Robert Jordan - Ścieżka Sztyletów

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Ścieżka Sztyletów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ścieżka Sztyletów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ścieżka Sztyletów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ścieżka Sztyletów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ścieżka Sztyletów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nawet Caemlyn, jedno z największych miast świata, nigdy nie oglądało takiego oddziału jak ich, a kiedy znalazły się wewnątrz pięćdziesięciostopowych murów z szarego kamienia, wokół zaczęły gromadzić się tłumy ciekawskich i tak było przez całą drogę do Nowego Miasta, drogę wiodącą po szerokich ulicach zawalonych na pół stajałym śniegiem, pełnych ludzi, wozów i powozów. Sklepikarze stawali w drzwiach i bezczelnie się gapili. Woźnice ściągali wodze zaprzęgów i wbijali w nich spojrzenia. Górujący nad obywatelami Aielowie i Panny przyglądali im się na pozór z każdego kąta. Ludzie nie zwracali na nich uwagi, jednak Elayne nie potrafiła ich w tym samym stopniu ignorować. Kochała Aviendhę jak samą siebie, a nawet bardziej, ale nie mogła pokochać armii uzbrojonych Aielów spacerujących po ulicach Caemlyn.

Widok Wewnętrznego Miasta otoczonego pierścieniem górujących nad nim biało-srebrnych murów, stanowił rozkosz przechowaną w pamięci — Elayne wreszcie poczuła, że oto wraca do domu. Pochyłe ulice biegnące po krzywiznach wzgórz, a za każdym wzniesieniem rozciągał się nowy widok na pokryte śniegiem parki i pomniki — tak usytuowane, by cieszyć oko zarówno spoglądających z góry, jak z dołu — albo wieże o jasnych dachówkach mieniących się setkami odcieni w popołudniowym słońcu. A potem mieli już przed sobą właściwy Pałac Królewski, cudo bladych iglic i złotych kopuł oraz zawiłych kamiennych maswerków. Niemal z każdego położonego wyżej miejsca powiewała flaga Andoru, Biały Lew na czerwonym tle. A z pozostałych Sztandar Smoka i Sztandar Światłości.

Przed wysokimi, zdobnymi złoceniami bramami Pałacu, Elayne wysunęła się naprzód, sama, wciąż w ubrudzonej w podróży szarej sukni do konnej jazdy. Tradycja i legenda głosiły jednomyślnie, że kobiety, które po raz pierwszy przybywały do Pałacu w całym swym splendorze, zawsze kończyły źle. Wcześniej jasno dała wszystkim do zrozumienia, że ma zamiar wjechać do wnętrza sama, niemniej teraz prawie żałowała, że Aviendzie i Birgitte nie udało się jej sprzeciwić. Połowę ponad dwudziestu strażników przy bramach stanowili Aielowie i Panny, pozostali mieli na sobie niebieskie hełmy i niebieskie kaftany z czerwono-złotym Smokiem biegnącym skroś piersi.

— Jestem Elayne Trakand — oznajmiła głośno, zaskoczona swoim spokojnym głosem. Niemniej słowa zabrzmiały donośnie, poniosły się po całym wielkim placu i w jednej chwili wszyscy ludzie już nie patrzyli na jej towarzyszy, tylko na nią. — W imię Domu Trakand, prawem dziedzictwa potomkini Ishary, przybywam, by zgłosić swe roszczenia do Tronu Lwa w Andorze, jeśli taka wola Światłości.

Bramy otworzyły się szeroko.

Oczywiście nie wszystko mogło być tak proste. Nawet władza nad Pałacem nie wystarczała, by utrzymać tron całego Andoru. Elayne przekazała swych towarzyszy pod opiekę zdumionej Reene Harfor — równocześnie wyraźnie zadowolona, że siwiejąca Pierwsza Pokojowa, pulchna, za to królewska niczym pierwsza lepsza władczyni, wciąż trzyma Pałac w swych zdolnych dłoniach — oraz licznie zgromadzonej służby w czerwono-białej liberii i pośpieszyła do Wielkiej Sali, komnaty tronowej Andoru. Znowu całkiem sama. Nie było to częścią rytuału, jeszcze nie. Najpierw powinna przebrać się w czerwone jedwabie ze staniczkiem obszytym perłami oraz białymi lwami wspinającymi się po rękawach, ale czuła jakiś wewnętrzny przymus, by pójść do komnaty tronowej.

Przeciwległe ściany Wielkiej Sali stanowiły dwie kolumnady, wysokie na dwadzieścia kroków. Sala tronowa wciąż była całkiem pusta. Nie potrwa to jednak długo. Jasne światło popołudnia sączyło się przez wysokie okna i mieszało z barwnymi promieniami wpadającymi przez witraże osadzone w suficie, na których Biały Lew Andoru przeplatał się ze scenami upamiętniającymi wielkie triumfy królestwa i wizerunkami najwcześniejszych królowych tych ziem, począwszy od samej Ishary, smagłej niczym Atha’an Miere i pełnej władczości jak, nie przymierzając, dowolna Aes Sedai. Żadna władczyni Andoru nie mogła zapomnieć o swych powinnościach w obliczu spoglądających na nią antenatek, które wykuły kształt królestwa.

