Robert Jordan - Ścieżka Sztyletów
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Ścieżka Sztyletów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Ścieżka Sztyletów
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Ścieżka Sztyletów: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ścieżka Sztyletów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Ścieżka Sztyletów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ścieżka Sztyletów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Bardzo krótka była ta lista, przedstawiona tonem odpowiednim raczej dla dyskusji nad perspektywami handlu końmi. O Naean i Elenii wiedziała, nawet jeśli nie miała pojęcia, że Jarid wciąż sądził, iż jego żona ma jakąkolwiek szansę zdobycia tronu. Arymilla naprawdę była gęsią, jeśli wierzyła, że zyska poparcie. Ale ostatnie pięć imion mogło oznaczać kłopoty. Każde z nich było silnym poplecznikiem jej matki, podobnie jak Dyelin, i każde miało za sobą silny Dom.
— A więc Arathelle i Aemlyn chcą tronu — mruknęła Elayne. — Nie potrafię uwierzyć, że dotyczy to też Ellorien, że ona go pragnie dla siebie. — Pelivar mógł intrygować na rzecz jednej ze swych córek, ale Luan miał tylko wnuczki, żadna zaś nie była w odpowiednim wieku. — Sugerowałaś, zdaje się, że wszyscy mogą zewrzeć szeregi i poprzeć jeden Dom. Czyj? — To byłoby już śmiertelnie groźne.
Dyelin uśmiechnęła się i wsparła podbródek dłonią.
— Najwyraźniej sądzą, że to ja powinnam zasiąść na tronie. Ale porozmawiajmy lepiej o tym, co zamierzasz począć ze Smokiem Odrodzonym. Wprawdzie od jakiegoś czasu przestał nas odwiedzać, ale wygląda na to, że w każdej chwili może zjawić się niespodzianie.
Elayne na chwilę zacisnęła z całej siły powieki, kiedy jednak je otworzyła, wciąż siedziała na stopniu podwyższenia Wielkiej Sali, a Dyelin dalej się do niej uśmiechała. Jej rodzony brat walczył w armii Elaidy, a przyrodni był Białym Płaszczem. Wprowadziła do Pałacu kobiety, które w każdej chwili mogą się zwrócić przeciw sobie, nie wspominając o tym, że spośród nich jedna mogła okazać się Sprzymierzeńcem Ciemności, albo wręcz Czarną Ajah. A największa przeszkoda, z jaką mogła mieć do czynienia przy zgłaszaniu roszczeń do tronu, zdecydowanie najsilniejsza, ucieleśniała się w kobiecie, która wcześniej wyraziła jej swe poparcie. Świat chyba zupełnie oszalał. Równie dobrze mogła do tego dorzucić swoje trzy grosze.
— Zamierzam związać go ze sobą jako mego Strażnika — powiedziała i ciągnęła dalej, zanim tamta kobieta zdołała choć zamrugać z zaskoczenia. — Mam również nadzieję go poślubić. Wszelako nie ma to nic wspólnego z Tronem Lwa. Pierwszą rzeczą, jaką zamierzam uczynić...
I kiedy tak przemawiała, Dyelin wreszcie wybuchnęła śmiechem. Elayne żałowała, że nie ma pojęcia, czy sprawiła to doskonałość jej planów, czy też Dyelin widziała przed sobą coraz bardziej gładką drogę do Tronu Lwa. Ale przynajmniej wiedziała teraz, z czym ma do czynienia.
Wjeżdżając do Caemlyn, Daved Hanlon już sobie wyobrażał, jak wspaniale przeszukiwałoby się to miasto. Podczas lat spędzonych na żołnierce widział już wiele splądrowanych miasteczek i wiosek, a raz nawet, dwadzieścia lat temu, brał udział w plądrowaniu samego Cairhien, po tym jak opuścili je Aielowie. Dziwne, że ci Aielowie zostawili Cairhien właściwie nietknięte. Wtedy też, gdyby nie spalone wysokie wieże Cairhien, można by sądzić, że w ogóle tam nie zawitali; mnóstwo złota i innych kosztownych rzeczy leżało, czekając tylko, aż ktoś je sobie weźmie, i nic dziwnego, że wielu ludzi postanowiło skorzystać z okazji. Stawały mu teraz przed oczami tamte szerokie ulice pełne jeźdźców i pierzchających mieszkańców, grubych kupców wyzbywających się swego złota, jeszcze zanim przystawiono im nóż do gardła, w próżnej nadziei, że darowane zostanie im życie, szczupłe dziewczęta i pulchne kobiety tak przerażone, kiedy ciągnięto je w ciemne kąty, że ledwie zdolne pisnąć, a co dopiero opierać się. Spoglądał na to i sam to robił, i miał nadzieję, że kiedyś znowu będzie mu to dane. Nie w Caemlyn zapewne, musiał z westchnieniem przyznać. Gdyby rozkazy, które wysłały go do tego miasta, były z rodzaju tych, których można nie wypełnić, pojechałby tam, gdzie łupy nie są może równie bogate, ale z pewnością łatwiejsze do zdobycia.
