James White - Zawód - Wojownik

Здесь есть возможность читать онлайн «James White - Zawód - Wojownik» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1986, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zawód: Wojownik: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zawód: Wojownik»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zawód: Wojownik — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zawód: Wojownik», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Obserwując ich Dermod zatarł ręce. Jego mowa do żołnierzy, w każdym razie do tej chwili, nie miała w sobie nic z taniego przymilania się i kadzenia, którego oczekiwali. Była natomiast tak zwięzła i rzeczowa, że wprawiła większość z nich w osłupienie. Teraz nadszedł odpowiedni moment na odrobinę odprężenia, czas na rozładowanie nagromadzonego napięcia, a jednocześnie na danie im ważnej lekcji…

Poszarpany szereg oficerów rozwinął się w tyralierę, która krok po kroku zbliżyła się do zarośli na obrzeżu placu apelowego i naraz bezszelestnie i niewiarygodnie znikła. Śmiech zamarł jak za dotknięciem różdżki.

— Niewiele mam już do dodania — podjął Dermod od niechcenia. Nie za miesiąc ani za tydzień, ale już jutro zaczniecie się uczyć, jak stawać się niewidzialnymi, jak zabijać i nie obawiać się wroga. Weźmiecie swoje śliczne mundury i zerwiecie z nich wszystkie niepotrzebne ozdóbki, urżniecie też te szykowne oficerki poniżej łydki, a niech no jakiś elegant spróbuje je glansować, to osobiście obedrę go ze skóry. Potem pomalujecie się farbami, naszyjecie na siebie szmaty i obwiesicie się zielskiem tak, żebym sam nie mógł poznać, czy mam do czynienia z krzewem czy z kopczykiem ziemi tej przeklętej planety. Słowem, nauczycie się sztuki kamuflażu. A kiedy psycholog Straży przyjedzie tu za miesiąc ze swoją kłamliwą, defetystyczną pogadanką, będziemy już w połowie drogi do zwycięstwa, gdyż wróg nie może się spodziewać tak szybkiej akcji z naszej strony. Oni wciąż będą zbroić się w odwagę do bitwy. Na naszą korzyść zadziała i element zaskoczenia, i taktyka oraz metody walki stanowiące zupełne odejście od dotychczasowych tradycji, no i oczywiście czysto fizyczna przewaga naszego gatunku.

Ktoś zaczął wiwatować, a inni podjęli okrzyk. Dermod przerwał, zdumienie i różne mieszane uczucia na chwilę odebrały mu głos. Każde jego słowo było wyważone i pomyślane jako psychologiczny bodziec, ale nie spodziewał się aż tak silnej i szybkiej reakcji. Był zadowolony, lecz jednocześnie czuł wzgardę dla tych mężczyzn tak łatwo dających sobą kierować i złość na siebie bez żadnej widocznej przyczyny. Nagle ryknął:

— Cisza!

Kiedy się uspokoili, ciągnął:

— Właśnie chciałem zaznaczyć, że ta czysto fizyczna przewaga jest najmniej ważna. Macie zapomnieć, że jesteście ludźmi walczącymi z gąsienicami. Musicie na czas wojny pogrzebać wszelkie ludzkie uczucia i sentymenty i zamienić się w zimnych, bezlitosnych, skutecznych zabójców. Od dziś macie w szkoleniu przejść samych siebie, a swoją służbę traktować jako powinność, filozofię i sposób bycia. Pamiętajcie, że żaden gatunek w całej Galaktyce nie może się z wami równać, bo zawód każdego z nas to wojownik. A wiwaty — dodał — zostawcie sobie na później, kiedy już wygracie wojnę. Rozejść się!

Ale oni i tak zaczęli wiwatować bez opamiętania.

Generał Prentiss czekał na niego w gabinecie sztabowym. Sam nic nie zrobił, odkąd opuścił Ziemię, oprócz nadania Dermodowi stopnia pułkownika, jak to było wcześniej uzgodnione, żeby Dermod mógł zostać najwyższym rangą oficerem w służbie czynnej. Choć miał bystry umysł, generał nie był typem zawodowego żołnierza, gdyż swoją pozycję zawdzięczał polityce. Ale to właśnie Prentiss dostrzegł wyjątkowe talenty Dermoda i nakreślił przed nim pierwsze luźne szkice późniejszego Wielkiego Planu.

Oddając mu niedbale salut, generał powiedział:

— Słuchałem pana mowy, pułkowniku, i wygląda na to, że praktycznie jedli panu z ręki. — Uśmiechnął się porozumiewawczo. — I co dalej?

Dermod znów poczuł się nieswojo, jak mu się to często zdarzało w obecności tego małego, pękatego człowieczka o niespokojnych oczach, który był politycznym i wojskowym przywódcą całej niegalaktycznej populacji Ziemi. Czułby się znacznie lepiej, gdyby przywódca Ziemian był ulepiony z twardszej gliny, ale zapewne Straż pilnie baczyła, żeby nikt o silnej indywidualności nie objął przypadkiem jakiegoś odpowiedzialnego stanowiska. Jednak wolałby, aby generał był mniej przymilny wobec swoich podwładnych, rzadziej się uśmiechał i w ogóle zachowywał się bardziej jak przystoi na generała.

