Terry Brooks - Druid Shannary

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Brooks - Druid Shannary» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Druid Shannary: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Druid Shannary»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Cztery krainy z wolna umierają, nie mogąc się obronić przed tajemniczymi, potwornymi cieniowcami. Walker Boh, władający magią potomek Shannary, ma za zadanie przywrócić do życia Paranor, dawną wartownię druidów. Potrzebny mu jest do tego Czarny Kamień Elfów, który znajduje się w rękach Uhl Belka, pragnącego cały świat przemienić w kamienną pustynię. W niebezpiecznej wyprawie Walkerowi towarzyszą: Morgan Leah, którego magiczny Miecz został niegdyś złamany, Ożywcza, córka Króla Srebrnej Rzeki, oraz Ell, agent cieniowców. Czy ekspedycja ma szanse powodzenia?

Druid Shannary — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Druid Shannary», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Poszedł prosto do ośrodka, przecisnął się przez drzwi i stanął naprzeciwko adiutanta przy biurku.

– Wróciłem – oznajmił.

Adiutant spojrzał na niego tępo.

– Po staruszki – dodał Morgan, pozwalając, aby do jego głosu wkradł się odcień zdenerwowania. – Nic nie wiesz?

Adiutant pokręcił głową.

– Dopiero co wszedłem…

– Powinieneś mieć jeszcze na biurku nakaz sprzed najwyżej godziny – warknął Morgan. – Nie ma go?

– No, ja nie… – Zmieszany adiutant przeszukiwał blat biurka, przesuwając sterty papierzysk.

– Podpisany przez majora Assomala.

Adiutant zamarł. Wiedział, kim jest major Assomal. Nie było w garnizonach Culhaven ani jednego żołnierza federacji, który by tego nie wiedział. Morgan uzyskał informacje o majorze w tawernie. Assomal był najbardziej znienawidzonym i budzącym postrach oficerem w armii okupanta. Każdy zrobiłby wszystko, byle tylko nie mieć z nim do czynienia.

Adiutant wstał szybko.

– Muszę zapytać kapitana straży – wymamrotał.

Zniknął na tyłach biura i chwilę później pojawił się, ciągnąc za sobą zwierzchnika. Kapitan był wyraźnie poruszony. Morgan z jawną pogardą zasalutował starszemu stopniem oficerowi.

– O co chodzi? – zapytał kapitan, ale pytanie brzmiało raczej jak błagalna prośba niż żądanie.

Morgan zacisnął dłonie za plecami i wyprostował się. Serce waliło mu jak młotem.

– Major Assomal chce wziąć na służbę dwie kobiety karłów przydzielone aktualnie do domów pracy. Na jego polecenie wybrałem je osobiście dziś rano i zostawiłem, żeby można było przygotować odpowiednie papiery. Wróciłem teraz, aczkolwiek widzę, że nikt nie tknął nawet dokumentów.

Kapitan straży miał okrągłą twarz i ziemistą cerę. Wyglądało na to, że większość swojej służby spędził za biurkiem.

– Nic mi o tym nie wiadomo – prychnął gniewnie.

Morgan wzruszył ramionami.

– Doskonale. Czy to właśnie mam przekazać majorowi Assomalowi, kapitanie?

Mężczyzna zbladł.

– Nie, nie. Nie to miałem na myśli. Ja tylko nie… – gwałtownie wciągnął powietrze. – To bardzo przykra sytuacja.

– Zwłaszcza że major Assomal oczekuje mnie natychmiast z powrotem – przerwał mu Morgan. – Z karlicami.

Kapitan straży machnął ręką.

– Dobrze już, dobrze! W końcu co za różnica! Sam je panu wypiszę! Niech je przyprowadzą i sprawa załatwiona!

Otworzył spis więźniów i podczas kiedy Morgan patrzył mu na ręce, ustalił, że babcia Eliza i cioteczka Jilt zostały zakwaterowane w budynku numer cztery. Pospiesznie nabazgrał nakaz uwolnienia dla strażników domu pracy. Kiedy próbował wysłać po staruszki adiutanta, Morgan nalegał, żeby mu towarzyszyć.

– Chcę się tylko upewnić, że nie będzie już dalszych pomyłek – wyjaśnił. – W końcu odpowiadam przed majorem Assomalem.

Kapitan straży nie oponował, najwyraźniej pragnąc jak najszybciej zamknąć całą sprawę, i Morgan wyszedł razem z adiutantem. Noc była cicha i przyjemnie ciepła. Morgan czuł się niemal wesoły i beztroski. Jego plan, ryzykowny czy nie, działał. Przeszli przez ogrodzony teren do czwórki, okazali nakaz wydania strażnikom ustawionym przed frontowym wejściem i czekali. Tamci obejrzeli go uważnie. Potem odryglowali drzwi i skinęli, żeby pójść za nimi. Morgan z adiutantem przeszli przez ciężkie drewniane wrota i wkroczyli do środka.

Dom pracy pełen był warsztatów, ludzkich ciał i zapachu stęchłego powietrza oraz potu. Wszystko pokrywała warstwa kurzu, a na obskurnych, brudnych ścianach wisiały lampy, rzucając przytłumione światło. Kobiety siedziały bezładnie na podłodze, trzymając w dłoniach kubki z zupą i talerze z chlebem. Kończyły kolację. Ich oczy i głowy zwróciły się pospiesznie w stronę wchodzących żołnierzy federacji, po czym, równie szybko, odwróciły się od nich. Morgan ujrzał w tych spojrzeniach wyraźny strach i nienawiść.

