— Cóż za bzdurna sytuacja — myślał — stoję tu i tłumaczę jak równy równemu niebezpieczeństwo zagrażające naszemu statkowi jakiemuś fantomowi robota, który wśliznął się do nas bez wiedzy swoich mocodawców.
W międzyczasie Mona Sommer zawiadomiła o niezwykłej wizycie pozostałą dwójkę. Gdy Hid Largo i Pal Torsen wbiegli do sterowni robot nagle cofnął się i zawołał:
— Wielkie nieba! Vyasa Ult jest tu na pokładzie? Jak to możliwe? Jego antenowe wyrostki kołysały się niespokojnie kierując się jednocześnie w stronę Pal.
— Znane promieniowanie — mruczał — prawie identyczne jak u mojej pani. To nie do uwierzenia.
Podobieństwo Ziemianki do jego właścicielki było tak uderzające i tak nieprawdopodobne zarazem, że elokwentnemu robotowi przez chwilę zupełnie zabrakło konceptu.
— Ty, Ziemianko — powiedział wreszcie — mogłabyś być siostrą Vyasy Ult.
— Cieszę się — odparła zaskoczona Pa! — że moje podobieństwo do istoty ze świata, z którego przybywasz jest tak wielkie. Pozdrów swoją panią i zapytaj czy może my się wkrótce spotkać?
— Ależ naturalnie, w każdej chwili możecie przybyć do naszego świata. Mieszkańcy Sixty, a przede wszystkim Hyp Sar, czekają na was już od prawie stu lat.
Kosmonauci popatrzyli na siebie zdumieni, jak to możliwe, by od stu lat oczekiwano tu wizyty z Ziemi?
Robot jednak nie pozostawił im dużo czasu do namysłu, wtrącił bowiem:
— Wybaczcie, teraz muszę zniknąć, gdyż będę miał duże nieprzyjemności. Mój sektor logiczny melduje mi, że wkrótce otrzymacie pomoc. Nie używajcie już swoich silników, gdyż sytuacja jest krytyczna. Zahamuje się wasz lot w inny sposób i skieruje się wasz kosmolot na Sixtę. — Mówiąc to pomachał im chwytakiem. W chwilę później beta sfera zniknęła z kabiny.
* * *
Or Lum, Hyp Sar, Seig Prem i Vyasa Ult wbiegli pospiesznie do pomieszczenia kierowania teleportacją. Wezwał ich niespodziewanie sygnał alarmowy nadany przez automaty. Or Lum jednym spojrzeniem dostrzegł, że większość urządzeń była ruszana. Jeszcze teraz dostrzec mogli Sem3Seta urzędującego przy pulpicie. Korzystając z kanałów bezpośredniej łączności prowadził ożywione rozmowy z cybernetykami pracującymi w podziemiach wieży. Wchodząc zdążyli jeszcze usłyszeć:
— Aha! Dobrze! Zrozumiałem. Dokładnie tego się spodziewałem, tylko moje układy logiczne nie wystarczały do sprawdzenia wszystkiego w tylu programach naraz.
Gdy spostrzegł, że nie jest już sam w sali odwrócił się do wchodzących i zawołał:
— Vyasa Ult! Ludzie pozdrawiają was!
— Kto pozdrawia? — zdziwiła się Vyasa. — Ludzie? Co to jest?
— Ziemianie powiedzieli: „My, ludzie”. A więc nazywam ich właśnie tak. To chyba logiczne? Prawda?
— No, tak, ale skąd ten sygnał alarmu?
— Wysłałem go, ponieważ byłem na pokładzie statku kosmicznego Ziemian i widziałem krzywą mierniczą ich lustra fotonowego. Dałem te dane dyżurnym cybernetykom i proszę — wynik macie na tamtym ekranie. Będziemy musieli im pomóc.
Tuż obok Hyp Sara zapalił się na jednym z monitorów napis: Bezpieczeństwo statku TransSol1 według naszych norm równe zeru. Zdolność manewrowania statkiem poważnie ograniczona. Lot powrotny do sąsiedniego Układu niemożliwy. Wniosek: załoga powinna jak najprędzej opuścić swój pojazd kosmiczny. Stałe niebezpieczeństwo katastrofy.
Opuszczenie statku było rzeczywiście najlepszym wyjściem. Toteż po kilku teleportacjach Eridańczyków na pokład TransSol1, gdy do statku zbliżyły się wysłane z Sixty kosmoloty i zahamowały jego lot. Ziemianie zdecydowali się przejść do zaproponowanego przez Eridańczyków pojazdu.