Szybko odpędził podobne myśli jako niesprawiedliwe i niegodne, i odpowiedział:

— Teraz musimy odnieść jakieś wstępne zwycięstwo. Nic wielkiego, rozumie pan, może to być choćby potyczka między patrolami, ale wynik musi być tak druzgocący, aby nasi ludzie uwierzyli, że są niepokonani. Jeżeli w to uwierzą, naprawdę będą niepokonani. Myślałem, żeby zorganizować to następująco…

— Brzmi nieźle — powiedział generał, kiedy Dermod skończył. Wstał, znów się uśmiechnął swoim porozumiewawczym uśmiechem i wyszedł. Dermod, który właśnie chciał zaproponować, aby omówili wspólnie dalsze kroki, potrząsnął z irytacją głową, po czym zamknął drzwi na klucz. I usiadł, żeby w spokoju wszystko przemyśleć.

Planeta Wojenna nr 3 — nikt nigdy nie poświęcił jej dość uwagi, żeby nadać jej jakąś przyzwoitą nazwę, choć dorobiła się paru nieprzyzwoitych — była jednym z kilkunastu nie zamieszkanych światów, zarezerwowanych przez Straż do rozstrzygania konfliktów przy użyciu siły. Inne miały środowiska odpowiadające istotom oddychającym chlorem, gatunkom żyjącym pod wodą lub nawet formom życia przetwarzającym bezpośrednio energię słoneczną. A ponieważ właśnie nr 3 nadawała się, choć z trudem, dla ciepłokrwistych istot oddychających tlenem, toteż na nią Straż wysłała Ziemian i Kelgian do stoczenia swojej wojny.

Planeta nie miała absolutnie nic do zaoferowania oprócz atmosfery. Jedyny rozległy kontynent w kształcie rombu położony wzdłuż równika był monotonnym, nie kończącym się pustynnym stepem, poprzecinanym niskimi gołymi górami i przeoranym pajęczyną jarów, parowów i wyschniętych koryt rzecznych. Kilka wysepek, które składały się na resztę stałego lądu planety, było mniejszą kopią jedynego kontynentu. Niemniej flora krzewiła się na tym ponurym terenie z zadziwiającą bujnością gęste, szerokolistne rośliny pokrywały powierzchnię mieszaniną brązu, zgniłej zieleni i brudnej żółci. Ale nie były w stanie wyżywić żadnych większych gatunków zwierząt prócz stworzeń mierzących kilka centymetrów, ani nie były dość gęste, by chronić przed pyłem.

Tak oto wyglądało pole bitwy.

Nieco ponad dwieście mil na wschód leżała baza Kelgian, a mniej więcej pięćset mil na północ znajdował się niewielki ośrodek Straży. Cały obszar pomiędzy nimi to była w tej chwili dla Dermoda biała plama, zupełnie nieznane tereny walk. Dopóki nie sporządzi dokładnych map i nie dostanie szczegółowych fotografii tego terytorium, niewiele może zdziałać.

Zdecydowawszy, że bez bliższych danych, nic więcej nie wymyśli, Dermod postanowił na tym zakończyć dzień.

Rozdział 4

Nazajutrz rano zaczęły się ćwiczenia. Uformowany w cztery bataliony po dwa tysiące ludzi, z audiomistrzami rozmieszczonymi w regularnych odstępach wzdłuż szeregów, Ziemski Korpus Ekspedycyjny wymaszerował dziarsko z bazy. Cztery kolumny stopniowo się rozdzieliły zmierzając w stronę wyznaczonych terenów operacyjnych, aż nikły w kurzu unoszącym się spod kół ciężarówek dostawczych zamykających tyły. Dopiero wtedy Dermod przestał obserwować wymarsz i wrócił na naradę ze swoją Grupą Wsparcia Powietrznego.

Składała się ona z poruczników pilotów Dowlinga, Cliftona i Briggsa oraz z około trzydziestu osób personelu pomocniczego. Ci ostatni należeli do dwutysięcznej rzeszy służb kwatermistrzowskich, złożonych z mężczyzn, których Dermod uznał za absolutnie niezdolnych do walki byli to niepoprawni i śmierdzący tchórze w odróżnieniu od potencjalnie odważnych tchórzy, którzy właśnie wymaszerowali — ale nawet oni przejdą takie samo szkolenie, kiedy tylko obowiązki im pozwolą. Trzej porucznicy natomiast to odrębni, specjalnie dobrani tchórze. Wszyscy trzej reprezentowali ten typ człowieka, który najchętniej działa w pojedynkę, wszyscy byli kiedyś właścicielami helikopterów, więc nie bali się wysokości, wszyscy łatwo się zapalali i łatwo dawali sobą kierować. Porucznik Clifton, mężczyzna, którego Dermod spotkał w barze owego wieczoru, gdy wybrano go do walki, był szczególnie zdyscyplinowany i on właśnie został ich przywódcą.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zawód: Wojownik»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zawód: Wojownik» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


James White - The Escape Orbit
James White
James White - Un-Birthday Boy
James White
James White - Jenseits des Todes
James White
James White - Chef de Cuisine
James White
James White - Radikaloperation
James White
James White - Major Operation
James White
James White - Hospital Station
James White
James White - Sektor dwunasty
James White
James White - Statek szpitalny
James White
Отзывы о книге «Zawód: Wojownik»

Обсуждение, отзывы о книге «Zawód: Wojownik» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x