— Lecz i tam nadejście komunistycznej formy społeczeństwa było nieuniknione?
— Oczywiście!
— To znaczy, że źle postawiłem zagadnienie — rzekł po namyśle Kimi. — Czy znany jest przypadek, by społeczeństwo na jakiejś innej planecie osiągnęło wysoki poziom nauki, techniki i sił wytwórczych, lecz nie stało się komunistyczne i nie upadło wskutek strasznych sił przedwczesnej wiedzy? Czy wiele jest takich wykluczonych od ogólnego prawa rozwoju, które, skoro jest powszechne, powinno je objąć?
Nauczyciel zastanawiał się chwilę, opuściwszy oczy na półprzezroczysty zielony blat katedry, na którym podczas lekcji wyświetlały się potrzebne informacje i dane liczbowe.
Zadziwiająca historia planety Tormans była sensacją w świadomości poprzedniego pokolenia. Oczywiście znali ją też jego młodzi uczniowie. Epopeja gwiazdolotu „Ciemny Płomień” zainspirowała wiele książek, filmów, pieśni i poematów. Trzynastu jej bohaterów uwieczniono w lśniącym czerwonawym kamieniu na niewielkim płaskowyżu Rewat, w tym samym miejscu, skąd rozpoczął swoją podróż gwiazdolot.
Audytorium czekało milcząc. Uczniowie starszych klas mieli wystarczająco dobrze wytrenowane cierpliwość i samoopanowanie. Bez przyswojenia tych koniecznych cech człowiek nie mógłby wykonać prac Herkulesa ani nawet do nich przystąpić.
— Macie na myśli planetę Tormans? — zagadnął w końcu nauczyciel.
— Słyszeliśmy tylko o niej! — odpowiedzieli chórem uczniowie. — A ile było innych do niej podobnych?
— Nie mogę odpowiedzieć bez szczegółowych informacji — odrzekł nauczyciel z trochę bezradnym uśmiechem. — Jestem historykiem Ziemi i znam dzieje innych cywilizacji tylko w ogólnych zarysach. Nie muszę chyba wam przypominać, że aby zrozumieć skomplikowany proces historii innych światów, niezbędne jest głębokie wniknięcie w sedno obcej nam ekonomii i psychosocjologii.
— Choćby po to, żeby pojąć, czy dana cywilizacja jest zła lub dobra, niesie ze sobą radość, czy gorycz, rozkwit albo zagładę! — odezwał się chłopiec siedzący u okna, wyróżniający się spośród innych powagą.
— Choćby po to, Miran — potwierdził nauczyciel. — Inaczej nie będziemy się odróżniali od naszych przodków, szybkich w działaniach i niedojrzałych w ocenach. Mówiłem wam o zniszczonych bezrozumnie planetach, ale były też inne światy, gdzie nikt nikogo nie zabijał, tym niemniej rozumne życie się na nich kończyło, jak mawiano dawniej, „naturalną” drogą. Myślące formy życia wymarły na tych planetach, jak wymierają niechybnie wszystkie istoty, włącznie z człowiekiem, jeśli nie ogarną wiedzą zjawisk biologicznych i ich historycznego rozwoju. Te planety, dobrze wyposażone i piękne, lecz wymarłe, zostały przekazane innym mieszkańcom, dla których najważniejszy był całokształt warunków życia. Wszystkie dane były przekazywane do Wielkiego Pierścienia, a zasiedlenie następowało po tym, gdy odchodzili ostatni przedstawiciele wymierającej cywilizacji i w Pierścieniu pojawiał się sygnał śmierci.
— Coś w rodzaju Błędnych Rycerzy — wtrąciła nieśmiała Kunti. — Niewiele jednak wiemy nawet o Tormansie. Naturalnie, każdy o nim czytał, ale teraz, gdy poznaliśmy historię Ziemi, lepiej zrozumiemy Tormans.
