Dawydow natychmiast odłożył papiery, na których robił jakieś wyliczenia.
— Jesteś po prostu kurierem dyplomatycznym! — zawołał tubalnym głosem. — Taka szybkość jest u ciebie po prostu nieprzyzwoita… Kiedyż to otrzymałeś mój list z opisem wszystkich szczegółów dotyczących znalezionej przez nas czaszki?
— Wczoraj rano. Wyjechałem o piątej. Ale przysięgam, że jestem bardzo urażony. Czy nie można było zawiadomić mnie wcześniej? Po co było pisać post factum? Szalałeś po prostu żądając ode mnie opisu przypuszczalnego wizerunku niebiańskiego zwierzęcia, a kiedy go wreszcie znalazłeś, to milczałeś aż do końca. — Szatrow rozgniewany wzruszył ramionami i zaczął biegać po gabinecie.
— Proszę, nie gniewaj się, Aleksy Pietrowiczu. Ja także chciałem poza tym zrobić ci niespodziankę. Cóż z tego, gdybyś nawet wiedział o tym o dwa tygodnie wcześniej. Denerwowałbyś się tylko i dręczył czekając niecierpliwie w swoim Leningradzie.
— Przyjechałbym tu, słowo daję! — z gniewem krzyknął Szatrow.
— Przyjechałbyś? — zdumiał się Dawydow. — Oglądać odsłonięcie warstw? Widzę, że zupełnie się zmieniłeś, nawet nie przypuszczałem…
Szatrow nie wytrzymał i uśmiechnął się.
Zresztą tak jest lepiej, drogi przyjacielu. Za to zobaczysz w tej chwili niebiańską bestię. — Dawydow podszedł do szafy wesoły i tryumfujący. — Jak zwykłeś mówić — O key! — Dawydow pociągnął drzwiczki, które otworzyły się…
— Zaczekajcie, Ilja Andrejewiczu! — krzyknął Szatrow. — Proszę zaczekać i zamknąć!
Zdumiony Dawydow posłusznie zamknął szafę.
— Nie zdążyłem ci przysłać listu z opisem swoich hipotez — wyjaśnił Szatrow — ale teraz gotów jestem pocierpieć jeszcze kilka minut, by je przeczytać, zanim ujrzę czaszkę niebiańskiego przybysza. To będzie bardzo ciekawy sprawdzian jak dalece rozum nasz zdolny jest do przewidywania oraz do jakiego stopnia słuszna jest metoda analogii, opartych na prawach, rządzących naszą planetą — także dla innych światów.
— Doskonały pomysł! Proszę!
I Dawydow, jakby dla większej pewności, zamknął szafę na klucz i podszedł do stołu. Szatrow wydostał duże arkusze papieru, zapisane równym, dość dużym, wyjątkowo wyrazistym charakterem pisma.
— Nie będę czytał wszystkiego, gdyż nie mam cierpliwości — przyznał się. — Przejrzymy tylko ogólne wnioski. Czy pamiętasz, zgodziliśmy się kiedyś z tym, że ogólny schemat zwierzęcego życia, oparty na cząsteczce białka i energii reakcji tlenowych, musi być taki sam w całym wszechświecie. Doszliśmy również do wniosku, że substancje, z których składają się organizmy, wykorzystane są nie przypadkowo, ale wskutek swego rozpowszechnienia i swoich właściwości chemicznych. Zgodziliśmy się także z tym, że planeta, która najbardziej nadaje się do życia w dowolnym systemie planetarnym — powinna być podobna do naszej Ziemi. Przede wszystkim pod względem energii cieplnej, jaką otrzymuje od swojego słońca — jeśli słońce to jest większe i jaśniejsze od naszego, ta planeta powinna znajdować się dalej; jeśli zaś słońce jest mniejsze i chłodniejsze — warunki ogrzewania podobne do Ziemi mogą być na bliższej tego słońca planecie. Prawdą jest, że większość gwiazd podobna jest właśnie do naszego Słońca.
Po wtóre, planeta ta powinna być dostatecznie wielka, ażeby przyciąganiem swojej masy utrzymać wokoło siebie dostatecznie potężną atmosferę, która będzie bronić ją od chłodu przestrzeni międzyplanetarnych i zabójczych promieniowań kosmicznych. Ale nie powinna być zbyt wielka, aby mogła utracić w początkowym stadium swego istnienia, gdy znajduje się jeszcze w stanie rozżarzonym, znaczną część gazów, których cząsteczki rozproszyłyby się w przestrzeni wszechświata. W przeciwnym razie dookoła planety utworzyłaby się zbyt zgęszczona atmosfera, nieprzenikliwa dla promieni słonecznych i pełna szkodliwych gazów.
