Uznał więc, że nadeszła odpowiednia chwila do rozpoczęcia próby nawiązania bezpośredniego kontaktu. Dla zachowania formalności wypowiedział kilka słów powitania i usunął się na dalszy plan swej beta sfery. W miejscu, w którym przebywał przed chwilą, pojawiać się zaczęły obrazy. Ukazał więc Ziemianom start z powierzchni Sixty towarzyszących jego misji statków, które manewrując w przestrzeni jakby zapraszały przybyszów do lądowania na powierzchni planety. W tym celu obraz statku Ziemian poprowadzony został na orbitę, gdzie w jego pobliżu pojawił się pojazd Eridańczyków zapraszający do przesiadki.
Seig pragnął jeszcze pokazać obcym przybyszom sposób lądowania i dla większej pewności zrozumienia powtórzyć wszystko od początku. Przygotowywał się właśnie do tego, gdy nagle stało się coś niespodziewanego. Miast na pokładzie obcego statku kosmicznego stał na brzegu szerokiej nadmorskiej plaży. Kłębiło się na niej mrowie roześmianych ludzi. Gdzieś w dali wznosiły się jakieś budowle, dochodził ryk jakichś pojazdów. Po chwili zrozumiał — stał na ojczystej planecie Ziemian! Wniosek jaki mu się nasunął w wyniku analizy sytuacji przeraził go — skoro Ziemianie w ciągu kilku sekund potrafili teleportować go przez dziesiątki lat świetlnych na powierzchnię własnej planety, to ich znajomość wszechświata przewyższa nie tylko Eridańczyków, ale w ogóle wszystko, co można sobie wyobrazić. Hyp Sar musiał pomylić się w swojej ocenie.
W tym momencie obce otoczenie znikło. Seig zrozumiał swoją pomyłkę. To nie była teleportacja — to po prostu holograficzna iluzja. Musiał jednak skupić się znowu, gdyż Ziemianie zalali go teraz falą obrazów z ojczystej planety. Podczas gdy on usiłował ich krok za krokiem przygotować do lądowania na Sixcie i ustalić jakiś wspólny kod porozumienia, oni bez przerwy pokazywali mu nowe zakamarki własnej planety. W sumie nie było to głupie. Dawało przecież tak potrzebne informacje o środowisku i życiu przybyszów. I znowu wyglądało na to, że Ziemianie byli znacznie lepiej przygotowani do nawiązania kontaktu niż to przewidział Hyp Sar. Nie mógł przecież wiedzieć, że wszystko, co dzieje się wokół zawdzięcza przypadkowi. Poprzedniego wieczoru Hid Largo przytachał projektor do sterowni i nie chciało mu się go odnieść z powrotem. W ciasnym pomieszczeniu często włączał się przypadkiem, gdy ktoś przez nieuwagę dotknął jego klawiszy. Tak było i tym razem.
Gdy Hid przez pomyłkę włączył projektor — Pal natychmiast wykorzystała to dla przedstawienia Ziemi gościowi z innego świata.
Seig Prem skrzętnie zgromadził wszystkie informacje przekazane mu przez Ziemian i gdy czas teleportacji dobiegł końca dysponował większą wiedzą o przybyszach niż mógł się tego przed rozpoczęciem eksperymentu spodziewać.
* * *
— To są na pewno Ziemianie! — stwierdził z zadowoleniem Seig, gdy opuszczał alfa sferę na Sixcie. Przez chwilę, przy pomocy Or Luma i Hyp Sara, uwalniał się z kokonu oplatającej go aparatury, po czym wraz z Vyasą, technikiem i administratorem opuścił pomieszczenie, by przystąpić do natychmiastowej analizy danych.
W centrali pozostał samotny Sem3Set. Widząc niezwykłe ożywienie badaczy wywnioskował, że przez dłuższy czas będzie w centrali sam. Postanowił więc w tajemnicy przed Eridańczykami sam spróbować teleportacji i obejrzeć obcy statek.
Na pokładzie TransSol1 Mona Sommer powiedziała niemalże w tym samym momencie:
— Ciekawe, kiedy mieszkańcy tego systemu złożą nam znowu taką zdumiewającą wizytę.
Stojący obok Hassan el Nur nie zwrócił jednak uwagi na jej słowa. Z rosnącym niepokojem wpatrywał się w świeżo otrzymane wyniki analizy powierzchni fotonowego lustra.
