Kirył Bułyczow - Białe skrzydła kopciuszka

Здесь есть возможность читать онлайн «Kirył Bułyczow - Białe skrzydła kopciuszka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1985, Издательство: Czytelnik, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Białe skrzydła kopciuszka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Białe skrzydła kopciuszka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Akcja tego utworu rozgrywa się na pewnej planecie, na której piękna astronautka poddaje się procesowi bioformacji — by stać się ptakiem o białych skrzydłach. O nieoczekiwanych perypetiach związanych z tymi nowymi możliwościami opowiada Bułyczow.

Białe skrzydła kopciuszka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Białe skrzydła kopciuszka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Usnęła.

— Niels, wywołaj Wana. On powinien coś wiedzieć o tych skałach.

Ale najpierw w głośniku rozległ się głos Jerychońskiego.

— Co z Sandrą?

— Sandra śpi — powiedział Niels. — Czemu się denerwujesz? Dimow powiedział, że wszystko jest w porządku, a ty się ciągle denerwujesz…

— Bo jestem człowiekiem, a nie pancernym żółwiem!

— Dobrze już, dobrze — odparł Niels. — Daj mi Wana.

Kopuła drgnęła, ziemia na moment zapadła się pod nogami, a diagnostat odtoczył się od stołu, napinając przewody i czujniki. Dimow rzucił się do stołu, popychając przed sobą diagnostat i osłaniając Sandrę ciałem, jakby bał się, że zaraz z góry posypią się kamienie. Sejsmolog Gogia powiedział do Nielsa:

— Pójdę do Woszczynina.

— Co tam się u was dzieje? — zapytał Jerychoński.

— Nic. To tylko trzęsienie ziemi — odparł Niels. — Gdzie jest Wan?

Pawłysz usłyszał, jak Jerychoński, oddając mikrofon Wanowi, powiedział:

— Ta maszyna jest zupełnie pozbawiona wyobraźni! Nie wie, co może czuć bezradny człowiek…

— Wan, znasz dwie skały o dwadzieścia mil na południowy zachód od Schroniska?

— Jakoś nie bardzo sobie przypominam. Jesteśmy mniej więcej w tym kwadracie, ale nic takiego tu nie widzę. Zresztą gdyby to było coś większego, już dawno zaznaczylibyśmy to na mapie.

— Ale wiesz w przybliżeniu o jakim punkcie mowa?

— W przybliżeniu? Kilka mil od nas. Uniosę kuter w powietrze i polecę po spirali. Ale z takiego pułapu… Może któryś z ptaków będzie wiedział?

— Słusznie — powiedział Dimow, który wraz z Pflugem wyzwalał Sandrę z oplątujących ją przewodów. — Wywołaj ptaki.

— Nie trzeba ich wywoływać — powiedział Niels. — Są tutaj.

— Są tutaj — potwierdził Pawłysz. — Jeden bioformant przyleciał tu za mną. Ten, który odnalazł Sandrę i wyrzucił potem nadajnik.

— Jeśli można prosić, niech pan wyjdzie i zapyta je o te skały…

Pawłysz założył maskę.

Wszystkie trzy ptaki siedziały na wielkim płaskim głazie opodal kopuły i cicho rozmawiały ze sobą, pochylając, z gracją zgrabne główki. Nad nimi wznosiła się czarna góra spowita dymem i obramowana krwawym blaskiem. Pawłysz pomyślał przelotnie, że ten baśniowy widok coś mu przypomina. Pewnie którąś ze skandynawskich sag — trzy ogromne białe ptaki, wulkan i nagi, mroźny brzeg.

Ptaki zauważyły Pawłysza i ruszyły mu naprzeciw.

— No i co? — zapytał jeden z nich.

— Sandra odzyskała przytomność — odparł Pawłysz. — Powiedziała Dimowowi, że zasypało ich w podwodnej grocie o dwadzieścia mil na południowy zachód od Schroniska. Tam powinny być skały, z których dwie wznoszą się ponad wodą. Wan jednak takich skał nie zna.

— Tam nie ma skał — powiedział drugi ptak. — Przynajmniej ich sobie nie przypominam. Saint Venante, może ty widziałeś tam jakieś skały?

— Nie, Allanie — odparł drugi ptak. — Nigdy nie widziałem.

Allan zwrócił się do trzeciego ptaka, na którego szyi wisiał pasek od zgubionego nadajnika.

— A ty?

Trzeci ptak powiedział:

— Chyba wiem, o co chodzi. Kiedy przeczesywałam ten rejon, spostrzegłam dwie rafy. Ich szczyty pokazywały się między falami. Myślę, że te skały wypiętrzyły się tam zupełnie niedawno.

— Dziękuję ci, Marino — powiedział Allan. — Zawsze mówiłem, że masz najlepszy wzrok.

— Oj! — pisnął trzeci ptak, jakby chciał powstrzymać Allana.

— Marina? — zapytał Pawłysz.