– Zawołaj je – rozkazał adiutantowi.

Głos mężczyzny odbił się echem w przepastnym pomieszczeniu i gdzieś z tyłu dwie przygarbione postaci podniosły się powoli na nogi.

– Poczekaj na mnie na zewnątrz – powiedział Morgan.

Adiutant zawahał się, po czym zniknął za drzwiami.

Morgan czekał z niepokojem, podczas gdy babcia Eliza i cioteczka Jilt dreptały energicznie przez stłoczone ciała, ławy i szpadle do miejsca, gdzie stał. Ledwie je poznał. Ubranie miały w strzępach. Piękne, siwe włosy babci Elizy były potargane i zmierzwione, jakby ktoś je wystrzępił. Ptasia twarz cioteczki Jilt, o ostrych rysach, była ściągnięta i szorstka. Były przygarbione ponad swój wiek i poruszały się tak wolno, jakby każdy krok sprawiał im ból.

Podeszły do niego ze spuszczonymi oczami i zatrzymały się.

– Babciu – powiedział cicho. – Cioteczko Jilt.

Powoli podniosły wzrok i szeroko otworzyły oczy. Cioteczka Jilt wstrzymała oddech.

– Morgan! – wyszeptała zdumiona babcia Eliza. – Dziecko, to naprawdę ty!

Pochylił się szybko i wziął je w ramiona, przytulając mocno. Przypadły do niego niczym bezwładne, szmaciane lalki i usłyszał, że obie zaczynają płakać. Za ich plecami pozostałe kobiety, zmieszane, wlepiały w nich oczy.

Morgan łagodnie odsunął obie staruszki.

– Posłuchajcie teraz – powiedział cicho. – Nie mamy wiele czasu. Oszukałem kapitana straży, żeby wam mnie wydał, ale może się połapać w oszustwie, jeśli damy mu okazję. Musimy się więc śpieszyć. Czy macie gdzie się ukryć? Jakieś miejsce, gdzie was nie znajdą?

Cioteczka Jilt skinęła głową, a na jej wąskiej twarzy malował się wyraz determinacji.

– Ukryje nas Ruch. Nadal jeszcze mamy przyjaciół.

– Morgan, gdzie jest Steff? – przerwała Eliza.

Morgan z wysiłkiem wytrzymał jej pełne oczekiwania spojrzenie.

– Przykro mi, babciu. Steff nie żyje. Zginął, walcząc z federacją w Smoczych Zębach. – Ujrzał, że w jej oczach pojawia się ból. – Teel także nie żyje. To ona właśnie zabiła Steffa. Obawiam się, że nie była tym, za kogo ją uważaliśmy. Była stworem zwanym cieniowcem. Tworem czarnej magii oddanym federacji. Was także zdradziła.

– Och, Steff – wyszeptała ogłuszona wieścią i znowu się rozpłakała.

– Żołnierze przyszli po nas natychmiast po waszym odejściu – powiedziała gniewnie cioteczka Jilt. – Zabrali dzieci i wsadzili nas do tej klatki. Wiedziałam, że coś jest nie tak. Myślałam, że może was także zabrali. Do licha, Morgan, traktowaliśmy ją jak własną córkę!

– Wiem, cioteczko – odpowiedział, wspominając tamte czasy. – Trudno teraz wiedzieć, komu można zaufać. A co z karłami, u których chcecie się ukryć? Czy można im wierzyć? Czy na pewno będziecie bezpieczne?

– Wystarczająco – odrzekła cioteczka. – Przestańże płakać, Elizo – powiedziała i delikatnie poklepała staruszkę po ręce. – Musimy zrobić tak, jak mówi Morgan, i wydostać się stąd, póki mamy okazję.

Babcia Eliza skinęła głową i otarła łzy. Morgan uniósł się i pogładził po kolei dwie siwe głowy.

– Pamiętajcie: nie znacie mnie. Dopóki nie wyjdziemy z tego miejsca, jesteście pod moją pieczą. Jeśli się coś nie powiedzie, jeśli się rozdzielimy, idźcie tam, gdzie będziecie bezpieczne. Obiecałem Steffowi, że tego dopilnuję. Nie chcecie przecież, żebym złamał obietnicę, prawda?

– Nie, Morganie – powiedziała babcia Eliza.

Wyszli z budynku. Prowadził Morgan, a obie kobiety powlokły się za nim z pochylonymi głowami. Adiutant stał sztywno przy drzwiach. Strażnicy wyglądali na znudzonych. Prowadząc za sobą kobiety, Morgan z adiutantem powrócili do centrum administracyjnego. Kapitan straży oczekiwał ich z niecierpliwością, ściskając w dłoni obiecane papiery. Podsunął je Morganowi do podpisu, po czym pchnął je w stronę adiutanta i z godnością pomaszerował z powrotem do swego biura. Adiutant spojrzał z niepokojem na Morgana.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Druid Shannary»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Druid Shannary» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Druid Shannary»

Обсуждение, отзывы о книге «Druid Shannary» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x