Arthur Clarke - Kowboje oceanu

Здесь есть возможность читать онлайн «Arthur Clarke - Kowboje oceanu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1978, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kowboje oceanu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kowboje oceanu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Połowa XXI wieku. Były astronauta rozpoczyna nowe życie jako tytułowy kowboj oceanu - inspektor, pracujący na oceanicznej farmie planktonu i wielorybów. Śledzimy jego karierę jednocześnie będąc świadkami całej masy sytuacji, jakie czekają Człowieka w przyszłym podboju oceanu...

Kowboje oceanu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kowboje oceanu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— No cóż, zawsze dokładał do tego swojego „Lwa Morskiego” i wreszcie wyczerpał wszystkie możliwości pożyczek. Ostatni raz widziałem go w Melbourne; był zrozpaczony, ponieważ zniesiono opłaty celne i uczciwi przemytnicy stracili kawałek chleba. Doprowadzony do ostateczności usiłował uzyskać odszkodowanie za „Lwa Morskiego”; zorganizował przekonywający pożar i musiał opuścić łódź na morzu. „Lew Morski” poszedł na dno, ale ludzie z firmy ubezpieczeniowej znaleźli go tam i stwierdzili, że przed pożarem wymontowano całe wartościowe wyposażenie. Było śledztwo i nie wiem, jak kapitan z tego wybrnął.

To był już koniec starego łotrzyka. Zaczął pić na dobre i którejś nocy w Darwin postanowił się wykąpać w morzu. Skoczył z mola, zapominając, że jest odpływ — a w Darwin różnica poziomów wynosi trzydzieści stóp — i skręcił sobie kark. Wielu go opłakiwało, nie mówiąc już o wierzycielach.

— Biedny, stary Bert. Świat stałby się nudny bez takich jak on.

Franklin pomyślał sobie, że była to dość nieoczekiwana uwaga w ustach tale wysoko postawionej osobistości. Ucieszyło go to nie tylko dlatego, że sam myślał podobnie. Oto niespodziewanie zyskał sobie bardzo wpływowego przyjaciela i szansę na zrealizowanie jego projektu niepomiernie wzrosły.

Nie spodziewał się natychmiastowej decyzji, nie był więc rozczarowany, kiedy przez kilka następnych tygodni nie miał żadnych wiadomości. Tymczasem nie nudził się; martwy sezon zaczynał się dopiero za trzy miesiące, a poza tym miał mnóstwo drobnych, ale uciążliwych kłopotów.

Jeden z nich nie był wcale mały, jeśli w ogóle można go nazwać kłopotem. Na świat przyszła Anna Franklin z szeroko otwartymi oczami i równie szeroko otwartą buzią. Indra po raz pierwszy zwątpiła w dalszy rozwój swojej kariery naukowej.

Franklina, ku jego wielkiemu rozczarowaniu, nie było w domu, kiedy urodziła się córka. Dowodził wtedy grupą sześciu łodzi podwodnych, mających za zadanie przetrzebienie drapieżnych orek w okolicy Wysp Pribyłowa. Nie była to pierwsza akcja tego rodzaju, ale dzięki zastosowaniu nowego sprzętu — najbardziej owocna. Łodzie czekały w zasadzce, wabiąc orki nadawanymi przez głośniki charakterystycznymi głosami fok i młodych wielorybów.

Orki pojawiały się setkami i sprawiono im istną rzeź. Mała flotylla wróciła do bazy mając na swoim koncie przeszło tysiąc zabitych orek. Była to trudna i chwilami niebezpieczna praca, ale Franklin czuł obrzydzenie do tej naukowej mokrej roboty, chociaż rozumiał jej konieczność. Musiał mimo woli podziwiać piękno, szybkość i zawziętość tych morskich drapieżników, które teraz same stały się ofiarami, i był prawie zadowolony, kiedy pod koniec akcji liczba zabijanych orek gwałtownie zmalała. Wyglądało na to, że nauczone gorzkim doświadczeniem zorientowały się, o co chodzi. Dział finansowy będzie musiał zdecydować, czy powtórzenie podobnej akcji w przyszłym roku będzie ekonomicznie uzasadnione.

Ledwie Franklin zdążył ochłonąć po tej wyprawie, ledwie zdążył pobawić się ostrożnie z Anną, która zresztą nie zwracała na niego najmniejszej uwagi, a już wysłano go do Południowej Georgii. Miał tam zbadać, dlaczego wieloryby, które dawniej bez szemrania wpływały do rzeźni, teraz nagle stały się podejrzliwe i nie chciały zbliżać się do śluzy, gdzie zabijano je prądem elektrycznym. Tym razem Franklin nie przyczynił się do rozwikłania tajemnicy; podczas gdy on szukał czynników natury psychologicznej, młody, bystry pracownik zakładów odkrył, że część krwi z rzeźni przesącza się do morza. Nic dziwnego, że wieloryby, mima iż nie mają tak wyczulonego węchu jak niektóre inne zwierzęta morskie, okazywały strach i podniecenie, kiedy ruchome bariery kierowały je do miejsca, gdzie tylu ich pobratymców znalazło śmierć.

