Kirył Bułyczow - Białe skrzydła kopciuszka

Здесь есть возможность читать онлайн «Kirył Bułyczow - Białe skrzydła kopciuszka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1985, Издательство: Czytelnik, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Białe skrzydła kopciuszka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Białe skrzydła kopciuszka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Akcja tego utworu rozgrywa się na pewnej planecie, na której piękna astronautka poddaje się procesowi bioformacji — by stać się ptakiem o białych skrzydłach. O nieoczekiwanych perypetiach związanych z tymi nowymi możliwościami opowiada Bułyczow.

Białe skrzydła kopciuszka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Białe skrzydła kopciuszka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Gogia oderwał się od swoich przyrządów i przesiadł się do Pawłysza.

— Nie zazdroszczę Jerychońskiemu — powiedział. — Ożenić się z kobietą, która większość życia spędza pod wodą. Kochać w gruncie rzeczy półrybę…

— Ale przecież Sandra może powrócić do poprzedniej postaci…

— Może, ale nie zechce. Sandrze jej obecny stan bardzo się podoba. Jest po prostu zwariowana na punkcie oceanu. Kiedyś z pewnością pozna pan ich historię. Jest niesłychanie romantyczna. Poznali się, kiedy Sandra już pracowała pod wodą. Przyleciała kiedyś do nas do Tbilisi na konferencję, no i… spotkała Jerychońskiego. On, kiedy wszystkiego się dowiedział, usiłował namówić ją do rezygnacji z pracy podwodnika. Bez powodzenia. W rezultacie zaciągnął się na Projekt, żeby być przy niej. Tutaj też przyleciał, żeby być przy niej. Wcale nie mówię, że on jest złym chirurgiem. Wcale nie, to bardzo dobry chirurg, ale żeby tak cierpieć! I to się nazywa współczesny mężczyzna…

Gogia westchnął.

— A pan nie potrafiłby pokochać podwodnicy?

— Skąd mogę wiedzieć, skoro mam w Gruzji młodą żonę? Najzwyczajniejszą w świecie żonę.

— Nie odpowiedział pan na moje pytanie.

— Nie wiem — wyznał Gogia. — Sandra jest piękną i w dodatku mądrą kobietą.

— No, a… — Pawłysz wskazał ręką krążące opodal ptaki.

— To zupełnie co innego — odparł Gogia. — Córka Allana też pracuje w Instytucie. To jest jak tymczasowe zajęcie albo maska. Nikt z nich nie zamierza pozostać na zawsze żółwiem lub ptakiem. Dla bioformanta jego zmieniona postać to nic innego jak na przykład skafander kosmiczny, który można zdjąć po powrocie z wyprawy i znowu normalnie żyć.

— Aha — powiedział Dimow — jest szpara. Pawłysz trzymał radiostację na nasłuchu, wyłączywszy nadawanie, żeby jego rozmowa z Gogią nie przeszkadzała pozostałym.

— Co ja tam zresztą będę panu mówił — powiedział Gogia. — Był pan w pokoju Wana?

— Zakwaterowano mnie tam.

— Słusznie, to bardzo duży i ładny pokój. A więc w pokoju Wana wisi na ścianie portret Mariny Kim. Zauważył pan?

Gogia nie patrzył na Pawłysza i nie zauważył, że doktor się zarumienił. To okropne, kiedy człowiek tak łatwo się rumieni. Nawet medycyna nie może nic na to poradzić.

— Odwaliliśmy z Nielsem kamień — powiedział Dimow — Pod nim jest bardzo wąski korytarz, przez który nie zdołamy się przedostać. Na jego końcu, dwa metry niżej, znajduje się kolejny zawał z ruchomych kamieni…

Pawłysz przypomniał sobie czytaną kiedyś starą książkę o tym, jak saperzy unieszkodliwiali bombę czy jakiś inny pocisk. Pocisk był bardzo skomplikowanej konstrukcji i saperzy w każdej chwili mogli zginąć. Dlatego też opisywali przez radio każdy swój ruch, sekunda po sekundzie, aby ci, którym przyjdzie rozminowywać podobny ładunek, wiedzieli, w którym momencie został popełniony błąd.

— Doszliśmy do drugiego zawału — powiedział Dimow.

— No i? — zapytał Pawłysz Gogię. — Mówił pan, że w pokoju Wana wisi portret Mariny Kim…

— Tak. On jest w niej po wariacku zakochany. Poznał ją jeszcze na Ziemi, kiedy Marina odbywała staż w naszym Instytucie. Ona też dobrze się do niego odnosiła ale w miarę. Mnie wtedy w Instytucie nie było, dopiero tutaj się do nich przyłączyłem, ale i tak wszystkiego się dowiedziałem, bo to żadna tajemnica. A potem Marina zaczęła mieć kłopoty. Nie bardzo zgadza się z ojcem.

— Dobra! — powiedział Dimow. — Kamień ruszył. Ostrożnie!

Pawłysz zamarł i zaczął w duchu liczyć sekundy.

