Borys Strugacki - Bezsilni tego swiata
Здесь есть возможность читать онлайн «Borys Strugacki - Bezsilni tego swiata» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2004, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Bezsilni tego swiata
- Автор:
- Издательство:Amber
- Жанр:
- Год:2004
- Город:Warszawa
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Bezsilni tego swiata: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bezsilni tego swiata»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Bezsilni tego swiata — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bezsilni tego swiata», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Zostało mu do przeczytania dziesięć stron, przejrzał dwie ostatnie.
„…Jego rękopis — malutkie literki — perełki, równe jak pod linijkę, skrupulatne arabeski — wcale nie przypomina tekstu i chyba nikt nie wpadłby na to, żeby czytać coś takiego. Można to, owszem, tamując oddech, oglądać przez lupę, jak ogląda się starożytny ornament, jak filatelista ogląda ukochany znaczek. Ale nie czytać. Kiedyś odważyłem się zapytać go: „Co pan pisze, sensei? Memuary?”. Wywiązała się dziwna rozmowa czy raczej monolog. Najpierw powtórzył kilka razy: „Memuary… Hmm, memuary… memuary?…” Jakby smakował to słowo. A potem powiedział z dziwną, nieoczekiwaną wzgardą: „Ale przecież memuary to… sam pan rozumie, Robercie… to coś z przeszłości. Coś, co już się stało. A ja nie jestem żadnym historykiem. Co mnie obchodzi przeszłość? Ja piszę przyszłość…” Tak właśnie powiedział: piszę przyszłość. Po prostu. Z całą szczerością, wcale się nie popisując. Tak, jak malarz powiedziałby: „Maluję strumień”. A księgowy: „Piszę raport kwartalny”. Nie wiem, co miał na myśli. Rzecz jasna, nie czytałem jego rękopisów. Tylko kiedyś, przypadkiem, zajrzałem mu przez ramię i dostrzegłem dwie linijki na nowej stronie: „Jeśli chcesz, żeby coś zmieniło się na tym świecie za sto lat, zacznij już teraz. Młyny boże mielą bardzo wolno”.
Trzydzieści godzin straciłem i trzydzieści stron wystukałem na klawiaturze tylko po to, żeby powtórzyć to, co ze trzydzieści razy różni ludzie mówili wam wcześniej. Nic o nim nie wiem. Nikt nic o nim nie wie. To tak, jakby nie miał przeszłości. Jest znikąd. I jest nikim.
Cynik Tengiz uważa go za ostatniego czarodzieja na ziemi. To właśnie ten ostatni czarodziej uznał, że potrafi odnowić plemię czarowników, którzy odeszli — ludzi świadomych swojego głównego talentu, czyli pozbawionych kompleksów, spokojnych, pewnych siebie, samowystarczalnych, dobrych. Płodzi ich dziesiątkami, codziennie i nie może zrozumieć (czy też nie chce uwierzyć?), że życie kroczy z tyłu jak świnia za wozem i miażdży, miele, łamie, zgniata, kupuje, zabija…
Wadim uważa go za twórcę przyszłości. Dla niego to Mojra płci męskiej. U starożytnych Cloto przędzie nić losu, Lachesis przeprowadza człowieka przez przeszkody życia, Atropos przecina nić. A sensei jest w trójcy jedyny. On nie zna przyszłości, on ją tworzy. Szczęka srebrnymi drutami i robi czarno — białe szale losu.
Nie pamiętam kto, chyba Mariszka, pięknie mówiła o gorzkim aniele, wykonawcy woli bożej na ziemi, rozdawcy ciosów i nagród. Ale ponieważ świństw jest w życiu dużo, a dobra tak niewiele, wszystkie pioruny zostały już dawno rozdzielone, a nagród nadal jest pełna szafa — nie
ma ich komu rozdawać, nie ma za co… A przecież nie można ich teraz nagle wręczyć wszystkim jak leci, przecież każdy grzesznik jest jednocześnie sprawiedliwym. W całym wszechświecie nie ma nikogo prócz miotającego się, udręczonego, cierpiącego i zwyciężającego człowieka…
A Matwiej, ten piewca racjonalnych fantasmagorii, uważa go za kosmitę, progresora supercywilizacji. To się nawet ładnie składa. Progresorzy próbują coś zmienić w biegu naszej historii. Od dawna wiadomo, ze nic zmienić nie można, ale pojedynczy szaleńcy nadal próbują, nie szczędząc siebie ani innych. Tatiana Olegowna, jego żona, też jest stamtąd. Gdy zachorowała — odmówiła powrotu. Był właśnie rok 1991, nikt nie miał do tego głowy, więc choroba ją wyniszczyła a potem Tatiana zwariowała. Zapomniała, gdzie jest, mówi tylko w swoim języku, przestała poznawać męża… Progresorzy nieźle się napracowali w XIX wieku: energiczna próba pchnięcia technologu do przodu, postęp techniczny złagodzony wspaniałym rozwojem kultury (Puszkin, Dostojewski, Tołstoj, Dickens, Darwin, Freud i inni), ale i tak nic z tego nie wyszło — zwyciężył zwierzęcy instynkt tłumu. Nie sposób zmienić biegu historii, można jedynie próbować zmienić człowieka. Ale jak? Co w nim zmienić i na co? Sprawić, by wszyscy byli dobrzy? Ale dobro czyni człowieka biernym Uczynić ich mądrymi. Ale to nie uda się z każdym, tak jak nie każdy może na skutek treningów zostać biegaczem. Uczynić cierpliwymi? Ale przecież nie ma wyraźnej granicy między cierpliwością a obojętnością — jedna równa się drugiej w dziewięciu przypadkach na dziesięć…
Nie wiem. Greccy bogowie często mieszali się do życia śmiertelników, ale nigdy nie próbowali wpłynąć na bieg historii ludzkości, a te raz, gdy ludzi zrobiło się zbyt wielu, bogowie nie nadążają z upilnowaniem wszystkich Ja w ogóle nie wierzę w Boga i bogów Nie wierzę że istnieje rozumna sita zdolna wpłynąć na moje życie. Ale wierzę, ze bywają na świecie bardzo dziwni ludzie. Po prostu w to wierzę.
