— Mogę całymi dniami przechodzić obok tego ekranu i nawet na niego nie spojrzeć — powiedziała — ale potem nagle uświadamiam sobie, że gwiazdy wyglądają stąd o wiele piękniej, niż z Ziemi. Czasem wywołują we mnie zdumienie swą okazałością. Niekiedy żal mi ludzi, którzy wspaniałości wszechświata znają jedynie z filmów i holowizji. Wiesz, Hid, kiedyś, kiedy jeszcze byłam małą dziewczynką, powyciągałam z katalogów instytutu mojego ojca zdjęcia najwspanialszych gwiazd. Gdy to odkrył, był bardzo zły. Myślałam już, że nie minie mnie zasłużona kara, ale wyobraź sobie, że nie. Mój staruszek przyszedł do mnie, usiadł obok na dywanie, rozłożył zdjęcia naokoło i zaczął mi opowiadać o zaklętych w nich światach. Zdaje się, że narobiłam wówczas z radości strasznie dużo krzyku, bo pamiętam, że w końcu przerwał swoją opowieść i powiedział do mnie:
— No, no, robisz tyle wrzasku, ile potrafi jedynie całe drzewo pełne młodych wróbli…
Hid patrzył na nią z zazdrością. W tej opowieści było tak wiele dziecinnej świeżości, tyle prawdziwego entuzjazmu. On sam w ciągu tych czterech lat zdążył już przywyknąć do rozciągającego się wokół statku gwiezdnego krajobrazu i ze zdumieniem odkrywał, że jego towarzysze wciąż jeszcze traktują go jak coś niezwykłego. Nieświadomie uczynił zrezygnowany ruch ręką. I nagle znalazł się na brzegu morza. Widok był nieco niesamowity, gdyż Pal siedziała przed gwiezdnym ekranem u wrót ogromnego zamku z piasku. Gwiaździste niebo nie pasowało zupełnie do widniejącego wokół tłumu kąpiących się i ganiających po plaży, opalonych na brąz ludzi.
Pal, zdumiona, rozejrzała się wokół i nagle roześmiała się głośno. Całe napięcie minionych godzin znikło jak ręką odjął.
— To przez przypadek — wyjaśnił Hid. — Machnąłem ręką i zawadziłem o wyłącznik, przepraszam.
— Nie szkodzi, to bardzo dobry przypadek — odpowiedziała dziewczyna.
Hid uśmiechnął się i wyłączył projektor. Jego wzrok powędrował w przestrzeń za ekranem. Pobudzony zwierzeniami dziewczyny zastanowił się nad własnym stosunkiem do wszechświata. Było coś niezmiernie groźnego w tym, że wielka z pozoru, wypełniająca na wskroś młodzieńcze sny Ziemia pozostaje z tyłu zmniejszając się, wreszcie niknąc w głębi czarnej pustki. Tym razem mógł przekonać się, że tak samo maleć może cały system planetarny. I oto teraz przed jego oczyma wyrasta inny, obcy system. Ze wzglądu na te wrażenia skłonny był czasem traktować cały kosmos jak jeden wielki seans holograficzny. Chciał to wszystko opowiedzieć Pal. Rozejrzał się wokół w poszukiwaniu dziewczyny, lecz musiała widocznie wyjść niepostrzeżenie, gdyż był sam. Albo prawie sam. Tuż przed pulpitem radiowym pojawiła się wielka, przezroczysta kula. W środku poruszał się jakiś niezidentyfikowany stwór. Hid pokręcił głową. Cóż za kawał ta Pal znowu wymyśliła? Może to taka niewinna zemsta za przerwanie wspomnień? Obejrzał się w stronę projektora, ale fantomat był wyłączony.
— A może ma to coś wspólnego z tymi dodatkowymi napięciami na antenach? — mruknął sam do siebie i wcisnął guzik łączności z komendantem. Jeszcze nie ochłonął na widok niecodziennej zjawy, gdy w kabinie pojawili się Hassan, Pal i Mona Sommer.
Oni również ze zdumieniem przyglądali się tajemniczemu zjawisku. Wnętrze kuli w dalszym ciągu pozostawało niewyraźne. Niewiele też pomogły natychmiast przeprowadzone analizy wskazań przyrządów. Sygnały, które wywołały w kabinie oglądany przez nich obraz, musiały pochodzić z zewnątrz. To nie podlegało dyskusji. A przecież wokół panowała zupełna pustka. Żadnych pojazdów kosmicznych, żadnych nie dostrzeżonych przedtem planetoid czy satelitów. Jedno tylko nie dało się zaprzeczyć. Kimkolwiek byli obcy, byli o wiele potężniejsi technicznie od Ziemian. A pojawienie się kuli traktować należało chyba jako próbę nawiązania kontaktu.