— Tym bardziej, że planeta jest obecnie zasiedlona naszymi ludźmi, potomkami Ziemian i wszelkie procesy jej rozwoju są analogiczne do naszych — zgodził się nauczyciel. — To dobra myśl. Poproszę Dom Historii o „gwiazdeczkę” maszyny pamięci z pełną relacją ekspedycji na Tormans. Powinniśmy się przygotować do jej przejrzenia. Dogadajcie się z biurem rozdzielczym, by zwolniło was z innych lekcji. Niech któryś z was, zajmujący się kosmofizyką, na przykład Kimi, przygotuje na jutro referat o pierwszych gwiazdolotach prostego promienia, żebyście zrozumieli sytuację i trudności załogi „Ciemnego Płomienia”. Potem pojedziemy na płaskowyż Rewat obejrzeć pomnik poświęcony ekspedycji. Wtedy „gwiazdeczka” da wam pełne zrozumienie wszystkiego, co zaszło…
Dwa dni później ostatnia klasa szkoły SP SZC-401 wesoło sadowiła się pod przezroczystą kopułą ogromnego wagonu Drogi Spiralnej. Ledwie pojazd nabrał szybkości, w środkowym przejściu zjawił się Kimi i oświadczył, że jest gotów odczytać referat. Rozległy się gwałtowne protesty. Uczniowie dowodzili, że nie zdołają się skupić, gdyż ciekawiej było rozglądać się po okolicy. Nauczyciel doradził im, by wysłuchali referatu w połowie drogi, kiedy pociąg będzie przekraczał strefę owocową, szeroką na około czterysta kilometrów, co zajmie dwie godziny jazdy.
Kiedy mijali niekończące się, rosnące w geometrycznym porządku rzędy drzew na dawnym stepie Dekanu, Kimi ustawił w przejściu niewielki projektor i skierował na ścianę wagonu barwne przeźrocza.
Młodzieniec mówił o odkryciu spiralnej konstrukcji wszechświata, dzięki któremu można było rozwiązać problem lotów międzygwiezdnych. O bipolarnym systemie matematycznym wiedziano już w Erze Rozbicia Świata, ale fizycy tamtych czasów zamącili sprawę naiwnym wyobrażeniem o antymaterii.
— Pomyślcie tylko! — perorował Kimi. — Sądzili, że zmiana powierzchni ładunku cząsteczki odmienia wszystkie właściwości materii, zmienia wszystkie „normalne” cechy naszego świata w anty-świat, zetknięcie z którym miałoby jakoby skutkować całkowitym zniszczeniem materii! Wpatrywali się w głęboką czerń nocnego nieba, nie potrafiąc jej objaśnić ani zrozumieć tego, że prawdziwy anty-świat jest tuż obok, mroczny, nieprzenikniony, niewidoczny dla przyrządów nastawionych na zjawiska naszego jasnego świata…
— Nie gorączkuj się tak, Kimi — osadził junaka nauczyciel. — Popełniasz błąd, źle sądząc o przodkach. Akurat pod koniec Ery Rozbicia Świata, w epoce obumierania przestarzałych systemów społecznych, nauka stała się wiodącą siłą. Wtedy także były powszechne podobnie ciasne i powiedziałbym niesprawiedliwe sądy o poprzednikach. Czy tak trudno zrozumieć, że nieprawidłowy albo nieprecyzyjny punkt widzenia staje się błędem tylko w rezultacie nierzetelnego lub niemądrze skierowanego badania? Wszystkie „pomyłki” poprzedników wynikały z poziomu, na jakim znajdowała się w ich czasach nauka. Spróbujcie przez chwilę wyobrazić sobie, że odkrywając setki cząstek elementarnych w mikro-świecie, nie wiedzieli jeszcze, że wszystko to są tylko rozmaite aspekty ruchu na różnych poziomach struktury anizotropowej czasu i przestrzeni.
— Naprawdę?
Kimi zaczerwienił się po same uszy. Nauczyciel skinął głową i zmieszany chłopak ciągnął dalej z nieco mniejszym zapałem:
— Anty-świat, mroczny świat uczeni nazwali Tamas, od nazwy oceanu bezwładnej energii w filozofii starohinduskiej. Jest on biegunowo odmienny od naszego świata, dlatego też dla nas nieodczuwalny. Dopiero niedawno za pomocą specjalnych urządzeń, jak gdyby „odwróconych” w stosunku do naszego świata, umownie nazwanego światem Szakti, udało się z grubsza namierzyć ogólnie kontury Tamasu. Nie wiemy, czy są w nim analogiczne do naszych planety i gwiazdozbiory, choć według zasad dialektyki i tam powinien istnieć ruch materii.
— Trudno to sobie wyobrazić, ale jak ciekawie brzmi: „niewidzialne słońce Tamasu”! — zawołał Rer.
— I planeta niewidka, zasiedlona takimi samymi istotami jak my, próbującymi przeniknąć bezdenną otchłań naszego świata! — zadźwięczał z ostatniego rzędu głos Iwetty.
— I całe systemy gwiezdne, galaktyki z minusową grawitacją, ujemnymi wartościami pól tam, gdzie u nas są dodatnie, martwym bezruchem tam, gdzie u nas panuje ruch. I w ogóle wszystko na odwrót! — podchwyciła Ajoda, wsparta łokciami na wyściełanym parapecie burtowego okienka.
Читать дальше