Profesor jakby się zakrztusił i szybko wyszedł z pokoju aspirantów.
— Cóż to się zdarzyło z Ilją Andrejewiczem? — wykrzyknęła Tamara, przerywając ogólne, pełne zdumienia milczenie. — Mogę przysiąc, że omal nie wypowiedział jakiegoś przekleństwa.
— Cóż ty wymyślasz, Tamaro — z oburzeniem odpowiedziała Żenia. — Po prostu przerwali mu i ten nieszczęsny telefon wszystko popsuł… A jak ciekawie mówił.
— Zapewniam cię, że coś się z nim stało. Z twojego miejsca nie mogłaś go dobrze obserwować. Zmienił się na twarzy, jakby ujrzał ducha.
— Zupełnie słusznie, Tamaro — przytaknął Michał — ja także to zauważyłem. Może mu przyszła do głowy jakaś ciekawa myśl.
Przypuszczenie Michała było słuszne. Dawydow szedł korytarzem i wszystkie jego myśli skoncentrowały się dookoła powstałego nagle przypuszczenia. Uczony przeniósł się myślami do okresu sprzed dwóch lat, kiedy pod wrażeniem strasznej fali, która spustoszyła wyspę, wpatrywał się z pokładu w głębiny oceanu i w mózgu jego formowała się nieśmiała myśl o siłach, które wywołują ruchy skorupy ziemskiej. Od tej chwili bez przerwy dobierał fakty i rozmyślał, przechodząc stopniowo od tych współczesnych zjawisk do bardziej potężnych w czasie i przestrzeni procesów tworzenia się gór w przeszłości. I czy obecnie sam los nie daje mu do ręki dowodów słuszności jego przypuszczeń?
Dawydow wziął słuchawkę. Odpowiedzi nie było, ale on machinalnie wciąż przyciskał słuchawkę do ucha i myślał o swoich sprawach. Dwadzieścia lat dręczyła Dawydowa zagadka pól śmierci dinozaurów w Azji Środkowej. Wzdłuż podnóża Tiań-Szania ciągną się gigantyczne skupienia kości ogromnych jaszczurów. Miliony okazów w różnym wieku leżą pogrzebane na tych cmentarzyskach. Ale dawniej cmentarzyska te były jeszcze większe, gdyż obecnie mamy do czynienia z ostatnimi miejscami, w których one występują. Zostały one rozmyte w okresie trzeciorzędowym [16] Okres trzeciorzędowy — jest to okres, który nastąpił bezpośrednio po okresie kredowym, a w historii Ziemi trwał około pięćdziesięciu dziewięciu milionów lat i zakończył się na milion lat przed naszą erą.
w czasie dalszego wznoszenia się gór. Co mogło wywołać taką masową śmierć tych istot, i to właśnie w tym miejscu? Wszak nie wymierały z jakichś nieznanych przyczyn! Nie, masowa zagłada dinozaurów zbiegła się z początkiem wielkiej alpejskiej epoki górotwórczej, kiedy podniosły się szczyty: Tiań-Szań, Himalaje, Kaukaz i Alpy. Zbiegła się również w przestrzeni terytorialnie. Wówczas, przed siedemdziesięciu milionami lat, w końcu okresu kredowego, grzbiety te powoli wyginały się w rzędy równoległych fałdów zupełnie tak, jak to się dzieje obecnie na Oceanie Spokojnym. Różnica tkwi w tym, że fałdy tienszańskiego okresu kredowego tworzyły się nie na Oceanie, lecz na kontynencie, na skraju morza, i przestrzeń ta była zamieszkała przez zwierzęta lądowe. Poza tym w epoce kredowej tworzenie się fałdów skorupy ziemskiej odbywało się w większej aniżeli obecnie skali. Te same procesy tworzenia się gór wtedy i obecnie zachodzą pod wpływem sił powstałych z rozpadu uranu w głębinach skorupy ziemskiej albo, ściślej mówiąc, pod wpływem rozpadu pierwiastków ciężkich w ogólności. Jeżeli to przypuszczenie jest sł uszne, to nie ma nic niemożliwego w tym, że energia reakcji łańcuchowych w niektórych okolicach w pewnych momentach przedostawała się na zewnątrz, chociażby w postaci potężnego promieniowania. Wytworzyła się obszerna przestrzeń, niosąca w ciągu tysiącleci śmierć wszystkiemu, co żyło, i tutaj właśnie zwierzęta ginęły milionami, przybywając wciąż z bezpiecznych połaci ziemi.
