Alastair Reynolds - Migotliwa wstęga. Tom 2 - Odwet

Здесь есть возможность читать онлайн «Alastair Reynolds - Migotliwa wstęga. Tom 2 - Odwet» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2003, ISBN: 2003, Издательство: Mag, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kontynuacja
. Główny bohater książki, zawodowy morderca Tanner Mirabel przybywa do Chasm City, aby zabić swego wroga Reivicha. Obu łączy mroczny sekret i okryta tajemnicą przeszłość. Rozpoczyna się niebezpieczna gra, która zakończy się śmiercią jednego z nich i odsłoni przerażającą prawdę o wydarzenia, które miały miejsce 15 lat wcześniej, doprowadzając do straszliwego kataklizmu.

Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Później kupiłem broń.

W odróżnieniu od karabinu, który ukradłam Zebrze, nie była ona nieporęczna i nie rzucała się w oczy. Był to mały pistolet, który wygodnie mogłem wsunąć do jednej z kieszeni mojego płaszcza. Produkcji pozaświatowej. Strzelał pociskami z lodu: kulami z lodu z czystej wody, przyśpieszonymi do szybkości ponaddźwiękowej. Przyśpieszał je fartuch trzymający, prowadzony w lufie szeregiem pulsacji pól magnetycznych. Główną zaletą takiej broni była możliwość doładowania jej z dowolnego źródła rozsądnie czystej wody, choć pistolet działał najlepiej ze starannie wstępnie zamrożonym magazynkiem naboi, w dostarczonym przez producenta krioklipie. Pociski się roztapiały, co niemal całkowicie utrudniało identyfikację właściciela pistoletu. W sumie pistolet stanowił doskonałe narzędzie dla zabójcy. Nie miało znaczenia to, że pociski nie wyszukiwały same celu i nie przebijały wszystkich pancerzy. Coś tak absurdalnie potężnego jak karabin Zebry miało sens jako narzędzie zabójstwa jedynie wówczas, gdybym miał okazję zabić Reivicha z odległości pół miasta, co było nieprawdopodobne. Nie przewidywałem takiego zabójstwa: siedzisz przy oknie, mrużysz oczy, patrząc w teleskopowy celownik wysokoenergetycznego karabinu i czekasz, aż cel znajdzie się na skrzyżowaniu linii, a jego wizerunek faluje za kilometrami mgiełki nagrzanego powietrza. To zawsze miało być zabójstwo, przy którym wchodzisz do pokoju i załatwiasz ofiarę jedną kulą z bliska, z tak bliska, by widzieć białka rozszerzonych strachem oczu.

Na Mierzwę spadł mrok. Poza ulicami w obszarze bezpośrednio otaczającym bazary ruch pieszy się przerzedził, a cienie rzucane przez wypiętrzone korzenie Baldachimu zaczęły nabierać charakteru ponurej groźby.

Musiałem pracować.

Dzieciak kierujący rykszą mógł być tym samym, który przedtem zabrał mnie w Mierzwę, albo mógł być to jego całkowicie wymienialny brat. Miał tę samą awersję do planowanego celu podróży i również nie chciał mnie zawieźć, gdzie chciałem, dopóki nie osłodziłem propozycji obietnicą hojnego napiwku. Nawet wtedy miał opory, ale jednak wyruszyliśmy, przemierzając ciemniejące mokradła miasta, w tempie sugerującym, że rykszarz chce jak najprędzej zakończyć podróż i wrócić do domu. Trochę z tej nerwowości udzieliło się i mnie, gdyż odruchowo sięgałem ręką do kieszeni płaszcza, by na pocieszenie poczuć zimną masę broni, dodającą otuchy jak najlepszy z talizmanów.

— Czego ty chcieć, pan? Wszyscy wiedzieć, to niedobra część Mierzwy, lepiej zostać poza, ty sprytny.

— To właśnie wciąż mi ludzie powtarzają — odparłem. — Lepiej załóż, że nie jestem tak inteligentny, jak się wydaje.

— Ja to nie mówić, pan. Ty płacić dużo pięknie, ty dużo sprytny facet. Ja dawać dobra rada, to wszystko.

— Dzięki, ale moja rada dla ciebie: po prostu kierować i uważać na drogę. I zostaw mi całą resztę.

To zamykało konwersację, bo nie byłem w nastroju do czczych pogawędek. Obserwowałem, jak ciemniejące pnie budynków przepływają w tył, a ich deformacje zaczynają nabierać jakiejś niesamowitej normalności. Ogarnęło mnie dziwne poczucie, że właśnie w ten sposób będą ostatecznie wyglądać wszystkie miasta.

Istniały części Mierzwy względnie wolne od Baldachimu i części, gdzie Baldachim osiągał swą gęstość maksymalną, tak że całkowicie zasłaniał samą Moskitierę i kiedy słońce stało w zenicie, do ziemi nie przenikało najmniejsze jego światło. Uważano, że to najgorsze rejony Mierzwy: obszary trwałej nocy, gdzie zbrodnia była jedynym znaczącym prawem i gdzie mieszkańcy rozgrywali gry nie mniej krwawe i okrutne, jak te ulubione przez ich współziomków na górze. Nie zdołałem namówić małego rykszarza, by zawiózł mnie w serce dzielnicy slumsów, więc zgodziliśmy się, że wyrzuci mnie na granicy tej strefy. Trzymałem dłoń w kieszeni, na pistolecie pociskowym.