— Niech pan biegnie do Dimowa! — powiedział Allan.

— Marina… — powtórzył Pawłysz, ale ptak nagle rozpostarł skrzydła i wzbił się w powietrze.

— Marina Kim? — zapytał Pawłysz Allana.

— Tak, ale pan się chyba spieszy?

9

Pawłysz pilotował lotnię, na której pokładzie poza nim znajdował się jeszcze sejsmolog Gogia, Niels i Dimow. Pfluge z drugim sejsmologiem pozostali na wyspie Sejsmolog dyżurował przy nadajniku i obserwował wulkan. Pfluge zajmował się Sandrą.

Trzy białe ptaki szybowały przed lotnią na nieco wyższym pułapie. Powietrze było przesycone czerwonawym popiołem wulkanicznym i przesączone przezeń światło kładło się na białych skrzydłach krwawym odblaskiem pożogi.

Jeden z ptaków — Pawłysz nie potrafił powiedzieć który — był Mariną, Kopciuszkiem, który znowu zmienił postać, aby Pawłysz nie mógł go rozpoznać…

— Kto pójdzie z akwalungiem? — zapytał Niels, który zajmował środek kabiny, a pozostali siedzieli wokół niego niczym goście zgromadzeni dokoła imieninowego tortu. Niels leciał dlatego, że zdołał przekonać Dimowa, który wątpił, że bioformant poradzi sobie pod wodą. „Beze mnie — powiedział — pewnie się wam nie uda rozebrać zawału i dotrzeć do wnętrza groty. Będziecie wysadzać skały materiałem wybuchowym? Wyciągać głazy gołymi rękami? A może zaczekacie aż z planetoidy przerzucę wam robota podwodnego?”

— Mamy własnego i możemy go zmontować w ciągu paru godzin.

— Właśnie. Kilka godzin na montaż, parę godzin na transport kutrem… A wtedy może już być za późno! — Równy, płaski głos mechanicznej krtani kontrastował z pełnymi pasji słowami monologu Nielsa. — My tutaj jesteśmy jak w bajce. Pan jest niczym Iwan Carewicz albo Głupi Jasio. My zaś — jak przyjazne panu zwierzaki. Wie pan: idzie Głupi Jasio i spotyka na swej drodze zwierzęta, które za określone usługi obiecują mu swą pomoc. Ptak dostrzegł z nieba narzeczoną, a żółw ma po nią nurkować. Skoro już pan, a właściwie Instytut, podjął się roli Pana Boga i stwarza ludzi nie tyle na swój, ile chyba na diabelski obraz i podobieństwo, to proszę nie rezygnować ze skromnych usług swoich potworów.

— Masz rację, Niels — powiedział Dimow.

— A Marina od dawna jest na Stacji? — zapytał Pawłysz, kiedy zapadło milczenie.

— To nowicjuszka — odparł Dimow — zaledwie od miesiąca w powietrzu. Był tak pochłonięty myślami o podwodnikach, że najwidoczniej zapomniał o wczorajszej rozmowie i nie zapytał, skąd Pawłysz wie o tym, że Marina jest bioformantem.

Kuter kołysał się na falach, wystawiwszy na powierzchnię tylko kopułkę sterówki.

Pawłysz powziął decyzję natychmiast, zanim jeszcze ktoś zaczął się zastanawiać, w jaki sposób przedostanie się na pokład kutra. Włączył nadajnik i powiedział do Wana:

— Wynurz się.

— Ocean jest zbyt sfalowany.

— A twoja zabawka nie może zawisnąć w powietrzu?

— Nie.

— Wobec tego unieś się i leć nad wodą z minimalną prędkością.

— Po co?

— Siądę ci na pokład.

— To bardzo trudne.

— Znowu chcesz się ze mną kłócić?

— Dobrze, wychodzę.

Ptaki uniosły się tak wysoko, że wyglądały jak białe plamki na purpurowym stropie chmur. Potem poszybowały w bok i w dół.

— Pawłysz — powiedział Allan. — Dwie skały ledwie wystające nad wodę o półtora kilometra od ciebie. Lecimy w dół. Patrz.

— Dobra — odparł Pawłysz, ale patrzył w tamtą stronę nie on, tylko Dimow, bo sam obserwował, jak kuter burząc wodę wynurza się ponad falę. Potem zaczął stopniowo zmniejszać wysokość i zwalniać, żeby wyrównać prędkości lotni i kutra.

— Idź najrówniej, jak potrafisz — powiedział do Wana.

— Jak po nitce — odparł Wan.

— Trzymajcie się!

Lotnia opadła na pokład kutra tuż za sterówką. Pokład był mokry, wąski i obły, dlatego Pawłysz wypuścił stojaki awaryjne i ich pofałdowane przyssawki ścisnęły boki stateczku.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Białe skrzydła kopciuszka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Białe skrzydła kopciuszka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Białe skrzydła kopciuszka»

Обсуждение, отзывы о книге «Białe skrzydła kopciuszka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x