Robert Jordan - Ścieżka Sztyletów

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Ścieżka Sztyletów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ścieżka Sztyletów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ścieżka Sztyletów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ścieżka Sztyletów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ścieżka Sztyletów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nandera nie odezwała się, nawet gdy już dotarli do celu wędrówki, po prostu wskazała tylko zamknięte drzwi grotem jednej z włóczni, odwróciła się na pięcie i zawróciła w stronę, z której przyszli. Car’a’carn bez choćby jednej Panny, która by go strzegła. Czy one sądziły, że czterech Asha’manów wystarczy, by zapewnić mu bezpieczeństwo? Czy też jej odejście było kolejną oznaką niezadowolenia?

— Działajcie, jak wam powiedziałem — oznajmił Rand.

Dashiva wzdrygnął się, jakby dopiero teraz odzyskał świadomość, potem pochwycił Źródło. Strumień Powietrza otworzył z łomotem szerokie drzwi rzeźbione w pionowe linie. Pozostali trzej, dzierżąc saidina, weszli do środka w ślad za Dashivą. Mieli ponure oblicza.

— Smok Odrodzony — głos Dashivy brzmiał donośnie, wzmocniony nieznacznie przez Moc — król Illian, Pan Poranka, przybywa spotkać się z kobietą, Cadsuane Melaidhrin.

Rand wszedł do wnętrza, po czym zatrzymał się sztywno wyprostowany. Nie rozpoznał drugiego splotu, jaki utkał Dashiva, jednak powietrze zdawało się aż stężałe od niewypowiedzianych gróźb, jakby coraz bardziej zbliżało się nieznane.

— Posłałem po ciebie, Cadsuane — powiedział Rand. Nie używał żadnych splotów. Jego głos był dostatecznie twardy i groźny bez magicznej pomocy.

Zielona siostra, którą tak dobrze pamiętał, siedziała przy małym stoliczku z tamborkiem do haftów w dłoniach, na polerowanym blacie stał otwarty koszyk, z niego zaś wylewała się plątanina jaskrawej przędzy odwiniętej z motków pomieszczonych w licznych przegródkach. Wyglądała dokładnie tak, jak ją zapamiętał. Te zdecydowane rysy twarzy zwieńczonej stalowo siwym kokiem, zdobnym w malutkie wisiorki o kształtach złotych ryb i ptaków, gwiazdek i księżyców. Te ciemne oczy, niemal czarne w bladej twarzy. Chłodne, pełne namysłu. Lews Therin zajęczał i umknął na sam jej widok.

— No cóż — powiedziała, odkładając tamborek na blat stoliczka — muszę przyznać, że widywałam lepsze przedstawienia, i to za darmo. Z tego, czego się na twój temat nasłuchałam, chłopcze, wynikało, że powinnam się spodziewać co najmniej łomotu grzmotów, ryku trąb niebieskich, błyskawic rozcinających nieboskłon. — Z całkowitym spokojem przyglądała się piątce potrafiących przenosić mężczyzn, na których widok każda Aes Sedai zadrżałaby przynajmniej. Niewzruszenie przyglądała się Smokowi Odrodzonemu. — Mam nadzieję, że przynajmniej jeden z was potrafi żonglować — ciągnęła dalej. — Albo przynajmniej połykać ogień? Zawsze urzekał mnie widok bardów połykających ogień.

Flinn nie zdołał się opanować i wybuchnął głośnym śmiechem, a nawet po chwili, gdy już wziął się w garść, dłonią wciąż przeczesywał resztki włosów na głowie i najwyraźniej zmagał z nabrzmiewającym wewnątrz rozbawieniem. Morr i Hopwil wymienili spojrzenia, obaj nieco zbici z tropu i porządnie rozzłoszczeni. Dashiva uśmiechnął się nieszczerze, splot zaś, który trzymał, zaczął gromadzić Moc, aż w końcu Rand ledwie potrafił opanować przymus obejrzenia się przez ramię, by sprawdzić, czy nic go nie ściga.

— Wystarczy, że masz pewność, kim jestem — poinformował ją Rand. — Dashiva, pozostali, zaczekajcie na zewnątrz.

Dashiva otworzył już usta, jakby chciał zaprotestować. Nie mieściło się to we wcześniejszych instrukcjach Randa, jednak Dashiva zrozumiał, że nigdy nie uda im się zastraszyć tej kobiety, przynajmniej nie w taki sposób. Poszedł więc, aczkolwiek po drodze cały czas mamrotał coś pod nosem. Hopwil i Morr z wyraźną ulgą powitali rozkaz Randa i wyszli, rzucając tylko z ukosa spojrzenia na Cadsuane. Flinn jako jedyny opuścił pomieszczenie z godnością, choć przecież kulał. I wciąż wydawał się niesamowicie rozbawiony!

