• Пожаловаться

Borys Strugacki: Bezsilni tego swiata

Здесь есть возможность читать онлайн «Borys Strugacki: Bezsilni tego swiata» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, год выпуска: 2004, категория: Фантастика и фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Borys Strugacki Bezsilni tego swiata

Bezsilni tego swiata: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bezsilni tego swiata»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zbliżają się wybory gubernatora Petersburga. Spiskowcy, stosując przemoc i tortury, chcą zapewnić wygraną swojemu kandydatowi. Na nic się to jednak nie zdaje, bo zwycięzca zostaje zabity strumieniem…

Borys Strugacki: другие книги автора


Кто написал Bezsilni tego swiata? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Bezsilni tego swiata — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bezsilni tego swiata», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Cały problem polega na tym, że nie wiemy, co właściwie potrzebne jest naszemu biednemu, bydlęcemu światu i co jeszcze musi się z nim stać, żeby wreszcie zapragnął Człowieka Wychowanego. Ale z drugiej strony, nie wiemy całej masy rzeczy, i to znacznie bardziej elementarnych. Czy wiecie na przykład, że Walter Scott swoje najlepsze powieści napisał pod pseudonimem, a mówiąc ściślej anonimowo? Że krwawy Poi Pot był początkowo łagodnym, inteligentnym, skromnym człowiekiem, czułym i kochającym ojcem, a w młodości nazywał się Saloth Sar? Wielu rzeczy nie wiemy. Wiecie, jakie były ostatnie słowa Wasilija Lwowicza Puszkina? Nikt by się nie domyślił: „Jakże nudne są artykuły Katenina!” (Oto, jak należy kochać literaturę!)

Próbował przypomnieć sobie coś jeszcze — coś nieoczekiwanego, z niedawnej lektury, i nawet sobie przypomniał (to było o Aztekach), ale w tym momencie zaczęły się ruchy wojsk przeciwnika i Robert powrócił do siermiężnej rzeczywistości.

Po korytarzu bez pośpiechu, ale za to pewnie podążała dość dziwna para. Rolę szklanej etażerki grał teraz wózek inwalidzki, a zamiast mniszki był mnich — niewysoki, ale wyraźnie silny, barczysty mężczyzna w czarnym dresie z czerwonym emblematem na sercu. Na wózku zasiadała niewyobrażalna postać: inwalida cały na błękitno, ze srebrnymi i złotymi smokami od szyi do pięt. Miał nagą białą czaszkę, czarną, kosmatą brodę i nienaturalnie wielkie czarne okulary, zasłaniające połowę twarzy.

No nie, pomyślał Robert z goryczą. Teraz jeszcze ci. Wstał i zajął swój posterunek — plecami do drzwi, starając się wyglądać pewnie i niezależnie, jak powinien wyglądać prawdziwy ochroniarz. Szkoda, że nie ma Tengiza, pomyślał przelotnie. Stary Tengiz byłby tu bardzo а propos… Przeciwnik był coraz bliżej i Robert mógł już zobaczyć oczy mężczyzny, który prowadził wózek. Nieprzyjemne oczy. Wilcze. Nie, raczej wężowe. Obojętne, jak u gada, a jednocześnie przezroczyste, jasne. Tak, bez Tengiza się tu nie obejdzie. Robert wyciągnął zza paska komórkę, ale jeszcze czekał. Może jednak jadą gdzie indziej…?

Jechali właśnie tutaj. Wózek zatrzymał się metr od drzwi i kosmaty inwalida powiedział wysokim, lekko drżącym głosem:

— Dzień dobry, mój drogi. Chciałbym się widzieć ze Stenem Arkadiewiczem. Z panem Agre. I w tym momencie Robert go poznał. To był sam wielki uzdrowiciel (zwany

Loszka-Kaloszka), do którego zaprowadzili kiedyś Tatianę Olegownę, bez najmniejszego zresztą efektu. Tylko teraz stał się bardziej kosmaty, niczym Che Guevara. I zaopatrzył się w ochroniarza.

— Pan Agre teraz nie przyjmuje — powiedział Robert bez cienia uprzejmości.

— To nic, to nic. Mnie przyjmie.

— Pan Agre prosił, żeby go nie niepokoić. — Robert mówił niemal automatycznie, kątem oka zerkając na wrogiego ochroniarza i myśląc gorączkowo: naciskać przycisk alarmu na komórce czy jeszcze za wcześnie?

— Mój drogi — powiedział tymczasem uzdrowiciel drżącym głosem, wykonując uspokajające gesty białymi — dłońmi. — Wszystko w porządku. Sten Arkadiewicz wyznaczył mi spotkanie na tę właśnie godzinę…

— Otrzymałem polecenie, żeby nie przeszkadzać.

— A ja ci tłumaczę, że jestem tu oczekiwany, ty niedomyślny człowieku…

Rozmowa najwyraźniej zabrnęła w ślepą uliczkę. Usłużna wyobraźnia podsunęła Robertowi mało przyjemny obrazek nieuchronnie nadciągającej przemocy: uderzenie w punkt bólu, pchnięcie w punkt wyłączający świadomość człowieka i inne cuda, opisywane we współczesnej literaturze o gangsterach i killerach. Nacisnął przycisk alarmu na komórce i, że tak powiem, powierzył swoją osobę przeznaczeniu.

