Arkadij Strugacki - Trudno być bogiem

Здесь есть возможность читать онлайн «Arkadij Strugacki - Trudno być bogiem» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1974, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Trudno być bogiem: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Trudno być bogiem»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Grupa historyków z XXI wieku trafia do królestwa Arkanaru, w którym panuje ziemskie średniowiecze. Czy podołają trudnej roli miłosiernych i światłych bogów, czy mają prawo ingerować w obcy świat, choćby był nie do przyjęcia niesprawiedliwy i okrutny? I czy ktokolwiek ma prawo przyspieszać ewolucję jakiegokolwiek społeczeństwa?

Trudno być bogiem — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Trudno być bogiem», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Połowę drogi Rumata przebył z zamkniętymi oczami. Trudno mu było oddychać, potłuczone ciało przenikał nieznośny ból. Ludzie to czy nie ludzie? Co w nich jest ludzkiego? Jednych wyrzynają na ulicach, drudzy siedzą w domach i pokornie czekają na swoją kolej, i każdy myśli: wszystkich innych, byle nie mnie. Zimne bestialstwo mordujących i otępiała bezwolność mordowanych. Najstraszniejsza jest ta otępiała bezwolność. Stoi dziesięciu ludzi zmartwiałych z przerażenia i pokornie czeka, a jeden podchodzi, wybiera ofiarę i morduje z zimną krwią. Dusze tych ludzi są zbrukane i każda godzina pokornego oczekiwania plugawi je coraz bardziej. Oto w tych cichutko przycupniętych domach rodzą się utajeni szubrawcy, donosiciele, zabójcy, tysiące ludzi na zawsze już porażonych strachem będą w sposób bezlitosny uczyć strachu swoje dzieci, jak też dzieci swoich dzieci. Nie mogę dłużej, powtarzał w duchu Rumata. Jeszcze trochę i zwariuję, stanę się taki sam, jeszcze trochę i zupełnie przestanę rozumieć, po co tu jestem… Trzeba wypocząć, oderwać się od tego wszystkiego, uspokoić…

„…Pod koniec roku Wody — tak się zwał ów rok według nowego kalendarza — procesy odśrodkowe w starożytnym Imperium ogromnie przybrały na sile. Wykorzystując to Święty Zakon reprezentujący w gruncie rzeczy interesy najbardziej reakcyjnych grup społeczeństwa feudalnego, które wszelkimi sposobami starały się zahamować dyssypację…” A jak śmierdzą gorące trupy na płonących stosach, wiecie? A widzieliście kiedy nagą kobietę z rozprutym brzuchem, leżącą w kurzu ulicznym? Widzieliście miasta, w których milczą ludzie, a słychać tylko krakanie wron? Wy, jeszcze nie narodzeni chłopcy i dziewczęta przed stereowizorami w szkołach Arkanarskiej Republiki Komunistycznej?

Uderzył nagle piersią w coś twardego i ostrego. Przed nim stał czarny jeździec na koniu. Długa włócznia z szerokim, dokładnie ponacinanym ostrzem opierała się o pierś Rumaty. Jeździec patrzył na niego w milczeniu przez czarne otwory kaptura. Widać było tylko wąskie wargi i chudą brodę. Trzeba coś zrobić — pomyślał Rumata. Tylko co? Zwalić go z konia. Nie. Jeździec zaczął powoli nastawiać włócznię do ciosu. Ach, prawda!… Rumata podniósł ociężale lewą rękę i odwinął mankiet odsłaniajcie żelazną bransoletę, którą mu dano przy wyjściu z pałacu. Jeździec przyjrzał się bransolecie, cofnął włócznię i odjechał. Mijając Rumatę wymówił głucho, z obcym akcentem: „Chwała Panu”. ,,l ja go chwalę” — mruknął Rumata i przeszedł obok długiego jeźdźca, który usiłował strącić włócznią misternie rzeźbioną drewnianą figurką wesołego diablika na gzymsie pod dachem. Za półoderwaną okiennicą mignęła zdrętwiała ze strachu tłusta twarz, zapewne jednego z owych sklepikarzy, którzy jeszcze trzy dni temu darli się entuzjastycznie przy kuflu piwa: „Niech żyje don Reba!” i z rozkoszą słuchali, jak — rrrum, rrrum, rrrum — walą o bruk podkute buciska. Och, szarość, szarość… Rumata odwrócił się…

