Robert Jordan - Ścieżka Sztyletów

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Ścieżka Sztyletów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ścieżka Sztyletów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ścieżka Sztyletów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ścieżka Sztyletów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ścieżka Sztyletów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Rand położył się na łóżku, plecami na stosie poduszek, ona zaś wślizgnęła się obok. Nie odbyło się to w sposób, o jakim marzyła, ale to jej wystarczało, póki w ogóle mogła się przytulić.

— Nie w ten sposób miałem nadzieję wykorzystać to łóżko — wyszeptał. Ale nie była pewna, czy zostało to przeznaczone dla jej uszu.

Roześmiała się.

— Mnie tam się podoba, kiedy mnie obejmujesz... tak samo jak tamto drugie. — Dziwne, ale uśmiechnął się do niej w taki sposób, jakby wiedział, że kłamie. A przecież jej ciotka, Miren, twierdziła, że jest to jedno z trzech kłamstw, w które mężczyzna zawsze uwierzy kobiecie.

— Jeśli przeszkadzam — odezwał się od drzwi chłodny kobiecy głos — to przypuszczam, że mogę wrócić, kiedy chwila będzie bardziej odpowiednia.

Min odskoczyła od Randa jak oparzona, ale kiedy ją przyciągnął do siebie, przytuliła się znowu. Rozpoznała Aes Sedai stojącą w wejściu — pulchną, niewysoką Cairhieniankę, w ciemnej sukni z cienkimi kolorowymi paskami skroś obfitego łona i białymi rozcięciami. Daigian Moseneillin była jedną z sióstr, które przybyły razem z Cadsuane. I w opinii Min dysponowała równie dominującą osobowością jak sama Cadsuane.

— Ciekawe, jak na ciebie mówią w domu? — zapytał leniwie Rand. — Kimkolwiek jednak jesteś, czy nikt nie nauczył cię pukać? — Min czuła jednak, że wszystkie mięśnie w ramieniu, którym ją obejmował, sztywne są niczym skała.

Kamień księżycowy na cienkim srebrnym łańcuszku zdobiący czoło Daigian zakołysał się, gdy powoli pokręciła głową. Najwyraźniej nie była zadowolona z przyjęcia, jakie ją spotkało.

— Cadsuane Sedai otrzymała twoją prośbę o spotkanie — powiedziała, jeszcze bardziej lodowatym tonem niż przedtem — i poprosiła mnie, abym przekazała jej wyrazy ubolewania. Bardzo chciałaby dokończyć tę ręczną robótkę, którą właśnie zaczęła. Być może będzie w stanie spotkać się z tobą innego dnia. Jeśli znajdzie czas.

— Tak właśnie powiedziała? — zapytał groźnym tonem Rand.

Daigian parsknęła lekceważąco.

— Zostawię cię teraz, abyś mógł... kontynuować swoje zajęcie. — Min zastawiała się, czy uszłoby jej na sucho spoliczkowanie Aes Sedai. Daigian zmierzyła ją lodowatym spojrzeniem, jakby mogła usłyszeć jej myśli, a potem odwróciła się i majestatycznym krokiem wyszła z komnaty.

Rand usiadł, tłumiąc przekleństwo.

— Powiedz Cadsuane, że może sobie iść do Szczeliny Zagłady! — krzyknął za odchodzącą siostrą. — Powiedz jej, niech zgnije!

— To się na nic nie zda, Rand — westchnęła Min. Okazało się to trudniejsze, niźli sobie pierwotnie wyobrażała. — Potrzebujesz Cadsuane. Ona nie potrzebuje ciebie.

— Czyżby? — zapytał cicho, a Min zadrżała. Przedtem tylko jej się zdawało, że w jego głosie usłyszała groźbę.

Rand starannie się przygotował, odział na powrót w zielony kaftan, posłał Min do Panien z wiadomościami, które miały przekazać dalej. Przynajmniej pod tym względem wciąż można było na nie liczyć. Żebra w prawym boku bolały go prawie tak samo, jak rana w lewym, brzuch dokuczał, jakby bito go po nim deską. Obiecał im. Zostawszy sam w komnacie, pochwycił saidina, nie chcąc, by nawet Min widziała, z jakimi trudem mu to przychodzi. Mógł zapewnić jej bezpieczeństwo, w taki czy inny sposób, czy jednak mogłaby czuć się bezpiecznie, gdyby widziała, że nieomal się przewraca? Musiał być silny, choćby tylko w jej oczach. Kłębek emocji w głębi czaszki, który był Alanną, stanowił nieustanne napomnienia o kosztach nieuwagi. W danej chwili Alanną popadła w ponury nastrój. Musiała nadużyć cierpliwości Mądrych, ponieważ miała kłopoty z siadaniem.

— Wciąż uważam, że to szaleństwo, Randzie al’Thor — powiedziała Min, kiedy on pieczołowicie sadowił Koronę Mieczy na głowie. Nie chciał, by te maleńkie ostrza znowu utoczyły jego krwi. — Słuchasz mnie? Cóż, jeśli jednak zamierzasz przez to przechodzić, idę z tobą. Przyznałeś, że mnie potrzebujesz, a żeby to zrobić, będziesz mnie potrzebował bardziej niż kiedykolwiek! — W pełni doszła już do siebie, pięści wsparła na biodrach, stopą wystukiwała rytm o posadzkę, oczy nieledwie lśniły gniewem.

