Arthur Clarke - Kowboje oceanu

Здесь есть возможность читать онлайн «Arthur Clarke - Kowboje oceanu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1978, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kowboje oceanu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kowboje oceanu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Połowa XXI wieku. Były astronauta rozpoczyna nowe życie jako tytułowy kowboj oceanu - inspektor, pracujący na oceanicznej farmie planktonu i wielorybów. Śledzimy jego karierę jednocześnie będąc świadkami całej masy sytuacji, jakie czekają Człowieka w przyszłym podboju oceanu...

Kowboje oceanu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kowboje oceanu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Franklin zmarszczył czoło.

— Zdaje się, że tak nazywano psy, używane w dawnych czasach przez pasterzy dla ochrony stad.

— Tak, używano ich jeszcze niecałe sto lat temu i mówienie o „ochronie” wprowadza tylko w błąd. Oglądałem filmy przedstawiające owczarki w akcji i nigdy bym nie uwierzył w to, co one potrafią, gdybym nie widział na własne oczy. Te psy były tak zmyślne i tak wyćwiczone, że na jedno słowo komendy robiły ze stadem wszystko, czego pasterz sobie zażyczył. Potrafiły rozbić stado na grupy, wyłączyć pojedynczą sztukę ze stada albo utrzymywać stado nieruchomo w jednym miejscu.

Czy rozumiesz, do czego zmierzam? Ćwiczyliśmy psy przez stulecia, więc nie dostrzegamy w tym nic cudownego. Moja propozycja sprowadza się do tego, aby powtórzyć to samo w warunkach morskich. Wiemy, że wiele morskich ssaków — na przykład foki i delfiny — przewyższają inteligencją psy, ale nie próbowano ich tresować w celach innych niż rozrywkowe. Widziałeś, jak są przyjaźnie nastawione do ludzi i jakie sztuczki potrafią wykonywać nasze delfiny. Gdybyś obejrzał te stare filmy z pokazów psów pasterskich, zgodziłbyś się, że możemy nauczyć delfiny tego wszystkiego, co robiły tamte psy sto lat temu.

— Chwileczkę — przerwał mu Franklin z lekka. oszołomiony. — Jeśli dobrze rozumiem, proponujesz, aby każdy inspektor miał kilka… owczarków do pomocy przy kierowaniu wielorybami?

— Tak, przy niektórych akcjach. Oczywiście ta technika pracy też będzie miała swoje minusy; żadne zwierzę morskie nie dorównuje szybkością łodzi podwodnej i te, powiedzmy, „owczarki” nie zawsze znajdą się tam, gdzie będą potrzebne. Przeprowadziłem jednak obliczenia, które wykazują, że można by w ten sposób podwoić wydajność pracy inspektorów, eliminując sytuacje, kiedy pracują oni w zespołach.

— Ale przecież wieloryby nie będą zwracać uwagi na delfiny — zaprotestował Franklin. — po prostu zignorują ich wysiłki.

— Nie miałem wcale na myśli delfinów, to był tylko przykład. Masz rację mówiąc, że wieloryby nie zwróciłyby na nie uwagi. Musimy użyć zwierzęcia, które jest dość duże, równie inteligentne jak delfin i na które wieloryby na pewno zwrócą uwagę. Jest tylko jedno zwierzę odpowiadające wszystkim tym warunkom i chciałbym uzyskać zezwolenie na schwytanie i tresurę kilku okazów.

— Proszę bardzo — powiedział Franklin, a w jego głosie zabrzmiała taka rezygnacja, że nawet Lundquist nie wyróżniający się poczuciem humoru musiał się uśmiechnąć.

— Chciałbym złapać kilka orek i przyuczyć je do pracy z jednym z naszych inspektorów.

Franklin przypomniał sobie trzydziestostopowe żywe torpedy, które tak często ścigał i zabijał w lodowatych polarnych morzach. Trudno było wyobrazić sobie jednego z tych okrutnych drapieżców, słuchającego rozkazów człowieka; potem pomyślał o przepaści dzielącej psa od wilka, który był jego dzikim przodkiem. Tak, rzecz można powtórzyć, jeśli tylko gra jest warta świeczki.

Kiedy masz wątpliwości, żądaj sprawozdania, powiedział mu kiedyś jeden z przełożonych. Będzie miał przynajmniej dwa z Wyspy Czapli i oba będą na pewno bardzo interesujące. Projekty Lundquista, choć niewątpliwie pasjonujące, były pieśnią przyszłości; Franklin musiał jednak myśleć o dniu dzisiejszym sekcji. Wolałby uniknąć radykalnych zmian w pierwszych latach, dopóki nie rozejrzy się należycie w sytuacji. Poza tym, nawet gdyby pomysł Lundquista miał wartość praktyczną, należało jeszcze stoczyć niełatwą kampanią o przekonanie do niego ludzi, którzy dysponowali funduszami. „Chciałbym zakupić pięćdziesiąt maszyn do dojenia wielorybów”. Tak, można sobie wyobrazić reakcję konserwatystów. Co zaś do tresury orek, to bez wątpienia uznaliby go za pomylonego.