Po trzecie, szybkość obrotu dookoła jej osi powinna być zbliżona do szybkości obrotu Ziemi. W wypadku zbyt powolnego obracania się nastąpi zabójcze dla życia przegrzanie z jednej strony i silne ochłodzenie z drugiej: jeśli obrót będzie zbyt szybki, to naruszone zostaną warunki równowagi. Planeta straci swoją atmosferę, spłaszczy się i w końcu rozpadnie się na równiku.
Ergo: siła ciężkości, temperatura i ciśnienie atmosfery na powierzchnię tej planety w zasadzie powinny być względnie podobne jak na naszej Ziemi.
Takie są zasadnicze przesłanki. A zatem najważniejsza kwestia to poznanie podstawowych dróg ewolucji, tworzących istotę myślącą. Jaka jest ta istota? Co jest konieczne dla rozwoju dużego mózgu, dla jego niezależnej pracy, dla myślenia? Przede wszystkim powinny być rozwinięte potężne narządy zmysłów, a z nich najbardziej — wzrok, zdolność stereoskopowego widzenia za pomocą dwojga oczu, która umożliwia widzenie przestrzenne, pozwala dokładnie utrwalać widziane przedmioty, tworzyć sobie dokładne wyobrażenie o ich kształcie i układzie. Zbyteczne jest mówić o tym, że głowa winna znajdować się na przednim końcu ciała, który najbardziej styka się z otaczającym światem, tuż obok powinny być umieszczone organy zmysłów, które winny się znajdować najbliżej mózgu, a to dla skrócenia dróg przekazania bodźców. Następnie istota myśląca powinna się łatwo poruszać, mieć skomplikowane kończyny, zdolne do wykonywania pracy, gdyż tylko dzięki pracy, dzięki nawykowi do pracy zachodzi pojmowanie otaczającego świata i przeobrażenie zwierzęcia w człowieka. Rozmiary stworzenia myślącego nie mogą być małe, dlatego że w małym organizmie nie ma warunków dla rozwoju potężnego mózgu, nie ma potrzebnych zapasów energii. Poza tym mała istota jest zanadto zależna od drobnych przypadków na powierzchni planety: wiatr, deszcz itp. są już dla niej katastrofą żywiołową. A po to, by pojąć świat, należy być w pewnym stopniu niezależnym od sił przyrody. Dlatego stworzenie rozumnie myślące powinno posiadać ruchliwość, dostateczne rozmiary i siłę, a więc posiadać wewnętrzny szkielet podobny do naszych kręgowców. Istota ta nie może być zbyt duża: wtedy zostają naruszone najlepsze warunki wytrzymałości i proporcjonalności organizmu, konieczne dla wykonania nadprogramowej pracy w porównaniu z niemyślącymi istotami, pracy dźwigania ogromnego dodatkowego ciężaru — mózgu.
Ale zanadto się nad tym rozwodzę… Krótko mówiąc, stworzenie myślące powinno być kręgowcem, posiadać głowę i być mniej więcej naszej wielkości. Te wszystkie cechy człowieka nie są przypadkiem. Mózg zaś rozwija się wtedy, jeśli głowa nie jest narzędziem, nie jest obciążona rogami, zębami, potężnymi szczękami, nie ryje ziemi, nie chwyta zdobyczy. Jest to możliwe wtedy, gdy w przyrodzie istnieje dostatecznie posilne pożywienie roślinne; dla naszego człowieka na przykład dużą rolę odegrało pojawienie się roślin uprawnych. To wyzwoliło jego organizm od stałego pożerania niezliczonych ilości masy roślinnej, co było udziałem stworzeń roślinożernych, a także od losu drapieżników — stałej pogoni za żywym łupem i zabijania go. Drapieżne zwierzę, chociaż karmi się pożywnym mięsem, musi jednakże posiadać przyrządy przystosowane do napadania i do zabójstwa, które przeszkadzają rozwojowi mózgu. Jeśli istnieją płody ziemi, to szczęki mogą być stosunkowo słabe, może rozwinąć się ogromna kopuła czaszki zawierającej mózg, która przytłacza sobą pysk. Można by jeszcze wiele powiedzieć o tym, jakie powinny być kończyny, ale jedno jest jasne: człowiek musi posiadać swobodę ruchów, zdolność posługiwania się narzędziami i sporządzania tych narzędzi. Bez narzędzi nie ma i nie może być człowieka. Teraz ostatni wniosek: przeznaczenie kończyn musi być różne — jedne winny wykonywać funkcje poruszania się — nogi, inne muszą być przyrządami do chwytania — ręce, które są przyrządami skomplikowanymi, zdolnymi wykonywać najrozmaitsze ruchy. Wszystko to wiąże się z tym, że głowa musi być podniesiona ponad ziemią, w przeciwnym razie słabnie zdolność percepcji otaczającego świata.
Читать дальше