— Zostaniesz tutaj — oznajmił jej stanowczo. Wciąż nie do końca był pewien, co właściwie zamierza zrobić, i nie chciał, by widziała, jak się zatacza. Bardzo się bał, że mógłby się zatoczyć. Jednak nie oczekiwał, że Min ustąpi bez kłótni.

Spojrzała ha niego spod zmarszczonych brwi, przestała postukiwać nogą. Złe światełka w jej oczach zgasły, ich miejsce zajęło zmartwienie, które jednak wkrótce także zniknęło.

— No cóż, przypuszczam, że jesteś już na tyle dorosły, aby nie trzeba było cię prowadzić za rękę przez podwórze, pasterzu. Poza tym mam poważne zaległości w czytaniu.

Zanurzyła się w jednym z wysokich złoconych foteli, podwinęła pod siebie nogi i wzięła do ręki książkę, którą czytała przed jego powrotem. Nie minęło kilka chwil, a już bez reszty pochłonęła ją kolejna stronica.

Rand pokiwał głową. Tego właśnie chciał — ona tutaj i bezpieczna. Wciąż jednak nie potrafiła całkowicie zapomnieć o jego obecności.

W korytarzu za drzwiami siedziało w kucki sześć Panien. Popatrzyły na niego pozbawionym wyrazu wzrokiem, żadna się nie odezwała. Wzrok Nandery był ze wszystkich najbardziej pusty. Jednak Somara i Nesair podeszły bliżej. Pomyślał, że skoro Nesair pochodzi z Shaido, będzie musiał bardziej ją mieć na oku.

Asha’mani również czekali — Lews Therin mamrotał o zabijaniu w ciemnościach głowy Randa — wszyscy prócz Narishmy mogli poszczycić się zarówno Smokami, jak i Mieczami wpiętymi w kołnierze. Grzecznie nakazał Narishmie strzec jego apartamentów, tamten zasalutował zdecydowanie, a w jego ciemnych oczach, które zdawały się zbyt wiele rozumieć, błysnął ślad oskarżenia. Rand nie sądził, aby Panny niezadowolenie z niego przeniosły na Min, ale wolał nie ryzykować. Światłości, przecież powiedział Narishmie wszystko o zabezpieczeniach, jakie splótł w Kamieniu, kiedy posyłał go po Callandora. Tamtemu musiało się coś śnić. Ażeby sczezł, naprawdę nie trzeba było podejmować tak szaleńczego ryzyka.

„Jedynie szaleniec nigdy nikomu nie ufa”. — W głosie Lewsa Therina brzmiało rozbawienie. I nie tylko kropla szaleństwa. Rany w boku Randa rwały, jakby wzajem wprawiając się w rezonans pulsacją odległego bólu.

— Zaprowadźcie mnie do Cadsuane — rozkazał. Nandera zgrabnym ruchem podniosła się i ruszyła, nawet nie obejrzawszy się za siebie. Poszedł za nią, a pozostali tuż za nim, Dashiva i Flinn, Morr i Hopwil. W marszu wydawał im naprędce zaimprowizowane instrukcje. Flinn, on jeden ze wszystkich, próbował protestować, Rand jednak uciszył go spojrzeniem; nie było czasu na wahania. Posiwiały były Gwardzista był ostatnim, po którym Rand czegoś takiego by się spodziewał. Morr albo Hopwil, proszę bardzo. Mimo iż w ich oczach trudno byłoby już znaleźć bodaj ślad niewinnego rozmarzenia, wszak wciąż byli młodzi na tyle, by ich brzytwy przez wiele dni schły po goleniu. Jednak do Flinna się to nie odnosiło. Miękkie buty Nandery nie wydawały żadnych odgłosów na posadzce, ich kroki natomiast odbijały się gromkim echem od łukowato sklepionego sufitu, płosząc wszystkich, którzy mieli choć cień powodów do obaw. Rany w boku Randa tętniły do rytmu.

Teraz już wszyscy w Pałacu Słońca znali Smoka Odrodzonego z widzenia, doskonale zdawali sobie również sprawę, kim są mężczyźni w czarnych kaftanach. Służący w czarnych liberiach kłaniali się, służące dygały i jedni i drudzy spieszyli, by jak najszybciej zniknąć im z oczu. Większość szlachty reagowała równie żywo, starając się zachować jak największy dystans od pięciu mężczyzn, którzy potrafili przenosić, i udając ogromne zaaferowanie jakimiś rzekomo nie cierpiącym zwłoki sprawami. Ailil obserwowała ich przemarsz z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Anaiyella oczywiście uśmiechała się sztucznie, ale kiedy Rand obejrzał się za siebie, zobaczył, że odprowadza go wzrokiem z wyrazem twarzy, którego nie powstydziłaby się Nandera. Bertome uśmiechnął się, kiedy z nim się zrównali, mrocznym grymasem, w którym nie było śladu wesołości czy radości ze spotkania.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ścieżka Sztyletów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ścieżka Sztyletów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ścieżka Sztyletów»

Обсуждение, отзывы о книге «Ścieżka Sztyletów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x