Arkadij Strugacki - Trudno być bogiem

Здесь есть возможность читать онлайн «Arkadij Strugacki - Trudno być bogiem» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1974, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Trudno być bogiem: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Trudno być bogiem»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Grupa historyków z XXI wieku trafia do królestwa Arkanaru, w którym panuje ziemskie średniowiecze. Czy podołają trudnej roli miłosiernych i światłych bogów, czy mają prawo ingerować w obcy świat, choćby był nie do przyjęcia niesprawiedliwy i okrutny? I czy ktokolwiek ma prawo przyspieszać ewolucję jakiegokolwiek społeczeństwa?

Trudno być bogiem — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Trudno być bogiem», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Rumata zatrzymał się przed tawerną i już miał wejść do środka, gdy nagle odkrył brak sakiewki. Stał przed wejściem zupełnie zdezorientowany (w żaden sposób nie mógł się oswoić z podobnymi faktami, choć spotkało go to nie pierwszy raz) i długo szperał po wszystkich kieszeniach. Miał przy sobie tylko trzy woreczki po dziesięć dukatów w każdym. Jeden otrzymał prokurator, ojciec Kin, drugi dał Wadze. Trzeci zniknął. Kieszenie były puste, zniknął również kindżał u pasa, a z lewej nogawki odcięto równiutko wszystkie złote sprzączki.

Wtem zauważył, że nie opodal zatrzymali się dwaj szturmowcy i przyglądają mu się szczerząc zęby. Pracownik Instytutu powinien to zignorować, lecz w szlachcicu, don Rumacie Estorskim, zawrzała krew. Ruszył ku nim, bezwiednie podnosząc zaciśniętą pięść. Twarz miał widocznie bardzo zmienioną, gdyż szydercy cofnęli się z zastygłym jak u paralityków uśmiechem i czym prędzej wpadli do tawerny.

I wówczas Rumatę ogarnął strach. Raz tylko w życiu doświadczył podobnego uczucia, gdy jeszcze jako pilot zmianowy normalnie kursującego gwiazdolotu uległ atakowi malarii. Nie wiadomo skąd się wzięła ta choroba, zresztą już po dwóch godzinach wyleczono go śmiejąc się i przygadując z wesołym zdziwieniem, Rumata jednak nigdy nie zapomniał wstrząsu, jakiego on, człowiek absolutnie zdrowy, nigdy nie chorujący, doznał na myśl, że coś się w nim rozprzęgło, że poniósł jakiś uszczerbek w pewnym sensie utracił władzą nad swoim ciałem.

Przecież nie chciałem tego, rozmyślał. Ani mi to w głowie postało. W końcu oni nic takiego nie robili, no, po prostu stali, szczerzyli zęby… Bardzo głupio szczerzyli, ale ja też chyba nie miałem najmądrzejszej miny, gdy szperałem gorączkowo po kieszeniach. Przecież omal ich nie zasiekiem, uświadomił sobie nagle. Gdyby nie zwiali, to-bym zasiekł. Ciarki go przeszły, gdy wspomniał wygrany niedawno zakład — jednym ciosem miecza rozrąbał od góry do dołu kukłę odzianą w podwójny pancerz soański… Ci dwaj leżeliby teraz jak świńskie tusze, a ja stałbym bezradny z mieczem w ręku… Dobry Boże! Rozjuszyłem się jak bestia…

Poczuł nagle ból we wszystkich mięśniach, jak po ciężkiej pracy fizycznej. No, no, spokojnie, tłumaczył sam sobie. Nic strasznego. To już minęło. Zwyczajny wybuch. Chwilowy wybuch i wszystko wróciło do normy. Bądź co bądź jestem tylko człowiekiem i zwierzęce reakcje nie są mi obce… Po prostu nerwy. Nerwy i napięcie ostatnich dni… A co najgorsze — świadomość nadciągającego cienia. Nie wiadomo, czyj to cień, nie wiadomo skąd, nadpełza jednak powoli i nieuchronnie…

Tę nieuchronność wyczuwało się we wszystkim, i w tym, że szturmowcy, którzy niedawno jeszcze gnieździli się tchórzliwie w koszarach, teraz spacerowali z obnażonymi toporami środkiem ulic, gdzie dotychczas wolno było chodzić jedynie szlachcicom, i w tym, że mieszkańcy miasta przestali śpiewać kuplety o treści politycznej, stali się nad wyraz poważni, przy czym bezbłędnie wiedzieli, co jest dla dobra państwa konieczne. i w tym, że nagle i z nie wyjaśnionych przyczyn zamknięto port. i w tym, że „wzburzony lud” porozbijał i spalił wszystkie antykwarenki, jedyne miejsca w królestwie, gdzie można było dostać rzeczy unikalne, kupić lub wypożyczyć książki lub rękopisy we wszystkich językach Imperium, a także starożytnych, dziś już umarłych językach Aborygenów zamieszkujących kraj za Cieśniną, i w tym, że ozdoba miasta, błyszcząca wieża Obserwatorium Astrologicznego, sterczała teraz jak czarny spróchniały ząb na tle błękitnego nieba, strawiona „przypadkowym pożarem”, i w tym, że spożycie alkoholu przez ostatnie dwa lata wzrosło czterokrotnie — w Arkanarze, który i tak od niepamiętnych czasów słynął z niepohamowanego pijaństwa. i w tym, że zastraszeni i udręczeni wieśniacy zaryli się na dobre pod ziemię w swoich Wonnościach, Rajskich Przybytkach i Pocałunkach Wiatru, nie mając odwagi wyjść z ziemianek nawet do niezbędnych robót polowych, i wreszcie w tym, że stary sęp Waga Koło przeniósł się do miasta, wietrząc niecodzienny żer… Gdzieś w głębiach pałacu, w luksusowych apartamentach, gdzie podagryczny król, syn własnego pradziada, od lat dwudziestu nie oglądający słońca ze strachu przed własnym cieniem, podpisuje z kretyńskim chichotem jeden po drugim ohydne dekrety skazujące na śmierć męczeńską ludzi najuczciwszych i najczarniejszych — wzbierał potworny wrzód i pęknięcia tego wrzodu należało się spodziewać lada dzień…

