Robert Silverberg - Królestwa ściany

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Silverberg - Królestwa ściany» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1994, ISBN: 1994, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Królestwa ściany: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Królestwa ściany»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Świat Kosa Saag to świat Ściany, monstrualnego połączenia olbrzymich łańcuchów górskich, gigantycznych wąwozów i przepastnych zapadlin.
Każdego roku z wioski Jespodar, położonej u podnóża Ściany, wyrusza na Pielgrzymkę dwudziestu mężczyzn i dwadzieścia kobiet. Zostali wybrani, aby dotrzeć na sam szczyt najwyższej góry, Summita, gdzie mają spotkać się z bogami i otrzymać od nich wiedzę. Większość nigdy już nie zobaczy swoich rodzin, a nieliczni powracający wydają się być obłąkani.
Dla Poliara i jego przyjaciela Traibena pielgrzymką ta stanowi jednak realizację życiowego marzenia. Przygotowują się od niej do dzieciństwa. Chcą z niej wyjść cało, nie jako szaleńcy, ale nauczyciele mądrości dla swego ludu.

Królestwa ściany — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Królestwa ściany», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Poszedłem tam.

— Tak. Wbrew mojemu bezpośredniemu rozkazowi. Zdumiewasz mnie, Traibenie.

— Musiałem to zobaczyć.

— Tak. Oczywiście. I co?

Zamiast odpowiedzi podał mi ciemny bezkształtny przedmiot, który trzymał w lewej ręce.

— Masz. Zobacz. To własność bogów. Statek jest ich pełen. Poilarze!

Wziąłem od niego tę rzecz. Była to skorodowana metalowa plakietka, długa na trzy palce, a szeroka na cztery. Podniosłem ją do słabego światła rzucanego przez Tibiosa i zobaczyłem, że jest na niej coś w rodzaju inskrypcji napisanej nie znanym alfabetem.

— To pismo Ziemian — powiedział Traiben. — Znalazłem to wbite do połowy w podłogę statku.

— Wiesz, co tu jest napisane?

— Skąd miałbym wiedzieć? Nie potrafię czytać ziemskiego pisma. Ale posłuchaj, Poilarze, ten statek to skarbiec pełen boskich przedmiotów. Oczywiście wszystko zniszczone, zardzewiałe i bezużyteczne. Wystarczy tam zajrzeć, żeby się zorientować, jakie to stare. Tych rzeczy musieli używać pierwsi przybysze z Ziemi! Ci, których wielbimy jako Kreshego, Thiga i…

— Przestań — przerwałem mu zirytowany. — Ziemianie byli nauczycielami, a nie bogami. Bogowie to istoty innego rodzaju niż Ziemianie czy my.

— Jak chcesz — powiedział Traiben, wzruszając ramionami. — Pójdziesz ze mną rano przeszukać statek?

— Może.

— Lepiej, żebyśmy poszli wszyscy. Ci jaskiniowcy mogą sprawić trochę kłopotów. Kiedy byłem w środku, widziałem paru czających się wokół statku. Myślę, że to jest dla nich coś w rodzaju świątyni. Po drugiej stronie wznieśli jakiś ołtarz, przed którym leżą na stosie gałązki i pomalowane kamienie. Zauważyłem, że palą przed nim małe wiązki suchej trawy i coś śpiewają.

Popatrzyłem na niego ze zdumieniem.

— Poszedłeś do nich? Mogli cię zabić!

— Nie sądzę. Bardziej się nas teraz boją niż my ich. Muszą mieć jakieś przykre doświadczenia z Pielgrzymami. Na mój widok zerwali się i uciekli. Wszedłem więc do statku, a kiedy wracałem, nie było po nich śladu. Ale… w końcu się zorientują, że nie jesteśmy dla nich zagrożeniem, i wtedy…

— Poilarze? — odezwał się nowy głos.

Obejrzałem się. To była Thissa. Nawet w nikłym świetle księżyca dostrzegłem przestrach w jej oczach. Nozdrza jej drgały, jakby wyczuwała w powietrzu zapach niebezpieczeństwa.

— O co chodzi? — zapytałem. Spojrzała niepewnie na Traibena.

— Muszę ci coś powiedzieć.

— Mów.

— Ale on…

— Możesz mówić przy Traibenie. Wiesz, że mu ufam, This-so. To jego nie dotyczy, prawda?

— Nie. Nie. — Zbliżyła się i wyciągnęła rękę, w której trzymała mały lśniący amulet. — Dotknij go — powiedziała.

Traiben mruknął coś i nachylił się z zainteresowaniem. Zirytowany odsunąłem go i dotknąłem palcem wycyzelowanego klejnotu. Jego powierzchnia była ciepła.

— Co to jest? — zapytałem.

— To talizman santanilli — wyjaśniła. — Należał do mojej matki, a wcześniej do jej matki. Zaczyna świecić, kiedy szykuje się zdrada.

— Masz na myśli, że jest to urządzenie, które potrafi wykryć…

— Nie teraz, Traibenie — przerwałem mu niecierpliwie i zwróciłem się do Thissy. — Jaka zdrada? — Już dawno temu nauczyłem się brać poważnie przeczucia Thissy. Wskazując na statek Ziemian, zapytałem: — Chodzi o nich?

— Nie sądzę. Myślę, że to jedno z nas. Ale nie jestem pewna. Czuję zdradę w powietrzu, Poilarze. To wszystko, co wiem.

