Robert Heinlein - Daleki patrol

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Heinlein - Daleki patrol» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1986, Издательство: Klubowe, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Daleki patrol: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Daleki patrol»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Daleki patrol — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Daleki patrol», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ciągle jeszcze zastanawiał się nad tym problemem oraz odpowiedzią, jakiej powinien udzielić, gdy Ellie dodała.

— Nauczyłam się gry w szachy jeszcze na kolanach swego ojca, znacznie wcześniej, niż alfabetu. Byłam mistrzynią juniorów. Przy najbliższej okazji pokażę panu swój puchar.

— Naprawdę?

— Gram chętniej, niż jem. Ale i pan nie jest najgorszy … przynajmniej czyni pan postępy. Pewnego dnia będziemy się mogli zmierzyć jako równi partnerzy.

— Chyba nigdy nie zrozumiem kobiet.

— Zdecydowana przesada.

Wiele czasu minęło, zanim zdołał zasnąć. Podczas gdy Eldreth już od dawna cicho pochrapywała, on ciągle jeszcze czuwał, oglądał ogromne komety i rozmyślał. Niestety, nie były to różowe myśli … Obudziło go dotknięcie jakiejś dłoni i czyjś szept.

— Max? …

— Co, do diabła … — Cicho … nie tak głośno! Nad jego uchem pochylał się Sam. Szok adrenalinowy natychmiast przegnał sen.

Zerwał się na równe nogi i popatrzył, jak przyjaciel nachyla się nad śpiącą Ellie.

— Miss Eldreth …

Ellie otwarła oczy. Otwarła też usta. Maxa ogarnęła obawa, że wkrótce krzyknie z radości, gdyż Sam nie nakazał jej milczenia, lecz były to przedwczesne obawy — dziewczyna jedynie skinęła głową. Sam ukląkł, obejrzał coś w świetle księżyca, po czym wyjął pistolet. Rozległ się suchy, nieomal bezgłośny strzał, a po chwili Ellie była już wolna — lina opadła. Sam podszedł do Maxa.

— Tylko cicho … nie chciałbym cię oparzyć …

Pistolet wystrzelił, poczuł prawie paraliżujący ucisk wokół kostki, a za moment on także był już wolny. Większa część żywego sznura zwinęła się i popełzła gdzieś w mroki.

— Jak? … — chciał zapytać, w jaki sposób ich znalazł, lecz Sam przyłożył palec do ust.

— Bez zbędnych słów … Chodźcie za mną.

Pociągnęli w krzaki. Nie zdołali ujść nawet dziesięciu metrów, gdy usłyszeli jakiś świst, po czym na ramieniu Eldreth wylądowała Chipsie.

— Tylko bez długich pieszczot … — ostrzegał Sam — Tu chodzi o wasze życie.

Po około stu metrach stanęli.

— Dalej nie możemy już iść … wkrótce ugrzęźlibyśmy gdzieś w ciemnościach. Tutaj przynajmniej jestem pewny, że jesteśmy w miarę bezpieczni. O świcie ruszymy dalej.

— Jak się tu dostałeś? Jest tak ciemno …

— Nie musiałem. Przez całe popołudnie razem z mr. Chipsem leżeliśmy niespełna dwadzieścia metrów od was.

— Ach, to tak … — Max spojrzał w niebo — Mógłbym służyć za przewodnika.

— Naprawdę? … Sporo byś nam pomógł. Te małpy w nocy śpią, jak zabite.

— Pozwól mi przejąć przewodnictwo. Pozostań przy Ellie. Gdy wyszli na skraj lasu, przystanęli, a Sam spojrzał na rozciągającą się niżej trawiastą dolinę.

— Nie powinniśmy poruszać się po otwartej przestrzeni … — szepnął — W środku lasu drzewa nie pozwolą im na użycie tych sznurów, ale na tej łące …

— A zatem wiesz już o lassach?

— Oczywiście.

— Sam … — szepnęła Ellie — … mr. Andersen — poprawiła się po chwili.

— Pst! — napomniał ciekawską dziewczyn — Wszelkie wyjaśnienia musimy odłożyć na później. Teraz tylko biec … Miss Eldrath, pani będzie naszym liderem. Ja pobiegnę razem z Maxem … Jones … orientuj się i chodu! Gotowy?

— Jeszcze minutkę …

Max odebrał Eldreth Chipsie i wsadził ją za połę bluzy. Najpierw biegli, później szli, następnie znowu biegli … gorączkowo chwytając oddech, nie marnotrawiąc sił na zadawanie zbędnych pytań i odpowiedzi, pędzili przed siebie, jeden tylko cel mając przed oczyma — aby jak najszybciej zwiększyć odległość w stosunku do osiedla centaurów.

Wysoka trawa oraz kompletne ciemności znacznie utrudniały ich wysiłki. Byli już prawie na dnie niecki, a Max zamierzał właśnie rozejrzeć się za strumieniem, gdy Sam wyszeptał rozkazującym tonem:

— Na ziemię! Padnij! …

Natychmiast położył się w trawę, dbając, aby nie zdusić Chipsie. Ellie bez zastanowienia rzuciła się obok.