Widoku jednej rzeczy obawiała się najbardziej — ogromnego mebla-potwora, tronu całego w złocone smoki, który widziała w Tel’aran’rhiod, na podwyższeniu w przeciwległym krańcu komnaty. Dzięki Światłości, nie było go tutaj. Tron Lwa zmienił miejsce — nie znajdował się już na wysokim cokole niczym wojenne trofeum, ale wrócił na podwyższenie; masywny, rzeźbiony i pozłacany, a jednak zrobiony dla kobiety. Biały Lew, wykonany z kamieni księżycowych osadzonych na polu z rubinów, będzie wznosił się nad głową każdej kobiety, która zajmie w nim miejsce. Żaden mężczyzna nie mógłby usiąść w nim wygodnie, legenda głosiła bowiem, że w ten sposób przypieczętuje swą zagładę. Elayne jednak sądziła, że najprawdopodobniej twórcy zwyczajnie zadbali o to, by na żadnego po prostu nie pasował.

Wspięła się po białych marmurowych schodach na podwyższenie, wsparła dłonie na poręczach tronu. Nie miała prawa w nim zasiąść, jeszcze nie. Dopiero gdy zostanie ukoronowana. Ale składanie przysiąg na Tron Lwa stanowiło obyczaj równie stary jak sam Andor. Musiała tłumić w sobie pragnienie, by zwyczajnie uklęknąć i zapłakać, wtulając twarz w poduszkę wykładającą siedzisko. Gdyby pogodziła się już ze śmiercią matki, może by tak uczyniła. Teraz jednak żadną miarą nie mogła sobie pozwolić na załamanie.

— W imię Światłości, okażę się godna twej pamięci, Matko — powiedziała cicho. — Okażę się godna pamięci Morgase Trakand i postaram się być godna Domu Trakand.

— Rozkazałam gwardzistom, by ciekawskich i pochlebców trzymali z daleka. Przypuszczałam, że przez jakiś czas zechcesz być tu sama.

Elayne odwróciła się powoli i obserwowała, jak Dyelin Taravin, złotowłosa kobieta, zmierza ku niej przez całą długość Wielkiej Sali. Dyelin była jedną z najdawniejszych popleczniczek jej matki, jeszcze w czasach, kiedy tamta dopiero znajdowała się w drodze do tronu. Obecnie w jej włosach było znacznie więcej siwizny, niźli Elayne zapamiętała, liczniejsze też zmarszczki znaczyły kąciki oczu. Wciąż jednak była bardzo piękna. Silna kobieta. I potężna, czy to jako wróg czy przyjaciel.

Zatrzymała się u stóp podwyższenia, spojrzała w górę.

— Od dwóch dni wiem, że żyjesz, ale aż do tej chwili tak naprawdę nie potrafiłam uwierzyć. Przyjechałaś więc, by przyjąć tron z ręki Smoka Odrodzonego?

— Zgłaszam roszczenia do tronu we własnym imieniu, Dyelin, i z własnej też ręki przejmę władzę. Tron Lwa to nie błyskotka, którą można przyjąć od mężczyzny. — Dyelin pokiwała głową, jakby przytakując oczywistej prawdzie, którą ten fakt był dla każdego Andoranina. — Jakie jest twoje stanowisko, Dyelin? Opowiesz się za Domem Trakand czy przeciw niemu? Po drodze tutaj często słyszałam twoje imię.

— Ponieważ masz zamiar zgłosić roszczenie do tronu we własnym imieniu, to jestem z tobą. — Niewielu ludzi potrafiło przemawiać głosem tak wyzutym z wyrazu jak ona. Elayne usiadła na górnym schodku, a potem dała znak starszej kobiecie, by do niej dołączyła. — Rzecz jasna, istnieje kilka przeszkód — ciągnęła dalej Dyelin, podwijając równocześnie błękitne spódnice. — Już zgłosiło się kilka pretendentek, o czym być może wiesz. Naean i Elenię umieściłam w ustronnym miejscu. Pod zarzutem zdrady, który najwyraźniej znajduje uznanie w oczach ludu. Przynajmniej na razie. Mąż Elenii wciąż aktywnie działa na jej rzecz, aczkolwiek po cichu. Jeszcze Arymilla zgłosiła swe pretensje, ta głupia gęś. Cieszy się pewnym poparciem, ale nie powinno cię to martwić. Prawdziwym przedmiotem twoich zmartwień... pominąwszy Aielów w całym mieście, czekających na powrót Smoka Odrodzonego... są Aemlyn, Arathelle i Pelivar. W chwili obecnej Luan i Ellorien poprą ciebie, ale mogą zmienić decyzję i przyłączyć się do jednej z frakcji.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ścieżka Sztyletów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ścieżka Sztyletów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ścieżka Sztyletów»

Обсуждение, отзывы о книге «Ścieżka Sztyletów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x