Rumata pośliznął się na rozgniecionej dyni i podniósł głowę. Znajdował się na ulicy Arcydziękczynienia, w królestwie solidnych kupców, bankierów, wekslarzy oraz mistrzów sztuki jubilerskiej. Po obu stronach wznosiły się stare, solidne domy ze sklepami i magazynami, chodniki były tu szerokie, a jezdnia wyłożona granitową kostką. Zazwyczaj spotykało się tu szlachtę i to co możniejszą, teraz jednak walił w kierunku Rumaty gęsty tłum rozgorączkowanego pospólstwa. Wymijano go ostrożnie, rzucając mu uniżone spojrzenia, wielu kłaniało się na wszelki wypadek. W oknach górnych pięter majaczyły tłuste gęby, na których malowało się zaciekawienie. Z daleka dolatywały rozkazujące okrzyki: „Przechodźcie dalej. Rozejść się!… Prędzej!…” W tłumie wymieniano uwagi:

— Tacy to najgorsze zło, bać się ich trzeba jak morowej zarazy. Z pozoru cisi, grzeczni, solidni kupcy, a w środku jad siedzi.

— Ależ oni go… niech to diabli!… Niejedno już widziałem, ale wiesz, niedobrze mi się zrobiło…

— Co tam dla nich,… Twarde chłopaki! Aż się serce raduje. Oni nie zdradzą.

— A może powinno się inaczej? To jednak człowiek, żywe stworzenie… Zgrzeszył, to prawda, więc go ukarać, Pouczyć, ale dlaczego tak…

— Przestań już!… A przede wszystkim mów ciszej, dokoła Pełno ludzi…

— Panie, hej, panie! Jest piękne sukno, towar jak złoto, targować się nie będą, oddadzą, tylko ich dobrze nacisnąć… Ale pośpieszyć się trzeba, bo znów subiekci PQ. kina sprzątną nam sprzed nosa…

— Grunt, żebyś nie wątpił synku. Wierz mi, to najważniejsze. Jeżeli władza tak postępuje, to znaczy, że wie, co robi.

Znów kogoś zabili, pomyślał Rumata. Chciał skręcić i ominąć to miejsce, skąd płynął tłum i dobiegały rozkazy. Nie skręcił jednak. Powiódł tylko ręką po włosach odsuwając z czoła kosmyk, aby nie zakrywał kamienia pośrodku złotej obręczy. Kamień nie był klejnotem, lecz obiektywem nadajnika telewizyjnego, a złota obręcz — radiostacją. Historycy na Ziemi widzieli i słyszeli wszystko, co widziało i słyszało dwustu pięćdziesięciu zwiadowców na dziesięciu kontynentach planety, i dlatego obowiązkiem zwiadowców było patrzeć i słuchać.

Rumata podniósł wysoko głowę i trzymając miecze w ten sposób, by nikt nie mógł się o niego otrzeć, ruszył środkiem jezdni na wprost zbliżającego się tłumu, a ludzie pospiesznie usuwali mu się z drogi. Czterech krępych tragarzy o wymalowanych gębach przeszło na drugą stronę ulicy, niosąc srebrzystą lektykę. Zza firanek wyjrzała piękna chłodna twarzyczka i oczy z uczernionymi rzęsami. Rumata zerwał kapelusz i skłonił się dwornie. Była to donna Okana, najnowsza faworyta arkanarskiego orła, don Reby. Spostrzegłszy znakomitego kawalera, uśmiechnęła się do niego tęsknie i obiecująco. Można by bez większego namysłu wymienić co najmniej dwudziestu szlachetnie urodzonych, którzy po zaszczyceniu ich takim uśmiechem pobiegliby w te pędy do swych żon i kochanek z radosną nowiną: „Teraz niech się inni mają na baczności, teraz dopiero kupię ich i sprzedam, porachuję się z nimi za wszystko!…” Takie uśmiechy to rzecz wyjątkowa, a niekiedy bezcenna. Rumata zatrzymał się odprowadzając wzrokiem lektykę. Trzeba się zdecydować, pomyślał. Trzeba się wreszcie zdecydować… Wstrząsnął się na myśl, ile to będzie go kosztowało. A jednak musi! Musi… Trudno, innego wyjścia nie ma… Dziś wieczorem. Zrównał się ze sklepem, w którym był niedawno, oglądał kindżały, słuchał wierszy. Ach, więc to tak… Więc to na ciebie przyszła kolej, zacny ojcze Hauk…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Trudno być bogiem»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Trudno być bogiem» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arkadij Strugacki - Piknik pored puta
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Biały stożek Ałaidu
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Pora deszczów
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Piknik na skraju drogi
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Przenicowany świat
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Alfa Eridana
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Fale tłumią wiatr
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Poludnie, XXII wiek
Arkadij Strugacki
libcat.ru: книга без обложки
Arkadij Strugacki
Отзывы о книге «Trudno być bogiem»

Обсуждение, отзывы о книге «Trudno być bogiem» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x