Rand przeniósł i ciężkie rzeźbione w lamparty krzesło uniosło się ze swego miejsca pod ścianą, a potem popłynęło, wirując i koziołkując w powietrzu, póki wreszcie lekko jak piórko nie opadło na posadzkę przed Cadsuane. Równocześnie ciężki srebrny dzban zawisł nad blatem przykrytego obrusem stołu, a potem poleciał przez pomieszczenie, wydając z siebie protestujący brzęk, kiedy nagle został ogrzany; z otworu wydobyła się para, dzban zaś zawirował i zakołysał się niczym wolno obracający bąk, przechylił się w tym samym momencie, gdy pod nim znalazł się srebrny pucharek, zręcznie chwytając strugę płynu.

— Zbyt gorące, jak mi się wydaje — powiedział Rand i z wysokich wąskich okien wyleciały szyby. Płatki śniegu lodowatym jęzorem sięgnęły do wnętrza komnaty, a pucharek wyfrunął na zewnątrz przez jedno z okien, po chwili wrócił, trafiając prosto do ręki Randa, który tymczasem zdążył już zająć miejsce w fotelu. Ciekawe, ile spokoju potrafi zachować ta kobieta w towarzystwie szaleńca. Ciemny płyn okazał się herbatą, zbyt mocną, gdy została podgrzana, i tak gorzką, że aż zęby od niej cierpły. Ale temperatura była akurat odpowiednia. Czuł, jak ciarki chodzą mu po skórze od uderzeń lodowatego wichru, z wyciem wdzierającego się do komnaty i łopocącego draperiami, jednak w Pustce było to wrażenie odległe, jakby chodziło o cudzą skórę.

— Laurowa Korona jest piękniejsza od wielu innych koron — powiedziała Cadsuane z bladym uśmiechem. Ozdoby we włosach kołysały się wraz z każdym nowym podmuchem wiatru, a z koczka wysuwały się cienkie pasemka włosów, jednak ona zareagowała tylko tak, że pochwyciła tamborek, zanim sfrunął ze stoliczka. — Wolę tę nazwę. Ale nie możesz oczekiwać, że jakieś korony będą wywierały na mnie wrażenie. Swego czasu stłukłam pośladki dwóm panującym królom i trzem królowym. Żadne nie było w stanie zasiadać na swych tronach, przynajmniej przez dzień lub dwa po tym, jak z nimi skończyłam, niemniej udało mi się zwrócić ich uwagę. Powinieneś więc zrozumieć, dlaczego korony nie wywierają na mnie żadnego wrażenia.

Rand przestał zaciskać zęby. To nie prowadziło donikąd. Spojrzał na nią szeroko rozwartymi oczyma, w nadziei że uda mu się symulować szaleństwo, a nie tylko wściekłość.

— Większość Aes Sedai unika Pałacu Słońca – poinformował ją. — Wyjąwszy te, które zaprzysięgły mi lojalność. I te, które trzymam w niewoli. — Światłości, a cóż z tymi miał począć? Póki jednak Mądre chciały zdejmować z jego głowy ten kłopot, wszystko jakoś szło.

— Aielowie zdają się uważać, że mogę tu wchodzić i wychodzić do woli — powiedziała z roztargnieniem, przyglądając się trzymanemu w dłoniach tamborkowi, jakby się zastanawiała, czy nie wziąć znowu do ręki igły. — Chyba jest tak, bo swego czasu udzieliłam pomocy temu czy innemu chłopcu, pomocy niegodnej nawet wzmianki. Aczkolwiek nie bardzo rozumiem, czemuż to ktokolwiek, poza jego matką, pragnie mi w związku z tym okazywać wdzięczność.

Rand po raz kolejny spróbował nie zgrzytnąć zębami. Ta kobieta uratowała mu życie. A także życie własne, Damera Flinna i wielu innych, nie licząc Min. Wciąż miał dług wobec Cadsuane. Ażeby sczezła.

— Chcę, żebyś została moją doradczynią. Jestem teraz królem Illian, a królowie mają doradczynie wywodzące się z Aes Sedai.

Obrzuciła jego koronę niechętnym spojrzeniem.

— Mowy nie ma. Doradczyni musi uważać i cały czas się zastanawiać, czy któryś jej krok nie spowoduje nadmiernego zamieszania, co nie bardzo mi odpowiada. Poza tym musi słuchać rozkazów, do czego już wyjątkowo się nie nadaję. Może jakaś inna potrafiłaby wywiązać się lepiej z tego zadania? Na przykład Alanna?

Rand usiadł sztywno wyprostowany, zanim zdołał się opanować. Czy wiedziała o więzi zobowiązań? Merana powiedziała, że trudno cokolwiek przed nią ukryć. Później będzie się przejmował tym, co jego „wierne” Aes Sedai mówiły Cadsuane. Światłości, żałował, że Min choć raz nie mogła się pomylić. Jednak prędzej gotów byłby uwierzyć, że da się oddychać pod wodą.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ścieżka Sztyletów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ścieżka Sztyletów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ścieżka Sztyletów»

Обсуждение, отзывы о книге «Ścieżka Sztyletów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x