– A pańskie pełnomocnictwa? – Birski zadał w swoim mniemaniu bardzo cwane i podchwytliwe pytanie.
– To są moje pełnomocnictwa. – Robot zaplótł sprężyny dłoni i pokazał mu zardzewiałą metalową
figę. – Nie uczyli was w milicji, że to silniejszy ma rację?
– Uczyli – przyznał Rowicki. – Ale to było jeszcze za poprzedniego ustroju. Potem solidarnościowa ekstrema wygrała i od tamtej pory uczą jakby odwrotnie.
– Na naszym posterunku panuje idealny porządek i nie zachodzi potrzeba... – zaczął Birski.
– Co to jest? – zapytał groźnie robot, potrząsając flaszką z denaturatem.
– Denaturat? – bąknął Rowicki.
– Pijecie denaturat na służbie? – indagował automat.
– Nie, to od pani Malinowskiej...
– A może przyjęliście łapówkę w zamian za zatrudnienie jej na posterunku?
– Ależ skąd... To nie od niej, tylko jej. Jej własność – próbował ratować sytuację Birski.
– Czyli przyznaje się pan, że zatrudniacie alkoholiczkę do sprzątania posterunku policji?
– Ona tego nie pije, tylko chyba przeciera podłogę dla dezynfekcji.
– Chyba? Czyli nie kontroluje pan poczynań zatrudnionego personelu... – kontynuował przesłuchanie robot.
– Kontroluję. Przeciera tym podłogę. I co?
– Czyli poprzednie zeznanie było fałszywe?
– Yyyyy...
– Mamy zatem składanie fałszywych zeznań oraz brak nadzoru i karygodną nieznajomość przepisów, co poskutkowało złamaniem norm ISO czyszczenia powierzchni płaskich. W dodatku, skoro denaturat należy do niej, to mam rozumieć, że zdefraudowaliście fundusze na środki czystości, a ich zakup wymusiliście na personelu?
– Ale ja...
– Jesteście zatrzymani do wyjaśnienia. Zdać broń i legitymacje służbowe. Obaj!
– A ja za co? – zaskamlał Rowicki.
– Fałszowanie dokumentacji. Ewidencja magazynu dowodów rzeczowych zawiera antydatowany protokół zniszczenia miksera. A pan, panie Birski, i w tej sprawie nie dopilnował podkomendnego...
– To ja mu kazałem sfałszować – szef honorowo stanął w obronie podwładnego.
– Czyli wykorzystując pozycję służbową, zmusiliście podkomendnego do poświadczenia nieprawdy... To będzie ładne parę lat odsiadki – oznajmił automat. – Do tego brak reakcji na donosy. Znalazłem w koszu sześć anonimów o tym, że Izydor Bardak z kuzynami konsumuje samogon, a Jakub Wędrowycz im go dostarcza. Ale wobec totalnej pasywności lokalnych organów ścigania tym problemem zajmę się
osobiście. Do celi! – Wskazał kierunek.
Obaj gliniarze niechętnie poczłapali na dół i dali się zamknąć. Robocop podreptał na górę.
– Dobra nasza. – Birski zatarł dłonie.
– Co „dobra nasza”? – Rowicki w bezsilnej złości szarpnął kraty. – Siedzimy w pierdlu, pilnowani przez zbuntowanego robota, a jak jeszcze nasmaruje protokół z naszego przesłuchania i wyśle go do Chełma, to, kurde, po nas!
– Ech, dzieciuch z ciebie... Pomyśl sam. Dokąd polazł ten terminator?
– Chyba do Bardaków, a potem po Wędrowycza...
– No właśnie. Skoro my nie daliśmy rady poskromić ani Bardaków, ani Wędrowycza, to wydaje ci się, że jakiś przerośnięty toster da radę?
– A nie przyszło ci do głowy, szefie, że ten robot to robota tego starego pokemona?
– Nawet jeśli – uśmiechnął się Birski – to nic nie zmienia. Robot poszedł mu podokuczać... A sam wiesz, jak to jest, gdy ktoś się nadmiernie czepia tego dziadygi.
I obaj zarechotali niedobrym śmiechem, którego wyuczyli się dawno temu, kiedy służyli jeszcze w ZOMO.
Kopnięte z rozmachem stalowe drzwi zabrzęczały żałobnie, niczym rozstrojona gitara. Jednak już po pierwszym ciosie stało się jasne, że zapewnienia o ich jakości były mocno przesadzone...
