Robert Jordan - Dech Zimy

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Dech Zimy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dech Zimy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dech Zimy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dech Zimy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dech Zimy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Dlaczego szczerzysz się do mnie i miętosisz ucho jak jakiś tępak? — zapytała, wsuwając chusteczkę z powrotem do rękawa. W jej wielkich, ciemnych oczach rozbłysła podejrzliwość.

— Właśnie sobie pomyślałem o tym, jaka jesteś piękna — powiedział cicho. Faktycznie, była. Nie potrafił na nią bodaj przelotnie spojrzeć, żeby zaraz nie nawiedzały go takie myśli. Albożeby nie pożałować, iż okazał się zbyt miękki na oddalenie jej.

Wciągnęła głęboki oddech... i kichnęła, zanim zdążyła osłonić dłonią usta, a potem spojrzała nań w taki sposób, jakby była to jego wina.

— Zrezygnowałam dla ciebie z mojego konia, Randzie al’Thor. Dla ciebie utrefiłam włosy. Tobie oddałam całe moje życie! Ale nie zrezygnuję z kaftana i spodni! Poza tym, nikt tutaj nie widział mnie w sukni dłużej, niż zabrało mi zdjęcie jej. Wiesz dobrze, że to się nie uda, jeśli nikt mnie nie rozpozna. Ty zaś z pewnością z takim obliczem nie możesz udawać, że trafiłeś tu prosto z ulicy.

Machinalnie przesunął dłonią po szczęce, chcąc poczuć swoja prawdziwą twarz, Min widziała przecież kogoś innego. Każdy kto by na niego popatrzył, zobaczyłby mężczyznę — z prostymi ciemnymi włosami, ciemnobrązowymi oczami i kartoflanym nosem — wiele cali niższego i lata starszego niż Rand al’Thor. Tylko ten, który by go dotknął, mógłby zerknąć poza Maskę Zwierciadeł. Nawet Asha’man nie potrafiłby przeniknąć odwróconych splotów. Choć gdyby w pałacu natknął się na Asha’manów, oznaczałoby, że jego plan nie powiódł się w sposób znacznie poważniejszy, niż dopuszczał. Wynikiem tej wizyty nie powinno, nie może być, zabijanie. Niemniej miała rację, nie była to twarz człowieka, któremu pozwolono by swobodnie poruszać się po Królewskim Pałacu.

— Wszystko będzie dobrze, jeśli szybko uwiniemy się z tym, po co przyszliśmy i równie szybko znikniemy — odpowiedział. — Zanim komukolwiek przyjdzie do głowy, że skoro ty tu jesteś, to może ja również będę w pobliżu.

— Rand — zaczęła dziwnie miękkim głosem, tak że od razu spojrzał na nią podejrzliwie. Wsparła dłoń na jego piersi i zajrzała mu z powagą w oczy. — Rand, naprawdę musisz zobaczyć się z Elayne. Z Aviendhą pewnie również, sam wiesz, że chyba gdzieś tu jest. Jeżeli...

Pokręcił głową i zaraz tego pożałował. Zawroty nie minęły jeszcze na dobre.

— Nie — powiedział grzecznie, lecz zdecydowanie. Światłości! Nieważne, co twierdziła Min, nie potrafił uwierzyć, że Elayne i Aviendha kochały go obie. Nawet może nie tyle w sam fakt, jeśli rzeczywiście jako fakt należało go traktować, ale w to, że przyjmowała go z całym spokojem. Kobiety nie mogły być do tego stopnia dziwaczne! I Elayne, i Aviendha miały powody, żeby go nienawidzić, nie zaś kochać, i w tej sprawie jedna z nich, Elayne, wypowiedziała się całkiem jasno. Najgorszą rzeczą w tym wszystkim było, że on kochał je obie, podobnie jak kochał Min! Przecież musi być twardy jak stal, a tymczasem podejrzewał, że jeśli przyjdzie mu wszystkie trzy spotkać twarzą w twarz, rozsypie się niczym kruche szkło. — Znajdziemy Nynaeve oraz Mata i zaraz stąd znikamy — Otworzyła usta, ale nie pozwolił jej dojść do słowa. — Nie kłóć się ze mną. Min. Teraz nie pora na to!

Min przekrzywiła nieco głowę i uśmiechnęła się lekko, z rozbawieniem.

— Czyja się kiedykolwiek z tobą kłócę? Czy nie robię zawsze tego, co mi każesz? — Jakby tych absurdów nie było dość, dodała; — Chciałam tylko zauważyć, że skoro tak się spieszysz, to dlaczego przez cały dzień sterczymy w tym zakurzonym magazynie? — Dla podkreślenia swych słów kichnęła znowu.

