Egzorcysta zaklął w duchu i odczepił od paska manierkę z samogonem.
– Golnijcie! – rozkazał, podsuwając naczynie pod nos dowódcy posterunku. Ten niuchnął i oczy poszły mu w słup.
– Dobry samogon, nie wąchaj, tylko pij – polecił bimbrownik twardo.
– Pijaństwo, produkt bez akcyzy, miejsce publiczne... – oponował Birski. – I jeszcze w podejrzanym towarzystwie...
– A kto niby ma cię za to aresztować? – prychnął kozak. – Twój podwładny też już po służbie.
– No tak... Ale łyknę tylko symbolicznie, w ramach tworzenia pozytywnego obrazu organów ścigania u grupy ludności szczególnie narażonej na patologie...
Gliniarz pociągnął łyk i jego twarz powoli zaczęła odzyskiwać kolor. Przez ciało przebiegł ożywczy prąd.
– Twoja kolej. – Jakub wręczył manierkę Rowickiemu.
– Ale ja...
– Pij, kto nie pije, ten kapuje!
Drugi gliniarz przyjął lekarstwo. Na efekt nie trzeba było długo czekać. Uniósł głowę, oczy odzyskały blask. Po pięciu minutach obaj wstali, i to nawet całkiem dziarsko.
– Dziękujemy, obywatelu Wędrowycz – zasalutował dowódca. – To był prawdziwie szlachetny i chrześcijański uczynek.
– Chyba się starzeję – mruknął egzorcysta, gdy policjanci poczłapali do domu. – Jeszcze nigdy policja mnie tak nie komplementowała...
– Wytrzeźwieją, to im te czułości miną – uspokoił go Semen. – Poza tym nikt poza mną nie słyszał, więc obciachu też nie będzie.
– Hmmm... Pij! – Jakub podsunął mu manierkę. – Kto nie pije...
– Dobra, dobra...
– A teraz pogadajmy po ludzku – rzekł egzorcysta, wytrząsając na język ostatnie krople nektaru. – Nie podoba mi się cała ta historia z siłownią. Wlazło babsko na nasz teren...
– I że niby nie płaci haraczu? – nie zrozumiał Semen. – Gang zakładamy czy co? To nie miasto.
– Ja tam wszelaką paranormalną gadzinę tnę zawsze równo z chodnikiem... – z gardzieli Jakuba dobiegł głuchy warkot. – Nie będzie mi się plugastwo pod bokiem bezkarnie plenić.
– Sądzisz, że ona jest coś nie tego? W sensie nie homo sapiens, tylko, dajmy na to, martwiaczka?
– Albo jeszcze coś gorszego! Tak na pierwszy rzut oka trudno rozpoznać, co i jak. Siądziemy sobie na ławeczce przed tym interesem i poobserwujemy.
– To będzie cholernie podejrzanie wyglądało.
– Słusznie. Musimy się najpierw odpowiednio zamaskować. Najlepiej udawajmy zwykłych nieszkodliwych wiejskich meneli. Skocz do monopolowego po elementy charakteryzacji. Semen przyniósł dwa wina i plastikowe kubki. Siedli wygodnie na wprost wejścia i przystąpili do maskowania. Po godzinie, gdy oba elementy charakteryzacji pokazały dno, wszystko było już jasne i oczywiste...
Wiejskie chłopaki maszerowali na siłownię dziarskim krokiem, a najdalej po kwadransie machania żelastwem opuszczali budynek niemal na czworaka. Instruktorka uwijała się jak w ukropie, demonstrowała działanie urządzeń, co jakiś czas jakby dla zabawy podrzucała sobie ciężką sztangę. W przeciwieństwie do klientów w ogóle się nie męczyła.
– Będziemy potrzebowali pewnego rekwizytu... – mruknął Jakub. – Obiło mi się o uszy, że carska armia w czasie odwrotu w tysiąc dziewięćset piętnastym pozostawiła u nas w godnych zaufania rękach pewien depozyt. Mam na myśli jakieś czterdzieści, może pięćdziesiąt kilo srebra w ćwierćpudowych sztabach.
– A ty skąd wiesz, że jest taki depozyt, i co więcej, kto ci podkablował, że to ja tego pilnuję?! –
wkurzył się Semen.
– Tatko mi powiedział. Ale nie martw się, on już dawno nie żyje.
– I za to cię lubię. – Kozak odetchnął z ulgą.
– Tak więc, wracając do meritumu, pożyczyłbym ten kruszec... – mruknął egzorcysta z niewinną miną.
– Co to, to nie!