Przez kilka minut brnąłem w głębokiej po kostki deszczówce, aż dotarłem do ściany budynku, znanego mi z opisu Zebry. Skuliłem się w niszy, dającej pewną ochronę przed deszczem. Potem czekałem, czekałem i czekałem, aż ostatnie wątłe ślady światła dziennego znikną ze sceny i wszystkie cienie zleją się w spisku, w jeden wielki obejmujący miasto całun ponurej szarości.

A potem czekałem, i znowu czekałem.

Noc spadła na Chasm City. Nade mną zapalił się Baldachim, ramiona połączonych konstrukcji popstrzyły się światełkami niczym jarzące się maski fosforyzujących morskich stworzeń. Obserwowałem linówki sunące w plątaninie — kiedy przenosiły się z liny na linę, ich ruch przypominał skakanie kamyków rzuconych na wodę. Minęła godzina, poprawiałem swą pozycję kilkadziesiąt razy, nie znajdując wygodnej — zawsze po kilku minutach chwytały mnie skurcze. Wyjąłem pistolet, celowałem wzdłuż lufy i nawet pozwoliłem sobie na luksus zmarnowania naboju, strzelając w bok budynku naprzeciwko. Przewidywałem odrzut i nabierałem wyczucia co do celności broni. Nikt mnie nie niepokoił i wątpiłem, czy ktoś jest tu na tyle blisko, by słyszeć wysokie dźwięki strzałów z pistoletu.

Jednak w końcu przybyli.

DWADZIEŚCIA SZEŚĆ

Wagonik opadał dwie czy trzy przecznice ode mnie: opływowy i czarny jak polerowany węgiel, z pięcioma składającymi się na dachu teleskopowymi ramionami. Boczne drzwi z trzaskiem się otworzyły i wypadło z nich pięcioro ludzi, dzierżąc broń — w porównaniu z którą mój własny pistolecik wydawał się kiepskim żartem. Zebra poinformowała mnie wcześniej, że dziś wieczorem schodzi polowanie, choć nie było w tym nic nadzwyczajnego. Polowania stanowiły raczej normę niż wyjątek. Po intensywnych namowach zdradziła mi prawdopodobne miejsce krwawych igraszek. Mnóstwo osób doczepiło się do tej imprezy — moja udana ucieczka zrujnowała doskonałą nocną rozrywkę płacącym podglądaczom i teraz chcieli to nadrobić.

— Powiem ci, gdzie to jest — oznajmiła w końcu. — Ale wykorzystaj tę informację, by trzymać się od tego z daleka. Zrozumiano? Raz cię wyratowałam, Tannerze Mirabelu, ale zawiodłeś moje zaufanie. To boli i nie nastraja mnie zbyt dobrze do ponownej pomocy.

— Wiesz, co zrobię z tą informacją, Zebro.

— Tak, chyba wiem. Przyznaję, że nigdy mnie nie okłamałeś. Ty rzeczywiście jesteś człowiekiem swego słowa, prawda?

— Niezupełnie jestem tym, za kogo mnie uważasz. — Czułem, że muszę jej to wyznać, jeśli jeszcze się sama tego nie domyśliła.

Powiedziała mi, który sektor wybrano na polowanie. Obiekt został już nabyty i wyposażony w implant — czasami w ciągu jednej nocy robili kilka rajdów i trzymali ofiary uśpione, aż nadejdzie ich kolej w Grze.

— Czy komuś kiedyś udało się uciec, Zebro?

— Tobie, Tanner.

— Nie, mówię o prawdziwych ucieczkach, bez pomocy sabotażystów. Czy się zdarzają?

— Czasami. Może nawet częściej, niż ci się wydaje. Nie dlatego, że ofierze udaje się przechytrzyć goniących, ale ponieważ organizatorzy niekiedy na to pozwalają. W przeciwnym wypadku stałoby się to nudne, prawda?

— Nudne?

— Nie byłoby elementu losowego. Baldachimowcy zawsze by wygrywali.

— Rzeczywiście, to byłoby niedopuszczalne — powiedziałem.

Patrzyłem teraz, jak myśliwi brną w deszczu, omiatając bronią teren przed sobą, jak ich zamaskowane twarze obracają się nerwowo, badając każdy kąt i każdą szparę. Cel musiał zostać zrzucony w tej strefie kilka minut wcześniej, cichy, może nawet nie w pełni obudzony; podobnie tamten nagi mężczyzna w pokoju z białymi ścianami, powoli przytomniał, uświadamiając sobie, że dzieli kwaterę z czymś niesamowitym.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Alastair Reynolds - Poseidon's Wake
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - On the Steel Breeze
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - The Six Directions of Space
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - L'espace de la révélation
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - Unendlichkeit
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - Chasm City
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - Otchłań Rozgrzeszenia
Alastair Reynolds
Отзывы о книге «Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet»

Обсуждение, отзывы о книге «Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x