Terry Brooks - Druid Shannary

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Brooks - Druid Shannary» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Druid Shannary: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Druid Shannary»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Cztery krainy z wolna umierają, nie mogąc się obronić przed tajemniczymi, potwornymi cieniowcami. Walker Boh, władający magią potomek Shannary, ma za zadanie przywrócić do życia Paranor, dawną wartownię druidów. Potrzebny mu jest do tego Czarny Kamień Elfów, który znajduje się w rękach Uhl Belka, pragnącego cały świat przemienić w kamienną pustynię. W niebezpiecznej wyprawie Walkerowi towarzyszą: Morgan Leah, którego magiczny Miecz został niegdyś złamany, Ożywcza, córka Króla Srebrnej Rzeki, oraz Ell, agent cieniowców. Czy ekspedycja ma szanse powodzenia?

Druid Shannary — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Druid Shannary», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Wiem swoje. Czuję, że tak będzie.

– Ha! Czujesz reumatyzm w swoich starych kościach, nic więcej! Wierzysz w to, w co chcesz wierzyć, a nie w to, co widzisz. Prawda jest taka, że nie wiemy nic o tej dziewczynie, tak jak nie wiemy, co przyniesie jutro. Nie ma sensu wzbudzać w ludziach nadziei!

– A jeszcze bardziej nie ma sensu jej gasić!

I tak się to toczyło, od słowa do słowa. Nie kończący się ciąg argumentów za i przeciw, który poza zabiciem czasu nie prowadził do niczego. Pe Eli westchnął w duchu. Rzadko wdawał się w kłótnie. Rzadko miewał ku temu powód.

Kiedy w końcu rozeszła się wieść, że nadchodzi, kłótnie i rozmowy umilkły do szeptów i pomruków. Ale nawet i one ucichły, kiedy pojawiła się naprawdę. Dziwna cisza zapadła nad zebranym wzdłuż drogi tłumem. Cisza sugerująca, że dziewczyna może wcale nie być tym, kogo się spodziewali, jak również, że może być kimś znacznie więcej.

Szła środkiem drogi otoczona orszakiem tych, którzy przyłączyli się do niej podczas podróży na wschód – przemoczony tłumek o rozradowanych twarzach i w podartych ubraniach. Jej własne odzienie było szorstkie i brzydko uszyte, ale mimo to promieniował z niej jakiś blask, którego nie sposób było nie zauważyć. Była drobna i niewysoka, ale jej ciało było ukształtowane tak cudownie i delikatnie, że wydawała się prawie nierealna. Miała długie, srebrne włosy, lśniące, jak woda połyskująca w świetle księżyca. Rysy jej twarzy były doskonałe. Szła sama, w tłumie potykających się i tłoczących wokół niej ciał. Mimo to nikt nie był w stanie zbliżyć się do niej. Wydawała się płynąć wśród nich. Niespokojne, napięte głosy wołały coś do niej, ale ona zdawała się nieświadoma czyjejkolwiek obecności.

A potem przeszła obok Pe Ella i celowo odwróciła się, aby nań spojrzeć. Pe Eli wzdrygnął się zaskoczony. Ciężar tego spojrzenia – a może tylko samo doznanie – wystarczyło, aby się zachwiał. Niemal natychmiast jej dziwne, czarne oczy odwróciły się od niego i poszła dalej, niczym srebrne lśnienie słońca, które oślepiło go na chwilę. Pe Eli patrzył za nią, nie wiedząc, co mu zrobiła i co wydarzyło się w tej krótkiej chwili, kiedy spotkały się ich oczy. Było tak, jakby zajrzała w głąb jego serca i umysłu i zobaczyła w nich wszystko.

Było tak, jakby tym jednym spojrzeniem dowiedziała się o nim wszystkiego.

Uznał, że jest najpiękniejszym stworzeniem, jakie w życiu widział.

Skręciła w drogę wiodącą do miasteczka, a tłum ruszył jej śladem. Pe Eli podążył za nimi. Był wysokim, przygarbionym mężczyzną, tak chudym, że wyglądał na zabiedzonego. Mięśnie i skóra opinały ciasno wystające kości, które przez to wydawały się bardzo kruche. Ale nic bardziej mylącego. Był twardy jak żelazo. Miał pociągłą, wąską twarz z orlim nosem i szerokim czołem; brwi unosiły się wysoko nad piwnymi oczyma spoglądającymi z rozbrajającą szczerością. Kiedy się uśmiechał, a robił to często, wykrzywiał odrobinę usta. Gęsta brązowa czupryna sterczała niesfornie na wszystkie strony. Chodził niedbale, garbiąc się odrobinę, niczym łobuziak albo skradający się kot. Dłonie miał szczupłe i delikatne. Ubrany był w zwykły leśny strój z szorstkiego materiału, farbowany na różne odcienie zieleni, sznurowane buty ze sfatygowanej skóry oraz krótki płaszcz z kieszeniami.

Nie było widać przy nim broni. Stiehl był przypięty do uda tuż pod prawym biodrem. Nóż ukryty pod luźnymi spodniami nie był widoczny, za to łatwo można go było wydobyć przez rozcięcie w głębokiej, przedniej kieszeni.

Czuł, jak rozgrzewa go magia ostrza.

