Arkadij Strugacki - Lot na Amaltee, Stazysci

Здесь есть возможность читать онлайн «Arkadij Strugacki - Lot na Amaltee, Stazysci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Lot na Amaltee, Stazysci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Lot na Amaltee, Stazysci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Lot na Amaltee, Stazysci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Lot na Amaltee, Stazysci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Jedną nogę mogli zjeść od razu.

— Co za bzdury — powiedział Szemiakin. — Wracajmy do pracy.

— Nie, nie — zaprotestował Ylczek — Trzeba to rozpatrzyć. Mam taką hipotezę: kosmita miał szeroki krok. Oni wszyscy są nienormalnie długonodzy.

— Rozwaliłby sobie głowę o sklepienie jaskini — sprzeciwił się Sadowski. — Może był skrzydlaty, przyleciał do jaskini, zobaczył, że nic dobrego go tu nie czeka, odbił się i odleciał. A wy co myślicie, Iwan? Żylin otworzył usta, ale zamiast odpowiedzieć podniósł palec i ostrzegł:

— Uwaga! Generalny inspektor!

Do mesy wszedł czerwony, rozczochrany Jurkowski.

— Fu! — powiedział. — Jak przyjemnie, jak chłodno… Planetolodzy, wzywa was kierownictwo. U was jest teraz około czterdziestu stopni. — Zwrócił się do Jury. — Zbieraj się, kadecie. Umówiłem się z kapitanem tankowca, że podrzuci cię na „Pierścień 2”. — Jura drgnął i przestał się uśmiechać. — Tankowiec staruje dopiero za kilka godzin, ale lepiej być tam wcześniej. Wania, odprowadzisz go. Tak! Planetolodzy! Gdzie planetolodzy? — Wyjrzał na korytarz. — Szemiakin! Pasza! Przygotuj fotografie, które zrobiłeś nad Pierścieniem. Muszę je obejrzeć. Michaił, nie odchodź, poczekaj chwileczkę. Aleksiej, rzuć książkę, muszę z tobą pomówić.

Bykow odłożył księżkę. W mesie został tylko on, Jurkowski i Michaił Antonowicz. Jurkowski, kołysząc się, przebiegł z kąta w kąt.

— Co z tobą? — spytał Bykow, patrząc podejrzliwie na jego ewolucje.

Jurkowski zatrzymał się gwałtownie.

— Oto co, Aleksiej — powiedział. — Umówiłem się z Markuszy-nem, daje mi kosmoskaf. Chcę polecieć nad Pierścieniem. Absolutnie bezpieczny rejs, Aleksieju — Jurkowski nieoczekiwanie się rozzłościł. — No i co tak patrzysz? Chłopaki latają tak po dwa razy na dobę, już od roku. Wiem, że jesteś uparty. Ale nie mam zamiaru schodzić w Pierścień. Podporządkuję się twoim zarządzeniom. I ty uszanuj moją prośbę. Proszę cię w sposób najbardziej uniżony, do licha. W końcu jesteśmy przyjaciółmi czy nie?

— Właściwie o co ci chodzi? — spytał spokojnie Bykow. Jurkowski znowu przeszedł się po pokoju.

— Daj mi Michaiła — wyrzucił z siebie.

— Coo? — zdumiał się Bykow, prostując się powoli.

— Albo polecę sam — odparł natychmiast Jurkowski. — A nie znam zbyt dobrze kosmoskafów.

Bykow milczał. Michaił Antonowicz stropiony patrzył to na jednego, to na drugiego.

— Chłopcy — odezwał się. — Ja z przyjemnością… O czym tu mówić?

— Mógłbym wziąć pilota ze stacji — ciągnął Jurkowski. — Ale proszę o Michaiła. Dlatego, że Michaił jest sto razy bardziej doświadczony i ostrożny. Rozumiesz? Ostrożny!

Bykow milczał. Jego twarz pociemniała i sposępniała.

— Będziemy bardzo ostrożni — zapewniał Jurkowski. — Będziemy iść na wysokości dwudziestu, trzydziestu kilometrów nad płaszczyzną, nie niżej. Zrobię kilka zdjęć w dużej skali, popatrzę sobie i za dwie godziny wrócimy.

— Aloszeńka — rzekł nieśmiało Michaił Antonowicz. — Przecież przypadkowe odłamki nad Pierścieniem są bardzo rzadko spotykane. I wcale nie takie straszne…

Bykow w milczeniu patrzył na Jurkowskiego. No i co z nim robić? — myślał. Co robić z tym szaleńcem? Michaił ma chore serce. To jego ostami rejs. Przytępiła mu się reakcja, a w kosmoskafie jest ręczne sterowanie. Ja nie mogę sterować kosmoskafami, Żylin też nie. A młodego pilota z nimi puścić… Już oni by się na pewno nawzajem przekonali, żeby wejść w Pierścień. Dlaczego ja, stary dureń, nie nauczyłem się sterować kosmoskafami?

— Alosza — nalegał Jurkowski. — Bardzo cię proszę. Pewnie już nigdy nie zobaczę Pierścienia Saturna. Jestem stary, Alosza.

