Terry Brooks - Druid Shannary

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Brooks - Druid Shannary» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Druid Shannary: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Druid Shannary»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Cztery krainy z wolna umierają, nie mogąc się obronić przed tajemniczymi, potwornymi cieniowcami. Walker Boh, władający magią potomek Shannary, ma za zadanie przywrócić do życia Paranor, dawną wartownię druidów. Potrzebny mu jest do tego Czarny Kamień Elfów, który znajduje się w rękach Uhl Belka, pragnącego cały świat przemienić w kamienną pustynię. W niebezpiecznej wyprawie Walkerowi towarzyszą: Morgan Leah, którego magiczny Miecz został niegdyś złamany, Ożywcza, córka Króla Srebrnej Rzeki, oraz Ell, agent cieniowców. Czy ekspedycja ma szanse powodzenia?

Druid Shannary — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Druid Shannary», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Po kilku minutach Morgan dotarł do domów pracy. Było ich pięć – długie, niskie budynki, ustawione równolegle do siebie, z oknami po obu stronach i drzwiami na każdym końcu. Tam pracowały i mieszkały kobiety. Na noc spod warsztatów wyciągano sienniki, koce, miski i nocniki. Steff podsadził raz Morgana do okna, aby mógł zerknąć do środka. Ten jeden raz mu wystarczył.

Przez długą chwilę Morgan stał w cieniu szopy, w której znajdował się magazyn, zastanawiając się, co ma zrobić. Straże stały przy wszystkich wejściach i patrolowały drogi i zaułki. Kobiety w domach pracy były więźniarkami. Nie pozwalano im opuszczać budynków, z wyjątkiem przypadków choroby, śmierci lub łaskawego uwolnienia, ale to ostatnie nie zdarzało się prawie nigdy. Bardzo rzadko pozwalano im na odwiedziny i bacznie je wówczas obserwowano. Morgan nie mógł sobie przypomnieć, kiedy przypadał czas odwiedzin. Zresztą to nieważne. Sama myśl, że babcia Eliza i cioteczka Jilt trzymane są w takim miejscu, doprowadzała go do wściekłości. Steff nie zwlekałby z uwolnieniem ich i on też nie będzie.

Ale jak się tam dostanie? A jeśli nawet mu się uda, to jak wyprowadzi stamtąd babcię i cioteczkę?

Poczuł się pokonany. Nie było sposobu, żeby niepostrzeżenie przedostać się do domów pracy, a poza tym nie miał pojęcia, w którym z pięciu budynków przetrzymywane są staruszki. Potrzebował o wiele więcej informacji, niż miał w tej chwili, żeby w ogóle zacząć myśleć o jakiejkolwiek próbie ratunku. Nie po raz pierwszy od czasu, kiedy opuścił Smocze Zęby, zapragnął rady Steff’a.

W końcu się poddał. Ruszył w dół, do centrum miasteczka, wynajął pokój w jednym z zajazdów, które zaopatrywały handlarzy i kupców z Sudlandii, wykąpał się, uprał ubranie i położył się do łóżka. Leżał, myśląc o babci Elizie i cioteczce Jilt, aż w końcu zmorzył go sen.

Kiedy obudził się następnego ranka, wiedział już, czego potrzebuje, żeby je uratować.

Ubrał się, zjadł śniadanie i wyruszył w drogę. Jego plan był ryzykowny, ale nie było innego sposobu. Przeprowadził kilka rozmów i dowiedział się, które tawerny są najczęściej odwiedzane przez żołnierzy federacji. Było ich trzy i wszystkie znajdowały się przy tej samej ulicy, tuż koło rynku. Odnalazł je i wybrał najbardziej prawdopodobną – słabo oświetloną salę zwaną High Boot. Wszedł do środka, znalazł stolik blisko baru, zamówił szklankę piwa i czekał. Mimo że pora była jeszcze wczesna, już napływali do karczmy żołnierze z nocnych wacht, którzy nie chcieli jeszcze kłaść się spać. Z ożywieniem rozmawiali o garnizonowym życiu, nie przejmując się za bardzo, że ktoś mógłby słuchać. Morgan nasłuchiwał pilnie. Od czasu do czasu podnosił wzrok, żeby zadać jakieś przyjacielskie pytanie. Czasami dorzucał jakiś komentarz. Raz na jakiś czas stawiał komuś kufelek. Przeważnie jednak czekał.

Większość rozmów obracała się wokół dziewczyny, która rzekomo miała być córką Króla Srebrnej Rzeki. Pojawiła się w raczej tajemniczy sposób w krainie Srebrnej Rzeki na południu i na zachodzie poniżej Tęczowego Jeziora i kierowała się na wschód. Gdziekolwiek poszła, przez jakiekolwiek miasto czy osadę przechodziła, czyniła cuda. Mówiono, że nigdy jeszcze nie widziano takiej magii. Teraz była w drodze do Culhaven.