A co tam w domu? — wspomniał nagle i przyspieszył kroku. Ostatni odcinek drogi przebył niemal biegiem. Dom był cały. Na stopniach siedzieli dwaj mnisi, kaptury zsunęli i grzali w słońcu brzydko ogolone głowy. Ujrzawszy go, wstali. „Chwała Panu” — wymówili chórem, „l ja go chwalę — odpowiedział Rumata. — Czego tu sobie życzycie?” Mnisi pokłonili się złożywszy ręce na brzuchu. „Pan wrócił, więc już odchodzimy” — oświadczył jeden. Zeszli ze stopni i oddalili się wolnym krokiem, zgarbieni, chowając ręce w szerokich rękawach. Rumata patrzył za nimi i myślał, że tysiące razy widywał na ulicach te pokorne postacie w długich czarnych sutannach. Tylko że dawniej nie wlekli za sobą ciężkich mieczy w pochwach. Prześlepiliśmy, och, i to jak jeszcze! Cóż to była za świetna zabawa, gdy wielcy panowie, ujrzawszy samotnie idącego mnicha, doganiali go i zaczynali opowiadać sobie nad jego głową pikantne historyjki. A ja, głupiec skończony, lazłem z tyłu udając pijanego, ryczałem ze śmiechu i tak się cieszyłem, że bodaj Imperium nie jest dotknięte fanatyzmem religijnym… Ale co można było zrobić? Właśnie, co można było zrobić?

— Kto tam? — zapytał drżący głos.

— Otwórz, Muga, to ja — rzekł cicho Rumata, Zgrzytnęły zasuwy, uchylono drzwi i Rumata przecisnął się do hallu. Odetchnął z ulgą — wszystko tu było po dawnemu. Stary Muga, trzęsąc siwą głową, czekał w pozie pełnej szacunku na hełm i miecze swego pana.

— Gdzie Kira? — spytał Rumata.

— Jest na górze. Zdrowa i cala.

— To dobrze — powiedział Rumata zdejmując bandolety z mieczami. — A gdzie Uno? Dlaczego mnie nie wita?

Muga odebrał od niego miecze.

— Uno zabity — odparł spokojnie. — Leży w czeladnej. Rumata zamknął oczy.

— Uno zabity… — powtórzył. — Kto go zabił?

Nie czekając na odpowiedź, zszedł do czeladnej. Uno leżał na stole przykryty do połowy prześcieradłem, ręce miał złożone na piersi, oczy szeroko otwarte, usta wykrzywione grymasem. Służący stali wokół z ponurymi minami i słuchali, jak mnich w kącie mruczy modlitwy. Kucharka szlochała. Rumata nie odrywając wzroku od twarzy chłopca zaczął odpinać nieposłusznymi palcami kołnierz kamizeli.

— Łotry… — wyszeptał. — Co za łotry!…

Zachwiał się, podszedł do stołu, wpatrzył się w martwe oczy, uniósł prześcieradło i natychmiast opuścił je z powrotem.

— Za późno… Za późno… Żadnej nadziei… Och, łotry! Kto go zabił? Mnisi?

Odwrócił się do mnicha, podniósł go jednym szarpnięciem i schylił się nad jego twarzą.

— Kto go zabił? Wasi? Mów!