Dimow westchnął z ulgą i powiedział:

— Ależ ty masz krzepę, Niels… On tu odwalił taki głaz, że to się po prostu w głowie nie mieści… Ale dalej jest następny…

— Mów dalej — powiedział Pawłysz.

Ale Gogia nie mógł mówić dalej, bo w głośniku odezwała się druga lotnia. Pilot pytał, czy ma wracać na bazę, czy też lecieć do nich.

Pawłysz nie pytając nikogo o zdanie, odesłał go z powrotem na Stację i kazał czekać, aż zmontują robota do robót podwodnych, bo może trzeba go będzie dostarczyć na miejsce wypadku.

— Słusznie — powiedział Wan, który słyszał tę rozmowę, ale się do niej nie wtrącał. Pawłysz znów wyłączył nadajnik. Gogia zauważył to i podjął opowiadanie.

— Nie znam szczegółów, wiem tylko, że jej ojciec jest okropnym pedantem, kapitanem statku. No więc ojciec zabronił Marinie pracować w naszym Instytucie. Powiedział, że się jej wyrzeknie i tak dalej… Jednym słowem bał się o nią i chciał ją w ten sposób powstrzymać, ale Marinę nie tak łatwo powstrzymać. Ona jest taka maleńka i spokojna, że nie ma na nią żadnej rady. No więc, kiedy nie usłuchała ojca, to on, jako człowiek z zasadami, powiedział, że nie chce jej więcej widzieć na oczy. Powiedział i koniec. Gdyby Dimow o tym wiedział, jakoś by to przed Mariną ukrył albo sam porozmawiał z Helem Kimem, ale nie wiedział i stało się. Marina postanowiła zobaczyć się z ojcem, jakoś go przekonać, wytłumaczyć, a Wan, który już wtedy gotów był za nią skoczyć w ogień, dowiedział się…

— Wchodzimy do szczeliny — powiedział Dimow. — Właściwie ja zostaję na razie na zewnątrz, a Niels próbuje dotrzeć do nich i zbadać sytuację…

— Co dalej? — zapytał Pawłysz.

— Pewnie to pana nie interesuje.

— I tak nie mamy nic innego do roboty.

— Wan pomógł Marinie wymknąć się na dzień z Instytutu.

— Na Księżyc? — zapytał Pawłysz.

— Skąd pan wie?

— To było pół roku temu?

— Tak, akurat pół roku. Marina była już przygotowana do bioformacji, a właściwie nawet już ją zaczęła. To znaczy, że fizjologicznie była jeszcze człowiekiem, ale przyjmowała już środki farmakologiczne ułatwiające przyszłą przemianę. Krótko mówiąc nie powinna uciekać, nie miała prawa opuszczać Instytutu, ale przyleciała na Księżyc, a jej ojciec albo o tym nie wiedział, albo nie chciał się z nią zobaczyć i wystartował swoim statkiem.

— On jest kapitanem „Cerery”?

— Nie wiem, ale czy to ważne? Zna go pan?

— Nie. Kapitan wiedział, że Marina się do niego wybiera?

— Nie wiem. Proszę zapytać Wana albo Marinę. Dobrze jeszcze, że ją na czas odstawili z powrotem…

— Niels? To ty, Niels? — rozległ się głos Wana. — Źle cię słyszę.

— Niels mówi, że ich znalazł — powiedział Dimow. — Znalazł ich.

— W jakim są stanie?

— Idę do niego — odparł Dimow. — Czekajcie.

— I czym się to wszystko skończyło? — zapytał Pawłysz Gogię.

— Co? Chodzi panu o Marinę? Niczym. Wybaczono jej. Wan całą winę wziął na siebie. Marina całą winę na siebie i wszyscy byli do obrzydliwości szlachetni. Marina pracuje, a ojciec, jak to ojciec, w końcu też jej wybaczy. Romantyczna historia.

— Na jakiej oni są głębokości? — zapytał Pawłysz Wana.

— Według znaczników izotopowych około dwudziestu metrów poniżej mnie, ale sygnały radiowe źle przechodzą. Musimy czekać.

— Najbardziej się teraz lękam — powiedział Gogia — kolejnego wstrząsu i obsunięcia skał. Wyobraźcie sobie…

— Nie kracz! — warknął Wan, który usłyszał jego słowa.

— Przecież ja nic nie mówię!..

— Nie martw się — powiedział Pawłysz. — W razie czego pójdziemy obaj i wyciągniemy wszystkich Zresztą nic się nie stanie,

I nagle dobiegi ich wyraźny, mechaniczny głos Nielsa.

— Nie martw się, Gogia — zawtórował Niels Pawłyszowi. — Nie będziecie musieli iść. Ja przecież zostałem przystosowany do pracy nie w takich idealnych, cieplarnianych warunkach, lecz na prawdziwie trudnych planetach. Nie martw się więc i czekaj.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Białe skrzydła kopciuszka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Białe skrzydła kopciuszka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Białe skrzydła kopciuszka»

Обсуждение, отзывы о книге «Białe skrzydła kopciuszka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x