• Пожаловаться

Borys Strugacki: Bezsilni tego swiata

Здесь есть возможность читать онлайн «Borys Strugacki: Bezsilni tego swiata» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, год выпуска: 2004, категория: Фантастика и фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Borys Strugacki Bezsilni tego swiata

Bezsilni tego swiata: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bezsilni tego swiata»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zbliżają się wybory gubernatora Petersburga. Spiskowcy, stosując przemoc i tortury, chcą zapewnić wygraną swojemu kandydatowi. Na nic się to jednak nie zdaje, bo zwycięzca zostaje zabity strumieniem…

Borys Strugacki: другие книги автора


Кто написал Bezsilni tego swiata? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Bezsilni tego swiata — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bezsilni tego swiata», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Zamiewam nabyć ten zakład — wyjaśnił agent, podchodząc z uśmiechem, teraz już wyraźnie serdecznym, i coraz silniej grasejując. — Właściwie już go nabyłem. Możesz mi pogwatulować, jako właścicielowi!

— Gratuluję — powiedział sensei z miną absolutnego i beznadziejnego niezrozumienia.

— Dziękuję. Mam nadzieję, że gratulacje były szczere?

Sensei wydał nieokreślony dźwięk, a Robert spojrzał na wrogiego ochroniarza. Facet stał jak słup, wyprężony na baczność, i pożerał agenta (ordynatora? właściciela?) oddanym wzrokiem. Była to klasyczna niema scena: osłupiały ochroniarz, lekarze zamarli w pozach bezsprzecznej gotowości, niczego nierozumiejący sensei, a pośrodku dobrodusznie i przerażająco uśmiechnięty człowiek o twarzy czerwonobrązowej i błyszczącej, jak cybuch drogiej fajki. Wtedy otworzyły się drzwi pokoju i na korytarz wyjechał w swoim wózku pstrokaty inwalida z rulonem przezroczystej tkaniny na plecach. Wózek prowadziła skurczona wiedźma o ziemistej twarzy, z zapadniętymi ustami i czerwonymi oczami.

— „Powiadam ci: wstań — wygłosił inwalida przenikliwie i triumfalnie, jakby zadął w trąbę — weź pościel swoją i idź do domu swego!” Niechaj każdy otrzyma to, w co wierzył!

Nikt nie zdążył ochłonąć ani się zdziwić, gdy kolana ugięły się pod kobietą. Odchyliła do tyłu straszną twarz ze zmartwiałymi nagle oczami i osunęła się na dywan — miękko i bezszelestnie, tak jak umieją padać tylko doświadczeni epileptycy albo alkoholicy, którzy utracili wreszcie równowagę.

— Może jednak zapalisz? — zapytał ostrożnie Tengiz.

— Nie. Powstrzymam się. Pewnie zaraz przyjdzie.

Robert starał się mówić spokojnie. Przed oczami ciągle miał ten sam obraz: Tatiana Olegowna pada na wznak, odchylając w stroną sufitu swoją martwą twarz. Biegnące do niej ze wszystkich stron, furczące w pędzie białe fartuchy… W uszach nadal dźwięczały mu dzwonki alarmowe, niezrozumiały gwar głosów i piskliwe polecenia: „Tara-ra-zepam, w szybkim wlewie!” I straszny głos agenta-właściciela: „Idioto cholerny! Mózg ci do głowy uderzył? Kretynie, analfabeto!” I ponad tym wszystkim suchy, niewzruszony głos sensei: „Idźcie do samochodu. Proszę was, idźcie do samochodu…!”

Głos jak u generała, a nogi mu się trzęsą, starcze chude nogi w wąskich spodniach w paseczki…

— Tak źle? — zapytał Tengiz ze współczuciem.

— Dobrze nie jest na pewno — wymamrotał Robert.

— Gdyby człowiek wiedział, co się z nim stanie po śmierci powiedział wieloznacznie Tengiz — za nic nie chciałby dłużej żyć.

— Z człowiekiem po śmierci nie dzieje się nic. Wszystko, co się wtedy dzieje, dzieje się z trupem.

— I dlatego skrzypimy sobie powolutku — powiedział Tengiz.

— Nie filozofuj. Nie umiesz.

— Nie mam zamiaru. Po prostu odciągam cię od ponurych myśli.

— Rzeczywiście, idealny sposób.

— Oczywiście. Jak oderwać się od nieprzyjemnych myśli? Przypomnieć sobie, że jesteś śmiertelny. I od razu wszystko wskakuje na swoje miejsce. Pojawia się skala, rozumiesz?

— Rozumiem. Ale „gdy myślę, że piwo składa się z atomów, przechodzi mi na nie ochota…” O, chyba idzie. Włącz silnik.

— Już to zrobiłem. Przecież ogrzewanie działa, nie?