Z nich dwojga mimo wszystko ona wyglądała bardziej na miejscu w pałacu — nawet tak ubrana — dlatego pierwsza wyszła z pomieszczenia. Okazało się, że magazyn nie mógł być ze szczętem zapomniany, ponieważ zawiasy ciężkich drzwi ledwie skrzypnęły. Rozejrzała się szybko w obie strony, wyszła na korytarz, nakazując gestem, by ruszał za nią. Niezależnie od zaufania, jakie pokładał w swych mocach ta’veren , poczuł ulgę, gdy przekonał się, że w zasięgu wzroku nie ma nikogo. Najbardziej nieśmiały nawet sługa mógłby zacząć dociekać, co też ktoś taki jak on robi na najwyższych piętrach pałacu. Jednak wkrótce i tak przyjdzie spotkać ludzi. Królewski Pałac nie zatrudniał tylu służących co Pałac Słońca albo Kamień Łzy, jednak w miejscu o tych rozmiarach z pewnością musiały być ich setki. Idąc obok Min, próbował powłóczyć nogami i udawać, że gapi się na jaskrawe draperie, rzeźbione boazerie i wypolerowane skrzynie. Wysokich pięter właściwie nie dekorowano szczególnie świetnie, ale człowiek z pospólstwa gapiłby się i tak.

— Powinniśmy najszybciej jak się da zejść na niższe piętro — mruknął. Wciąż nie spotkali nikogo, za następnym rogiem mogli jednak wpaść na dziesięć osób. — Pamiętaj, pierwsze napotkanego służącego zapytasz, gdzie znaleźć Nynaeve albo Mata. I nie wdawaj się w żadne wyjaśnienia, chyba że będzie musiała.

— Cóż, dziękuję, że mi o tym przypominasz, Rand. Wiedziałam, że o czymś zapomniałam i nie potrafiłam sobie za nic uświadomić, co to było. — Przelotny uśmiech, jakim go obdarzyła, był trochę kwaśny, towarzyszyło mu zirytowane mruknięcie.

Rand westchnął. To była zbyt poważna sprawa, żeby sobie z niej żartować, gdyby jednak jej pozwolił, z pewnością tak by do niej podeszła. Chodziło o to, że ona inaczej na wszystko spoglądała. Czasami różnili się w kwestii tego, co ważne. Zasadniczo się różnili. Będzie musiał zwracać na nią baczną uwagę.

— No proszę, panna Farshaw — powiedział za nimi kobiecy głos. — Mam przyjemność z panną Farshaw, nieprawdaż?

Kiedy Rand odwrócił się gwałtownie, ciężki worek zakołysał się i mocno uderzył go w plecy. Przysadzista kobieta, która teraz ze zdumieniem patrzyła na Min, była prawdopodobnie ostatnią osobą, jaką chciałby spotkać, wyjąwszy chyba tylko Elayne i Aviendhę. Mgliście zastanawiając się, dlaczego też przywdziała czerwony kaftan z wielkim Białym Lwem na piersiach, zgarbił się i unikał spojrzenia w jej oczy. Zwykły robotnik, wykonujący swoją pracę. Nie ma powodu przyglądać mu się dokładniej.

— Pani Harfor? — wykrzyknęła Min, aż promieniejąc z zachwytu. — Tak, to ja. A pani jest właśnie tym, kogo mi trzeba. Obawiam się, że się zgubiłam. Czy może mi pani powiedzieć, gdzie znaleźć Nynaeve al’Meara? I Mata Cauthona? Ten człowiek ma coś dostarczyć Nynaeve.

Pierwsza Pokojówka spod lekko zmarszczonego czoła spojrzała na Randa, potem jednak skupiła całą uwagę na Min. Uniesieniem brwi skwitowała jej strój, a może osiadły na nim kurz, jednak nawet nie zająknęła się na temat jednego czy drugiego.

— Mat Cauthon? Nie wydaje mi się, abym go poznała. Chyba że jest jednym z nowo przyjętych służących lub Gwardzistów — dodała z powątpiewaniem. — Jeśli zaś chodzi o Nynaeve Sedai, jest zajęta. Przypuszczam, że nie będzie miała nic przeciwko, jeśli odbiorę przesyłkę i zaniosę do jej pokoi.

Rand poczuł się, jakby go coś szarpnęło. Nynaeve Sedai? Dlaczego tamte — to znaczy prawdziwe Aes Sedai — dalej pozwalają bawić się w te gierki? I Mata nie ma? Najwyraźniej nigdy tu nie dotarł. Barwy zawirowały mu przed oczyma, prawie układając się w obraz, którego jednak nie potrafił dostrzec. Zniknęły w mgnieniu oka, tymczasem on zdążył się zachwiać. Pani Harfor znowu spojrzała na niego groźnie i parsknęła. Najprawdopodobniej uznała, że jest pijany.

Min również zmarszczyła czoło, ale dlatego, że się namyślała się przez chwilę nawet dotykała palcem brody, ale trwało to tylko moment.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dech Zimy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dech Zimy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Jordan - As Chamas do Paraíso
Robert Jordan
Robert Jordan - Het Licht van Weleer
Robert Jordan
Robert Jordan - Hart van de Winter
Robert Jordan
Robert Jordan - Het Pad der Dolken
Robert Jordan
Robert Jordan - Vuur uit de hemel
Robert Jordan
Robert Jordan - De Herrezen Draak
Robert Jordan
Robert Jordan - Srdce zimy
Robert Jordan
Robert Jordan - Cesta nožů
Robert Jordan
Отзывы о книге «Dech Zimy»

Обсуждение, отзывы о книге «Dech Zimy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x