Robert Heinlein - Daleki patrol
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Heinlein - Daleki patrol» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1986, Издательство: Klubowe, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Daleki patrol
- Автор:
- Издательство:Klubowe
- Жанр:
- Год:1986
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Daleki patrol: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Daleki patrol»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Daleki patrol — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Daleki patrol», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Ciągle jeszcze zastanawiał się nad tym problemem oraz odpowiedzią, jakiej powinien udzielić, gdy Ellie dodała.
— Nauczyłam się gry w szachy jeszcze na kolanach swego ojca, znacznie wcześniej, niż alfabetu. Byłam mistrzynią juniorów. Przy najbliższej okazji pokażę panu swój puchar.
— Naprawdę?
— Gram chętniej, niż jem. Ale i pan nie jest najgorszy … przynajmniej czyni pan postępy. Pewnego dnia będziemy się mogli zmierzyć jako równi partnerzy.
— Chyba nigdy nie zrozumiem kobiet.
— Zdecydowana przesada.
Wiele czasu minęło, zanim zdołał zasnąć. Podczas gdy Eldreth już od dawna cicho pochrapywała, on ciągle jeszcze czuwał, oglądał ogromne komety i rozmyślał. Niestety, nie były to różowe myśli … Obudziło go dotknięcie jakiejś dłoni i czyjś szept.
— Max? …
— Co, do diabła … — Cicho … nie tak głośno! Nad jego uchem pochylał się Sam. Szok adrenalinowy natychmiast przegnał sen.
Zerwał się na równe nogi i popatrzył, jak przyjaciel nachyla się nad śpiącą Ellie.
— Miss Eldreth …
Ellie otwarła oczy. Otwarła też usta. Maxa ogarnęła obawa, że wkrótce krzyknie z radości, gdyż Sam nie nakazał jej milczenia, lecz były to przedwczesne obawy — dziewczyna jedynie skinęła głową. Sam ukląkł, obejrzał coś w świetle księżyca, po czym wyjął pistolet. Rozległ się suchy, nieomal bezgłośny strzał, a po chwili Ellie była już wolna — lina opadła. Sam podszedł do Maxa.
— Tylko cicho … nie chciałbym cię oparzyć …
Pistolet wystrzelił, poczuł prawie paraliżujący ucisk wokół kostki, a za moment on także był już wolny. Większa część żywego sznura zwinęła się i popełzła gdzieś w mroki.
— Jak? … — chciał zapytać, w jaki sposób ich znalazł, lecz Sam przyłożył palec do ust.
— Bez zbędnych słów … Chodźcie za mną.
Pociągnęli w krzaki. Nie zdołali ujść nawet dziesięciu metrów, gdy usłyszeli jakiś świst, po czym na ramieniu Eldreth wylądowała Chipsie.
— Tylko bez długich pieszczot … — ostrzegał Sam — Tu chodzi o wasze życie.
Po około stu metrach stanęli.
— Dalej nie możemy już iść … wkrótce ugrzęźlibyśmy gdzieś w ciemnościach. Tutaj przynajmniej jestem pewny, że jesteśmy w miarę bezpieczni. O świcie ruszymy dalej.
— Jak się tu dostałeś? Jest tak ciemno …
— Nie musiałem. Przez całe popołudnie razem z mr. Chipsem leżeliśmy niespełna dwadzieścia metrów od was.
— Ach, to tak … — Max spojrzał w niebo — Mógłbym służyć za przewodnika.
— Naprawdę? … Sporo byś nam pomógł. Te małpy w nocy śpią, jak zabite.
— Pozwól mi przejąć przewodnictwo. Pozostań przy Ellie. Gdy wyszli na skraj lasu, przystanęli, a Sam spojrzał na rozciągającą się niżej trawiastą dolinę.
— Nie powinniśmy poruszać się po otwartej przestrzeni … — szepnął — W środku lasu drzewa nie pozwolą im na użycie tych sznurów, ale na tej łące …
— A zatem wiesz już o lassach?
— Oczywiście.
— Sam … — szepnęła Ellie — … mr. Andersen — poprawiła się po chwili.
— Pst! — napomniał ciekawską dziewczyn — Wszelkie wyjaśnienia musimy odłożyć na później. Teraz tylko biec … Miss Eldrath, pani będzie naszym liderem. Ja pobiegnę razem z Maxem … Jones … orientuj się i chodu! Gotowy?
— Jeszcze minutkę …
Max odebrał Eldreth Chipsie i wsadził ją za połę bluzy. Najpierw biegli, później szli, następnie znowu biegli … gorączkowo chwytając oddech, nie marnotrawiąc sił na zadawanie zbędnych pytań i odpowiedzi, pędzili przed siebie, jeden tylko cel mając przed oczyma — aby jak najszybciej zwiększyć odległość w stosunku do osiedla centaurów.
