Zastanawiało mnie, jak się to dzieje, że wszyscy troje: Janet, Georges i Ian są tacy szczupli. O tym, że nie stosują żadnej idiotycznej diety, ani tym bardziej żadnych masochistycznych ćwiczeń, przekonana byłam niemalże w stu procentach. Pewien terapeuta powiedział mi kiedyś, iż jedyne naprawdę potrzebne i skuteczne ćwiczenia powinno się uprawiać w łóżku. Czyżby to było to?
Sielankową atmosferę przerwał serwis informacyjny lokalnej stacji telewizyjnej. Międzynarodowy korytarz komunikacyjny został zamknięty. Istniała co prawda możliwość dotarcia do Deseret przez Portland, nie było jednak żadnej gwarancji, że linia SLC Omaha— Gary będzie nadal czynna. Wychodziło na to, iż jedyną ważną międzynarodową trasą, po której regularnie kursowały jeszcze kapsuły kolei magnetycznej, była linia San Diego — Dallas — Vicksburg — Atlanta. Dostanie się do San Diego nie powinno nastręczyć większych trudności; pomiędzy Bellingham a La Jol la linia była czynna bez wątpienia. Vicksburg jednak nie leży jeszcze w Imperium Chicago. To jedynie niewielki port rzeczny, z którego każdy, kto ma wystarczająco dużo gotówki i cierpliwości, może zostać do Imperium przeszmuglowany.
Próbowałam połączyć się z Szefem. Po czterdziestu minutach myślałam już o syntetycznym głosie to samo, co zwykli ludzie myślą na temat istot mojego pokroju. Kto do licha wpadł na pomysł zaprogramowania komputerom „grzeczności”? Nie przeczę, że pojedyncze: „Dziękuję za cierpliwość” może uspokoić nieco nerwy. Trzy razy z rzędu uświadamiają jednak klientowi, że mówi do niego tylko maszyna. A czterdzieści minut wysłuchiwania wciąż tego samego, bezbarwnego paplania może wystawić na ciężką próbę nawet cierpliwość hinduskiego guru.
Nigdy nie wydusiłabym z tego cholernego terminalu, że połączenie z Imperium Chicago jest po prostu niemożliwe do osiągnięcia. Przeklęte klawiszowe monstrum nie znało słówka „nie”. Zaprogramowane zostało tak, by być uprzejme i grzeczne. Teraz jednak wolałabym, gdyby po szeregu bezskutecznych prób z głośnika wydobyło się wreszcie: „Nie nudź, siostrzyczko, i odpieprz się”.
Zrezygnowana usiłowałam wywołać kod urzędu pocztowego w Bellingham. Miałam nikłą nadzieję dowiedzieć się czegoś na temat możliwości wysłania do Imperium telegramu. Czarujący głos przypomniał mi, bym nie wysyłała kartek z życzeniami bożonarodzeniowymi w ostatniej chwili. Biorąc pod uwagę fakt, iż do świąt zostało niewiele ponad pół roku, byłam za tę radę niezmiernie wdzięczna.
Spróbowałam ponownie; na ekranie pojawiła się jakaś jędza i zrugała mnie za używanie zastrzeżonego kodu.
Za trzecim razem udało mi się połączyć z działem obsługi klientów firmy Macy.
— Wszyscynasipomocnicysąwtejchwilizajęci. Proszęczekać. Dziękujęzacierpliwość — usłyszałam w głośniku.
Nie czekałam.
Nie chciałam już nigdzie dzwonić.
Nie chciałam wysyłać żadnych telegramów.
Chciałam tylko zameldować się Szefowi osobiście. Do tego jednak potrzebowałam gotówki. Terminal z uprzedzającą grzecznością poinformował mnie, że lokalne przedstawicielstwo MasterCard znajduje się w biurowcu Trans-America Corporation. Nie miałam innego wyjścia. Wystukałam na klawiaturze kod. Słodki głosik — nagrany na taśmę, nie syntetyczny — powiedział: — Dziękujemy, że zwracasz się do towarzystwa MasterCard. Informujemy, że w celu usprawnienia obsługi milionów klientów zadowolonych z naszych usług wszystkie nasze lokalne przedstawicielstwa z terenu Konfederacji Kalifornijskiej połączone zostały w jedno Biuro Centralne z siedzibą w San Jose. Aby uzyskać szybkie połączenie, prosimy posługiwać się wolnym od opłat za połączenia międzymiastowe kodem umieszczonym na Państwa kartach MasterCard.