Robert już go nie słuchał. Na przestronną werandę wyszedł sensei i od razu objął się rękami. Zimno. Agent — właściciel wyszedł razem z nim i przystanęli na najwyższym stopniu, kontynuując rozmowę. Obaj mieli kiepską wymowę i początkowo Robert zdołał odczytać z ruchu warg jedynie dziwne zdanie właściciela: „Co ci obiecałem?” Właściciel odwrócił się i Robert nie widział już jego ust, a sensei powiedział z oburzeniem: „Dlaczego miałbym panu wierzyć? Co pan takiego zrobił, żeby panu wierzyć?” Właściciel odpowiedział coś niewidocznego, odwrócił się profilem, upodabniając się do kruka i w tym momencie Robert przypomniał sobie, że sensei nazwał go niegdyś Lachesis. „Ona umiera — rzekł sensei. — Tysiące razy prosiłem: niech pan coś zrobi”. „Już nic nie można zrobić. Umarła. Proszę się z tym pogodzić. Jedyne, co można zrobić, to przywrócić jej umysł. Na kilka dni…” „Choćby na godzinę. Chcę się pożegnać”. „Przecież tak naprawdę wcale tego nie chcesz. Przyznaj się…” „Jest pan tylko kawałkiem zardzewiałego żelaza — powiedział sensei. Nienawidzę pana”. „Przyjmuję do wiadomości. To twoje prawo. Uderz mnie, jeśli chcesz”. „To byłoby wbrew naturze”. — „To nic, nie boję się. Wszystko, co się dzieje, jest naturalne”… Sensei nic nie odpowiedział i przez jakiś czas milczeli, mierząc się wzrokiem. Zaraz sensei da mu w mordę, pomyślał Robert z mściwą satysfakcją. I wtedy Tengiz zapytał szeptem:

— Kto to jest?

— Lachesis — odparł Robert z krzywym uśmiechem.

— Kto?

— Lachesis. Mojra. Mojra płci męskiej. Cloto przędzie nić losu, Lachesis przeprowadza człowieka przez życie, Atropos przecina nić.

Tengiz wpatrywał się w niego nieruchomymi oczami.

— Nie kłamiesz? — zapytał niemal żałośnie.

— Nie wiem — powiedział Robert uczciwie.

— Kłamiesz, kurczę. Przecież Mojry to kobiety, nie?

— W starożytnej Grecji rzeczywiście były kobietami. A u nas, w Rosji, są mężczyznami. Jak widzisz.

— Jakieś to straszne — rzekł Tengiz.

— Wszyscy tacy będziemy — odparł Robert. — Poczekaj, nie przeszkadzaj.

Starcy znowu zaczęli rozmawiać i już w ogóle nie wiadomo było, o czym mówią. „Niepotrzebnie poddaje mnie pan próbom — oznajmił sensei. — I tak nie będę pracował z pańską protegowaną”. „A to dlaczego?” „Tysiąc razy to panu wyjaśniałem: nie pracuję z płcią żeńską”. „Zwróć uwagę na to, że mógłbym powiedzieć to samo. Słowo w słowo”… „Jest pan tylko kawałkiem zardzewiałego żelaza powtórzył sensei zdrętwiałymi wargami. — Nienawidzę pana”. „Dziękuję, to dla mnie, oczywiście, zaszczyt. Ale nienawidziły mnie już ważniejsze osobistości…” Czerwonobrązowa twarz lśniła z zadowolenia, a na twarzy sensei prócz nienawiści pojawił się strach. Co za licho? Sensei nigdy niczego się nie bał. Co to za protegowana? i nagle zrozumiał: „zła dziewczynka”. Więc to o niej teraz mówią! Znowu. Już trzeci raz. „A rankiem jak zwykle uśmiechała się przy swoim okienku. Jej ręka zawisała nad kwiatkiem, a z konewki znowu lała się woda…” Ten czarnolicy diabeł chce wpuścić do świata „uzdrawiające zło”, a sensei nie chce. Sensei się boi. Zwyczajnie, boi się i już. A to bydlę o ciemnej mordzie go szantażuje… Patrzył, jak staruszkowie żegnają się, kłaniając ze staromodną uprzejmością, godnością, diabelną przyzwoitością. Zobaczył jeszcze słowa Lachesisa: „Nadal czekam na odpowiedź”. I słowa sensei: „Już odpowiedziałem. Niech pan nie waży się mnie dręczyć…” Albo coś w tym stylu. Wargi sensei znowu jakby zdrętwiały.

Wyskoczył z samochodu, podchwycił sensei jeszcze na schodkach, doprowadził go do samochodu i pomógł usiąść na tylnym siedzeniu. „To nic, to nic — mówił sensei niezrozumiale. — Wszystko w porządku. Ja mogę… Naprawdę”… Robert przypiął go pasami, sam usiadł obok Tengiza i też się przypiął. „Jedziemy” — rzucił Tengizowi, a Tengiz delikatnie i starannie zawrócił. (Lachesis nadal stał przed wejściem, a jego straszna twarz ciemniała na tle poduszek śniegu, przylepionych do ścian budynku; trzymał rękę uniesioną w zrelaksowanym pozdrowieniu, jak towarzysz Stalin na Mauzoleum).

Komu potrzebne są te wasze światowe problemy, myślał z rozdrażnieniem Robert, adresując swoje słowa do agenta — właściciela — Lachesisa. Zostawcie świat w spokoju i zajmijcie się własnymi sprawami. Od razu wszystkim będzie lżej… Wiedział, że sensei nigdy nie zgodziłby się z tą prostą myślą. Sensei ten świat również nie dawał spokoju, był zbyt niezdarnie skonstruowany, żeby w nim po prostu żyć, nie próbując zmienić konstrukcji. Ale sensei wierzę. A Lachesisowi nie. Idź do diabła, nieprzyjemny staruchu, pomyślał Robert. Ja w ogóle nie wierzę tym, którzy chcą przeprowadzać mnie przez przeszkody życia. Zostawicie mnie sam na sam z moim losem, a jakoś sobie poradzę… Przecież ja też się zgadzam, żeby mną kierować, ale pod warunkiem że tego kierowania nie widzę… Wiedział, że się stawia. Zupełnie nie nadawał się do tego, żeby samemu radzić sobie z własnym losem. Nikt z nas się do tego nie nadaje.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bezsilni tego swiata»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bezsilni tego swiata» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Отзывы о книге «Bezsilni tego swiata»

Обсуждение, отзывы о книге «Bezsilni tego swiata» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.