Instrukcje jednak były jasne. Zostawił konia w stajni gospody „Pod Czerwonym Bykiem”, w Nowym Mieście, potem pokonał milę, by dojść do wysokiego budynku z kamienia w bocznej uliczce, domostwa bogatego kupca nie szczycącego się swym bogactwem. Dom był oznakowany jedynie drobnym godłem na drzwiach — czerwone serce w złotej dłoni. Przysadzisty mężczyzna o reumatycznych stawach i ponurym wejrzeniu, który wpuścił go do środka, był służącym kupca. Nie wymieniwszy z nim jednego słowa, poszedł jego śladem w głąb domostwa, potem na dół, do piwnic. W pewnej chwili Hanlon poluzował miecz w pochwie. W życiu spotykał wielu ludzi, i mężczyzn, i kobiety, których porażki wiodły niekiedy do wyszukanych egzekucji. Nie uważał, by sam poniósł porażkę, ale z kolei trudno było jego operację uznać za sukces. Stosował się przecież do rozkazów, co wszelako nie zawsze wystarczało.
W prymitywnej kamiennej piwnicy, oświetlonej jasno licznymi pozłacanymi lampami, jego spojrzenie początkowo spoczęło na ślicznej kobiecie w sukni ze szkarłatnego jedwabiu, wykończonej koronką, z włosami ujętymi w koronkową siateczkę. Nie miał pojęcia, kim też jest ta lady Shiaine, ale rozkazy nakazywały mu absolutne posłuszeństwo wobec niej. Ukłonił się więc najlepiej, jak potrafił, i uśmiechnął szeroko. Ona zaś zwyczajnie zmierzyła go spojrzeniem, jakby czekała, czy zauważy, co jeszcze znajduje się w piwnicy.
A nie zauważyć było raczej trudno, ponieważ w pomieszczeniu z wyjątkiem kilku baryłek znajdował się jedynie wielki, ciężki stół, zaiste w dziwny sposób udekorowany. W blacie wycięto dwa owalne otwory, z jednego wystawały ramiona mężczyzny, którego głowę odciągnięto w tył i unieruchomiono skórzanymi pasami, z jednej strony przybitymi do drewnianej powierzchni, z drugiej zaś przymocowanymi do drewnianego klocka wetkniętego między zęby. Drugą ozdobę stołu stanowiła kobieta, skrępowana w identyczny sposób. Oboje klęczeli w niewygodnej pozycji pod blatem stołu, z nadgarstkami uwiązanymi do kostek. Mężczyzna miał ślady siwizny we włosach i twarz lorda, a jednak dziko przewracał głęboko osadzonymi oczyma, czemu raczej trudno się było dziwić. Włosy kobiety, rozrzucone na blacie stołu, były ciemne i lśniące, jednak twarz miała nieco zbyt pociągłą, jak na gust Hanlona.
W pewnym momencie przyjrzał jej się uważniej i dłoń niemal skoczyła do miecza, zanim zdołał opanować ten gest. Rozluźnienie uścisku na rękojeści wymagało sporego wysiłku, który jednak ze wszystkich sił starał się ukryć. Oblicze należało wprawdzie do Aes Sedai, niemniej Aes Sedai, która pozwoliła się tak związać, nie mogła stanowić żadnego zagrożenia.
— A więc jednak jesteś niegłupi — powiedziała Shiaine. Wnosząc z akcentu, była szlachcianką, z pewnością otaczała ją władcza aura; teraz okrążyła stół i spojrzała w twarz związanego mężczyzny. — Poprosiłam Wielkiego Pana Moridina, aby przysłał mi człowieka, który potrafi myśleć. Nasz biedny Jaichim, którego tu widzisz, nie bardzo się nadawał.
Hanlon zmarszczył brwi i nieomal natychmiast przybrał znowu obojętny wyraz twarzy. Jego rozkazy pochodziły od samej Moghedien. Któż to, na Szczelinę Zagłady, mógł być Moridin? Nieważne. Jego rozkazy pochodziły od Moghedien, i to wystarczy.
Przysadzisty jegomość podał Shiaine lejek, który ona umieściła w otworze przewierconym przez drewniany knebel w ustach biednego Jaichima. Oczy tamtego omalże nie wyszły z orbit.
— Nasz biedny Jaichim zawiódł doprawdy straszliwie — powiedziała Shiaine, uśmiechając się niczym lis na widok kury. — Moridin chce, aby go ukarano. Biedny Jaichim bardzo lubi swoją brandy.
Odsunęła się trochę tak, by móc wszystko dobrze widzieć, a Hanlon wzdrygnął się, kiedy przysadzisty mężczyzna podszedł do stołu, niosąc jedną z baryłek. Hanlon nie sądził, by sam potrafił bez pomocy ją unieść, tamten jednak zrobił to z wyraźną łatwością. Skrępowany mężczyzna krzyknął raz, a potem strumień ciemnego płynu polał się z baryłki do lejka, zmieniając jego krzyki w bulgotanie. Ostry zapach kiepskiej brandy wypełnił powietrze. Choć związany mężczyzna szarpał się, ciskał w więzach, udało mu się nawet nieco przechylić stół na bok, brandy dalej lała się prosto do jego gardła. W otworze lejka pojawiły się pęcherzyki powietrza, więzień wciąż próbował krzyczeć, a po chwili jego wysiłki osłabły, w końcu znieruchomiał. Rozszerzone szkliste oczy wpatrywały się w sufit, z nosa sączył się strumyczek brandy. Wielkolud nie przestał, póki z opróżnionej baryłki nie wypłynęły ostatnie krople.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Ścieżka Sztyletów»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ścieżka Sztyletów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Ścieżka Sztyletów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.