Drugim głównym tematem, wokół którego obracały się pogaduszki w tawernie, były narzekania na nieudolne dowodzenie armią federacji. Ponieważ jednak narzekali głównie prości żołnierze, treść ich rozmów nikogo nie dziwiła. To właśnie najbardziej interesowało Morgana. Dzień upływał leniwie, parny i spokojny w czterech ścianach izby, gdzie jedynie kuflem zimnego piwa i pogawędką można było złagodzić upał i nudę. Żołnierze federacji wchodzili i wychodzili, ale Morgan nie ruszał się z miejsca, niemal niewidzialny, kiedy tak obserwował, sącząc piwo. Wcześniej zamierzał krążyć od jednej tawerny do drugiej, ale szybko stało się oczywiste, że i w tej pierwszej dowie się wszystkiego, czego potrzebuje.

Po południu wiedział już wszystko. Teraz przyszedł czas na działanie. Podniósł się z krzesła i przeszedł na drugą stronę drogi, do tawerny Frog Pond. Usadowił się na tyłach sali przy stole nakrytym zielonym obrusem, który stał pośród cieni niczym wodna lilia na ciemnym stawie, i zaczął się rozglądać za swoją ofiarą. Znalazł ją niemal natychmiast. Mężczyzna mniej więcej jego postury, prosty żołnierz bez dystynkcji, tak pogrążony w zadumie, że głowa opadła mu niemal na blat baru. Minęła godzina, potem druga. Morgan czekał cierpliwie, aż żołnierz opróżnił swój ostatni kufel, przeciągnął się, odepchnął od szynkwasu i chwiejnie wytoczył się przez wejściowe drzwi. Wtedy ruszył za nim.

Dzień prawie minął, słońce znikało już pomiędzy drzewami, a światło dnia szarzało wraz z nadejściem wieczoru. Żołnierz, zataczając się, szedł drogą pomiędzy grupkami swoich kompanów i przejezdnych handlarzy. Kierował się w stronę baraków. Morgan wiedział, dokąd zmierza, i przemknął naprzód, aby przeciąć mu drogę. Dogonił żołnierza, kiedy ten mijał kuźnię na rogu. Zderzył się z nim niby przypadkowo, ale w rzeczywistości uderzył tak mocno, że mężczyzna stracił przytomność, zanim dotknął ziemi. Morgan pozwolił mu upaść, mruknął coś, udając rozdrażnienie, po czym dźwignął żołnierza, ciągnąc go za ramię. Kowal, jego czeladnicy i kilku przechodniów zaczęli się im przyglądać i Morgan oznajmił poirytowany, że pewnie będzie musiał odstawić faceta z powrotem do jego kwatery, po czym odszedł z grymasem niezadowolenia na twarzy.

Zaniósł nieprzytomnego żołnierza kilka drzwi dalej do stajni i wśliznął się do środka. Nikt nie zauważył ich wejścia. Tam, już prawie w ciemnościach, zdjął z żołnierza mundur, związał go mocno, zakneblował i wciągnął za stos worków z owsem. Potem przywdział porzucony mundur, oczyścił go, wygładził zagięcia, zapakował własne ubranie do worka, który przyniósł ze sobą, przypasał broń i raz jeszcze wyszedł na światło dnia.

Teraz poruszał się szybko. Najważniejszą rolę w jego planie odgrywała precyzja i czas. Musiał dotrzeć do ośrodka administracyjnego domów pracy tuż po zmianie warty o zmroku. Dzień spędzony w tawernach wystarczył, żeby zdobyć potrzebne informacje o ludziach, miejscach i sposobach postępowania. Teraz musiał jedynie je wykorzystać. Cienie zmierzchu kładły się już na leśną krainę, przysłaniając kilka pozostałych plam słońca. Ulice pustoszały; żołnierze, handlarze i mieszkańcy zmierzali do domów na wieczorny posiłek. Morgan trzymał się na uboczu, aby nie napotkać na swej drodze starszych oficerów, i robił wszystko, żeby nie ściągnąć na siebie uwagi. Przybrał pozę i spojrzenie mające utrzymać innych na odległość. Wyglądał na twardego żołnierza federacji zajętego własnymi sprawami – niech nikt nie podchodzi po próżnicy, a zwłaszcza niech pilnuje własnego nosa. Chyba działało, bo zostawiano go w spokoju.

W domach pracy świeciło się, kiedy do nich dotarł. Kończono dzienne prace. Strażnicy roznosili zupę i chleb na kolację. W powietrzu unosił się zupełnie nieapetyczny zapach jedzenia. Morgan przeszedł na drugą stronę drogi do szop-magazynów, udając, że czegoś szuka. Mijały minuty. Zapadła ciemność.

Dokładnie o zachodzie słońca pojawiła się zmiana warty. Nowi strażnicy zastąpili starych na ulicach i przy drzwiach domów pracy. Morgan nie odrywał wzroku od ośrodka administracji. Oficer dzienny zdał obowiązki swemu nocnemu zastępcy. Przy biurku w recepcji zajął miejsce adiutant. Dwóch ludzi na posterunku – to wszystko. Morgan dał każdemu z nich kilka minut na usadowienie się a potem wziął głęboki oddech i zamaszystym krokiem wyszedł z cienia.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Druid Shannary»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Druid Shannary» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Druid Shannary»

Обсуждение, отзывы о книге «Druid Shannary» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x