamknęłam oczy i oparłam głowę o ścianę.
– Zrzuć osłonę, Griffin. Bądź grzecznym chłopcem – powiedziałam zmęczonym głosem.
– Dobry jest w te klocki – stwierdził Doyle. – Może najlepszy z nas wszystkich.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na Doyle’a.
– Dobrze wiedzieć, że to przedstawienie nie było tylko dla mnie. Trochę się głupio czułam.
Doyle spojrzał na pozostałych.
– Panowie?
– Błyszczy – powiedział Galen.
– Jak świetlik w czerwcu – dodał Rhys.
Mróz skinął głową.
Dotknęłam głowy Kitta.
– Widzisz go? – spytałam.
Kitto uniósł głowę z oczami na wpół zamkniętymi.
– Wszystkie sidhe są dla mnie piękne – powiedział, po czym z powrotem się do mnie przytulił.
Spojrzałam na Griffina, wciąż błyszczącego i tak pięknego, że chciałam zasłonić oczy, jakbym patrzyła na słońce. Chciałam krzyknąć, że dość już mam jego oszustw i sztuczek, ale nie zrobiłam tego. Złość utwierdziłaby go w przekonaniu, że wciąż coś do niego czuję. A nie czułam – a w każdym razie nie to, co chciał, żebym czuła. Czułam się oszukana, głupia i zła.
– Skontaktuj się z królową, Doyle – powiedziałam.
Naprzeciwko łóżka stała toaletka z dużym lustrem. Doyle stanął pośrodku lustra. Wciąż się w nim widziałam. Patrzyłam na siebie i zastanawiałam się, dlaczego nadal wyglądam tak samo. Och, moje włosy potrzebowały grzebienia, makijaż poprawienia, nie miałam już też szminki na ustach, ale moja twarz była ciągle taka sama. Lata temu straciłam niewinność i niewiele już mogło mnie zaskoczyć. Tak naprawdę czułam się tym wszystkim zmęczona.
Doyle uniósł ręce nad lustrem. Poczułam, jak jego magia wypełnia pokój. Kitto podniósł głowę i patrzył zaciekawiony, położywszy policzek na moim udzie.
Moc zwiększyła się, a wraz z nią podnosiło się ciśnienie. Wiedziałam, że opadnie tylko wtedy, gdy moc zostanie użyta. Lustro zafalowało jak woda. Koniuszki palców Doyle’a były jak kamienie rzucone do rzeki, wokół nich robiły się na tafli lustra zmarszczki. Poruszył nadgarstkami i lustro nie było już czyste. Jego powierzchnia stała się mleczna niczym mgła.
Mgła rozproszyła się i przed naszymi oczami pojawiła się królowa. Siedziała na brzegu łóżka i patrzyła na nas. Nie miała rękawiczek, poza tym jednak była w tym samym stroju co na bankiecie. Mogłam się założyć, że czekała na to połączenie. Nagie ramię Eamona pojawiło się przy jej boku. Leżał, sprawiając wrażenie pogrążonego we śnie. Blondynek klęczał przy niej, podparty na łokciach. Był nagi. Jego ciało było mocne, ale szczupłe, ciało chłopca pozbawionego mięśni mężczyzny. Znowu ogarnęły mnie wątpliwości, czy skończył osiemnaście lat.
Doyle odsunął się na bok, tak żeby królowa mnie widziała.
– Witaj, Meredith. – Popatrzyła na półnagiego goblina i Mroza siedzącego ze mną na łóżku. Uśmiechnęła się i był to uśmiech zadowolenia. Uświadomiłam sobie, że jesteśmy w podobnej sytuacji. Tak jak ja miała w łóżku dwóch mężczyzn. Miałam nadzieję, że lepiej się bawi niż ja. A może nie miałam?
– Witaj, ciociu Andais.
– Myślałam, że będziesz w łóżku z dwoma lub więcej ze swoich chłopców. Rozczarowujesz mnie. – Pogładziła ręką nagie plecy chłoptasia, aż do jego okrągłego tyłeczka. To był odruch, jak głaskanie psa.
