• Пожаловаться

Robert Heinlein: Daleki patrol

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Heinlein: Daleki patrol» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. год выпуска: 1986, категория: Фантастика и фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Robert Heinlein Daleki patrol

Daleki patrol: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Daleki patrol»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Robert Heinlein: другие книги автора


Кто написал Daleki patrol? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Daleki patrol — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Daleki patrol», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Gdzie?

Sam spojrzał w kierunku, wskazywanym przez Maxa.

Drugi balon najwidoczniej spostrzegł, jaki los spotkał pierwszego, toteż wzbił się do góry i zachowywał bezpieczną odległość.

Sam właśnie go zauważył, uniósł broń, lecz w tej samej chwili balon zwiększył wysokość.

— Zestrzel go!

— Za późno … za daleko i za późno. Teraz już nie ma powodu, by dłużej bawić się w podchody. Ellie … niech pani się po prostu stoczy w dół zbocza. Przynajmniej oszczędzimy ranną stopę. Wraz z niewielką lawiną kamieni znaleźli się u podnóża pagórka. Mr. Chips odzyskał wreszcie swobodę ruchu i mógł w pełni korzystać z wolności.

— Max … ile czasu potrzebujesz, aby przebiec pół mili? — zapytał Sam, gdy doszli już do siebie.

Wyglądali dosyć żałośnie. Nie dość, że brudni, to jeszcze obdarci, z kawałkami gałęzi we włosach, umorusani i z obtartym naskórkiem przypominali gromadę włóczęgów, ściganą przez policję.

— Nie wiem … może trzy minuty …

— Musisz to zrobić szybciej. Zbieraj się … ja pomogę Ellie.

— Nie.

— Musisz biec pierwszy. Jesteś potrzebny nam wszystkim.

— Nie! Sam parsknął. Widać było, że poniósł go gniew.

— Do cholery, nie zgrywaj się. Nie potrzebujemy martwych bohaterów.

Nie miał jednak innego wyjścia. Obaj objęli Ellie i zaczęli biec.

— Sama mogę szybciej … — wyszeptała Eldreth.

— W porządku.

Biegli teraz we trojkę, ile tylko sił w nogach. Statek był coraz bliżej, niemal rósł w oczach. Wejście do windy stało otworem. Max zastanawiał się, jak długo będą musieli czekać na spuszczenie krzeseł. Byli już w połowie drogi, gdy Sam wykrzyknął, jak tylko mógł najgłośniej.

— Naprzód! Za nami gna cały oddział kawalerii!

Max spojrzał do tyłu. Przez ułamek sekundy widział stado centaurów … tuzin, dwa tuziny, może jeszcze więcej … Gnali na ukos, chcąc im odciąć drogę.

Także Ellie dostrzegła zagrożenie i wyrwała do przodu w takim tempie, że wkrótce Max został za nią.

Byli już tylko dwieście metrów od statku, gdy winda powoli opuściła się ku ziemi. Max chciał wydać okrzyk triumfu, kiedy tuż za plecami usłyszał ryki centaurów.

— Szybciej, szybciej! — poganiał Sam.

Wtem zatrzymał się. Także i Max stanął.

— Ellie, szybciej …

— Pędź szybko do windy … — przyskoczył doń Anderson — Nic tu po tobie. Bez pistoletu jesteś zupełnie bezużyteczny. Przyciśnięty argumentacją, której nie mógł odrzucić, nie wiedział co robić. Widział tylko, jak Ellie przystanęła.

— Zanieś ją do statku — rozkazał przyjaciel.

Tymczasem sam przyklęknął na jednym kolanie i oparł pistolet na ręce tak, jak uczyły przepisy.

20

Winda nie zdążyła się jeszcze zatrzymać, gdy na zewnątrz wypadło czterech uzbrojonych mężczyzn. Max omal się nie potknął na ten widok. Opuścił Ellie na ziemię.

Rozpoczęła się strzelanina. Kr. Chips w samą porę umknął spod zasięgu ognia. Małpka zaczęła piszczeć, skomleć i biadolić. Eldreth usiłowała powstać.

— Jest pani w stanie iść?

— Chyba tak, ale …

Przerwała, gdyż Max podbiegł do windy i zaczął szarpać drzwi. Stalowa zapora nie ustępowała. Dopiero po chwili zorientował się, że dźwig ruszył do góry. Z całej siły nacisnął guzik, przywołujący windę na dół.

Nic z tego — winda nie reagowała. Postukał w siatkę.

— Ejże, wy, tam na górze! Spuszczać windę!

Nikt nie zważał na rozpaczliwe krzyki. Ogarnięty ostatecznym zwątpieniem wczepił się w siatkę i stał tak, wpatrzony w górę. Kiedy odwrócił wzrok chcąc zobaczyć, co się dzieje na polu walki, nie dostrzegł Sama. Tylko gromada centaurów wirowała w odległości dwustu — trzystu metrów od statku, niczym koła młyńskie, powoli, lecz skutecznie dokonujące dzieła zniszczenia. Czterej mężczyźni, którzy przybyli z pomocą, rozciągnęli się w długą linię, strzelając raz za razem. Centaury padały na ziemię, jeden po drugim. Kiedy doliczył do siedmiu, stado odtrąbiło odwrót. Strzały jednak nie umilkły. Zanim napastnicy wycofali się za wzgórze, padło jeszcze kilku.