Koniec wariantu drugiego
9 grudnia
Doczytał do daty, starannie złożył kartkę, wstał i poszedł do gabinetu. Zapalił żyrandol. Zapalił lampę. Położył wydruk na biurku, ale nie usiadł, tylko podszedł do okna i przez chwilę patrzył na zaśnieżone ulice i dom naprzeciwko. A na dworze biało, biało, tyle śniegu napadało. Na ulicy czarno, czarno, noc zagląda już przez okno …
Wrócił do biurka, usiadł na twardym krześle z prostym, wysokim oparciem, wziął długopis i zaczął pisać — kreślić, szkicować, rozrysowywać swoje arabeski tuż pod datą, gdzie na szczęście zostało trochę miejsca:
Teraz wygląda to znacznie lepiej. Ale trzeba się postarać, żeby i tego tekstu wyłazi wstrętny, śmierdzący staruch. 1. Czasem chwyta go nagła potrzeba, rzuca wszystko i biegnie do toalety. 2.
Gdy je, ma zapuszczony cały podbródek. 3. Jego szlafrok, nigdy nieprany, śmierdzi capem. 4. Może jeszcze coś. Proszę się zastanowić.
Niech pan nie zapomina, ze pańska umiejętność zapamiętywania absolutnie wszystkiego powinna być im doskonale znana. Dlatego proszę zwrócić uwagę na nieudane zwroty typu: „jeśli się nie mylę”, „nie pamiętam dokładnie”, które w tej sytuacji uważnemu czytelnikowi mogą się wydać dziwne i nienaturalne … I dopisał jeszcze od nowego akapitu: Za dużo o życiu osobistym. To niepotrzebne … Ale od razu przekreślił te słowa na krzyż i napisał: Zresztą proszę pisać, jak pan chce .
Posiedział chwilę, obracając pióro w palcach, i nagle cichutko zaśpiewał, wybijając rytm kantem dłoni:
Nieście mnie troskliwie, nieście mnie troskliwie! Przecież jestem obrońcą ukochanego kraju! Dziękujcie! Dziękujcie! Dziękujcie!
— Gdzie jest śmiałek? — wykrzyknął, przerywając rytm i znowu go podchwytując:
Niosą go do pieca, niosą go do pieca…
— Gdzie jest tchórz?
Biegnie donosić, biegnie donosić, biegnie donosić!
Przerwał i szybko dopisał na samym dole:
Nie należy podawać nazwisk. Nie jestem wprawdzie znawcą KGB, ale wiem jedno: oni wiedzą o nas dokładnie tyle, ile my sami mówimy czy piszemy A to znaczy, że im mniej o sobie piszemy i mówimy, tym mniej o nas wiedzą.
Potem przeczytał wszystko, co napisał i odłożył pióro.
— Nie jestem tchórzem — powiedział z przekonaniem. — Jestem tylko człowiekiem przewidującym. A raczej staram się taki być. Więc „nieście mnie ostrożnie!”…
Rozdział 5
Grudzień
Czwartek
Robert Walentynowicz Paczulin o przezwisku Winchester
Dziś przystąpiliśmy do pracy kompletnie bez humoru, nawet nieogoleni, co u nas jest oznaką całkowitej negacji rzeczywistości. Sapaliśmy z rozdrażnieniem. Maskowaliśmy czerwonobrązową plamę na karku — widocznie do tego wszystkiego głowa nam pękała na skutek skoków ciśnienia oraz niewystarczającej ilości tlenu w mieście i okolicy. Na swojego wiernego i jedynego sekretarza — referenta spojrzeliśmy tylko przelotnie, zaciskając wargi, skinęliśmy mu jakby z roztargnieniem i od razu poszliśmy do archiwum, nucąc przy tym na motyw La cucarachy jakąś rytmiczną bzdurę: „niejakuniksona, niejakuniksona”…
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Bezsilni tego swiata»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bezsilni tego swiata» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Bezsilni tego swiata» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.