Arkadij Strugacki - Fale tłumią wiatr

Здесь есть возможность читать онлайн «Arkadij Strugacki - Fale tłumią wiatr» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1989, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Fale tłumią wiatr: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Fale tłumią wiatr»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wszystko to zaczęło się dwa wieki temu, kiedy w skałach Marsa odkryto puste podziemne miasto i po raz pierwszy podło słowo "Wędrowcy". Kierownik Wydziału Wydarzeń Nadzwyczajnych Maksym Kammerer, opowiada…

Fale tłumią wiatr — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Fale tłumią wiatr», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nietrudno zauważyć, że proponowana rekonstrukcja (jak również wszystkie następne) zawiera oprócz niewątpliwych, potwierdzonych faktów również pewne opisy, metafory, epitety, dialogi i inne elementy literatury pięknej. Bo jednak chciałbym, aby czytelnik zobaczył przed — sobą żywego Tojwo, takiego jakim go pamiętam. A same dokumenty do tego nie wystarczą. Zresztą, jeżeli się chce, można traktować moje rekonstrukcje jako szczególnego rodzaju zeznania świadka.

* * *

MAŁA PESZĄ. 6 MAJA 99 ROKU. WCZESNE RANO.

Z góry osiedle Mała Peszą wyglądało tak, jak powinno wyglądać takie osiedle o godzinie czwartej rano. Sennie. Spokojnie. Pusto. Około dziesięciu różnobarwnych dachów półkolem, placyk zarośnięty trawą, kilka gliderów stojących tu i ówdzie na skarpie nad rzeką. Rzeka wydawała się nieruchoma, bardzo zimna i nieżyczliwa, strzępy białawej mgły wisiały nad sitowiem po przeciwnej stronie.

Na ganku klubu stał człowiek z głową zadartą do góry i śledził wzrokiem glider. Jego twarz wydała się Tojwo znajoma i nie było w tym nic dziwnego — Tojwo znał wielu ze służby awaryjnej, mniej więcej co drugiego.

Posadził maszynę obok ganku i wyskoczył na wilgotną trawę. Ranek był tu zimny. Człowiek na ganku miał na sobie ogromną puchatą kurtkę z mnóstwem specjalnych kieszeni, z gniazdkami do najróżniejszych butli, regulatorów, gaśnic oraz innych przedmiotów koniecznych w czasie pełnienia służby.

— Dzień dobry — powiedział Tojwo. — Bazyli, jeśli się nie mylę?

— Witaj, Głumow — odparł tamten, wyciągając rękę. — Zgadza się Basile. Dlaczego tak długo? Tojwo wyjaśnił mu, że zero-T tu, w Małej Peszy, nie wiadomo dlaczego nie przyjmuje, że wyrzuciło go w Dolnej Peszy, że musiał wziąć tam glider i lecieć dodatkowe czterdzieści minut ponad rzeką.

— Jasne — powiedział Basile i obejrzał się na pawilon. — Tak właśnie myślałem. Rozumiesz, oni w panice prawie rozwalili swoją zero-kabine.

— To znaczy, że nikt z nich do tej pory nie wrócił?

— Nikt.

— I nic więcej się nie działo?

— Nic. Nasi zakończyli oględziny półtorej godziny temu, nie znaleźli nic istotnego i wrócili przeprowadzać analizy. Mnie zostawili, żebym nikogo nie wpuszczał i przez ten cały czas reperowałem zero-kabine.

— Zreperowałeś?

— Raczej tak.

Domki w Małej Peszy były stare, zbudowane w ubiegłym stuleciu, utylitarna architektura, naturyzowana organika, jadowicie odblaskowe kolory — skutek starości. Wokół każdego domku — gęste zarośla czarnej porzeczki, bzu, polarnych truskawek, a od razu za półkolem domów las, żółte pnie gigantycznych sosen, szarozielone we mgle iglaste korony, a nad nimi już dosyć wysoko — szkarłatny dysk słońca na północnym wschodzie…

— Jakie analizy? — zapytał Tojwo,

— No, znaleźliśmy tu sporo śladów… To paskudztwo wylazło najwidoczniej z tej tam willi i rozpełzło się na wszystkie strony… — Basile zaczął pokazywać rękami. — Na krzakach, na trawie, gdzieniegdzie na werandach został wyschnięty śluz, jakieś łuski, grudki czegoś takiego…

— A co widziałeś na własne oczy?

— Nic. Kiedy przylecieliśmy, wszystko wyglądało dokładnie jak teraz, tylko mgła jeszcze wisiała nad rzeką.

— To znaczy, że świadków nie ma?

— Najpierw myśleliśmy, że uciekli wszyscy co do jednego. Ale później okazało się, że nie. O, w tamtym domku, ostatnim, na samym brzegu, świetnie sobie żyje dosyć sędziwa osoba, która nie miała najmniejszego zamiaru uciekać…

— Dlaczego? — zapytał Tojwo.

— Nie mam pojęcia! — odpowiedział Basile, unosząc brwi i rozkładając ręce. — Wyobrażasz sobie? Dookoła panika, wszyscy latają jak opętani, drzwi zero-kabiny wyrwali z korzeniami, a ta jak gdyby nigdy nic… Potem my przylatujemy, rozwijamy szyki bojowe, szable do boju, bagnet na broń i wtedy ona wychodzi na ganek i surowym głosem prosi nas o zachowanie ciszy, ponieważ swoimi wrzaskami przeszkadzamy jej spać!

