Siostrzyczkę Adasia wziął na ręce. Objęła go za szyję i zasnęła z powrotem. Ujął mocno dłoń Adasia i wyszli szybkim krokiem ze szpitala.
*
Na zachmurzonym niebie spiętrzyła się od wschodu chmura największa. W mieście paliły się wszystkie lampy, latarnie, światła. Wujek Kazek nie zatrzymywał się. Adaś musiał
bardzo szybko przebierać nogami. Przeszli dwa skrzyżowania, skręcili. Adaś pytał, dokąd idą.
Pytał o tatę i babcię. Wujek wypluł papierosa, zacisnął wargi. Chyba gniewał się na Adasia.
Oj, narozrabiałem, pomyślał Adaś. Zamilkł.
*
Weszli do brzydkiej kamienicy. Stary pan otworzył drzwi. Przeszli pod tablicami i plakatami. Wujek Kazek zapukał. Z pokoju wyszedł Bubek. Wujek podał mu siostrzyczkę, puścił dłoń Adasia. Adaś otworzył buzię. Wypłynął z niej dziwny dźwięk, nawet nie słowo.
Zakręciło mu się w głowie. Przewrócił się. Siostrzyczka wybuchnęła płaczem.
Wujek odwrócił wzrok. Adasiowi oczy najwyraźniej zaszły łzami, bo obraz wujka to rozpływał się, to znów wyostrzał. Wujek Kazek odszedł bez słowa.
- Terrraz będziesz grzeczny - powiedział Bubek do Adasia.
- Nie... nie... nie chciałem... Pan nas puści do mamy.
- Oczywiście, że was puszczę - powiedział Bubek i uśmiechnął się ptasio.
*
Zabrał ich piętro wyżej. Adaś nie chciał iść. Bubek złapał go mocno szponiastą łapą.
Adaś zawołał na U-Lotkę. Ale Bubek natychmiast rozdarł pazurami kurtkę Adasia, wyrwał
U-Lotkę i wszystkie Papiery Oficjalne i potargał je na strzępy.
- Materrriały antywrrrońcowe! - zakrakał. Nachylił się nad Adasiem. Krucze pióra nastroszyły się mu na głowie. - Element ukrrrywa Prrropagrrrandę Wywrrrotkową!
Jedną łapą ścisnął ramię Adasia, a drugą sięgnął mu do oczu. Chłopiec krzyknął na widok zakrzywionych szponów. Martwe ślepia Bubeka przypomniały Adasiowi ślepia samego Wrońca. Ich spojrzenie paraliżowało, odbierało wolę.
- Będziesz Pisać przeciwko Wrrrońcowi?
- Jjja nnnie...
- Skończysz jak twój starrry
Uśmiechnął się i wbił pazur w czoło Adasia. Krew zalała Adasiowi oczy.
- Syn!
***
W
óda płynęła strumieniami. Brykały w nich alkohochliki i pijafki, białe myszki i czarne robaki. Milipanci w rozpiętych mundurach zanurzali głowy w strumieniach. Bubeki piły zaś ze szklanek musztardówek. Pośrodku kołysał się spocony Członek. Wóda opływała go zewsząd. Rozsupłał krawat, rozpiął koszulę. Bubeki i Milipanci przynosili mu Wódę w butelkach, szklankach, chochlach, wiadrach, hełmach, butach, flakonach, doniczkach, wazach i popielniczkach. Odchylał głowę do tyłu i pił Wódę długimi haustami. Gruba szyja pracowała jak pompa.
Przyprowadzono przed jego oblicze Adasia i siostrzyczkę. Łypnął na nich przekrwionym ślepiem.
- Element! - zakwiczał. - Element!
Zamknął oczy. Beknął. Otworzył oczy.
*
- Czy wy wiecie, kim ja jestem?
- Pan jest Członkiem - pisnął Adaś. Jedną ręką trzymał rączkę siostrzyczki, a drugą ścierał sobie z czoła krew. Czapeczka zjeżdżała mu na oczy.
- Czy wy wiecie, kogo ja znam?
- Pan zna Wrońca.
Członek nadął się z zadowolenia, zakołysał dumnie.
- Czy wy wiecie, co ja z wami zrobię?
Adaś opuścił głowę.
- Co pan z nami zrobi?
Członek wzniósł się nad nimi jeszcze wyżej, zmarszczył srogo brwi, rozdziawił gębę i rzygnął potężnie. Aż zatrząsł się budynek. Przez cielsko Członka i na zewnątrz przez jego żabie usta leciały strumienie Wódy, strumienie Papierów Oficjalnych, Podań, Zeznań, Listów, Petycji i Donosów, Gazet, orderów, papierosów, spinaczy biurowych, wizytówek, kartotek, rolek papieru toaletowego, tekturowych teczek, Talonów, Przydziałów, Kartek. Bubeki i Milipanci rzucili się na pływające w Wódzie Talony i Przydziały i Kartki. Po drukach skakały alkohochliki. Chichocząc, przestawiały w nich cyfry i litery.