– Myślałem, że jesteśmy kumplami na śmierć i życie, z takich, co to jeden drugiemu odda ostatnią
koszulę...
– Bierz koszulę, bierz życie, wyssij krew, wytnij moją wątrobę na grilla, chcesz, to podpal moją
chałupę, przepij moje ordery, ale państwowych pieniędzy oddać nie mogę! To rządowa rezerwa. Na odbudowę matuszki Rassiji po okresie bolszewickiej okupacji! Wróci car, a jak się okaże, że nie upilnowałem, to za jaja mnie powieszą. Poza tym honor oficera...
– Oddam co do grama. Znasz mnie przecież. Dołożę ze swoich, jak będzie trzeba.
– Ale chyba musisz z tego coś odlać.
– Ano muszę.
– To nie da rady. – Semen płakał rzewnymi łzami, ale pozostał nieugięty. – Na tych sztabach są carskie orły, punce banku i numery seryjne.
Jakub zamyślił się i jak zwykle zaraz wpadł na doskonały pomysł.
– Nasmarujemy sztaby wazeliną i okleimy gliną. Jak podeschnie, wyciągniemy je. A po robocie wlejemy kruszec jak do formy. Sztabki będą identyko, z orłami, puncami i numerami. Wróci car, popatrzy i nawet się nie skapnie, że coś jest nie tak.
– Tylko pod tym warunkiem!
Birski z Rowickim mordowali się, aż pot kapał ze sztang. Instruktorka obserwowała ich spod półprzymkniętych powiek. Jakub i Semen nadeszli niespiesznie i stanęli na chodniku, tak by przez okno obserwować wnętrze siłowni.
– Panie posterunkowy, niech pan uważa, żeby się znów nie przetrenować – zakpił kozak.
– Proszę nie przeszkadzać – huknęła kobieta. – Swoją drogą, też mogliby panowie zażyć trochę sportu. To się w każdym wieku przydaje. Mamy kupę świetnego sprzętu!
– Toż właśnie idziemy zażyć sportu, będziemy ryby łowili. – Jakub wskazał futerał na ramieniu przyjaciela.
– W gminnym stawie? Karpie? Bez zezwolenia?! – Rowicki tak się oburzył, że aż upuścił sztangietkę.
– A kto ma nas niby złapać, jak wy dwaj już po służbie? – wzruszył ramionami Semen.
– Ja zasadniczo nie jestem przeciwnikiem powiększania tężyzny fizycznej – powiedział Jakub. –
W młodości niejedną sztangę wycisnąłem jak cytrynę. Ale na siłownię się mogę ewentualnie zapisać
tylko pod pewnym warunkiem...
– Ciekawam jakim? – Kobieta wzięła się pod boki.
– No wie pani, jak to w sporcie, trener powinien mieć autorytet. – Dziadyga wyszczerzył zęby w krzywym uśmiechu. – Powiedzmy tak, jak wyciśnie pani więcej niż ja, kupię karnety na cały rok dla siebie i dla przyjaciela. A jak nie, to nie. Spróbujemy się? Nie mówię o jakichś straszliwych ciężarach, tak sto kilo będzie chyba w sam raz.
Instruktorka obrzuciła kpiącym spojrzeniem jego mikrą postać.
– Phi – prychnęła. – Zapraszam.
Obaj dziadkowie weszli do salki.
– Przepraszam – powiedział Jakub. – Ale to ja najpierw prysznic wezmę, tak dla higieny i kultury... Sport wymaga przecież sterylnej czystości. Pani pokaże którędy?
Obu gliniarzom szczęki opadły aż na brody. Nikt nigdy wcześniej nie słyszał, żeby egzorcysta z własnej woli poszedł się myć. A co dopiero pod prysznic!
– To ja zaprowadzę. – Instruktorka ruszyła na zaplecze, podzwaniając kluczami. Kozak wykorzystał moment, gdy wszyscy patrzyli w ślad za Jakubem, pospiesznie wyciągnął
z wędkarskiego futerału gryf od sztangi, położył go w kącie obok pozostałych i cmoknął z zadowoleniem. Podróbka wyglądała perfekcyjnie.
– Naszykujmy w międzyczasie sprzęt dla naszych zawodników – zaproponował policjantom. Jakub umył się szybko. Wytarł kosmatym ręcznikiem. Następnie z kieszeni spodni wydobył pudełko maści do pielęgnacji wymion krowich, zmieszanej z orzechową bejcą i ukraińską viagrą. Żeby nie zesztywniały mu palce, założył lateksowe rękawice i naniósł porcję preparatu na skórę. Wklepał
Читать дальше