„Zdradzi cię to, co nie jest nawet żywe...” – z głębin mojej pamięci wypłynęły słowa starej Cyganki.
Zachrobotała zasuwa. Wstałem z krzesła. Drzwi otworzyły się. Stał w nich Piotrek, a za jego plecami zobaczyłem jeszcze dwóch gliniarzy obstawy. Popatrzył na mnie ciężkim wzrokiem... Naprawdę ciężkim. Uśmiechnąłem się przepraszająco.
– Robert... czy nie powinieneś wreszcie przejść się do lekarza? – zapytał. – Moim zdaniem masz coś nie tak z głową. Może są jakieś proszki albo zastrzyki i tę piątą klepkę da radę wsadzić na miejsce.
– Wiem, że tak to wygląda, ale...
– Do biura – polecił. – Złożysz zeznania. Tak mnie dziś wkurzyłeś, że normalnie bym ci...
– Jeśli pan sobie życzy, możemy się odwrócić na moment, panie nadkomisarzu – zaproponował jeden z towarzyszących mu policjantów. – Czasem człowiek po prostu musi komuś dowalić, bo się udusi...
– Oj, nie kuście mnie, Kowalski, nigdy więcej mnie tak nie kuście – westchnął mój kumpel.
W biurze było znacznie sympatyczniej niż w celi. I miejsce znajome, i krzesło wygodniejsze...
– Planowałem z tobą pogadać jutro – oznajmił Piotrek. – Na spokojnie, jak człowiek z człowiekiem. Miło, kulturalnie, przy kawie i tak dalej... Pewnie u ciebie, bo po co tutaj? Pojawiły się nowe okoliczności tamtej sprawy z fiacikiem. Ledwo zaplanowałem, że zadzwonię rano, a tu mi raportują, że mamy cię pod kluczem, bo oczywiście znowu musiałeś jakiś cyrk odstawić. Twoje szczęście, że policja rzeczna to znalazła i wyłowiła – burknął, pociągając łyk wystygniętej herbaty z kubka stojącego na biurku. – Zdajesz sobie sprawę, że gdyby poszło na dno, tobyś posiedział w areszcie nawet miesiąc?
– Paskudna perspektywa – przyznałem.
– No a teraz zeznawaj po kolei i ze szczegółami. Co ci odwaliło? To znaczy co nowego ci odwaliło? – uściślił.
– Rutynowo raz w miesiącu robię kontrolę, czy mi się w chałupie nie zalęgły elektroniczne pluskwy – wyjaśniłem. – Bywają u mnie klienci, ktoś może coś podłożyć. Mam znajomka, który pożycza mi specjalistyczny sprzęt...
– Zmierzyłeś i wyszło, że jest transmisja. Zmierzyłeś dokładniej i okazało się, że masz w chacie lalę z sex shopu, którą przygarnąłeś z dobrego serca, ubrałeś, ogrzałeś, traktowałeś jak człowieka, a ona wykazała się czarną niewdzięcznością i kablowała na ciebie za pomocą wbudowanego przekaźnika radiowego. – Westchnął ciężko.
– Tak.
– Więc za karę wpakowałeś ją do bagażnika, zawiozłeś na most, zapewne wygłosiłeś jej kazanie o naganności delatorstwa i wywaliłeś do Wisły. Do tego zatrzymałeś auto w miejscu, gdzie jest monitoring. I wahałeś się na tyle długo, że ci z komisariatu rzecznego zdążyli wysłać motorówkę i autko z łapaczami po cywilnemu na most.
– Nagrałem się na monitoring?! Coś podobnego! – zdziwiłem się.
– Robert, czy ciebie już do końca popierdoliło? Gumowej lali mafijną egzekucję urządzałeś? Nie mogłeś jej po prostu do śmietnika wywalić?
– Mimo wszystko trochę ją polubiłem. Nie chciałem, żeby sobie na niej używali jacyś menele. A utopienie w rzece to swego rodzaju rytuał. Profesor Niwiński twierdzi, że starożytni Egipcjanie, wbrew temu, co sądzimy, mumifikowali tylko niewielki odsetek populacji, biedotę „odsyłano do Hapi”, czyli topiono w Nilu, a święte krokodyle już się nieboszczykami zajmowały po swojemu.
Zamurowało go na dobre pół minuty.
– Zgłupiałeś od tego czytania książek – orzekł wreszcie. – Rozejrzyj się wokoło! Czy to ci przypomina starożytny Egipt?!
– No... nie – przyznałem.
– A krokodyle mieszkają w zoo. No tak, ale do zoo byś jej nie przemycił. A nie mogłeś jej wywieźć na Bródno i zakopać?
– Przecież nie profanowałbym cmentarza!
