Alastair Reynolds - Migotliwa wstęga. Tom 2 - Odwet

Здесь есть возможность читать онлайн «Alastair Reynolds - Migotliwa wstęga. Tom 2 - Odwet» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2003, ISBN: 2003, Издательство: Mag, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kontynuacja
. Główny bohater książki, zawodowy morderca Tanner Mirabel przybywa do Chasm City, aby zabić swego wroga Reivicha. Obu łączy mroczny sekret i okryta tajemnicą przeszłość. Rozpoczyna się niebezpieczna gra, która zakończy się śmiercią jednego z nich i odsłoni przerażającą prawdę o wydarzenia, które miały miejsce 15 lat wcześniej, doprowadzając do straszliwego kataklizmu.

Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Byli to dwaj mężczyźni i dwie kobiety. Kiedy podeszli bliżej, zobaczyłem, że ich maski to kombinacja dekoracji teatralnej i sprzętu użytkowego. Obie kobiety nosiły maski kotów: długie, zwężające się kocie źrenice, napakowane wyspecjalizowanymi soczewkami. Miały pazurzaste rękawice i kiedy ich czarne peleryny z wysokimi kołnierzami się rozchyliły, zauważyłem, że również ich ubranie ma wzór tygrysich pasów i panterzych plam. Potem zdałem sobie sprawę, że nie są to wcale ubrania, ale ich własna futrzasta skóra syntetyczna, a pazurzaste rękawice nie są wcale rękawicami, lecz gołymi dłońmi. Jedna z kobiet wyszczerzyła zęby w uśmiechu, błysnęła kłami w klejnotach, dzieląc się z przyjaciółmi jakimś okrutnym dowcipem. Mężczyźni nie byli tak ostentacyjnie zmodyfikowani, a ich zwierzęce osobowości wyrażały się tylko w kostiumach. Bliżej stojący myśliwy nosił niedźwiedzią głowę, a jego własna twarz wyzierała spod niedźwiedziej górnej szczęki. Na obliczu jego towarzysza widniało dwoje brzydkich, fasetkowych owadzich oczu, stale chwytających i odbijających światło zawieszonego w górze Baldachimu.

Poczekałem, aż znaleźli się dwadzieścia metrów od mojej kryjówki, a potem nagle przebiegłem im drogę w niskim, krabim przysiadzie, przekonany, że żadne nie zdąży wycelować broni. Miałem słuszność, choć okazali się lepsi, niż sądziłem, i skosili wodę tuż za mymi piętami. Nie zdołali mnie dosięgnąć; znalazłem schronienie po drugiej stronie ulicy.

— To nie on — usłyszałem jednego z myśliwych, chyba kobietę. — Nie tu miał być.

— On czy nie on, wiem tylko, że prosi się o dobry strzał. Rozejdźcie się wachlarzem, dostaniemy to gówienko.

— Mówię ci, to nie on! Tamten powinien być trzy przecznice na południe. A nawet jeśli to on, dlaczego miałby wychodzić z kryjówki?

— Bo zaraz byśmy go wyciągnęli, ot co.

— Był za szybki. Mierzwowcy zwykle nie są tacy szybcy.

— Masz więc dodatkowe urozmaicenie. Narzekasz? Wyjrzałem ostrożnie ze swojej niszy. Błyskawica akurat teraz rozbłysła. Ujrzałem ich w pełnym świetle.

— Właśnie go zobaczyłam! — krzyknęła druga kobieta, a ja usłyszałem jęk wyładowania energetycznego, a z nim trzaski broni pociskowych i tryskającego w ciemności ognia.

— Miał jakieś dziwne oczy — powiedziała pierwsza kobieta. — Żarzyły się!

— Teraz masz pietra, Chanterelle.

To był głos jednego z mężczyzn — może tego niedźwiedziowatego — teraz już bardzo bliski. Jeszcze trzymałem w umyśle ich obraz, wypalony w mojej pamięci, ale zmodyfikowałem go: przesunąłem wszystkich do miejsc, które — posłuszni mojej intuicji, jak aktorzy idący za wskazówkami reżysera — powinni zająć. Potem ruszyłem z ukrycia, wyciskając trzy strzały, trzy precyzyjne piski z pistoletu, ledwie korygując swój cel, bo widok, jaki zobaczyłem, prawie się pokrywał z obrazem w mojej głowie. Strzelałem nisko, kładąc trzech strzałami w udo i rozmyślnie chybiając w czwartego. Potem rzuciłem się z powrotem za ścianę.

Kiedy oberwiesz w udo, nie stoisz. Może sobie to wyobraziłem, ale chyba usłyszałem trzy oddzielne pluski, gdy tamci pacnęli w wodę. Choć nie miałem pewności, ponieważ druga rzecz, jaką rzadko robi postrzelony w udo, to zachowanie milczenia. Rana, którą otrzymałem zeszłej nocy, była w porównaniu z tym umiarkowanie mało bolesna, wykonana precyzyjnie promieniową bronią pojedynkową z bardzo wąskim rozrzutem. A przecież raczej nie cieszyło mnie tamto doświadczenie.