Nic oczywiście nie mogło uprzedzić pozbawionych mózgu jaszczurów o grożącej im, nieuniknionej zagładzie. W okresach rozmywania przez wodę drobne pozostałości nie zachowały się, natomiast ogromne, mocne kości dinozaurów zostały, jeszcze teraz zadziwiając nas swoimi rozmiarami i nadzwyczajną ilością. Taki zbieg okoliczności nie jest przypadkowy!..
A jeśli i ten drugi zbieg okoliczności nie jest przypadkowy? Dlaczego ślady gwiezdnych przybyszów znaleźliśmy także w okolicach górzystych wzniesień tamtego okresu?
Potężne promieniowanie, śmiercionośne dla dinozaurów, można oczywiście uchwycić za pomocą przyrządów. Jeżeli „oni” błąkali się tam, gdzie tysiące lat później rozpoczęło się masowe wymieranie dinozaurów, czy nie oznacza to, że szukali źródeł energii atomowej… może była im potrzebna dla powrotu na swoją planetę… ale jeśli tak było — do diabła — z tego można wysnuć dwa bardzo ważne wnioski: Musimy szukać śladów tych przybyszów z gwiazd, tych gości z nieba na Ziemi, właśnie tutaj, wzdłuż Tiań-Szania i Himalajów — najmłodszych górskich okolic Ziemi. Właśnie tam, gdzie ich szukaliśmy i szukamy! I drugie — jeśli procesy tworzenia się gór i działalność wulkaniczna powstają dlatego, że w skorupie ziemskiej od czasu do czasu tworzą się koncentracje uranu lub innych ciężkich pierwiastków, w których występują reakcje łańcuchowe, to można się spodziewać, że istnieje możliwość znalezienia pozostałości tych koncentracji w dostępnych dla nas głębinach skorupy ziemskiej na odnośnych terenach geograficznych. Gdyby mi się udało znaleźć ślady niebiańskich gości właśnie w miejscach, gdzie tworzą się góry, to miałbym pewność, że…
— Proszę mówić! — rozległ się nagle w słuchawce głos — łączę z Ałma-Atą!
Dawydow drgnął, potok myśli został nagle powstrzymany. Ałma-Ata mogła
podać ważne wiadomości, z miejsca budowy kanałów.
Daleki, ale wyraźny głos wymówił jego imię. Dawydow poznał sekretarza Instytutu Geologicznego.
— Ilja Andrejewiczu, rano dzwonił Starożyłow z budowy 5. Znaleziono tam szkielety dinozaurów, uszkodzone czy też nieuszkodzone, tego nie mogłem zrozumieć, gdyż źle było słychać. Starożyłow prosił, abym się z wami połączył. Uważa wasz przyjazd za konieczny. Co mam mu zakomunikować?
— Proszę zawiadomić go, że wyjeżdżam jutro samolotem — powiedział szybko Dawydow.
— Mam jeszcze dwie sprawy — mówił dalej sekretarz. — Ale skoro przyjeżdżacie tutaj, omówimy to na miejscu. A zatem oczekujemy was. Pozdrowienia dla wszystkich!
— Bardzo dziękuję! — radośnie krzyknął Dawydow. — Ukłony dla wszystkich, do zobaczenia!
Dawydow pośpieszył do Kolcowa i poprosił administratora, ażeby zamówił bilet lotniczy.
Rozdział III. Oczy rozumu
Droga wiła się brzegiem wąskiej rzeczki. Wysokie ściany wąwozu krzyżowały się w oddali swoimi pochyłościami, które opadały stromo z prawej i lewej strony ku rzece.
Najbliższe urwisko czerniło się surowo w zacienionym pasie z lewej strony. Jodły jak strzały ustawiły się szeregiem wzdłuż zębatej, skalnej ściany. Wznoszące się pochyłości wydawały się u góry coraz jaśniejsze, a najdalsze okryte były jakby lekką, perłową mgłą. Nieco na uboczu wznosił się okryty śniegiem występ, który przechodził w potężny grzbiet górski, śnieg osuwał się wydłużonymi, białymi pasmami po jego szarych, kamienistych zboczach, a na wierzchołku, gdzie olśniewająco biała warstwa śniegu wygładzała występy skał — wielki biały obłok powoli, jak biała łódź, wlókł się po śnieżnej przełęczy górskiego grzbietu.
Droga okrążyła strome urwisko i zaczęła się wznosić ku przełęczy, garbiąc się i wyginając. Maszyna rozgrzewając się wyła; dął czysty, zimny wiatr, wdzierając się w szpary na wpół otwartych szyb.
Читать дальше