Mój głos był beznamiętny.
– Griffin był tutaj, kiedy przyjechaliśmy. Twierdzi, że to ty go przysłałaś.
– To prawda – odparła. – Zgodziłaś się spać z moim szpiegiem.
– Ale nie zgodziłam się spać z Griffinem. Myślałam, że po naszej rozmowie wiesz, co do niego czuję.
– Nie – powiedziała Andais. – Wcale tego nie wiedziałam. Nie byłam nawet pewna, czy ty to wiesz.
– Nic do niego nie czuję. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego, a już na pewno nie zamierzam z nim spać. – Ledwo to powiedziałam, uświadomiłam sobie, że może mi to nakazać z czystej złośliwości. Dodałam więc szybko: – Chcę, żeby znowu obowiązywał go celibat. Został uwolniony od geasu dziesięć lat temu, żeby mógł ze mną sypiać, ale wykorzystał to, żeby pieprzyć wszystko, co się rusza. Chcę, żeby wiedział, że sypiam z innymi strażnikami, że oni uprawiają seks, a on nie. Chcę, żeby miał świadomość tego, że może już nigdy nie zaznać seksu. – Uśmiechnęłam się, kiedy uświadomiłam sobie, że to mogła być prawda. Niech mnie bogini błogosławi, to było mściwe, ale przynajmniej szczere.
Andais znowu się roześmiała.
– Och, Meredith, chyba masz w sobie więcej mojej krwi, niż myślałam. Jak chcesz. Wyślijcie go z powrotem do jego samotnego łóżka.
– Słyszałeś? – spytałam. – Wynocha.
– Nie będzie mnie, to będzie kto inny – powiedział Griffin. – Może najpierw spytaj królową, kogo ci przyśle na moje miejsce.
Spojrzałam na ciotkę.
– Kto zastąpi Griffina?
Wyciągnęła rękę i w lustrze pojawił się mężczyzna. Zupełnie jakby czekał obok. Jego skóra była w kolorze wiosennych lilii, a długie do kolan włosy – różowe. Miał złote oczy. Pasco, brat bliźniak Rozenwyn.
Patrzyłam na niego, a on na mnie. Nigdy nie byliśmy przyjaciółmi. Właściwie był czas, kiedy uważałam nas za wrogów.
Griffin roześmiał się.
– Nie żartuj, Merry. Wolisz się pieprzyć z Pasco niż ze mną?
Popatrzyłam na niego. Przestał błyszczeć i wyglądał prawie zwyczajnie. Był wściekły, tak wściekły, że ręce mu drżały, kiedy wskazał na lustro.
– Griffin, skarbie – powiedziałam – nie masz pojęcia, z iloma facetami wolałabym się pieprzyć niż z tobą.
Królowa roześmiała się, przyciągając Pasca do siebie, aż usiadł jej na kolanach, jak dziecko z wizytą u Świętego Mikołaja w centrum handlowym. Spojrzała na mnie, przesuwając dłońmi po jego włosach.
– Zgadzasz się, żeby Pasco był moim szpiegiem?
– Zgadzam się.
Oczy Pasca rozszerzyły się trochę, jakby spodziewał się, że zaprotestuję. Ale nie było mi to w głowie tego wieczoru. Andais pieściła dłonią jego plecy.
– Chyba go zaskoczyłaś. Myślał, że nigdy się nie zgodzisz z nim spać.
Wzruszyłam ramionami.
– To nie jest los gorszy od śmierci.
– Co prawda to prawda, moja bratanico.
Nasze spojrzenia spotkały się. Skinęła głową i odepchnęła od siebie mężczyznę. Poklepała go po tyłku na odchodnym.
– Zaraz u ciebie będzie.
– Świetnie – odparłam. – Spadaj, Griffin.
Griffin wahał się chwilę, potem stanął przed lustrem. Patrzył to na jedną, to na drugą z nas. Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale je zamknął. To była najmądrzejsza rzecz, jaką mógł zrobić.
Читать дальше