– No to mogłeś pogrzebać ją na podwórzu. A jeśli masz tak osobisty stosunek do tej bryły silikonu, to zamiast likwidować, powinieneś zakuć ją w kajdany z czasów powstania styczniowego i wsadzić do piwnicy, żeby odpokutowała zdradę. Mógłbyś odwiedzać ją raz w tygodniu i godzinami prawić kazania, jaka to z niej zdradziecka sucz!
– Na to nie wpadłem. A pomysł dobry – przyznałem.
Sapnął jak lokomotywa.
– Ty wiesz, idioto nieszczęsny, jak to będzie wyglądało w raporcie?! – wsiadł na mnie znowu.
– Pomogę ci napisać – zaproponowałem.
– Słuchaj, czy w ogóle wiesz, co to jest policja?
– No, chyba wiem...
– Może i wiesz, ale niczego nie rozumiesz! My mamy kupę roboty z prawdziwymi bandziorami. Każdy gliniarz, który musi za tobą ganiać i tracić czas na takie pierdoły jak egipski pochówek lali z sex shopu, to gliniarz, który w tym czasie nie dba o bezpieczeństwo na mieście!
– Przepraszam – bąknąłem.
– W dodatku obciążą cię kosztami poszukiwań tej dziuni. Do tego pewnie będzie mandat za zaśmiecanie i drugi mandat od drogówki, bo tam, gdzie zatrzymałeś auto, nie wolno stawać. Już z dwojga złego wolałem, jak się uganiałeś za Martą.
– Zapłacę za wyłowienie...
Przeszedł się znowu po gabinecie.
– I co ja mam teraz z tobą zrobić? – zapytał gniewnie.
– To może mnie wypuść? – zaproponowałem nieśmiało. – Skoro udało się już ustalić, że nie jestem mordercą, i grozi mi tylko grzywna za zaśmiecanie rzeki, to nie ma ryzyka mataczenia, do wszystkiego się przyznałem i nigdzie się nie wybieram, więc nie ucieknę...
– Na razie nigdzie nie idziesz, jeszcze z tobą nie skończyłem!
Rozsiadłem się wygodniej i cierpliwie czekałem, co powie. Widziałem, że coś go gryzie. Chyba chciał o czymś jeszcze pogadać, ale nie wiedział, jak zacząć.
– Więc powiadasz, że w lali był podsłuch... – Uspokoił się trochę.
– Obejrzałem jej źrenice, wydaje mi się, że nie tylko podsłuch, ale też podgląd. Ale dokładniej nie sprawdzałem.
– Ktoś zagiął na ciebie parol – powiedział wreszcie. – Może tylko chcieli wiedzieć, co robisz, czym się aktualnie zajmujesz. Może planowali nakręcić jakieś kompromitujące filmy, jak się zabawiasz z tym silikonowym cudem...
– Nie planowałem się zabawiać. A gdyby nawet, toby te filmy mogliby pokazać co najwyżej mojej mamie, żeby się jej przykro zrobiło – zauważyłem trzeźwo. – Masturbacja nie jest chyba nielegalna...
– Mogliby to pokazać tym świrom z Grona Jarzębiny.
Zamyśliłem się.
– Być może członkowie naszej konfraterni uznaliby to faktycznie za przesłankę, aby natrzeć mi uszu – przyznałem. – Przestrzegamy bardzo surowych norm moralnych.
– Taaaa... Przestrzegacie? – Aż się zapienił. – Gówno tam przestrzegacie. Gadaj zdrów – parsknął, znowu wkurzony. – Mamy na was sześć skoroszytów poszlak! Tak czy inaczej: wszystko wskazuje na to, że masz wroga... – powiedział.
– Nie mam wrogów. – Wzruszyłem ramionami. – Nigdy nie zrobiłem nikomu nic złego... Z drugiej strony... Hmmm... Otarłem się w życiu o niejedną tajemnicę... Bywało, że wszedłem innym łowcom w drogę. Wyprzedziłem innych poszukiwaczy...
„Podejmiesz działanie, a wtedy pojawi się wróg... Wokół zaplecie sieć... Ale on nie będzie wiedział, czy uderzyć. Zawaha się” – z głębin pamięci znów wychynęły słowa starej Cyganki.
– Masz wroga – powtórzył. – Wroga, który w dodatku doskonale cię zna. Kogoś, kto wiedział, że nie masz z kim pogadać, kto wiedział, że lubisz mówić do siebie. Kogoś, kto podłożył ci tę lalę przekonany, że nie wywalisz jej ot tak. Kogoś, kto znał twój stosunek do Marty... Kto sfabrykował list od niej i tak dalej.
Читать дальше