Kirył Bułyczow - Żuraw w garści

Здесь есть возможность читать онлайн «Kirył Bułyczow - Żuraw w garści» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1977, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Żuraw w garści: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Żuraw w garści»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Żuraw w garści — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Żuraw w garści», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

26 marca. środa. Moskwa

Siedow siedzi w milczeniu na białym obrotowym taborecie w gabinecie swego starego znajomego, internisty Zorina; skupiony wzrok utkwił w podłodze, w palcach obraca linijkę. Cały gabinet lśni oślepiającą bielą. Profesor Zorin jest pod tym względem konserwatystą, nigdy nie brał sobie do serca zaleceń psychologów z Instytutu Estetyki Technicznej, gdyż uważał, że jeśli nawet biały, „szpitalny” kolor peszy nieśmiałego pacjenta, to lekarz ma w ten sposób ułatwione zadanie. W tym jasnym, sterylnym pokoju jedyną ciemną plamą jest kosmonauta.

— Mam nie najlepsze wieści, Aleksandrze Matwiejewiczu — mówi Zorin, przekładając papiery na biurku. — Niektóre wyniki twoich analiz pewnym ludziom nie bardzo się podobają…

— „Niektóre”, „pewnym ludziom”!.. — wybucha Siedow. — Warn wszystkim po prostu nie mieści się w głowie, że już dawno skończyłem dwadzieścia lat, a ciągle jeszcze latam, gwałcąc w ten sposób wasze zaśniedziałe instrukcje, zalecenia i różne wasze dysertacje…

— Nie życzę sobie rozmawiać w takim tonie — przerywa mu ostro Zorin. Następuje długa pauza. — Zrozum wreszcie — kontynuuje spokojnym, niemal czułym głosem — iż żaden z nas, niestety, wraz z wiekiem nie staje się zdrowszy.

— Zapamiętaj sobie, Andrieju Leonidowiczu — mówi Siedow — że zdrowia wystarczy mi jeszcze co najmniej na dziesięć, a może nawet na dwadzieścia komisji lekarskich,

— Ja również w to wierzę, ale na razie jest to wyłącznie moje subiektywne przekonanie, a obiektywne wyniki badań mówią co innego. — Bierze kartki z wynikami analiz. — Wprawdzie nie ma jeszcze, daję ci na to uczciwe słowo honoru, żadnych podstaw do paniki, ale musimy jeszcze raz cię pomęczyć. To mój obowiązek. Trzyletnia wyprawa na Marsa to nie dwutygodniowy spacerek na Księżyc. A z takimi papierkami komisja.cię jak nic odwali…

Siedow ściska linijkę tak mocno, że bieleją mu kostki palców.

— Twoja komisja i ty sam zawsze bardziej wierzyliście analizom moczu i kardiogramom niż żywym ludziom. Lekarz powinien być psychologiem, prorokiem, szamanem i hipnotyzerem, a wy przekształciliście się w operatorów elektronicznych pudełek! Bylibyście najszczęśliwsi, gdybym tylko zasiadał w prezydiach uroczystych akademii albo zajmował się pisaniem pamiętników! A ja chcę pracować, pracować, nie zaś zajmować doskonale płatne, nikomu niepotrzebne, specjalnie „za zasługi” wymyślone etaty, jasne? A zdrów jestem jak byk!

— Co wolno Jowiszowi, nie wolno bykowi — uśmiechnął się Zorin. — Nie wściekaj się, Sasza! W ciągu swojego czterdziestopięcioletniego życia zrobiłeś wystarczająco dużo, żeby nie opowiadać takich rzeczy… Ale mimo wszystko musimy cię zabrać na jakieś dwa tygodnie. Treningi już skończyliście, a jeździć z Amerykanami po kraju nie musisz, sami dadzą sobie radę. Wyjdzie ci to tylko na zdrowie. Sam wiesz, jak wygląda gruzińska gościnność… Słowem, likwiduj swoje sprawy…

— Łatwo ci mówić — warczy Siedow. — Muszę przecież pojechać na wieś do matki…

— Do matki możesz pojechać — ucieszył się Zorin. — Mleczka sobie popijesz, pospacerujesz…

Siedow wzdycha i macha ręką.

Sala operacyjna Instytutu Badań Kosmicznych. Trzy szeregi ustawionych amfiteatralnie stołów — pulpitów otaczają szerokim łukiem ścianę z niezliczonymi ekranami i tablicami świetlnymi. Lada moment zacznie się normalna „dziesięciominutówka”, wspólna narada radzieckich i amerykańskich służb, odpowiedzialnych za przygotowanie wyprawy na Marsa. Robota dość żmudna i monotonna, w której śladów romantyki mogą doszukać się tylko początkujący w zawodzie absolwenci wydziału dziennikarstwa. Z wyrazem senności na twarzy wchodzi do sali członek Akademii Nauk, IIja Djicz Zujew. Podaje rękę generałowi pułkownikowi Wincentemu Kiryłowiczowi Samarinowi, wita się z kosmonautami i operatorami przy pulpitach, na których stoją tabliczki: „Dyżurny balistyk”, „Dyżurny KMB” (Kontrola medycznobiologiczna), „NASA”, „Bajkonur”, „Canaveral”, „Służba Słońca”, „Mir–4”. Zujew leniwym ruchem zdejmuje marynarkę i wiesza ją na oparciu krzesła. Dziewczyna w białym fartuszku stawia przed nim filiżankę czarnej kawy.

