Robert Heinlein - Daleki patrol
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Heinlein - Daleki patrol» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1986, Издательство: Klubowe, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Daleki patrol
- Автор:
- Издательство:Klubowe
- Жанр:
- Год:1986
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Daleki patrol: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Daleki patrol»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Daleki patrol — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Daleki patrol», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
— Cukier?
— Idź do domu, znajdź Maggie, a ona da ci tyle cukru, ile tylko będziesz chciała.
— Ellie też do domu.
— Proszę … Włączył się Max. Tam ktoś idzie.
Eldreth obróciła się, w samą porę, aby dostrzec centaura, przemykającego wśród drzew.
— Spójrz, Chipsie … oni już nadchodzą i wsadzą cię do klatki. Wracaj do domu!
Mr. Chips rzucił krótkie spojrzenie na centaura, po czym zniknął wśród gałęzi. Nie było czasu na rozmowy, gdyż zwierzęta podeszły już bardzo blisko. Szybko się przekonali, że to nie oni byli celem, do którego zmierzał.
Za strażnikiem podążał cały rząd związanych postaci. Ellie stłumiła krzyk.
— Oni schwytali wszystkich!
— Nie … — sprostował Max — Proszę spojrzeć uważnie. Zapadające ciemności zupełnie usprawiedliwiały to złudzenie, któremu przez moment wierzył także Jones: istotnie, szereg związanych postaci mógł przywodzić na myśl całą załogę statku, przytroczoną do żywych sznurów.
Lecz takie było tylko pierwsze wrażenie.
Nowi więźniowie mogli przypominać ludzi — Max nie widział dotychczas tak humanoidalnych stworzeń, jednak podobieństwo nie oznacza jeszcze tożsamości.
Zważywszy na pęta, więźniowie poruszali się całkiem sprawnie i szybko. Jeden, może dwaj spojrzeli na Maxa i Ellie, lecz w ich nie można było dostrzec specjalnego zainteresowania. Małe dzieci biegły niezwiązane przy swych matkach, niektóre siedziały w torbach na brzuchu. Max był zdumiony, gdy po raz pierwszy spostrzegł głowę, wychylającą się ze skórzanej kieszeni.
— Do diabła z nimi! — skomentował cały orszak, gdy więźniowie wraz ze strażnikiem skryli się w zaroślach.
— Max … — głos Ellie zdradzał wzruszenie — Czy pan także uważa, że umarliśmy, a teraz przeżywamy czyśćcowe męki?
— Co takiego? … Proszę nie gadać bzdur. Sytuacja jest poważna …
— Ale ja nie żartuję. Przecież w tej chwili oglądamy piekło, odmalowane przez Dantego.
Choć wszystkie dotychczasowe szykany przyjął z podziwu godnym hartem ducha, tej ostatniej nie mógł strawić.
— Skoro pani wygodniej żyć w zaświatach, proszę bardzo, nie mam nic przeciwko temu. Jeśli jednak o mnie chodzi, uważam się za istotę z krwi i kości, żyję i żyć chcę nadal. Te istoty, choć przypominały ludzi, były zwierzętami. Niech pani nie da zwodzić się łudzącemu podobieństwu. Kobiety zawsze mają zbyt żywą wyobraźnię … Popatrzył na Ellie najbardziej ponurym ze spojrzeń.
— A może i centaury są ludźmi?
— Nie …
— Niech pani się zastanowi. Mam wrażenie, że mogłaby pani pracować w tym małpim cyrku jako przewodnik. Wymianę zdań przerwało przybycie świeżego transportu. Ponieważ było ciemno, mogli to zauważyć dopiero w chwili, gdy centaur oraz towarzyszące mu trzy człekopodobne osobniki weszli na skraj polany. „Ludzie” nie byli związani, lecz dźwigali jakieś ciężary. Strażnik przemówił coś w swym języku, po czym tragarze złożyli swe pakunki.
Jeden z nich ustawił między Maxem i Ellie ogromny dzban pełen wody. Drugi ułożył na ziemi piramidkę małych owoców. Kilka z nich potoczyło się gdzieś w krzaki, jednak tragarz najwyraźniej to zbagatelizował. Max musiał dwa razy spojrzeć, by dostrzec, co przyniósł trzeci niewolnik. Najpierw wydawało mu się, że to jakieś piłki, przytwierdzone do trzech, sznurów, w kształcie nieco przypominające ogromne jaja. Dopiero gdy spojrzał ponownie, przekonał się, że są to zwierzęta wielkości opoja, które „człowiek” trzymał za ogony.
Tragarz obszedł polanę dokoła, przystając co kilka metrów i wieszając zwierzęta na dolnych gałęziach drzew. Gdy skończył, więźniowie zostali otoczeni przez sześć małych zwierząt, ogonami przytwierdzonych do drzew.
