Kirył Bułyczow - Białe skrzydła kopciuszka

Здесь есть возможность читать онлайн «Kirył Bułyczow - Białe skrzydła kopciuszka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1985, Издательство: Czytelnik, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Białe skrzydła kopciuszka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Białe skrzydła kopciuszka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Akcja tego utworu rozgrywa się na pewnej planecie, na której piękna astronautka poddaje się procesowi bioformacji — by stać się ptakiem o białych skrzydłach. O nieoczekiwanych perypetiach związanych z tymi nowymi możliwościami opowiada Bułyczow.

Białe skrzydła kopciuszka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Białe skrzydła kopciuszka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Eryk znów nie ma racji — wtrąciła Sandra, która zdawała się programowo negować każdą opinię Jerychońskiego. — Dimow jest człowiekiem wyjątkowo miłym i sympatycznym, tylko chce, żeby go słuchano, bo gdy ludzie nie będą słuchać, może wydarzyć się coś złego.

— No więc widzisz — mruknął Jerychoński — że to jednak ja mam rację!

Szyb się skończył. Pawłysz na kilka sekund oparł się o ścianę, żeby opanować zawrót głowy. Jerychoński zauważył to i powiedział:

— Umyślnie wiele chodzimy. Pracę mamy raczej siedzącą…

— Jak kto — powiedziała Sandra — do której Pawłysz już zawczasu się obrócił, oczekując kolejnej repliki, Moja praca wymaga dużo ruchu. A inni ruszają się jeszcze więcej.

— No, nie mówiłem o waszej grupie — odparł Jerychoński. — Wasza grupa to zupełnie co innego.

— A Marina Kim? — zapytała Sandra.

Pawłyszowi mocniej zabiło serce, bo po raz pierwszy to nazwisko zostało wymienione na głos, zwyczajnie, jak nazwisko Wana czy Dimowa. Z tych słów wynikało, że Marina Kim raczej nie należy do grupy, w której pracuje Sandra, ale że jest gdzieś tutaj, na Stacji, blisko, może właśnie w tej chwili Dimow oddaje jej list.

— Co tu ma do rzeczy Marina Kim? — zdziwił się Jerychoński i zwrócił się do Pawłysza, jakby szukając u niego poparcia — Czy to w ogóle można porównywać?

Pawłysz wzruszył ramionami. Nie wiedział, czy można porównywać Marinę Kim z Jerychońskim, chociaż jego pytanie oznaczało, że Jerychoński ma spokojne życie, a Marina Kim nie Jerychoński musi umyślnie biegać po schodach, żeby nie stracić formy, a Marinie to nie grozi.

— On przecież nie zna Mariny — powiedziała Sandra.

— Ach prawda! — wykrzyknął Jerychoński.

— Spotkałem ją kiedyś — powiedział Pawłysz — Dawno temu, na Księżycu Upłynęło chyba już ponad pół roku.

— To niemożliwe — zaoponował Jerychoński. Pan się musiał pomylić!

— Tak? Nie pamiętasz, co było w instytucie? — zapytała Sandra — Znowu o wszystkim zapomniałeś.

Weszli do obszernej hali przytłoczonej niskim stropem, podpartym gdzieniegdzie słupami. Ściana naprzeciw wejścia była przezroczysta. Za szybą widać było zielonkawą wodę.

— To jest nasze akwarium powiedział Jerychoński.

— Zostawię was tutaj — powiedziała Sandra. — Muszę oddać listy, a potem do pracy.

— Powodzenia, Sandro — powiedział Jerychoński nieoczekiwanie zmienionym głosem. — Nie przemęczaj się. Dziś wieczorem przebadam cię diagnoskopem.

— Zwariowałeś? — oburzyła się Sandra, odgarniając z twarzy długie czarne włosy. — Tego tylko jeszcze brakowało, żebym co wieczór chodziła do ciebie, jak na randkę!

— Troszczę się tylko o twoje zdrowie.

— Załatw u Dimowa zlecenie na codzienne badania i wtedy będę cała twoja — powiedziała Sandra i szybko ruszyła w stronę zlewających się ze ścianą stalowych drzwi w głębi hali.

Jerychoński rozłożył ręce, westchnął i powiedział:

— Jestem starszy od większości załogi. Przekroczyłem już czterdziestkę i czasami czuję się jak sterany życiem starzec, który nie potrafi śmiać się z dowcipu, bo nie rozumie, co w nim śmiesznego. Zaraz wrócę.

I pobiegł za Sandrą.

Pawłysz podszedł do przezroczystej ściany. Na odległość wyciągniętej ręki przemknęło stadko małych rybek. Promienie słońca przenikały przez wodę i załamywały się na falach. Rzadkie pęczki wodorostów kołysały się na podwodnym wietrze, Dno oceanu łagodnie opadało w głębinę, a tam, ledwie widoczne, wznosiły się ostre, strome skały. Ogromna płaszczka czy też zwierzę przypominające płaszczkę uniosło się z głębiny i wolno, majestatycznie podpłynęło do szyby. Zaraz potem pojawiło się takie samo, nieco mniejsze zwierzę. Pawłysz pomyślał, że nie mogą go zobaczyć, bo w hali jest niemal ciemno, ale też miał cichą nadzieję, że szyba jest wystarczająco mocna. Potem nagle pomyślał, że niektóre ziemskie płaszczki mogą obezwładniać swe ofiary przy pomocy wyładowań elektrycznych i cofnął się o krok od akwarium. To było bez sensu, gdyż budowniczowie Stacji z pewnością pomyśleli o takiej ewentualności, ale strzeżonego… Gigantyczna płaszczka jakby dostrzegła ruch Pawłysza, bo otworzyła paszczękę wypełnioną kilkoma rzędami ostrych, drobnych zębów. Zaraz jednak z gracją zaskakującą u takiego olbrzymiego stworzenia odwróciła się i popędziła za pryskającym we wszystkie strony rybim drobiazgiem.