— Wstrzymać ogień! — krzyknął któryś z nich.

W tej samej chwili jeden z oddziału wdarł się na sam środek placu boju. Pozostali ruszyli za nim. Kiedy wracali, nieśli coś, co wyglądało niczym małe zawiniątko z odzieżą. Tymczasem winda zjechała na dół, drzwi się otwarły i wszyscy weszli do środka. Powoli, ostrożnie ułożyli tobołek na podłodze.

Jeden z nich spojrzał na Eldreth, zdjął kurtkę i przykrył nią twarz Sama. Dopiero teraz Max rozpoznał w tym człowieku pierwszego oficera.

Powoli toczył wzrokiem po pozostałych: mr. Daigler, jakiś człowiek z maszynowni /znał go tylko z widzenia/ oraz mr. Giordano. Po zakurzonej twarzy grubasa biegły ciurkiem łzy.

— Ci przeklęci rzeźnicy … — wykrzyknął zdesperowany — On jeden przeciwko takiej bandzie nie miał najmniejszych szans. Po prostu zdeptali go … Spojrzał na Maxa.

— Ale drogo za to zapłacili. Mr. „Gi” najwyraźniej nie wiedział, do kogo mówi.

— Czy on nie żyje?

— A jakżeby inaczej. Niech pan nie zadaje takich głupich pytań. Steward odwrócił się do ściany. Winda stanęła. Walther wyjrzał na zewnątrz.

— Nie potrzebujemy widowni! — krzyknął gniewnie — To nie cyrk!

— Proszę go wynieść — rzucił w stronę obecnych w środku. Kiedy Max schylał się nad bezwładnym ciałem, kątem oka dostrzegł mrs. Dumont, która objęła Eldreth i wyprowadziła ją na korytarz. Powoli unieśli Sama. Lekarz już czekał.

Walther wyprostował się. Sprawiał wrażenie, jakby dopiero teraz dostrzegł obecność Maxa.

— Mr. Jones? … Zechciałby pan pozwolić do mojej kabiny tak szybko, jak to tylko będzie możliwe?

— Tak jest, sir. Gdy jednak spojrzał na Sama, dodał niepewnie.

— Chciałbym jednak …

— W tej chwili nie ma pan tutaj nic do roboty. Proszę ze mną — uciął w pół zdania Walther, lecz za moment dodał nieco przyjaźniej.

— Powiedzmy, że za kwadrans … Tyle czasu powinno panu wystarczyć, aby się umyć i przebrać …

W największym pośpiechu wziął prysznic, ogolił się i założył świeże ubranie. Nie miał tylko czapki, gdyż zgubił ją gdzieś w dolinie — tam, gdzie ich schwytano.

Punktualnie co do minuty zapukał do drzwi kabiny pierwszego oficera. Oprócz gospodarza przy stole siedział główny inżynier Compacnor: oraz mr. Samuels — rachmistrz. Popijali kawę.

— Proszę, niech pan wejdzie, Jones … — zaprosił go Walther.

— Może kawy?

— O, tak. Bardzo proszę, sir.

Max dopiero teraz poczuł potworny głód, więc nie oszczędzał śmietanki i cukru. Po chwili w filiżance miał jasnobrązowy syrop. Siedział, pijąc powoli kawę, podczas gdy trzej mężczyźni kontynuowali przerwaną jego wejściem dyskusję. Nagle, zupełnie bez związku z tym, o czym mówiono, mr. Walther zwrócił się do Maxa.

— Jak się pan czuje?

— Poza tym, że jestem trochę zmęczony, nic mi nie dolega, sir.

— Rozumiem, że nie wrócił pan z wczasów, tym bardziej więc jest mi przykro, iż nie_daję panu spokoju. Czy orientuje się pan w naszym obecnym położeniu?

— Częściowo … Sam … mr. Andersen … — głos go zawiódł.

— Bolejemy wszyscy nad jego śmiercią … — powiedział poważnie Walther — Muszę przyznać, że pod pewnym względem był to najlepszy człowiek, z jakim kiedykolwiek zdarzyło mi się pracować … Ale proszę, niech pan mówi dalej.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Daleki patrol»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Daleki patrol» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Robert Heinlein: Between Planets
Between Planets
Robert Heinlein
Robert Heinlein: Tunnel In The Sky
Tunnel In The Sky
Robert Heinlein
Robert Heinlein: Stella doppia
Stella doppia
Robert Heinlein
Robert Heinlein: Starship Troopers
Starship Troopers
Robert Heinlein
Robert Heinlein: By His Bootstraps
By His Bootstraps
Robert Heinlein
Отзывы о книге «Daleki patrol»

Обсуждение, отзывы о книге «Daleki patrol» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.