W tym samym czasie centaur podchodził do każdego z uczepionych stworzeń, głaskał je i naciskał pewne miejsce w okolicach gardła. Po chwili ich ciała zalśniły łagodnym, srebrnym blaskiem.
Polanę zalało światło, wystarczająco mocne, aby można było wziąć się do czytania, pod warunkiem, że druk byłby dość duży i wyraźny. Jeden z balonów bezszelestnie przeleciał między drzewami, po czym zawisł na gałęziach — najwyraźniej miał zamiar spędzić tu noc. Centaur podszedł teraz do Maxa. Zarżał i stuknął go kopytem. Więzień nasłuchiwał uważnie. Po chwili powtórzył sekwencję dźwięków. Centaur odpowiedział, a Max powtórzył je ponownie. Ta bezsensowna zabawa trwała jeszcze przez moment, po czym strażnik poszedł w stronę swych pomocników.
— Jestem szczęśliwa, że sobie poszli — westchnęła Ellie.
— Centaurów jeszcze mogę znieść, ale ci „ludzie” … Max podzielał jej obrzydzenie: z daleka człekopodobne stwory dały się jeszcze wytrzymać, lecz z bliska sprawiały nieprzyjemne wrażenie, włosy wyrastały im z miejsca, gdzie ludzie mieli brwi. Z płaskiej czaszki wyrastały nadmiernie duże, spiczaste uszy. Ale nie to szczególnie poruszyło Maxa: podczas rozmowy mógł dokładniej przyjrzeć się zębom centaura.
Z tej obserwacji należało wysnuć tylko jeden wniosek: potężne kły z pewnością nigdy nie zbrukały się przegryzieniem trawy, kory czy gałęzi. Przypominały raczej uzębienie tygrysa lub rekina i niewątpliwie gustowały w daniach mięsnych. Pomyślał, że lepiej będzie nie wspominać o tym Ellie.
— Czy nie był to ten sam osobnik, który prowadził stado?
— Skąd mam wiedzieć? Przecież one wszystkie wyglądają jednakowo.
— Niemożliwe. Nawet dwa konie nie są do siebie podobne.
— Konie takie wyglądają tak samo.
— Ale …
Ugryzł się w język. Tego rodzaju dysputa rolnika z mieszczką nie miała większego sensu.
— Moim zdaniem był to ten sam.
— I co z tego?
— Sądzę, że ma to znaczenie. Mógłbym się nauczyć ich języka.
— Rzeczywiście, przecież sama słyszałam, jak usiłował pan wypluć żołądek. Skąd u pana te zdolności?
— To zupełnie proste. Wystarczy tylko zapamiętać, które sekwencje dźwięków odpowiadają poszczególnym słowom.
— Brzmi raczej ponuro.
— Takie też jest … Ellie, mam wrażenie, że zapraszają nas na wieczerzę … A tutaj mamy obrok … Wskazał na dzban z wodą i owoce.
— Coś w rodzaju wieczornego karmienia świń.
— Niech pan tak nie narzeka. Mamy co jeść, jest miły nastrój … lampiony na polanie w środku puszczy … całkiem nieźle. Te owoce przypominają kształtem i wielkością ogórki. Myśli pan, że są jadalne?
— Chyba lepiej, nie eksperymentować. Powinniśmy poczekać aż nas uwolnią.
— Bez jedzenia wytrzymam, ale muszę się napić. Nie uciekniemy o suchym gardle. Bez wody można umrzeć w ciągu dwóch dni.
— A jeśli uwolnią nas jutro rano?
— Kto wie? … Dotknęła „ogórka”.
— Pachnie apetycznie … coś w rodzaju arbuza.
— Dobre?
— Hm … Chyba jednak zjem. Jeśli w ciągu pół godziny nie umrę w boleściach, pan także powinien spróbować.
— Tak jest! Ugryzła jeden owoc.
— Niech pan uważa na pestki.
— Ellie jesteś niepoprawnym łakomczuchem. Zmarszczyła nos i roześmiała się.
— Każdy robi to, co umie.
Teraz Max spróbował „ogórka”. Smakował całkiem nieźle, choć zapach miał bardzo słaby.
— Chyba powinniśmy zostawić nieco na śniadanie …
— Oczywiście. Mam już pełny żołądek.
Ellie schyliła się po dzban z wodą i łapczywie wypiła. Skoro zaryzykowali tak wiele, jedząc nieznane owoce, bez sensu byłoby powstrzymywać się od wody.
— Teraz czuję się znacznie lepiej. Jeśli nawet umrzemy, to przynajmniej nie o pustym żołądku … A może chwilę drzemki? Jestem śmiertelnie zmęczona.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Daleki patrol»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Daleki patrol» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Daleki patrol» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.