— Kiedyś słyszałam na Ziemi o pewnej teorii, według której przy dalszym rozwoju telewizji i projekcji holograficznych byłoby do pomyślenia zjawisko nazwane teleportacją — szepnęła Mona. — To, co widzimy przed nami, może być właśnie potwierdzeniem owej teorii…
Hassan el Nur czuł się nieswojo.
— Istoty, które opanowały do tego stopnia zasadę teleportacji, by przez wiele jednostek astronomicznych wniknąć do wnętrza obcego pojazdu, dawno już musiały zbadać wiele tajemnic wszechświata. Nie jest miło być kosmicznym karzełkiem.
Pal Torsen dostrzegła smutek na twarzy dowódcy, zaśmiała się nagle i zawołała:
— Być może we wnętrzu kuli znajduje się wysłannik istot panujących w tej części wszechświata. Będzie bardzo zawiedziony lub też bardzo rozśmieszony waszymi markotnymi minami. W obu wypadkach nie wypadniemy w tej nietypowej kosmicznej konfrontacji zbyt dobrze. Róbcie przynajmniej szczęśliwsze miny i nie bądźcie tak śmiertelnie przestraszeni, gdy nasi gospodarze przedstawią się.
– Łatwo ci mówić — mruknęła Mona Sommer — ja nigdy nie potrafiłam sobie wyobrazić spotkania z przedstawicielami innej cywilizacji. A jeśli już, to nie w ten sposób. Przecież oni odebrali nam całkowicie inicjatywę…
— Nie pozostaje nam nic innego, jak jedynie domyślać się ich zamiarów — powiedział Hid — przynajmniej na razie. Wygląda na to, że oczekiwali nas tu już od dłuższego czasu i zdążyli się odpowiednio przygotować. Może więc lepiej będzie, jeśli sami nie mogąc nic zaproponować, nie będziemy im po prostu przeszkadzać…
* * *
Pomimo wyrażonej bez namysłu zgody na wzięcie udziału w eksperymencie, Seig Prem nie lubił zabaw z teleportacją. Mieszkańcy OasisVitra i OasisSandra, mimo że cywilizacje ich dysponowały wspaniałą techniką, a i sami często nią się posługiwali — czuli się niepewnie, gdy sytuacja zmuszała ich do całkowitego uzależnienia się od owej techniki.
Hyp Sar jakby wyczuł wahania młodego kosmonauty, gdyż nagle powiedział:
— Być może to wcale nie my jesteśmy celem ich ekspedycji. Nie wiedzą przecież nic o naszym istnieniu. Ale szkoda byłoby, gdybyśmy zmarnowali tak wspaniałą okazję do wzajemnego poznania się.
Uspokojony Seig poddał się przygotowaniom czynionym przez dyżurnego technika Or Luma i już po chwili poczuł, że przebija wieczną pokrywę chmur Sixty i kieruje się w stronę nieznanego kosmolotu. Wiedział jednak, że jest to uczucie pozorne, wywołane niedoskonałością zmysłów. W rzeczywistości jego ciało w dalszym ciągu pozostawało na stacji i jedynie jego bioenergetyczna kopia została z przekraczającą szybkość światła prędkością przesunięta w przestrzeni. Wreszcie poczuł, iż znajduje się już w tak zwanej beta sferze na pokładzie obcego statku kosmicznego.
Z ciekawością rozejrzał się po niecodziennym otoczeniu. W pierwszej chwili trudno mu było zidentyfikować gospodarzy. Wreszcie wśród wielu wypełniających wnętrze kabiny sprzętów dojrzał poruszającą się istotę o parzyście symetrycznym układzie ciała i z umieszczonym w najwyższym punkcie korpusu nerwowym centrum sterowania. Wspomagający go mózg na Sixcie natychmiast przekazał mu wiadomość, że Ziemianie niewiele zmienili się zewnętrznie od czasu pobytu tam ostatniej ekspedycji przed około pięcioma tysiącami cykli.
Obcy kosmonauta podniósł się z zajmowanego miejsca, zbliżył do beta sfery i wyciągnął obie ręce. Seig nie wiedział, czy to oznacza powitanie, czy też po prostu podróżnik zbadać chce charakter zjawiska. Nagle do kabiny wbiegły jeszcze trzy istoty. Seig poczuł, że pole emocjonalne znacznie wzrosło. Zwłaszcza jedna z Ziemianek wydała mu się źródłem niezwykle przyjacielskiego promieniowania.
Читать дальше