— Dziękuję — mówi Zujew, upija łyk kawy i zerka na wielką tablicę świetlną zegara cyfrowego. Jest 8.59. Mówi głośno, zwracając się do całej sali: — Zaczynamy, towarzysze! Słuchamy Houston…

Zapłonął wielki ekran, na którym, niczym w zwierciadle, odbiła się dokładnie taka sama sala, z tą tylko różnicą, że tabliczki nad pulpitami były angielskie, a na miejscu Zujewa siedział Michael Cateway, szef amerykańskiej części projektu.

— Dzień, dobry, mister Cateway — mówi wesoło Zujew. — Prosimy o potwierdzenie startu statku transportowego nr 47.

— Start nastąpił o 19.41.05 czasu uniwersalnego. U nas wszystko w porządku.

— O.K.! — mówi Zujew. — Prosimy o potwierdzenie ze stacji orbitalnej.

Na innym ekranie rozbłyska nowy obraz: dwóch mężczyzn w lekkich dresach w kabinie dyspozycyjnej stałej stacji orbitalnej „Mir–4”.

— Tu „Mir–4”. Start o 19.41.05. Przyjęliśmy. Radioiatarnie zaczynają pracę na zbliżenie zgodnie z sygnałem transportowca. „47” cumuje do trzeciej platformy, zgodnie z waszym życzeniem.

— W porządku — mówi Cateway. — Proszę o zapasowy kanał łączności.

— Chwileczkę — odpowiada stacja. Jeden z mężczyzn siedzących za pulpitem nagle unosi się, leci pod strop i wraca na miejsce z dziennikiem pokładowym w ręku. — Wasze zapasowe pasmo od 112,34 do 112,73.

— Czy są jakieś pytania do bazy w Houston? — pyta Zujew.

— Pytanie do doktora Righta — mówi po angielsku Lennon, siedzący przy pulpicie opatrzonym tabliczką „Łączność z załogą”. Na ekranie pojawia się nowa twarz. To Right, konstruktor układów orientacji przestrzennej „Mayflower’a”.

— Halo, Mielcie! Potrzebuję informacji na temat erozji próżniowej powierzchni optycznych fotopowielaczy — mówi Lennon.

— Obliczenia dostaniecie dziś po kolacji — odpowiada Right.

— A wcześniej się nie da

— Po naszej kolacji — uśmiecha się Right. — U was to będzie po śniadaniu.

— O.K.

— Słuchamy teraz „Służby Słońca” — przerywa im głośno Zujew.

— Tu Krym — rozjarza się ekran. Przystojna, mocno opalona kobieta zaglądając do notatek mówi tonem nauczycielki klas pierwszych szkoły podstawowej:

— Mówiliśmy już o tym w nocy, a teraz powtarzamy dla wszystkich. Ze względu na rozbłyski chromosferyczne załoga „Gagarina” musi zawiesić pracę w otwartym kosmosie od godz. 11.00 do 14.00. Prognoza na najbliższą dobę…

W głośnikach narasta ostry gwizd, przechodzący gwałtownie w niskie, przeciągłe dudnienie. Obrazy na ekranach falują, jakby je ktoś siedzący z tyłu wściekle szarpał i rozdzierał. Trwa to zaledwie parę sekund, a potem wszystko wraca na swoje miejsce.

— O co chodzi? Kto odpowiada za łączność?! — krzyczy Zujew poirytowanym głosem.

Znad pulpitu „Dyżurny łączności” młody inżynier, zmieszany i zaczerwieniony, mówi lekko się jąkając:

— U nas jest wszystko w porządku, Iljo Iljiczu… Amplituda…

— To się nazywa w porządku?! Nie interesują mnie amplitudy. Nie możemy normalnie porozmawiać z Krymem, a zamierzamy utrzymywać łączność z Marsem! Pytam, jak długo to jeszcze będzie trwało?

— Iljo Iljiczu — zaczyna inżynier, ale Zujew natychmiast mu przerywa:

— Co to za zakłócenia? Skąd te zakłócenia? Kto nam przeszkadza? Trzeba go odnaleźć i przykładnie ukarać!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Żuraw w garści»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Żuraw w garści» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Żuraw w garści»

Обсуждение, отзывы о книге «Żuraw w garści» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x