— Centaury? — spytał Max, ostrożnie obracając głowę.

— Nie. Cicho!

Ku swemu wielkiemu zaskoczeniu dostrzegł Jones balonowatego stwora, sunącego około trzydzieści metrów nad doliną. Leciał w odległości niespełna stu metrów od nich, lecz zaraz zmienił kierunek i zaczął frunąć wprost w stronę zbiegów.

Powoli zniżył pułap. W tej chwili był już tuż nad ich głowami. Sam ponownie wyciągnął pistolet i ostrożnie wycelował. Z lufy wydobyła się cienka, fioletowa smuga … suchy trzask, a za moment stworzenie spadło na ziemię tak blisko, że Max czuł swąd spalonego ciała.

— Jeden szpieg mniej … — szepnął Sam, chowając broń.

— A teraz, droga dziatwo, znowu przed siebie.

Ellie spostrzegła potok w chwili, gdy wpadła w zimną wodę. Wydobyli ją ze strumienia, po czym razem zaczęli brnąć przez nurt, przystanąwszy na krótko, aby ugasić pragnienie.

— Co się stało_ z pani lewym butem? — zapytał Sam, gdy już dotarli do brzegu.

— Prąd zerwał mi go z nogi.

Sam zaczął szukać, lecz bez efektu: rozświetlana jedynie słabym światłem księżyca woda wyglądała, jak atrament.

— Trudno — stwierdził po bezowocnym grzebaniu się w strumieniu — Bez sensu dłużej tu tkwić. Musi się pani pogodzić z ranami na stopach … Aha, radziłbym zdjąć i drugi but.

Bez większych niespodzianek wkrótce dotarli do zbocza pagórka, za którym było już osiedle kolonistów i statek. Lecz tutaj Ellie rozcięła piętę_o wystający kamień. Z całej siły powstrzymywała się od płaczu i z zaciśniętymi zębami usiłowała wspinać się dalej, aż doszli na sam szczyt wzgórza.

Max chciał wejść w wąwóz … czasu było niewiele, gdyż wschodnia linia horyzontu poróżowiała — wkrótce miało wzejść słońce, a wtedy ich prześladowcy odkryją ucieczkę i wyruszą w pogoń. Już miał zamiar schodzić, gdy Sam go powstrzymał.

— Najpierw musimy się rozejrzeć … to nie jest miejsce, skąd wyruszyliście …

— Oczywiście … Powinniśmy pójść nieco na północ — przywołał z pamięci obraz tego feralnego dnia, kiedy to postanowili wybrać się na tę pechową majówkę … Zrekonstruował topografię terenu i porównał model ze zdjęciem lotniczym, które pamiętał jeszcze ze sterowni „Asgarda”.

— Statek leży za następnym wzgórzem …

— Tak też i myślałem … Leżeliśmy tam wraz z Chipsie między drzewami niemal całą wieczność … Zanim tu doszliśmy, pojaśniało i musieliśmy czekać cały dzień.

— Czy to ma jakieś znaczenie? W dolinie, gdzie wylądował statek, nigdy nie było centaurów.

— Chcesz powiedzieć, że ty nie widziałeś centaurów. W międzyczasie wiele się zmieniło … nie zapominaj, że nie było cię tu już od kilkunastu dni. Obecnie przeżywamy coś w rodzaju inwazji. Niebezpieczeństwo jest tym większe, im bliżej statku się znajdujemy, dlatego radziłbym mówić nieco ciszej. A teraz, jeśli potrafisz, prowadź nas na wzniesienie tuż naprzeciwko statku.

Max czuł się na siłach, nawet jeśli miało to oznaczać, że musi znaleźć właściwą drogę w prawie nieznanym terenie, posługując się jedynie swą fotograficzną pamięcią, która zanotowała jakąś bardzo niedoskonałą mapę o zbyt dużej skali.

Im bliżej było świtu tym większy pośpiech doradzał Sam. Obecnie szli nieomal bezgłośnie, choć Ellie utykała coraz bardziej i coraz trudniej było jej powstrzymać jęki bólu.

— Naprawdę współczuję pani … — wyszeptał Sam w chwili, gdy ranna dziewczyna musiała zeskoczyć z dużego skalnego bloku. Noga krwawiła coraz bardziej, a na białych skałach widniały czerwonobrunatne ślady — Współczuję i przykro mi z powodu pani cierpień, ale chyba lepiej, jeśli dojdzie pani do domu ranna, niż zostanie pojmana przez tych zwyrodnialców.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Daleki patrol»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Daleki patrol» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Heinlein - Sixième colonne
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Piętaszek
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Viernes
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Fanteria dello spazio
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Dubler
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Stella doppia
Robert Heinlein
Robert Heinlein - The Number of the Beast
Robert Heinlein
libcat.ru: книга без обложки
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Citizen of the Galaxy
Robert Heinlein
Отзывы о книге «Daleki patrol»

Обсуждение, отзывы о книге «Daleki patrol» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x