Wysoka trawa oraz kompletne ciemności znacznie utrudniały ich wysiłki. Byli już prawie na dnie niecki, a Max zamierzał właśnie rozejrzeć się za strumieniem, gdy Sam wyszeptał rozkazującym tonem:
— Na ziemię! Padnij! …
Natychmiast położył się w trawę, dbając, aby nie zdusić Chipsie. Ellie bez zastanowienia rzuciła się obok.
— Centaury? — spytał Max, ostrożnie obracając głowę.
— Nie. Cicho!
Ku swemu wielkiemu zaskoczeniu dostrzegł Jones balonowatego stwora, sunącego około trzydzieści metrów nad doliną. Leciał w odległości niespełna stu metrów od nich, lecz zaraz zmienił kierunek i zaczął frunąć wprost w stronę zbiegów.
Powoli zniżył pułap. W tej chwili był już tuż nad ich głowami. Sam ponownie wyciągnął pistolet i ostrożnie wycelował. Z lufy wydobyła się cienka, fioletowa smuga … suchy trzask, a za moment stworzenie spadło na ziemię tak blisko, że Max czuł swąd spalonego ciała.
— Jeden szpieg mniej … — szepnął Sam, chowając broń.
— A teraz, droga dziatwo, znowu przed siebie.
Ellie spostrzegła potok w chwili, gdy wpadła w zimną wodę. Wydobyli ją ze strumienia, po czym razem zaczęli brnąć przez nurt, przystanąwszy na krótko, aby ugasić pragnienie.
— Co się stało_ z pani lewym butem? — zapytał Sam, gdy już dotarli do brzegu.
— Prąd zerwał mi go z nogi.
Sam zaczął szukać, lecz bez efektu: rozświetlana jedynie słabym światłem księżyca woda wyglądała, jak atrament.
— Trudno — stwierdził po bezowocnym grzebaniu się w strumieniu — Bez sensu dłużej tu tkwić. Musi się pani pogodzić z ranami na stopach … Aha, radziłbym zdjąć i drugi but.
Bez większych niespodzianek wkrótce dotarli do zbocza pagórka, za którym było już osiedle kolonistów i statek. Lecz tutaj Ellie rozcięła piętę_o wystający kamień. Z całej siły powstrzymywała się od płaczu i z zaciśniętymi zębami usiłowała wspinać się dalej, aż doszli na sam szczyt wzgórza.
Max chciał wejść w wąwóz … czasu było niewiele, gdyż wschodnia linia horyzontu poróżowiała — wkrótce miało wzejść słońce, a wtedy ich prześladowcy odkryją ucieczkę i wyruszą w pogoń. Już miał zamiar schodzić, gdy Sam go powstrzymał.
— Najpierw musimy się rozejrzeć … to nie jest miejsce, skąd wyruszyliście …
— Oczywiście … Powinniśmy pójść nieco na północ — przywołał z pamięci obraz tego feralnego dnia, kiedy to postanowili wybrać się na tę pechową majówkę … Zrekonstruował topografię terenu i porównał model ze zdjęciem lotniczym, które pamiętał jeszcze ze sterowni „Asgarda”.
— Statek leży za następnym wzgórzem …
— Tak też i myślałem … Leżeliśmy tam wraz z Chipsie między drzewami niemal całą wieczność … Zanim tu doszliśmy, pojaśniało i musieliśmy czekać cały dzień.
— Czy to ma jakieś znaczenie? W dolinie, gdzie wylądował statek, nigdy nie było centaurów.
— Chcesz powiedzieć, że ty nie widziałeś centaurów. W międzyczasie wiele się zmieniło … nie zapominaj, że nie było cię tu już od kilkunastu dni. Obecnie przeżywamy coś w rodzaju inwazji. Niebezpieczeństwo jest tym większe, im bliżej statku się znajdujemy, dlatego radziłbym mówić nieco ciszej. A teraz, jeśli potrafisz, prowadź nas na wzniesienie tuż naprzeciwko statku.
Max czuł się na siłach, nawet jeśli miało to oznaczać, że musi znaleźć właściwą drogę w prawie nieznanym terenie, posługując się jedynie swą fotograficzną pamięcią, która zanotowała jakąś bardzo niedoskonałą mapę o zbyt dużej skali.
Im bliżej było świtu tym większy pośpiech doradzał Sam. Obecnie szli nieomal bezgłośnie, choć Ellie utykała coraz bardziej i coraz trudniej było jej powstrzymać jęki bólu.
— Naprawdę współczuję pani … — wyszeptał Sam w chwili, gdy ranna dziewczyna musiała zeskoczyć z dużego skalnego bloku. Noga krwawiła coraz bardziej, a na białych skałach widniały czerwonobrunatne ślady — Współczuję i przykro mi z powodu pani cierpień, ale chyba lepiej, jeśli dojdzie pani do domu ranna, niż zostanie pojmana przez tych zwyrodnialców.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Daleki patrol»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Daleki patrol» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Daleki patrol» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.