– A mówiłem, nie kupuj chińskich drzwi w markecie! – mruknął Izydor z naganą.
– Ale to specjalnie na złość Wędrowyczowi, coby mu zaszkodzić... – mruknął jego kuzyn.
– Wykiwał cię z tym odbieraniem chleba. Co z niego, kij mu w oko, niby za robotnik?
W tym momencie znowu rozległ się łomot. Kolejny kop wygiął drzwi jeszcze bardziej.
– Myślisz, że to znowu on?
– Obawiam się, że nie... Ten po drugiej stronie stuka jakby mocniej.
Po trzecim kopniaku drzwi runęły. Do wnętrza wmaszerował dziwny stwór. Na ramiona narzucony miał mundur generała policji. Cały korpus i kończyny zmontowane były z różnych przypadkowych części. Zamiast głowy automat nosił kask motocyklowy, spod zasłony sterczały dwa obiektywy aparatów fotograficznych. Całość napędzały dwa silniki motorowerów, robot rozsiewał zatem wokoło zjadliwą
woń spalin.
– Policja – odezwał się dziwny stwór. – Wkroczenie bez nakazu na podstawie podejrzenia przestępstwa popełnianego w toku. Podejrzenie potwierdzone. Konsumpcja płynów niezgodnych z normami ISO, do tego wykroczenie skarbowe, gdyż od napojów nie odprowadzono akcyzy.
– Yyyyy... – wydukał Izydor.
– Skujcie się sami. – Przybysz rzucił im garść kajdanek. – Żywi lub martwi, idziecie ze mną!
– Ale – zaczął Wojciech.
Coś zawarczało. Teraz dopiero spostrzegli, że robot zamiast prawej dłoni ma piłę łańcuchową.
– To jest absolutnie ostatnie ostrzeżenie!
Bardacy nie dali się długo prosić – skuli pospiesznie łapy i pokornie powędrowali do nyski. Spodziewali się, że pojadą do Wojsławic, ale pojazd pomknął na wzgórza i niebawem stanął w błocie przed domem Wędrowycza.
– Nie ważcie się podejmować prób ucieczki – warknął automat. – Zaraz wracam. Zatrzymani kiwnęli potulnie głowami, ale gdy tylko ich prześladowca znikł, zaczęli dłubać przy drzwiach. Niestety, bez skutku. Paka do przewozu aresztantów była naprawdę dobrze zabezpieczona. Jakub i Semen siedzieli właśnie przy śniadaniu, to znaczy zapijali maślanką kaca, gdy ktoś kopnął
w drzwi.
– Otwierać, policja! – dobiegło z zewnątrz.
– Jak mają jakiś interes, to niech sami wlezą – burknął gospodarz. – A tak w ogóle to nieładnie przeszkadzać przy posiłku...
Drzwi rozleciały się na kawałki.
– A to się obfotografuje i da do prasy jako przekroczenie tych, no, kompetencji... – zaczął Jakub, ale urwał, widząc stwora pakującego się do chaty. – Ty, zobacz, gliniarstwo sobie robota zbudowało? –
zadumał się. – Coś jak na tym amerykańskim filmie, tyle że tandetniej.
– Policjant i leśnik to żaden rzemieślnik – pokręcił głową Semen. – Ani Birski, ani tym bardziej Rowicki nie byliby chyba zdolni zbudować czegoś takiego. A na model produkowany seryjnie to mi nie wygląda, zbyt toporna konstrukcja. Wydaje mi się raczej, że to skutki uboczne twojego psikusa. Tymczasem robot grzebał z zapałem po szafkach.
– To mu tak wolno? – marudził Jakub. – A nakaz?
– Znaleziono samogon – rozległ się blaszany głos. – Jesteście aresztowani. Zeznania Bardaków...
– To i Bardaków złapałeś? – zdumiał się po raz trzeci egzorcysta.
– Wszystkich trzech na gorącym uczynku nielegalnej konsumpcji! – pochwalił się robot. – I jeszcze tych fajtłapowatych policjantów wsadziłem do aresztu za łamanie norm ISO i lekceważenie palących problemów walki z alkoholizmem! Skończyły się czasy pobłażania przestępcom. Macie w miasteczku nowego szeryfa. – Walnął się z dumą w pierś, aż blacha zabrzęczała.
– Panie robochłop, czy jak tam pana zwać – powiedział z uśmiechem Semen – wedle tego, co pan mówi, zapudłował pan już pięciu mieszkańców osady. Przypadkiem znam kubaturę aresztu w piwnicy posterunku.
Читать дальше