Kiedy ruszył, żeby dogonić dziewczynę, ludzie rozstępowali się na boki – może z powodu tego, co ujrzeli w jego twarzy, albo ze względu na sposób, w jaki szedł, a może też przyczyną był niewidzialny mur, który wyczuwali wokół niego. Nie lubił być dotykany i wszyscy wydawali się instynktownie to wyczuwać, i jak zawsze usuwali się z drogi. Szedł między nimi niczym cień goniący za światłem i nie spuszczał oczu z dziewczyny. Spojrzała na niego nie bez powodu. Intrygowało go to. Nie umiałby określić, jaka jest i co poczuł, kiedy ujrzał ją po raz pierwszy. Nigdy nie przypuszczał, że coś takiego może mu się przydarzyć. Był zaskoczony, zadowolony i równocześnie odczuwał jakby cień niepokoju. Nie lubił rzeczy, nad którymi nie panował, a podejrzewał, że trudno byłoby komukolwiek zapanować nad nią.

Oczywiście, on nie był kimkolwiek.

Tłum śpiewał teraz starą pieśń, opowiadającą o ziemi, która odradza się, dając obfite plony, o pożywieniu, jakie z pól trafia na stoły ludzi, którzy ciężko pracowali, aby je zebrać. Była to pochwała pór roku, deszczu i słońca oraz daru życia. Pieśń na cześć Króla Srebrnej Rzeki. Głosy stawały się coraz głośniejsze i bardziej natarczywe. Dziewczyna zdawała się ich nie słyszeć. Szła, nie odpowiadając na śpiewy i zawołania, mijając domy leżące na skraju miasta, a potem większe sklepy tworzące środek handlowego centrum. Zaczęli pojawiać się żołnierze federacji, próbując kierować napierającym tłumem. Są kiepsko przygotowani i jest ich za mało, pomyślał Pe Eli. Najwidoczniej źle ocenili rozmiar odzewu mieszkańców na przyjście dziewczyny.

Karły były najbardziej rozgorączkowane w swoim podziwie. Zupełnie jakby przywrócono im skradzione życie. Byli to złamani na duchu, przez lata całe ciemiężeni ludzie, w których niełatwo było obudzić nadzieję. Ale ta dziewczyna wydawała się tym, na kogo czekali. To było coś więcej niż opowieści, więcej niż gadki o tym, kim jest i co może zrobić. Wystarczyło na nią spojrzeć. Pe Eli czuł to tak samo mocno, jak otaczający ją ludzie. W samym sobie wyczuwał coś podobnego. Różniła się od ludzi, których znał. Przybyła tu nie bez powodu. Chciała coś zrobić.

W Culhaven ustał handel i całe miasto, zarówno ciemięzcy, jak i ciemiężeni wylęgali na ulice, żeby zobaczyć, co się dzieje, i stawali się częścią pochodu. Pe Eli miał wrażenie, jakby obserwował oceaniczną falę, zbierającą siły i rosnącą aż do chwili, kiedy całkowicie wyczerpie masy wody, które dały jej życie. Tak było z dziewczyną. Jak gdyby wszystkie inne wydarzenia, poza jej pojawieniem się, stawały się nieistotne. Wszystko z wyjątkiem tego, kim była, bladło i traciło znaczenie. Pe Eli uśmiechnął się. To było wspaniałe uczucie. Najwspanialsze ze wszystkich.

Fala ludzi przewaliła się przez miasteczko, mijając sklepy i firmy, rynek niewolników, domy pracy, garnizon i kwatery żołnierzy, nędzne domostwa karłów i dobrze utrzymane domy urzędników federacji. Przeszli wzdłuż głównej ulicy i wyszli znowu poza miasto. Zdawało się, że nikt nie wie, dokąd zmierzają. Nikt z wyjątkiem dziewczyny, która prowadziła wszystkich nawet w samym środku kłębowiska ciał, wiodąc za sobą krańce tej fali i kierując ich tam, gdzie chciała. Krzyki, śpiewy i pochwalne hymny ciągle nie traciły na sile, rozradowaniu i uniesieniu. Pe Eli był zdumiony.

A potem dziewczyna się zatrzymała. Tłum zwolnił, zawirował wokół niej i ucichł. Stała u stóp poczerniałych zboczy tego, co niegdyś było Ogrodami Życia. Uniosła twarz ku ogołoconemu grzbietowi wzgórz, zupełnie jakby mogła zajrzeć przez niego do miejsca, które tylko ona mogła zobaczyć. Kilkoro ludzi z tłumu spojrzało tam, a reszta po prostu wpatrywała się w nią samą. Teraz były ich już setki, a wszyscy czekali, co zrobi.

Powoli, zdecydowanie wspięła się na zbocze. Ludzie nie podążyli za nią, czując prawdopodobnie, że nie powinni tego robić; domyślając się z jakiegoś drobnego gestu czy spojrzenia, że każe im się czekać. Ta część zadania należała do niej. Morze twarzy zastygło w wyrazie oczekiwania. Kilka rąk wyciągnęło się, usiłując jej dotknąć, ale bez powodzenia.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Druid Shannary»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Druid Shannary» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Druid Shannary»

Обсуждение, отзывы о книге «Druid Shannary» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x