Ten sam głos poinformował jeszcze, jak włożyć kartę w szczelinę czytnika.
Miałam już naprawdę dosyć. Moja karta, wydana w Saint Louis, nie była wyposażona w kod San Jose, tylko w kod Banku Imperialnego w Saint Louis. Spróbowałam się nim posłużyć, jednak bez większej nadziei na sukces.
Terminal połączył mnie z redakcją Głosu Katolickiego.
Podczas gdy komputer uczył mnie pokory, Georges czytał sportowe wydanie Los Angeles Times i czekał, aż skończę maltretować klawiaturę. W końcu uznałam wyższość maszyny i odwróciłam się do niego.
— Georges — spytałam — co piszą w porannych gazetach na temat stanu wyjątkowego?
— Jakiego stanu wyjątkowego?
— Daj spokój, nie mam ochoty na żarty.
— Moja droga, w Konfederacji Kalifornijskiej nie obowiązuje żaden stan wyjątkowy. Jedynym doniesieniem, jakim redakcja L.A. Times ośmieliła się niepokoić swoich czytelników, jest notatka zamieszczona przez Klub Sierra, którego członkowie ostrzegają, że niektóre gatunki Rhus Diversiloba zagrożone są całkowitym wyginięciem. Jest też wzmianka o mającej się po południu odbyć demonstracji przeciwko Draw Chemical. Ani słówka o sytuacji na froncie zachodnim.
Zmarszczyłam czoło, usiłując coś sobie przypomnieć.
— Mało wiem o polityce, jaką prowadzi Kalifornia…
— Kochana! Na ten temat nikt nie wie zbyt wiele, nie wyłączając kalifornijskich polityków.
— …ale wydaje mi się, że słyszałam jakieś informacje o kilku czy kilkunastu zamachach na co niektóre ważniejsze osobistości z tutejszych kręgów rządowych. Czyżby to były fałszywe plotki albo jakaś mistyfikacja? O ile się nie mylę, minęło najwyżej trzydzieści pięć godzin.
— Owszem, znalazłem parę nekrologów kilku prominentów, o których wspominano w doniesieniach dwa dni temu. Żaden z nich nie był jednak ofiarą zamachu. Jeden został przypadkowo postrzelony w czasie polowania. Kolejny zmarł wskutek przewlekłej choroby. Następny zginął w nieszczęśliwym wypadku, któremu uległ jego prywatny energobil. Prokurator Generalny wszczął ponoć w tej sprawie śledztwo. Tylko że, o ile mnie pamięć nie myli, jeszcze w domu słyszałem, iż Prokurator Generalny Konfederacji Kalifornijskiej został zamordowany.
— Georges, o co tu chodzi?
— Nie wiem, Piętaszku. Myślę jednak, że najrozsądniej będzie nie okazywać zbytniej dociekliwości.
— Nie zamierzam niczego dociekać. Nie interesuje mnie polityka. Chcę tylko dostać się do Imperium Chicago tak szybko, jak tylko to możliwe. Lecz by się tam dostać, potrzebuję gotówki, bo bez względu na to, co piszą w Los Angeles Times, granica jest z pewnością zamknięta. Karty kredytowej Janet użyję tylko w ostateczności, i tak poważnie nadszarpnęłam już stan jej konta. Natomiast chcąc mieć jakąkolwiek szansę skorzystania z własnej karty, muszę najpierw dotrzeć do San Jose. Chcesz tam jechać ze mną, czy wracasz do domu?
— Pani, mój los składam w twoje ręce. Wskaż mi tylko drogę do San Jose. Właściwie dlaczegóż nie miałbym pojechać z tobą aż do Imperium? Czyż nie sądzisz, że twój pracodawca mógłby wykorzystać także mój skromny talent? Nie mogę teraz wrócić do Manitoba z przyczyn, które oboje dobrze znamy.
— Georges, nie miałabym nic przeciwko temu, byś jechał razem ze mną, ale zrozum, że granica jest zamknięta. Niewykluczone, iż będę zmuszona zamienić się w ducha i przenikać przez ściany. Między innymi w tym zakresie zostałam wyszkolona, więc dam sobie radę; jednak pod warunkiem, że będę sama. Co więcej, nie wiemy, jak naprawdę przedstawia się sytuacja wewnątrz Imperium, choć z doniesień można przypuszczać, że raczej niewesoło. Po przekroczeniu granicy może się okazać, iż będę musiała dbać przede wszystkim o to, aby pozostać przy życiu. Tego również zostałam nauczona.
Читать дальше