— Możesz rzucić jakiś czar, żeby dowiedzieć się więcej?

— Mogę spróbować.

— Więc spróbuj.

Odeszła. Usiadłem skołatany na legowisku. Nie mogłem zasnąć, dręczony wątpliwościami. Traiben został ze mną, starając się dodać mi otuchy, dotrzymać towarzystwa. Miał dobre zamiary, ale sypał zwariowanymi domysłami, od których rozbolała mnie głowa, toteż jego obecność nie podniosła mnie na duchu, więc po jakimś czasie go odprawiłem.

Potem przyszła do mnie Hendy. Ona również miała tej nocy kłopoty z zaśnięciem.

Uklękła przy mnie i położyła kościstą, suchą i zimną dłoń na mojej. Wziąłem ją delikatnie, bojąc się ścisnąć zbyt mocno. Byłem zadowolony, że jest przy mnie, ale w głowie mi wirowało od niedawnych rewelacji. Czułem się zagubiony.

— Powinniśmy wyruszyć, kiedy wzejdzie słońce — stwierdziła. — Nie czeka nas tu nic oprócz smutku, Poilarze.

— Może tak — przyznałem. Ledwie zwróciłem uwagę na jej słowa.

— I czuje, że coś nam grozi.

— Naprawdę? Thissa powiedziała to samo. Zostałaś santanillą, Hendy? — rzuciłam obojętnie, nie patrząc na nią.

— Zawsze miałam w sobie trochę mocy — wyznała. — Ale tylko trochę.

— Tak? — mruknąłem, w dalszym ciągu nie okazując zainteresowania.

— A po transformacji stała się silniejsza.

— Thissa mówi, że szykuje się zdrada.

— Tak. Też tak myślę.

— Z czyjej strony?

— Czuję ją wszędzie wokół nas — odparła.

To prowadziło donikąd. Popadłem w ponure milczenie. Chciałem zasnąć. Ale to nie było miejsce, gdzie sen przychodzi łatwo. Nic nie mówiąc, siedzieliśmy obok siebie w ciemności. Mijały godziny. Może trochę się zdrzemnąłem. Nie czułem upływu czasu, lecz w końcu uświadomiłem sobie, że musi być późna noc, blisko świtu. Gwiazdy zmieniły położenie i wzeszedł drugi księżyc, chyba Malibos, wysyłając na Wierzchołek snopy jasnego, zimnego światła.

Nagle Hendy chwyciła mnie za nadgarstek.

— Poilarze! Poilarze, nie śpisz?

— Oczywiście, że nie.

— Spójrz tam!

— Co? Gdzie?

Zamrugałem oczami i potrząsnąłem głową. Byłem zamroczony i na pół zamarznięty.

Hendy pokazała ręką. Podążyłem za nią wzrokiem.

W lodowatym świetle Malibosa na skale pośrodku równiny rysowała się jakaś postać. To była Thissa. Lewą rękę miała uniesioną, a oba kciuki rozstawione w geście oskarżenia.

— Widzę zdrajcę! — krzyknęła wysokim, dźwięcznym głosem. Musiał się nieść z jednego krańca Wierzchołka w drugi. — Widzicie go? Wszyscy go widzicie? — I trzykrotnie gwałtownie wskazała ręką w kierunku starożytnego rozbitego statku. — Widzicie go? Widzicie go? Widzicie go?

Nic nie widziałem.

I wtedy z mroku wynurzyła się pokręcona, zdeformowana postać, kuśtykając w jej stronę w szalonym tempie. Był to mężczyzna z monstrualnie wydłużoną nogą, który mimo kalectwa biegł tak szybko, że zdawał się niemal frunąć. Thrance. Wskoczył na skałę ze zręcznością, jaką pamiętałem w czasów dzieciństwa, kiedy był mistrzem. Trzy susy i znalazł się obok niej. Usłyszałem, że Thissa tonem oskarżenia wykrzykuje jego imię. Thrance rzucił coś w odpowiedzi stłumionym, nabrzmiałym groźbą głosem. Thissa znowu zawołała jego imię. On uniósł maczugę i zadał jej cios, który rozłupałby drzewo na trzy części. Usłyszałem głuchy odgłos i zobaczyłem, że Thissa chwieje się i pada.

Przez chwilę stałem jak sparaliżowany, niezdolny się poruszyć. Na Wierzchołku zapadła grobowa cisza. W uszach miałem tylko świst wiatru.

Wreszcie zerwałem się i pobiegłem.

Thrance uciekał przede mną jak jastrząb po niebie. Ścigałem go niczym błyskawica. Pędziłem przez równinę, wokół skały, gdzie leżało ciało Thissy, obok smukłego statku trzech Ziemian. Thrance biegł w stronę ponurego wraku w drugim krańcu Wierzchołka. Wydawało mi się, że widzę czające się obok niego włochate postacie, zwierzęcych „bogów”. Czyżby uciekał do nich? Co uknuł z nimi w nocy?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Królestwa ściany»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Królestwa ściany» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Silverberg - He aquí el camino
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Rządy terroru
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Poznając smoka
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Old Man
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Nature of the Place
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Last Song of Orpheus
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Lost Race of Mars
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Reality Trip
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Songs of Summer
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Secret Sharer
Robert Silverberg
Отзывы о книге «Królestwa ściany»

Обсуждение, отзывы о книге «Królestwa ściany» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x