— Ja, mój drogi, nie lubię, gdy mi się przeszkadza… — oznajmił uparty inwalida, podnosząc drżący głos i w tym momencie, na szczęście, drzwi od pokoju się otworzyły i pojawił się sensei, niczym deus ex machina. Twarz miał zakłopotaną i spiętą, niemal obcą.

— Aleksiej — powiedział bynajmniej nie zaskoczony. — Czekam na pana. Proszą… Sam! — dodał od razu, łowiąc ruch wężookiego, barczystego mnicha.

Zaczęła się krzątanina. Wózek nie wjechał przez drzwi od razu, trzeba się było skulić, przy czym kulili się wszyscy, nie wyłączając eleganckiego inwalidy Aleksiej a. Obiema rękami obracał niklowane koła, powtarzając na różne sposoby: „Sam, jak najbardziej sam… Widzi pan, mój drogi, a pan mi nie wierzył, Stenie Arkadiewiczu… mówię mu: mam wyznaczone spotkanie! A on stoi jak kurhan…? A tymczasem korytarzem z lewej strony, poruszając się z niemal nadnaturalną prędkością, nadbiegał ponury Tengiz, przygotowany na najgorsze, ale w tym momencie wózek wcisnął się do środka, drzwi się zatrzasnęły i na korytarzu została trójka ochroniarzy, lekko zasapanych, czujnych i spiętych. Napięcie już mijało, schodziło jak powietrze z przebitej opony. Jak atak bólu. Jak szok.

Barczysty mnich po raz ostatni zmierzył ich przezroczystym spojrzeniem doskonale obojętnych oczu, odwrócił się przez swoje szerokie ramię i oddalił w stronę holu, do telewizora. Usiadł naprzeciwko ekranu, wziął ze stolika gazetę i rozłożył ją szybko i chciwie, jakby strasznie się stęsknił za wiadomościami.

Nie pozostawało nic innego, jak wycofać się na pozycje wyjściowe. Robert wrócił na swój fotel, a Tengiz stanął przy oknie między palmami i zaczął patrzeć w dół na parking.

— Kurczę… — powiedział zirytowany. — Nie zamknąłem samochodu, zapomniałem w pośpiechu.

— Kto by się tam połaszczył na tę twoją konserwę — odezwał się Robert, nie odwracając się.

— No, no! Tylko bez poufałości! — Tengiz odszedł od okna i usiadł obok Roberta.

— Przepraszam. — Robert obserwował spode łba potencjalnego przeciwnika i wyobraźnia znowu odmalowała mu różnorodne, przeważnie mało przyjemne obrazki.

Siedzieli chwilę w milczeniu, teraz we dwóch obserwując, jak potencjalny przeciwnik przegląda gazetę.

— Coraz gorzej z moją pamięcią — rzekł Tengiz. — O wszystkim zapominam.

— Nazwiska, adresy, spotkania…

— Nie, naprawdę. Któregoś dnia, wyobraź sobie, zapomniałem nazwiska klienta. Mam je na końcu języka i nie mogę sobie go przypomnieć.

— To się nazywa spaceroom — wyjaśnił Robert z roztargnieniem. — Dziury w pamięci…

— Taa, wiem. „Zapamiętać jest łatwo, trudniej sobie przypomnieć”. I tak dalej. A co do „zakurzonych strychów w naszych czaszkach…”

— Cytujesz? Wkrótce wysunę się na pierwsze miejsce, jako najczęściej przez was cytowany.

— Już się wysunąłeś, kurczę. Tylko ciebie cytujemy.

W tym momencie rozległy się trele komórki i potencjalny przeciwnik pospiesznie wyciągnął telefon z kieszeni. Mówił cicho, ale słychać było każde słowo i tym bardziej niezrozumiała wydawała się treść.

— Biały? A tak, srebrzysty… Jest. Tylko nie było go w lewym dolnym… wczoraj. Zrozumiałem. Dobra. Dobra, załatwione. Dobra.

Schował komórkę i nie odwracając głowy, szybkim krokiem oddalił się korytarzem w stronę, z której dziesięć minut temu się wyłonił.

— Kompletnie nie mam pojęcia, co to za ludzie — powiedział Tengiz w zadumie. — Ty ich znasz?

— Ależ skąd — skłamał Robert, żeby nie wdawać się w idiotyczne, męczące wyjaśnienia.

— Tego w szlafroku gdzieś już chyba widziałem… Może w filmie? A może w jakiejś reklamie?

— Z tym drugim wszystko jasne, jak sądzę?

— Tak — przyznał Tengiz — co do niego nie ma, kurczę, żadnych wątpliwości.

Robert nic nie powiedział i Tengiz, zniżając głos, zapytał:

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bezsilni tego swiata»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bezsilni tego swiata» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Отзывы о книге «Bezsilni tego swiata»

Обсуждение, отзывы о книге «Bezsilni tego swiata» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.