Gdzieś z boku, z niewidocznego przez szybę akwarium otworu, wypłynęła Sandra. Była w lekkim gumowym kostiumie, płetwach i zasłaniających pół twarzy okularach. Nie widziała płaszczki i Pawłysz zaniepokoił się o nią.

— Sandro! — krzyknął, rzucając się do szyby.

Mniejsza z płaszczek ruszyła w stronę dziewczyny, w jej niespiesznych, pełnych gracji ruchach wyczuwało się pierwotną siłę. Płetwy zwierzęcia miały z pięć metrów rozpiętości, a długi ogon zakończony był ostrym, zagiętym kolcem.

Sandra nie słyszała Pawłysza. Zawróciła i popłynęła naprzeciw płaszczce, której ani w głowie było na nią napadać. Po prostu wolno sunęło w jej kierunku, aż wreszcie zatrzymała się w miejscu, leniwie łopocąc płetwami. Sandra powiedziała coś do płaszczki. Pawłysz mógł przysiąc, że widział, jak otwierało usta! Potem uniosło się na pół metra w górę i opadła na grzbiet płaszczki. Zwierzę energicznie machnęło płetwami i popędziło w głębinę… Druga płaszczka pomknęła za nimi.

Pawłysz zorientował się nagle, że stoi w niewygodnej pozie z czołem przyciśniętym do szyby. Przeciągnął dłońmi po skroniach, bo wydawało mu się, że potargał sobie włosy. Włosy były w porządku. Zastanowił się i znalazł prawdopodobne wytłumaczenie oglądanej przed chwilą sceny. Po prostu załoga Stacji oswoiła morskie zwierzęta. I Sandra… To chyba była jej praca. Pawłysz pomyślał, że podziela niepokój Jerychońskiego, który pewnie gdzieś z sąsiedniej hali patrzy na to, jak Sandra ujeżdża płaszczkę. Patrzy bezradnie, bo gdyby się coś stało…

Pawłysz zerknął na zegarek. Minęło prawie pół godziny od rozstania z Dimowem. Dimow nie lubi niepunktualnych. I chociaż Pawłysz nie miał podstaw, aby bać się Dimowa, to jednak wolał, skoro już znalazł się między wronami, krakać jak i one. Raz już spróbował się odezwać głosem i naraził się Wanowi. Postanowił odszukać Dimowa tym bardziej, że miał już do niego co najmniej dwa pytania. Pierwsze dotyczyło Mariny Kim, a drugie Sandry. Sandra mówiła pod wodą. A to mogło znaczyć, że oddycha pod wodą. Ciekawe czy ma wszczepione skrzela, czy też jakieś urządzenia w ustach wydające drgania odbierane przez płaszczki i brzmiące dla nich jak rozkaz? No cóż, z tymi pytaniami można już zaczynać rozmowę.

3

Nie umawiał się z Dimowem co do miejsca spotkania, więc wjechał na górę windą i bez trudu odnalazł jadalnię, ale nikogo w niej nie zastał Wówczas postanowił pójść do pokoju Wana, pomyślawszy, że Dimow najłatwiej właśnie tam go odszuka.

Wana też nie było. Widocznie nadal rozładowywał z hydrologami ciężarówkę. Pawłysz od razu podszedł do półki z portretem Mariny Marina patrzyła ponad jego ramieniem z wyraźnym błyskiem zaciekawienia w oczach, jakby za jego plecami działo się coś interesującego, a może nawet śmiesznego. Kąciki pełnych warg uniosły się do góry — to jeszcze nie był uśmiech, ale już początek uśmiechu. Minęło już niemal czterdzieści minut a Dimow się nie pojawiał. Pawłysz podszedł do okna. Nad oceanem zrywał się wiatr i białe grzebienie piany pokrywały go aż po horyzont. W pokoju było bardzo cicho. Cicho było również w korytarzu, bo przez uchylone drzwi nie dobiegał stamtąd żaden dźwięk. I nagle rozległ się cichy terkot, jakby bliskie granie obudzonego nagle świerszcza. Pawłysz popatrzył w tamtym kierunku. Na końcu długiego biurka stała maszyna do pisania. Zwykła maszyna sterowana głosem. Maszyna pracowała. Krawędź kartki wysunęła się nad karetkę, ukazując wydrukowany wiersz. Maszyna szczęknęła i odcięta notatka wpadła do kosza odbiorczego. Pawłysz pomyślał, że to może być wiadomość dla niego od szukającego go Dimowa. Podszedł do maszyny, spostrzegł podłączony do niej kabel biegnący po kamiennej ścianie i skrywający się w stropie, i wziął do ręki karteczkę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Białe skrzydła kopciuszka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Białe skrzydła kopciuszka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Białe skrzydła kopciuszka»

Обсуждение, отзывы о книге «Białe skrzydła kopciuszka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x