Z samolotu wiozącego go do domu patrzył na niknącą w oddali wyspę. Swoją drogą to dziwne, że po tak wielu zmianach adresów zamieszkał znowu w kraju, gdzie się urodził. Minęło prawie piętnaście lat od czasu, gdy po raz pierwszy odbywał te drogę w towarzystwie starego, poczciwego Dona; jakże cieszyłby się Don widząc owoce swojej pracy! I profesor Stevens również — Franklin zawsze trochę się go obawiał, ale teraz mógłby mu śmiało spojrzeć w oczy, gdyby profesor żył jeszcze. Z żalem uświadomił sobie, że nigdy właściwie nie podziękował psychologowi za to, co dla niego zrobił.

W ciągu piętnastu lat przebył drogę oi neurotycznego ucznia do dyrektora sekcji; niezły wynik. I co dalej, Walterze? — pytał sam siebie Franklin. Nie miał przed sobą żadnego dalszego celu; jego ambicje były teraz zaspokojone. Będzie całkowicie usatysfakcjonowany, jeśli uda mu się spokojnie i pewnie kierować w przyszłości pracą sekcji.

Na szczęście dla siebie nie wiedział, jak próżne okażą się te nadzieje.

XIX

Fotograf skończył, ale młody człowiek, który od dwóch dni nie odstępował Franklina, miał jeszcze niewyczerpany zapas pytań i notesów. I wszystko to tylko po to, aby twoja przeciętna twarz — prawdopodobnie ukazana na tle wielorybów — znalazła się na wystawach wszystkich księgarń świata. Franklin miał wątpliwości, czy wszystko to jest potrzebne, ale decyzja nie należała do niego. „Urzędnik państwowy nie ma życia prywatnego”. Jak wszystkie aforyzmy i ten mówił tylko część prawdy. Nikt nie czytał w gazetach o poprzednim dyrektorze sekcji i Franklin mógłby pędzić równie cichy żywot, gdyby jego przełożeni nie postanowili inaczej.

— Wielu twoich pracowników — mówił młody człowiek z „Earth Magazine” — wspominało mi o twoim zainteresowaniu sprawą tak zwanego Wielkiego Węża Morskiego i o wyprawie, podczas której zginął starszy inspektor Burley. Czy w tej sprawie są jakieś nowe wiadomości?

Franklin westchnął; obawiał się, że prędzej czy później ta sprawa wypłynie, i miał nadzieję, że nie zostanie ona zbytnio rozdmuchana w prasie. Podszedł do swojej prywatnej kartoteki i wrócił z plikiem notatek i fotografii.

— Tu jest cała dokumentacja powie dział. — Może cię to zainteresuje. Uzupełniałem ją na bieżąco. Mam nadzieję, że któregoś dnia znajdziemy rozwiązanie tej zagadki. Można powiedzieć, że jest to nadal moje hobby, choć przez ostatnie osiem lat nie miałem okazji się nim zająć. Sprawa jest teraz w gestii Departamentu Nauki. My w Sekcji Wielorybów mamy inne zadania.

Mógł powiedzieć na ten temat dużo więcej, ale wolał zmilczeć. Gdyby po tragicznym niepowodzeniu ich pierwszej misji nie przeniesiono z Departamentu Nauki sekretarza Farlana, mogliby spróbować szczęścia powtórnie. Jednak w atmosferze śledztwa i wzajemnych oskarżeń szansa została zaprzepaszczona na lata. Widocznie w życiu każdego człowieka musi być jakieś niepowodzenie, jakaś nie dokończona sprawa, ważniejsza i bardziej pamiętna niż sukcesy.

— Mam jeszcze jedno, ostatnie pytanie — kontynuował reporter. — Co sądzisz o przyszłości sekcji? Czy masz jakieś interesujące, długofalowe plany, o których chciałbyś opowiedzieć?

I znowu kłopotliwe pytanie. Franklin wiedział nie od dziś, że ludzie na wysokich stanowiskach muszą dobrze żyć z prasą, i pracowity reporter od dwóch dni stał się praktycznie członkiem jego rodziny. Pewne jednak rzeczy brzmiały zbyt fantastycznie i Franklin postanowił nie dopuścić do spotkania reportera z doktorem Lundquistem. Wprawdzie pokazano mu prototyp maszyny do dojenia wielorybów, co zrobiło na nim pewne wrażenie, ale ani słowem nie wspomniano o dwóch młodych orkach, jakie z wielkimi nakładami pracy i pieniędzy utrzymywano w ogrodzeniu przy wschodnim krańcu rafy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kowboje oceanu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kowboje oceanu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arthur Clarke - S. O. S. Lune
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Oko czasu
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Gwiazda
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Die letzte Generation
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Culla
Arthur Clarke
Arthur Clarke - The Fires Within
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Expedition to Earth
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Earthlight
Arthur Clarke
libcat.ru: книга без обложки
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Kladivo Boží
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Le sabbie di Marte
Arthur Clarke
Отзывы о книге «Kowboje oceanu»

Обсуждение, отзывы о книге «Kowboje oceanu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x