Rzygnąwszy tak, Członek oklapł. Beknął. Sflaczał. Przechylił się. Padł. I zachrapał.
*
Pijanym Bubekom zachciało się zabawić Adasiem i jego siostrzyczką.
Świeciły im w oczy lampami. Aż zupełnie oślepiły dzieci. Siostrzyczka zasłaniała buzię.
Kryla się za Adasia. Bubeki rechotały kruczo i tańczyły wokół, obracając żarówki tak i owak.
Adaś nie mógł się zasłonić.
Bubeki doskakiwały do dzieci i wykrakiwały im prosto do uszu straszne historie. To, co się zdarzyło, lub co się właśnie dzieje, lub co się zdarzy. Adaś nawet nie rozumiał ich słów. I tak drżał z przerażenia.
Inne Bubeki opowiadały z uśmiechem, jak to wujek i mama i tata i cała rodzina sprzedała potwarzyszowi Wrońcowi Adasia i siostrzyczkę. Mieli ich już dość i sprzedali. I dlatego wujek ich oddał. I teraz Bubeki zrobią z nimi, co chcą.
Najpierw powyrywają im wszystkie włosy, włosek po włosku. Potem wydłubią oczy.
Potem wyrwą języki. A potem zamkną dzieci w celi ze szczurami i karaluchami i pająkami.
Na rok. Na dziesięć lat. Na zawsze.
*
I kto wie, co dalej zrobiłyby z Adasiem i siostrzyczką. Ale przybiegł inny, trzeźwy Bubek i zakrzyknął:
- Pertynencja! Bominacja! Delegacja!
I Bubeki stanęły na baczność, Bubeki przygładziły pióra, schowały szpony.
Ten z Delegacją złapał Adasia i zapłakaną siostrzyczkę i pociągnął korytarzami, schodami w dół, na dziedziniec. Tam czekały już Suki.
W gmachu Bubeków rozbrzmiewały dzwonki i gwizdki. Zawyło też MOMO. Zahuczały Głośniki.
- Do Wrońca! - rozkazał Bubek.
Suki rozwarły szeroko stalowe pyski i hap!, połknęły Adasia i siostrzyczkę.
*
Adaś turlał się w blaszanym brzuchu Suki. Suka gnała ulicami miasta. Nie zwalniała na zakrętach. Adasiem rzucało w jej wnętrzu na wszystkie strony. Nabił sobie dwa guzy, stłukł
kolano, przygryzł język. Zwinął się w kulę. Rękami obejmował głowę. Płakał cicho, ale nie z bólu.
Wiedział, że Bubeki zawsze kłamią. Kłamały. Na pewno. Musiały kłamać. To nie mogła być prawda. Że sprzedali Adasia i siostrzyczkę - mama, tata. Nie sprzedali. To wujek. Wujek.
Bubeki zawsze kłamią.
*
BUM! Znowu wszystko wywróciło się do góry nogami. Adaś koziołkował szaleńczo w brzuchu Suki. BUM, BUM! Suka znieruchomiała. Zazgrzytała stal. Rozwarły się blachy nad Adasiem.
Adaś mrużył oczy, niewiele widział. Najpierw poczuł na buzi dotyk wilgotnych płatków śniegu.
- No, wyłaź, mały.
Pan Beton wyjął Adasia z rozprutego cielska Suki. Panowie Pozycjoniści pośpiesznie składali rozłożone w poprzek ulicy wielkie Wnyki.
Druga Suka niknęła za zakrętem. Adaś wyciągnął za nią rękę. Jakby chciał ją jeszcze złapać za ogon.
- Nie poradzimy teraz, mały. Trza się zmywać.
*
Pobiegli przez zaśnieżone podwórza i ogródki. Zasapany pan Beton niósł Adasia na rękach. Adaś nic nie mówił. Patrzył na wszystko szeroko otwartymi oczami. Gryzł kołnierzyk piżamki.
Wybiegli na inną ulicę. W oddali wyło MOMO. Nad dachem zamkniętego SAM-u kiwał się szpic Szpicla. Łuna ziarnistej szarości rosła nad miastem.
Ale za kolejnym zakrętem było jednak trochę bardziej Kolorowo. Pan Jan postawił
Adasia na chodniku. Adaś zadarł głowę. Nad zakratowanymi oknami wystawy widniał szyld PEWEKSU.
Pan Oporniejszy nachylił się nad Adasiem. Wyrwał sobie z brwi jeden opornik i wpiął
go w materiał piżamy Adasia.
- Tylko go nie zgub - przestrzegł chłopca - bo inaczej nie wejdziesz do Podziemia.
Pan Beton, jak spostrzegł Adaś, też miał wpięty opornik.
Читать дальше