— To nie mnisi — odezwał się cicho za jego plecami Muga. — To szarzy żołnierze…

Rumata wpatrywał się jeszcze chwilę w chudą twarz i z wolna rozszerzające się źrenice. „Chwała-Panu…” — wykrztusił mnich. Rumata puścił go, usiadł na ławie w nogach Una i zapłakał. Ukrył twarz w dłoniach i płakał słuchając drżącego, obojętnego głosu Mugi. Służący opowiadał, że po drugich strażach zastukano do drzwi, każąc otwierać w imieniu króla. Uno wołał, żeby nie otwierać, trzeba było jednak usłuchać, ponieważ szarzy grozili, że podpalą dom. Wdarli się do hallu, pobili i związali służących, a potem chcieli iść na górę. Uno stojący przed wejściem prowadzącym do pokojów, zaczął strzelać z kusz. Miał dwie kusze i zdążył strzelić dwukrotnie, ale jeden strzał był chybiony. Szarzy rzucili nożami i Uno upadł. Ściągnęli go na dół, tratowali, walili toporami, gdy nagle do domu wpadli czarni mnisi. Zarąbali dwóch szarych, resztę zaś rozbroili, zarzucili Im na szyje postronki i wywlekli na ulicę.

Glos Mugi ucichł, a Rumata długo jeszcze siedział wsparty łokciami o stół w nogach Dna. Wreszcie podniósł się ciężko, otarł rękawem łzy, które ugrzęzły w dwudniowym zaroście, ucałował lodowate czoło chłopca i z trudem ciągnąc nogi poczłapał na górę.

Był półżywy ze zmęczenia i straszliwego wstrząsu. Ledwo się wdrapał po schodach, przeszedł salon i dowlókłszy się do łóżka, runął z jękiem twarzą w poduszki. Przybiegła Kira. Był tak wyczerpany, że nawet nie miał siły pomóc jej, gdy go rozbierała. Ściągnęła mu z nóg botforty, potem oblewając łzami jego zapuchniętą twarz, zerwała zeń poszarpany mundur, metalową kolczugę i jeszcze gwałtowniej zaczęła płakać, ujrzawszy zmaltretowane ciało. Rumata dopiero teraz poczuł, że bolą go wszystkie kości, jak po próbach na przeciążenie. Kira obmywała go gąbką zwilżoną octem, a on nie otwierając oczu syczał przez zaciśnięte zęby i mruczał: „A przecież mogłem go stuknąć… Stał tak blisko… Zdusić dwoma palcami… Czy to jest życie, Kiro? Wyjedziemy stąd… To ze mną się przeprowadza Eksperyment, a nie z nimi”. Nawet nie zauważył, że mówi po rosyjsku. Wystraszona Kira wpatrywała się w niego oczami pełnymi łez i bez słowa okrywała jego twarz pocałunkami. Potem otuliła go starymi prześcieradłami — Uno jednak nie zdecydował się na kupienie nowych — i pobiegła na dół przygotować grzane wino. Rumata zwlókł się z łóżka i jęcząc z bólu, który skręcał mu ciało, poczłapał boso do gabinetu, otworzył sekretny schowek w biurku, grzebał przez chwilę w apteczce, po czym zażył kilka tabletek sporaminy. Gdy Kira wróciła z parującym kociołkiem na ciężkiej srebrnej tacy, leżał na wznak wsłuchany w siebie, obserwując, jak ustaje ból, zmniejsza się szum w głowie, a w ciało wlewają się nowe siły i rześkość. Opróżniwszy kociołek poczuł się już całkiem dobrze, przywołał Mugę i kazał mu przygotować ubranie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Trudno być bogiem»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Trudno być bogiem» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arkadij Strugacki - Piknik pored puta
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Biały stożek Ałaidu
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Pora deszczów
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Piknik na skraju drogi
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Przenicowany świat
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Alfa Eridana
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Fale tłumią wiatr
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Poludnie, XXII wiek
Arkadij Strugacki
libcat.ru: книга без обложки
Arkadij Strugacki
Отзывы о книге «Trudno być bogiem»

Обсуждение, отзывы о книге «Trudno być bogiem» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x