Kir Bułyczow - Rycerze na rozdrożach

Здесь есть возможность читать онлайн «Kir Bułyczow - Rycerze na rozdrożach» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Rycerze na rozdrożach: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Rycerze na rozdrożach»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Rycerze na rozdrożach — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Rycerze na rozdrożach», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Chodźmy, dziewczyny, na spacer, pokażemy się na mieście w nowej postaci.

— Co pan? — przestraszyła się Helena. — A jeśli ktoś nas pozna?

— Wtedy powiesz, że się pomylił.

Helena nie potrafiła znaleźć argumentu, więc spróbowała wymówić się pretekstem:

— Jakże mogę Wanię zostawić?

— Wania powinien pójść spać — odparł Ałmaz. — Przecież dzieci w ciągu dnia też śpią?

To pytanie skierował do Wani, który patrząc nań wzrokiem pełnym uwielbienia nie ośmielił się zaoponować.

— Idę — powiedziała jak japoński kamikadze.

Wanda już kilka razy chciała się pożegnać, ale wciąż nie wychodziła.

Kiedyś zburzyła już życie Heleny na tydzień przed jej ślubem. Zobaczyła Nikitę u kogoś w gościach, Nikitę spokojnego, urządzonego, posłusznego Helenie, i bez chwili namysłu postanowiła go odbić. W pamiętniku przyjaciółki wyczytała czyjś aforyzm: „W miłości, podobnie jak na wojnie, żadne reguły nie obowiązują”. Aforyzm leżał w zapasie przez trzy lata, a teraz się przydał. Uprzejmy, dobrze wychowany Sawicz powinien należeć właśnie do niej, jędrnej, zdrowej, skorej do śmiechu dwudziestolatki, a nie do więdnącej już, deskowatej starej panny!

Po co zresztą grzebać się w przeszłości? Została ona w pamięci tylko trojga aktorów dramatu, a innym nic do tego. Wanda natychmiast wyczuła w Sawiczu słabe miejsce, jego gotowość do podporządkowania się i niezdolność powiedzenia „nie”. Wyczuła też słabość Heleny, słabość płynącą z nadmiernej dumy. Ta szczapa kierowała się jakimiś zasadami, nie przekraczała ich i myślała, że inni również je uszanują.

Wanda zwyciężyła w ciągu trzech dni. Teraz wydawało się dziwne, że aż tak szybko, chociaż te dni były bardzo długie. Od tej pory Sawicz stał się jej bezwzględną własnością, co jednak powodowało stałą niepewność, bo przecież Sawicz pozostał ten sam. Co gorsza, zjawił się rodzaj skruchy i jakaś wstydliwa, śmiesząca samą Wandę tęsknota do Heleny.

Tak, potrafiła trzymać Sawicza w garści, nawet na odległość, ale zawsze pamiętała, że „nie ma reguł”, a skoro nie ma dla niej, to nie ma również dla innych. Teraz, gdyby to od niej zależało, wprowadziłaby takie reguły i chociaż z upływem lat konkurentek było coraz mniej, nie osłabiała chwytu.

Dzisiejsze przebudzenie ożywiło stare niepokoje, ale również nadzieję, że Helenie się nie poszczęściło. Zawiodła się. Helena stała się jej rówieśnicą, właśnie taką, jaką po raz pierwszy ujrzał Nikita Sawicz.

Wandzie ścisnęło się serce, kiedy rano weszła do domu Kastielskiej: Helena stała plecami do słońca i jej platynowe lekkie włosy tworzyły świetlistą aureolę. Co prawda, była tak samo chuda, jak w starości. Może dla innych smukła, ale w oczach Wandy po prostu chuda. Zresztą i to było niewielką pociechą.

Zmieszanie Nikity też trudno było znieść. Tak ją ono zabolało, że omal nie chwyciła go za rękę i nie wyprowadziła z domu.

I nagle, w którymś momencie, jakby pękła szyba i powiało świeżym wietrzykiem. Wanda zrozumiała, że trzydziestoletnie wychowywanie, dobrowolna niewola jest silniejsza od starych uroków Heleny. Nikita jej unika, jak spłoszony zając zerka na żonę, czy aby się nie gniewa, i jeszcze jedno: Helena została wierna swoim zasadom i nie przyswoiła sobie starego aforyzmu.

Mój Boże, jak ci biedacy się oszukali, pomyślała Wanda. Może ona sama nie zmądrzała przez te trzydzieści lat, ale za to nabrała doświadczenia, nauczyła się kwalifikować ludzi. Gdyby się nie nauczyła, pierwszy lepszy rewizor z obwodu zjadłby ją w kaszy. Jeszcze wczoraj wydawało się im, że można przebudować życie, odpokutować za swoje grzechy i błędy, przywrócić czas, w którym jeszcze nie było jej, dzisiejszej Wandy. Ale przeszłości nie można zatrzeć, nie można przed nią uciec, jak przed własnym sumieniem.

Niepokój znikł.