— Spójrz na to — odezwał się po chwili — w sektorze czwartym utworzyła się nowa matowa plama. Zamiast wysyłać kwanty, miejsce to pochłania ich coraz więcej. Przy najbliższym uderzeniu fotonów stan może przekroczyć wartość krytyczną. Musimy jak najszybciej wyjść na zewnątrz i starać się przynajmniej prowizorycznie doprowadzić lustro do jakiego takiego stanu użyteczności.
Oboje tak byli zajęci studiowaniem analiz lustra, że nie zwrócili uwagi na wytwarzającą się znów w ich pobliżu beta sferę.
Sem3Set orientował się w nowym otoczeniu bardzo dobrze. Połączony z analizatorami na Sixcie w każdej chwili przyjmował nowe informacje przekazywane urządzeniom przez Seiga. Dzięki temu dysponował też pewnym zasobem ziemskiego słownictwa. Postanowił więc zacząć rozmowę. Podniósł jeden z chwytaczy, skinął nim i zawołał:
— Halo! Moi kochani! Cieszę się, że was wreszcie widzę. Wasze przybycie jest wzruszającą sprawą dla żyjących na Sixcie! Jak się pani powodzi, madam? A ty, jak się czujesz, stary? Właśnie słyszałem, że masz kłopoty.
Hassan el Nur odwrócił się i ze zdumieniem wytrzeszczył oczy w kierunku, z którego dobiegł niespodziewany głos. Mona krzyknęła i w pierwszym odruchu schowała się za plecami kapitana. We wnętrzu migocącej kuli nie można się tym razem było dopatrzeć kształtów żywej istoty. Oczom kosmonautów ukazał się jakiś dziwny stwór o spłaszczonym, owalnym tułowiu z licznymi chwiejącymi się czułkami anten.
— Czego się tak na mnie gapicie — zawołało „uprzejmie” zjawisko i z gracją obróciło się na swej jedynej gumowej nodze. — Macie takie spojrzenia jak Gryzacze.
Przez chwilę zapanowała pełna konsternacji cisza, po czym stwór w beta sferze przemówił znowu:
— Ach, tak, wybaczcie. Zapomniałem się przedstawić. Jestem Sem3Set, osobisty Uniwersalny Robot Towarzyszący Vyasy Ult. Przybyłem do was jedynie na kilka minut i na dodatek bez wiedzy Eridańczyków. Mam nadzieję, że mnie przed nimi nie wsypiecie?
Sem3Set starał się mówić tak jak Ziemianie. Wprawdzie jego sposób zachowania wydawał się nieco specyficzny, ale przecież dysponował jedynie słownictwem podsłuchanym na plaży. Starał się więc dostosować je do aktualnej sytuacji i trzeba przyznać, że nawet mu się to udawało.
Hassan el Nur, który sądził początkowo, że ma do czynienia ze źle przeprowadzoną teleportacją, uśmiechnął się słysząc wyjaśnienia robota i postanowił odwdzięczyć mu się pięknym za nadobne. Zrobił więc najbardziej poważną minę na jaką go było w tej sytuacji stać i powiedział:
— Cieszę się, że cię u nas widzę, stara kupo żelastwa. Gdyby nasze roboty włóczyły się tak jak ty, kazałbym je za karę przerobić na otwieracze do puszek. Nie martw się tym, że mamy oblicza jak Gryzacze. Tobie nic przecież nie grozi. A jeśli Eridańczycy spuszczą ci manto za twoją samo wolę, na pewno nie będzie w tym naszej winy. Ponieważ jesteś takim miłym chłopcem to powiedz nam jeszcze, czy teraz mamy się przygotować na kolejne wizyty innych robotów?
— Nie, nie! — zapewnił Sem3Set — jestem jedynym robotem na stacji, który ma dostęp do sali sterowania teleportacją. Ale, ale, cóż to za krzywa cię tak martwi? Czy mógłbym ją dokładniej obejrzeć?
Zaskoczony brzmieniem obcego głosu Hassan el Nur upuścił w chwili pojawienia się robota wykres sprawności lustra. Taśma zsunęła się prawie do granicy beta sfery i Mona cały czas usiłowała niepostrzeżenie ją stamtąd odciągnąć. Te zabiegi zwróciły wreszcie uwagę robota. Gdy dostrzegł wreszcie o co chodzi, doszło do głosu jego zaprogramowanie na analizę krzywych pomiarowych.
Hassan potrzymał przez chwilę taśmę przed kamerą robota. Nie sądził bowiem, że ten, wybierając się na własną rękę z nie zaplanowaną wizytą mimo wszystko utrzymywać będzie stałe połączenie z centralnym komputerem. Nie chciał natomiast robić przykrości sympatycznej w końcu i ciekawskiej maszynie.
Читать дальше