• Пожаловаться

Borys Strugacki: Bezsilni tego swiata

Здесь есть возможность читать онлайн «Borys Strugacki: Bezsilni tego swiata» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, год выпуска: 2004, категория: Фантастика и фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Borys Strugacki Bezsilni tego swiata

Bezsilni tego swiata: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bezsilni tego swiata»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zbliżają się wybory gubernatora Petersburga. Spiskowcy, stosując przemoc i tortury, chcą zapewnić wygraną swojemu kandydatowi. Na nic się to jednak nie zdaje, bo zwycięzca zostaje zabity strumieniem…

Borys Strugacki: другие книги автора


Кто написал Bezsilni tego swiata? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Bezsilni tego swiata — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bezsilni tego swiata», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

W tym momencie dziwny człowiek Timofiej odezwał się:

— Proszę, proszę. Niech pan przyjmie gości. Dawnoście się nie widzieli…

Okazało się, że przybył Mahomet, w całej swojej dzikiej, brudnej, nieogolonej, drapieżnej krasie, budzącej w Timofieju Jewsiejewiczu pierwotny lęk. Tym razem Mahomet, elegancko przechylony w siodle, trzymał w ręku emaliowane wiadro. Jak się wyjaśniło z mięsem, a dokładnie z baraniną.

— Naczelnik przesyła — wyjaśnił Mahomet, ściągając lejce i podając wiadro Wadimowi.

Wadim wziął je od niego i zawołał:

— Timofieju Jewsiejewiczu, niech pan będzie tak dobry…

Timofiej wyskoczył z namiotu kuchennego, porwał wiadro i od razu skrył się z nim na swoim terenie, rzucając Mahometowi czujne spojrzenie spod rozczochranych brwi. Mahomet, szalenie zadowolony z wrażenia, jakie zrobił, błysnął dwoma rzędami stalowych zębów i rzucił:

— Wiadro oddaj, nie?

— Zejdź z konia, posiedzimy — zaproponował Wadim.

— Dzięki, siedzę od rana — odpowiedział Mahomet w swoim zwykłym stylu.

— Herbaty się napijemy — nie ustępował Wadim.

— Dziękuję. Trzeba jechać. Naczelnik. Oczekujesz gości? — zapytał nagle.

— Gości? A skąd tu goście? Nikogo nie oczekuję.

— Gdzie Komandor?

— Pojechał na zwiad. Wróci wieczorem.

Timofiej Jewsiejewicz pojawił się obok nich, z pustym już wiadrem. Mahomet wziął je od niego, podrzucił w ręku, popatrzył na prawo, na lewo i powiedział niedbale:

— To znaczy, że na gości nie czekasz? — po czym ruszył, nie czekając na odpowiedź.

— Hej, Mahomet! Kiedy zabierzecie od nas byka? — zapytał Wadim.

Mahomet usiadł bokiem i poinstruował:

— To głupi byk. Bierz kamień i bij go między rogi. Z całej siły. On z tej głupoty nic nie rozumie. Głupi byk. Weź duży kamień i między rogi…

— Co za interesująca, nowatorska myśl — zauważył Wadim. Zmienimy nasze życie na lepsze.

Mahomet już się nie odwracał — kołysząc się lekko w siodle, zjeżdżał ze zbocza, ale nie drogą, lecz po osypisku, na północ, w stronę zasnutej siwą mgiełką kamiennej góry, słynnej nie tylko ze względu na swoją czarującą nazwę Zęby Teściowej, ale również na zjazd dla samochodów, którego nazwa w wolnym przekładzie oznaczała:

„Szkodliwe dla duszy”.

Odezwał się Timofiej Jewsiejewicz:

— Beznadziejne mięso — rzucił swarliwie. — Co pan chce z niego zrobić? Połamiemy na nim ostatnie zęby.

— Niech pan zrobi charczo — zaproponował Wadim.

— Eee tam, charczo… Charczo jest szkodliwe.

— No to proszę zrobić zupę z baraniny. Z czosnkiem i makaronem. Czyści, nie przerywając snu. Równie niezdrowe i smaczne.

Timofiej Jewsiejewicz nie odpowiedział, tylko zaczął stukać talerzami i rondlami, a potem nagle zaśpiewał wysokim głosem:

Czamu mnie nia pieć, czamu nia hudieć,
Kali w majej chatańzcie paradok idzieć?…

Męczący upał rozpanoszył się na dobre, powietrze drżało nad wschodnim zboczem i właśnie tam pojawiły się i zaczęły płynąć przez to drżenie plamiste krowie cielska, rogi, kołyszące się ogony i zaślinione mordy. Wadim, drzemiąc w fotelu, obserwował je spod przymkniętych powiek, a Timofiej Jewsiejewicz śpiewał smętnie:

Muszka na akoszeczcie na cymbałach bje,
Pauczok na scienaczcie kresańki tkie.
Czamu mnie nia pieć czamu nia hudzieć,
Kali w majej chatańzcie paradok idzieć?…

Niespodziewanie przerwał i powiedział ze zdumieniem:

— Nasi jadą?