Po raz pierwszy od trzydziestu lat mogła popatrzeć na Helenę spokojnie, inaczej niż w czasie przypadkowych spotkań na ulicy, kiedy dostrzegała jedynie nowe zmarszczki, siwe włosy i wytarte rękawy palta.

I Helena jej się spodobała tak, jak może podobać się młoda kobieta innej młodej kobiecie, jeśli nie ma między nimi rywalizacji, nie ma mężczyzny i zazdrości. Chyba zresztą i Helena to zrozumiała, bo choćby nie wiem jak się człowiek odmładzał, dawnej młodości nie zdoła przywrócić.

Dlatego Wanda została w domu Kastielskiej nawet wtedy, kiedy pozostali wyszli, sprawnie pomagała jej w zajęciach domowych, głośno się śmiała, kokietowała Ałmaza, trącała go wysoką piersią, bez żadnych zresztą zamiarów, po prostu z rozpierającej ją dziewczęcej pustoty.

— Dobra myśl, Lenoczka, chodźmy na spacer! — poparła projekt Ałmaza. Ta „Lenoczka” po trzydziestu latach oficjalnej znajomości nie zrobiła dobrego wrażenia. Helena Siergiejewna uznała, że jej była rywalka lęka się jej, ochrania męża i w udawanej familiarności szuka obrony. Pomyślała, że jednak nie warto odpychać Wandy.

— Chodźmy — powiedziała.

Wanda przyglądała się, jak Kastielska usiłuje swe puszyste, platynowe włosy zwinąć w babciny kok.

— Zostaw je — powiedziała. — Daj spokój z tym kokiem, tak ci bardziej do twarzy. — I dodała z zawiścią: — Ty to masz szczęście, figura niemal wcale ci się nie zmieniła. Możesz nosić wszystkie swoje sukienki.

Helena miała na sobie starą, ciemną sukienkę z białym kołnierzykiem. Teraz jednak wyglądała w niej nie jak nauczycielka, lecz jak uczennica przed balem maturalnym. Wanda natomiast musiała założyć elastyczną bluzkę, a spódnicę spiąć agrafką.

— Tylko że twoje pantofle to po prostu coś okropnego. Dzisiaj nikt już takich nie nosi.

— Czy to nie wszystko jedno?

To powiedziała stara Kastielska, młoda zaś zaczęła się usprawiedliwiać:

— Kiedy byłam młoda, nikt nie myślał o pantoflach.

Na ulicy Ałmaz wziął kobiety pod ręce, wcale nie ukrywając, jaką przyjemność sprawia mu spacer z takimi młodymi i pięknymi dziewczynami. Helena wciąż spotykała znajomych i sąsiadów, którzy gapili się na nią ze zdumieniem, i tylko z największym trudem powstrzymywała się od tego, aby się nie przywitać, nie zapytać ich o zdrowie, o szkolne sukcesy dzieci. A jednocześnie wciąż pamiętała, że ma na nogach stare kapcie, że wszyscy to widzą i mają za złe.

Za mostem Ałmaz kupił im obu lody „Eskimo”, sobie też wziął porcję, po czym usiedli na ławce w cieniu. Wanda powiedziała nagle:

— Chodźmy do mnie, do domu towarowego.

Była teraz dobra i przychylna ludziom. W tamtej, prawdziwej młodości nigdy w sobie takiej dobroci nie czuła.

— Po co?

— Mam na zapleczu francuskie pantofle. Siódemkę. Akurat dla ciebie.

— Ależ po co, nie trzeba! — powiedziała Helena i nagle zdała sobie sprawę, że wręcz marzy o tym, aby zobaczyć, potrzymać w ręku, założyć francuskie pantofelki, których istnienie było równie abstrakcyjne, jak istnienie Antarktydy, na którą latają wyłącznie młodzi, niezwykli ludzie.

— Ależ nie bój się — Wanda nie zrozumiała nastroju Heleny i postanowiła ją uspokoić. — One są już zapłacone. U mnie lada moment powinien być remanent, wobec tego kupiłam je.

To była półprawda, ale nie będziemy się teraz wdawać w subtelności pracy dyrektorki domu towarowego w mieście Wielki Guslar, nie będziemy też dyskutować o obliczu moralnym Wandy Kazimirowny, która w kwestii najważniejszej nie kłamała: w magazynku podręcznym istotnie leżała para francuskich pantofelków, właściwie trzy pary. ale to już zupełnie inna historia.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Rycerze na rozdrożach»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Rycerze na rozdrożach» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Kir Bułyczow - Pupilek
Kir Bułyczow
Kirył Bułyczow - Żuraw w garści
Kirył Bułyczow
Kirył Bułyczow - Przełęcz. Osada
Kirył Bułyczow
libcat.ru: книга без обложки
Kir Bułyczow
libcat.ru: книга без обложки
Kir Bułyczov
Martin Kirk - Hatha Yoga
Martin Kirk
Отзывы о книге «Rycerze na rozdrożach»

Обсуждение, отзывы о книге «Rycerze na rozdrożach» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x