Przygotowany przez nich kosmolot wyglądał jak wielka hantla. Gdy nadszedł moment opuszczenia statku, kosmonautów ogarnęły nagle wątpliwości. W końcu zżyli się ze swoim pojazdem, który przez tyle lat niósł ich niestrudzenie przez pustkę kosmosu.
— Czy nie lepiej byłoby — zapytała Mona Sommer — gdyby jeden z nas obejrzał najpierw ten eridański prezent?
— Wydaje mi się, że możemy im chyba zaufać — stwierdził Hassan — ale popieram twój pomysł. Być może, ci którzy poprzez teleport weszli z nami w kontakt znajdują się tam, na pokładzie hantli, i wyjaśnią nam, co czeka nas na dole. Ale ostrożność nigdy nie zawadzi. Czy zgodzicie się żebym to ja był tym pierwszym, który postawi stopę na pokładzie obcego statku?
Zgodzili się wszyscy, aczkolwiek wszystkim nieswojo zrobiło się na myśl, że oto jeden z nich samotnie wychodzi naprzeciw nieznanego. Hassan włożył skafander i po chwili szybował już w kierunku hantli.
Dostawszy się do środka stwierdził, że nietypowa rakieta była bardzo wygodnie i praktycznie wyposażona. Największe jednak zdumienie wywołało w nim pomieszczenie sterowni. Przed pulpitami stały tam cztery wygodne, jakby specjalnie dla ludzi wykonane fotele. Zdumienie jego wzrosło jeszcze bardziej, gdy na grzbietach foteli odkrył tabliczki z imionami i nazwiskami — swoim i swoich kolegów. Rozejrzawszy się jeszcze po pojeździe stwierdził, że nic nie stoi na przeszkodzie by jednak odłożyć na bok wszelkie wątpliwości i skorzystać z uprzejmości gospodarzy Układu. Wrócił więc czym prędzej na TransSol1 by podzielić się swoimi spostrzeżeniami i pomóc w przenosinach.
Przez kilka godzin kursowali tam i z powrotem wynosząc ze swojego statku całe wyposażenie niezbędne w przypadku gdyby zostali na planecie zdani na własne siły. W końcu drzwi śluzy obcego statku zatrzasnęły się za nimi po raz ostatni. Na wszelki wypadek nie zdejmowali jeszcze skafandrów, nie wiedząc dokładnie, w jaki sposób będą dalej podróżować.
Pal Torsen rozejrzała się niepewnie po jego wnętrzu i powiedziała:
— To niemożliwe, żeby Eridanie wszystko to w tak krótkim czasie przygotowali specjalnie dla nas. Wszystkie pomieszczenia i urządzenia są jakby dostosowane do naszych wymiarów. Może oni rzeczywiście są tak bardzo do nas podobni.
— Od czasu teleportacji wiedzą dokładnie jak wyglądamy. Dlaczegóż by mieli nie móc wyposażyć tego statku specjalnie dla nas? Przecież my w dalszym ciągu nic prawie o nich nie wiemy — powiedział Hid.
Hassan tymczasem studiował napisy na pulpitach. Obok napisów w nieznanym języku ktoś umieścił tabliczki z ziemskimi objaśnieniami.
— Atmosfera, ciśnienie, temperatura w normie — powiedział w końcu zdejmując hełm.
Nagle do wnętrza kabiny wdarł się śpiewny poszum i na ogromnym ekranie sterowni ujrzeli coraz bardziej w tyle pozostający TransSol1.
— Lądujemy — powiedział Hassan.
W tym samym momencie ekran pokrył się obrazem gwałtownie uciekających w górę strzępiastych chmur.
— I tu mają mieszkać jakiekolwiek żywe istoty — zdumiała się Mona ujrzawszy pod sobą monotonny, kamienisty krajobraz.
— Popatrz tam — Hassan wskazał jej widniejące na horyzoncie kopuły miasta. Zniknęły jednak szybko z ekranu, gdyż statek wciąż obniżał swój lot. — W końcu poczuli, że rozpoczął się proces hamowania. Nagłe, choć lekkie przeciążenie wcisnęło ich głębiej w fotele. Hassan Hid gorączkowo wpatrywali się w dźwignie na pulpicie.
Znaczenie ważniejszych czynności wyjaśnione było za pomocą nielicznych schematów. Nim jednak przebiegli wzrokiem wszystkie, potężne uderzenie o grunt, które wstrząsnęło kadłubem dało im znać, że wylądowali.
Wokół nie widać było żadnego śladu budowli. Leżeli na dnie kotliny otoczonej wapiennymi wzgórzami, cichej i jakby wymarłej. Nad nimi rozciągało się intensywnie żółte, szczelnie zakryte żółtymi chmurami niebo.
Читать дальше