— A czy rzeczywiście była panika? — zapytał Tojwo.

— I to jeszcze jaka — powiedział Basile, ostrzegawczo unosząc dłoń. — Było tu osiemnaście osób, kiedy się to wszystko zaczęło. Dziewięcioro zwiało na gliderach. Pięcioro uciekło przez kabinę. A troje oszalałych ze strachu popędziło do lasu, tam zabłądzili, tak że odnaleźliśmy ich z najwyższym trudem. Możesz nie mieć żadnych wątpliwości, była panika, była… Była panika, były jakieś potwory i nawet ślady zostały. Ale dlaczego staruszka się nie przestraszyła, tego nie wiemy. W ogóle jest jakaś dziwna, ta staruszka. Słyszałem na własne uszy, jak oświadczyła naszemu dowódcy: „Trochę późno przylecieliście, gołąbeczki. Nic im już nie pomożecie. Wszystkie zginęły…”

Tojwo zapytał:

— Co ona miała na myśli?

— Nie wiem — odparł Basile z niezadowoleniem. — Przecież mówię, dziwna jakaś staruszka. Tojwo spojrzał na jadowicie różową willę, zawierającą dziwną staruszkę. Ogródek wokół domu był wyraźnie znacznie bardziej zadbany. Obok stał glider.

— Nie radzę jej niepokoić — powiedział Basile. — Lepiej niech się sarna obudzi, może wtedy…

W tym momencie Tojwo wydęto się, że za jego piecami coś się rusza i gwałtownie się odwrócił. Zza drzwi klubu wyzierała blada twarz o szeroko otwartych, przerażonych oczach. Przez kilka sekund nieznajomy milczał, następnie jego bezkrwiste wargi poruszyły się i człowiek powiedział ochrypłym głosem:

— Wyjątkowo głupia historia, prawda?

— Stop, stop — dobrodusznie przerwał mu Basile i ruszył przed siebie, wystawiając dłonie. — Przepraszam, ale nie wolno tu wchodzić. Służba awaryjna.

Niemniej jednak nieznajomy przekroczył próg i natychmiast przystanął.

— Właściwie ja na nic nie pretenduje — powiedział i odkaszlnął. — Ale okoliczności… Proszę, mi powiedzieć, czy Grigorij i Ela już wrócili?

Wyglądał dosyć niezwykle. Miał na sobie futrzaną doche, której poły rozchylały się tak, że można było zobaczyć bogato wyszywane futrzane buty, jak również jaskrawą letnią siatkową koszule, jakie najchętniej nosili wtedy mieszkańcy ziem stepowych. Tak na oko mógł mieć 40–50 lat, twarz prostoduszna i sympatyczna, tylko jakby zbyt blada — może ze strachu, może z zażenowania.

— Nie, nie — odpowiedział Basile, nacierając na niego z bliska. — Nikt nie wrócił, trwa dochodzenie i nikogo nie wpuszczamy…

— Poczekaj, Basile powiedział Tojwo. — Kim są Grigorij i Ela? — zapytał nieznajomego.

— Zdaje się, że znowu trafiłem nie tam, gdzie chciałem… — odezwał śle z jakąś powiedziałbym nawę! rozpaczą i spojrzał przez ramie, tam, gdzie w głębi pawilonu połyskiwały polerowane powierzchni; kabiny zero-T. — Przepraszam, to jest… m-m-m… O Boże, znowu zapomniałem… Mała Peszą? Czy in nie?

— To jest Mała Peszą — powiedział Tojwo.

— No to w takim razie musi pan go znać… Grigorij Jarygin… Jeśli dobrze zrozumiałem, spędza tu każde lato… i nagle zawołał z radością pokazując palcem. O, w tamtej wilii! Tam na werandzie wisi mój płaszcz!

Wszystko z miejsca się wyjaśniło. Nieznajomy okazał się świadkiem. Nazywał się Anatolij Siergiejewicz Krylenko, był zootechnikiem i rzeczywiście pracował w stepach — w agzirskim kombinacie rolnym. Wczoraj, na corocznej wystawie nowości w Archangielsku, najzupełniej przypadkowo wpadł na swojego szkolnego przyjaciela Grigorija Jarygina, którego nie widział prawie od dziesięciu lat. Oczywiście Jarygin zaciągnął go do siebie, to znaczy tutaj, cło tej…o, do diabła, znowu wyleciało… no, do tej Małej Peszy. Spędzili wspaniały wieczór we trójkę: on, Jarygin i żona Jarygina, Ela, pływali łodzią, spacerowali po lesie, mniej więcej około dziesiątej wrócili do domu, do tej tam willi, zjedli kolacje i usiedli na werandzie, żeby wypić herbatę. Było zupełnie jasno, z rzeczki dobiegały dziecięce głosy, było ciepło i zdumiewająco pachniały polarne truskawki. A potem Anatolij Siergiejewicz Krylenko nagle zobaczył oczy…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Fale tłumią wiatr»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Fale tłumią wiatr» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arkadij Strugacki - Piknik pored puta
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Biały stożek Ałaidu
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Pora deszczów
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Trudno być bogiem
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Piknik na skraju drogi
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Przenicowany świat
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Alfa Eridana
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Poludnie, XXII wiek
Arkadij Strugacki
libcat.ru: книга без обложки
Arkadij Strugacki
Отзывы о книге «Fale tłumią wiatr»

Обсуждение, отзывы о книге «Fale tłumią wiatr» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x