Wadim przecknął się i zaczął nasłuchiwać, ale usłyszał jedynie syk prymusa.

— Niemożliwe — powiedział. — Skąd? Jeszcze drugiej nie ma.

— A ja panu mówię, że słychać samochód. Stamtąd.

Wadim znowu zaczął nasłuchiwać. Teraz rzeczywiście dały się słyszeć obce dźwięki, ale ponieważ to byłoby zbyt piękne, żeby miało być prawdziwe, Wadim — trochę przesądnie, a trochę z czystego uporu — powiedział:

— To absolutnie niemożliwe. Przecież było jasno powiedziane: nie wcześniej niż o dziewiętnastej, a najprawdopodobniej później.

— Dobrze, dobrze — zgodził się szybko Timofiej Jewsiejewicz. Niech i tak będzie…

Stał pośrodku swojego gospodarstwa (prymusy, talerze, miski, sztućce, wiadra, kanistry) i składając nad oczami dłonie jak daszek, patrzył na południe, w stronę drogi. Timofiej Jewsiejewicz przyznawał rację swojemu rozmówcy wyłącznie wtedy, gdy był absolutnie przekonany o swojej słuszności. Im bardziej był pewien swoich racji, tym łatwiej i szybciej się zgadzał. W efekcie oponent osobiście, bez jakichkolwiek dodatkowych argumentów czy też wysiłków ze strony Timofieja, przekonywał się, że doznał miażdżącej porażki.

Wyższa szkoła prowadzenia dyskusji — na dowolny temat.

Zza zielonego pagórka wyłonił się dach samochodu i od razu stało się jasne, że wielki dyskutant i zwycięzca tym razem zwyczajnie się rąbnął — ten dach był czarny, połyskliwy,

elegancki i kompletnie nie pasujący do okolicy. Był to dach wielkiego, bardzo luksusowego i nieprzyzwoicie drogiego samochodu.

Wkrótce, wyjeżdżając z wysiłkiem zza pagórka, pojawiło się całe auto. Czarny, błyszczący w słońcu, posępnie luksusowy dżip grand cherokee, „krążownik szos” oblepiony zaschniętym błotem.

Podjechał i zatrzymał się, jakby nie miał odwagi jechać dalej. Stał tak przez kilka sekund, wpatrując się w dal swoimi dwudziestoma reflektorami, a potem otworzył jednocześnie czworo drzwi i niespiesznie, jakby niechętnie, wypluł z siebie pasażerów.

— Kto to taki? — zapytał Timofiej Jewsiejewicz. W jego głosie był strach.

— Nie wiem.

— To czemu Mahomet pytał, czy oczekujemy gości?

— Nic takiego nie mówił.

— Przecież słyszałem! — zaprotestował Timofiej Jewsiejewicz z nutką histerii w głosie.

Trzech mężczyzn ruszyło od dżipa w stronę obozu. Kilka osób zostało przy samochodzie, ale Wadim patrzył tylko na tę trójkę. A właściwie tylko na tego, który szedł w środku: niewysoki, elegancki, starannie ubrany mężczyzna w szarym garniturze, chyba nawet z laseczką. Stary znajomy. Szedł lekko i energicznie, ale bez zbędnego pośpiechu — w takim tempie, jak miał ochotę, szedł, żeby zakończyć sprawę, rozpoczętą jeszcze w Petersburgu, która wówczas nie została doprowadzona do końca, a teraz potrzebowała szybkiego i efektownego zakończenia. Tak chodzą energiczni, usiłujący się odmłodzić politycy przed obiektywami kamer — zdecydowanie, stanowczo, dobitnie. Wąskie trzewiki błyszczały arystokratycznie w słońcu, zupełnie nie przystając do świata butów z kirzy i brudnych adidasów.

Po lewej stronie mężczyzny, nieco z tyłu, kroczył ogromny mięśniak, wyższy od niego o półtorej głowy, opięty skórzaną kurtką, o okrągłej, łysej albo ogolonej głowie. Wadim nie spojrzał na niego, podobnie jak nie przyglądał się trzeciemu mężczyźnie w brązowo — zielonym drelichu — małemu, z pozoru absolutnie nieszkodliwemu, drobnemu i wąskiemu w ramionach człowieczkowi, z wielką głową w skórzanej czapce.

— Co to za ludzie, nic nie rozumiem… — mamrotał spanikowany Timofiej Jewsiejewicz. — Czemu tam stanęli? Nie mogli podjechać?

— Mruczał coś dalej niezrozumiale.

Trójka mężczyzn szła dość szybkim krokiem i była już bardzo blisko. Znajomy człowiek w szarym garniturze serdecznie pomachał swoją laseczką, która wcale nie była laseczką, lecz czymś w rodzaju wypolerowanego wskaźnika, z którym najwyraźniej rzadko się rozstawał. Jak oficer brytyjski ze swoją szpicrutą.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bezsilni tego swiata»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bezsilni tego swiata» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Отзывы о книге «Bezsilni tego swiata»

Обсуждение, отзывы о книге «Bezsilni tego swiata» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.