Bykow wstał i, nie patrząc na nikogo, w milczeniu wyszedł z mesy. Jurkowski zasłonił twarz dłońmi.

Co za nieszczęście! — powiedział z żalem. — Dlaczego ja mam taką okropną reputację? Co, Misza?

— Bardzo jesteś nieostrożny, Wołodieńka — rzekł Michaił Antonowicz. — Naprawdę, sam jesteś sobie winien.

— A po co być ostrożnym? — spytał Jurkowski. — Proszę, powiedz mi, po co? Żeby dożyć do pełnej duchowej i cielesnej niemocy? Doczekać momentu, gdy życie ci obrzydnie i umrzeć z nudów w łóżku? To śmieszne, Michaił, żeby tak się trząść nad własnym życiem.

Michaił Antonowicz pokręcił głową.

— Jakiś ty, Wołodieńka — powiedział cicho. — Jak możesz tego nie rozumieć. Ty sobie umrzesz i po wszystkim. A po tobie ludzie zostaną, przyjaciele. Wiesz, jak im będzie gorzko? A ty tylko o sobie, Wołodieńka, zawsze tylko o sobie.

— Ech, Misza — westchnął Jurkowski. — Nie będę się z tobą kłócił. Powiedz mi lepiej, zgodzi się Aleksiej, czy nie?

— Ależ on już się zgodził — stwierdził Michaił Antonowicz. — Nie widzisz tego? Ja z nim latam piętnaście lat, dobrze go znam.

Jurkowski znowu przebiegł się po pokoju.

— A czy chociaż ty, Misza, chcesz lecieć czy nie? — krzyknął. — Czy ty też… zgadzasz się?

— Bardzo chcę — powiedział Michaił Antonowicz i poczerwieniał. — Na pożegnanie.

Jura pakował walizkę. Nigdy nie umiał spakować się jak należy, a teraz w dodatku się spieszył, żeby nikt nie zauważył, jak bardzo nie chce schodzić z „Tachmasiba”. Iwan stał obok i Jurze było tak strasznie smutno na myśl, że zaraz będą się żegnać i że nigdy więcej się nie spotkają.

Jak leci wrzucał do walizki bieliznę, zeszyty z notatkami, książki — również Drogą nad drogami, o której Bykow powiedział: Z chwilą gdy ta książka zacznie ci się podobać, możesz uważać się za dorosłego. Iwan pogwizdując, obserwował Jurę wesołymi oczami. Jura w końcu zamknął walizkę, obejrzał ze smutkiem kajutę i powiedział:

— To chyba wszystko.

— Jak wszystko, to chodź się pożegnać — rzekł Żylin.

Wziął od Jury nieważką walizkę i poszli korytarzem, mijając pływające w powietrzu dziesięciokilogramowe hantle, mijając prysznic i kuchnię, skąd pachniało kaszą owsianą. Weszli do mesy. W mesie był tylko Jurkowski. Siedział przy pustym stole, obejmując rękami łysiejącą głowę. Przed nim leżała przymocowana zaciskami samotna, pusta kartka papieru.

— Władimirze Siergiejewiczu — powiedział Jura. Jurkowski podniósł głowę.

— A, kadet — uśmiechnął się ze smutkiem. — Cóż, pożegnajmy się.

Uścisnęli sobie dłonie.

— Jestem wam bardzo wdzięczny — powiedział Jura.

— No, no — rzekł Jurkowski. — No, co też ty, naprawdę. Wiesz przecież, że nie chciałem cię brać. Ale nie miałem racji. Czego ci życzyć na pożegnanie? Dużo pracuj, Jura. Pracuj rękami, pracuj głową. Zwłaszcza nie zapominaj pracować głową. I pamiętaj, że prawdziwi ludzie to ci, którzy dużo myślą o wielu rzeczach. Nie pozwól leniuchować komórkom. — Jurkowski popatrzył na Jurę ze znajomym wyrazem twarzy, jakby czekał, że Jura właśnie teraz, na jego oczach zmieni się na lepsze. — Idź.

Jura skłonił się niezręcznie i wyszedł z mesy. Przed drzwiami na mostek obejrzał się. Jurkowski patrzył w zadumie za nim, ale już go chyba nie widział. Jura wszedł na mostek. Michaił Antonowicz i Bykow rozmawiali przy pulpicie sterowniczym. Gdy Jura wszedł, zamilkli i popatrzyli na niego.

— Tak — rzekł Bykow. — Jesteś gotów, Jura. Iwan, odprowadzisz go.

— Do widzenia — powiedział Jura. — Dziękuję. Bykow w milczeniu podał mu swą ogromną dłoń.

— Bardzo wam dziękuję, Aleksieju Pietrowiczu — powtórzył Jura. — 1 wam, Michaile Antonowiczu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Lot na Amaltee, Stazysci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Lot na Amaltee, Stazysci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arkadij Strugacki - Przyjaciel z Piekła
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Piknik pored puta
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Biały stożek Ałaidu
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Alfa Eridana
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Fale tłumią wiatr
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki
Отзывы о книге «Lot na Amaltee, Stazysci»

Обсуждение, отзывы о книге «Lot na Amaltee, Stazysci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x