Jako główny inspektor, dla którego szykowano już dalszy awans, Franklin pełnił, teraz funkcję jakby pogotowia ratunkowego i mógł w każdej chwili oczekiwać wysłania w sprawach sekcji do najbardziej odległego zakątka na kuli ziemskiej. Sytuacja taka odpowiadałaby mu całkowicie, gdyby nie wzgląd na życie rodzinne. Z chwilą gdy człowiek opanował technikę pracy inspektora, patrolowanie i spędy wielorybów szybko stawały się chlebem powszednim. Ludziom w rodzaju Dona Burleya wystarczało to do szczęścia, ale Don nie był ani zbyt ambitny, ani nie był tytanem intelektu. Franklin myślał o tym bez żadnego poczucia wyższości; było to proste stwierdzenie faktu, z którym Don pierwszy by się chętnie zgodził.

Franklin znajdował się w Anglii, gdzie występował jako biegły przed Komisją Wielorybniczą, która z ramienia państwa kontrolowała działalność sekcji, kiedy otrzymał telefon od doktora Lundquista. Lundquist przyszedł na miejsce Robertsa, który zrezygnował z pracy w Sekcji Wielorybów dla znacznie lepiej płatnego stanowiska w Marinelandzie.

— Otrzymałem z Departamentu Nauki trzy skrzynie z aparaturą naukową. My tego nie zamawialiśmy, ale na pakach jest twoje nazwisko. Czy wiesz, o co tu chodzi?

Franklin w pośpiechu rozważał sprawę. No tak, musieli to przysłać podczas jego nieobecności. Jeśli dyrektor wykryje wszystko, zanim on zdoła przygotować grunt, bądzie awantura.

— To za długa historia na telefon — odpowiedział. — Za dziesięć minut mam stawać przed komisją. Schowaj to gdzieś do mojego powrotu, wyjaśnię wszystko na miejscu.

— Mam nadzieję, że to nie pomyłka. Są tam bardzo dziwne rzeczy.

— Nie przejmuj się. Do zobaczenia pojutrze. Jeśli zjawi się tam Don Burley, to pokaż mu ten sprzęt, a wszystkie formalności załatwią osobiście po powrocie.

Franklin pomyślał sobie, że to będzie najtrudniejsza część całego zadania. Jak wprowadzić do spisu inwentarza Sekcji aparaturę, która nigdy nie została oficjalnie zamówiona, tak, żeby nie wywołać zbyt wielu pytań, to sprawa niemal równie trudna jak znalezienie Wielkiego Węża Morskiego…

Niepotrzebnie się martwił. Jego nowy, wpływowy sojusznik, sekretarz Departamentu Nauki, przewidział większość jego kłopotów. Wyposażenie zostało Sekcji wypożyczone i miało być zwrócone natychmiast po wykorzystaniu. Ponadto dano dyrektorowi do zrozumienia, że inicjatorem projektu jest Departament Nauki; mógł mieć co do tego wątpliwości, ale oficjalnie Franklinowi nic nie można było zarzucić. — Ponieważ wygląda, że wiesz coś na ten temat — zwrócił się do Franklina po rozpakowaniu skrzyń w laboratorium — to może wyjaśnisz nam, do czego to ma służyć.

— To jest automat rejestrujący, znacznie czulszy od tych, które służą do liczenia wielorybów na przejściach. W zasadzie jest to stacja hydroakustyczna obserwacji okrężnej o zasięgu piętnastu mil. Eliminuje ona wszystkie echa stałe i zapisuje wyłącznie przedmioty ruchome. Można ją także nastawić w ten sposób, aby rejestrowała wyłącznie obiekty powyżej pewnej wielkości. Inaczej mówiąc, można za jej pomocą liczyć wieloryby przekraczające pięćdziesiąt stóp długości, nie uwzględniając pozostałych. Automat włącza się co sześć minut — dwieście czterdzieści razy dziennie — zapewnia więc praktycznie ciągłą obserwację wybranego rejonu.

— Bardzo pomysłowe. Zapewne Departament Nauki życzy sobie, żebyśmy opuścili to gdzieś na dno i zorganizowali obsługę?

— Tak, dane odbiera się raz na tydzień. Będą stanowić cenny materiał również dla nas. Nawiasem mówiąc, dostaliśmy trzy takie automaty.

— Wiadomo, Departament Nauki działa z rozmachem! Chciałbym, żebyśmy my tak mogli szastać pieniędzmi. Dajcie mi znać, jak to działa, jeśli w ogóle będzie działać.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kowboje oceanu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kowboje oceanu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arthur Clarke - S. O. S. Lune
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Oko czasu
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Gwiazda
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Die letzte Generation
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Culla
Arthur Clarke
Arthur Clarke - The Fires Within
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Expedition to Earth
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Earthlight
Arthur Clarke
libcat.ru: книга без обложки
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Kladivo Boží
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Le sabbie di Marte
Arthur Clarke
Отзывы о книге «Kowboje oceanu»

Обсуждение, отзывы о книге «Kowboje oceanu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x