Oceniałem, że trzej powaleni zasadniczo wypadli z gry i nie zdołają skutecznie mnie namierzyć, nawet jeśli broń nadal znajduje się w ich zasięgu. Mogą oddać w moją stronę kilka przypadkowych strzałów, ale — podobnie jak kobieta, która postrzeliła mnie w udo — musieliby celować dość precyzyjnie, bo tego wymagał typ ich sprzętu. Co do czwartego myśliwego, miałem pewne plany, dlatego właśnie nie jęczał w kałuży ciepłego deszczu.

Wyszedłem z ukrycia, starając się trzymać pistolet na widoku — wyczyn nie lada, zważywszy na jego rozmiary. Żałowałem, że nie wspiera mnie teraz moralnie ogromny karabin Zebry.

— S… stop — powiedziała kobieta. — Stój, bo cię powalę. Stała ode mnie jakieś trzynaście metrów, broń skierowała mniej więcej w moją stronę. Panna panterza skórka z plamistą kocią maską. Teraz jednak jej ruchy straciły uprzednią kotowatość.

— Odłóż tę zabawkę — powiedziałem. — Albo pomogę ci ją odłożyć.

Gdyby rzuciła okiem na obrażenia swych skamlących przyjaciół, może przyszłoby jej do głowy, że jestem nieprzeciętnie dobrym strzelcem i potrafię zrealizować swoją groźbę. Zamiast tego nieznacznie podniosła kąt strzału i widziałem, jak podtrzymujące broń przedramię napina się, jakby oczekując odrzutu.

Wobec tego wypaliłem pierwszy, a jej pistolet, kręcąc się, wyleciał z jej ręki z melodyjką rykoszetujących lodowych pocisków. Zawyła cicho jak pies, szybko sprawdzając, czy nadal ma palce dłoni.

Czułem się obrażony. Co ona sobie myśli? Że ma do czynienia z amatorem?

— Dobrze — powiedziałem. — Odłożyłaś ją. Jak mądrze. Zaoszczędzi mi to fatygi przestrzelenia ci nerwu ręki. Teraz zostaw swoich szczylowatych znajomków i pomaszeruj z powrotem do pojazdu.

— Są ranni, ty sukinsynu.

— Spójrz na to z jaśniejszej strony. Mogliby być martwi. — A to ich czeka, pomyślałem, jeśli wkrótce nie otrzymają pomocy. Woda wokół nich już przyjmowała złowróżbną wiśniową barwę.

— Rób co ci mówię — dodałem. — Maszeruj do linówki i ruszamy stąd. Jak już będziemy w powietrzu, zawołasz pomoc.

Oczywiście, jeśli będą mieli szczęście, ktoś z Mierzwy dotrze do nich pierwszy.

— Kawał gówna z ciebie — odparła. — Kimkolwiek jesteś. Kierując pistolet to na kobietę, to na jej jęczących przyjaciół, poczłapałem między leżącymi ciałami, bacząc na nie kątem oka.

— Mam nadzieję, że żaden z nich nie ma implantów — powiedziałem. — Ponieważ słyszałem, że ludzie z Mierzwy lubią obierać i nie jestem pewien, czy przykładają się wtedy do wypełniania niezbędnych papierów.

— Gówno jesteś.

— Czemu tak cię denerwuję? Tylko dlatego że miałem czelność się bronić?

— Nie jesteś celem — powiedziała. — Nie wiem, ktoś ty taki, ale nie jesteś celem.

— A ty kim jesteś? — Starałem sobie przypomnieć jedyne imię, które padło między kwartetem myśliwych. — Chanterelle? To twoje imię? Bardzo arystokratyczne. Założę się, że twoja rodzina siedziała wysoko w Demarchii, zanim Belle Epoque spłynęła brzuchem do góry.

— Nie wyobrażaj sobie, że coś rozumiesz z mojego życia.

— Jakby mi na tym zależało. — Pochyliłem się i podniosłem jedną ze strzelb. Spojrzałem na displejowe kartusze, by się upewnić, czy nadal funkcjonuje. Zasadniczo miałem sytuację pod kontrolą, ale dręczyło mnie poczucie — nieokreślone, choć dość wyraźne — że jeszcze ktoś schował się za główną grupą i w tej chwili patrzy na mnie przez celownik wysoko energetycznego i niesportowo celnego sprzętu. Próbowałem jednak nie okazywać podenerwowania.

— Obawiam się, że was wrobiono, Chanterelle. Tutaj. Spójrz na moją skroń… Widzisz? Rana po implancie. Ale on nigdy dobrze nie funkcjonował. — Ryzykowałem, zakładając, że Waverly, nim zginął, dokonał wszczepienia implantu kolejnej ofierze albo też wszczepiał je, raptownie mianowany, równie arogancki zastępca.

— Zostaliście oszukani. Ten człowiek pracował dla sabotażystów. Chciał wciągnąć was w pułapkę, więc implant został tak zmodyfikowany, że śledzenie miejsca pobytu już nie było dokładne. — Uśmiechnąłem się zarozumiale, choć nie miałem pojęcia, czy taka rzecz jest w ogóle możliwa technicznie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Alastair Reynolds - Poseidon's Wake
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - On the Steel Breeze
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - The Six Directions of Space
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - L'espace de la révélation
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - Unendlichkeit
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - Chasm City
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - Otchłań Rozgrzeszenia
Alastair Reynolds
Отзывы о книге «Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet»

Обсуждение, отзывы о книге «Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x